Osy

napisał/a: ~Ikselka 2012-05-10 13:05
Dnia Thu, 10 May 2012 11:20:12 +0200, Macios napisał(a):

> W dniu 2012-05-09 12:24, Macios pisze:
>> Witam
>>
>> Zauważyłem, że osa robi sobie gniazdo w przejściu z ogródka do
>> pomieszczenia gospodarczego (często używane).
>>
>> Czy pozostawienie jej nie będzie niebezpieczne dla dzieci, które tam
>> często biegają?
>>
>> Gniazdo jest świeże - to może dać jej szanse na założenie nowego, gdzie
>> indziej ?
>>
>>
>
> OK sprawa rozwiązana.
>
> Najpierw wygoniłem królową (jedna osę w gnieździe :)) potem ja odgoniłem
> i strąciłem delikatnie gniazdko i je wyrzuciłem. Osie nic się nie stało.
> Niech sobie zakłada nowe z dala ode mnie :)

napisał/a: ~Ikselka 2012-05-10 13:07
Dnia Thu, 10 May 2012 10:46:03 +0200, Ikselka napisał(a):

> Dnia Thu, 10 May 2012 06:26:13 +0200, Bbjk napisał(a):
>
>> Znam to, że tak powiem, od wewnętrznej strony, ugryzłam kiedyś
>> drożdżówkę nadziewaną osą, która w rewanżu użarła mnie w język, szpital
>> zaliczony na klaksonie, bo to szybko puchnie. Od czasu tamtej przygody w
>> lecie dokładnie oglądam ciasto, zanim zjem. Osy lubią też gruszki i
>> mięso, wyjadają foremne dziurki.
>
> Wystarczy jedzenie trzymać zabezpieczone - tak z zasady.
> http://tiny.pl/hpk7q
> Mam odpowiedni arsenał na lato.

Własnie dokupiłam w Allegro 6 sztuk takich plastikowych, różnej wielkosci:
http://tiny.pl/hpkr9
Tanie, świetny plastik, ładne wykonanie, dobry zakup.
napisał/a: ~Jacek 2012-05-10 15:27
W dniu 2012-05-10 10:44, Ikselka pisze:

> Czy z tego wynika, że należy tępić osy w czambuł?
Tak, należy je tępić ALE nie w "czambuł" tylko w miejscach, gdzie
przebywają ludzie.

> Wytłuc! - zamów brygadę z chemią.
Nie potrzebuję brygady z chemią, bo sam sobie radzę.

>> Wzruszyłem się.
> Szkoda, ale chyba nie potrafisz. A było czym.
Nie znamy się za dobrze, więc ostrożnie z tego rodzaju osądami.

> Dobrze, ze nie dane Ci będzie usłyszeć, jak umierają tysiące szerszeni...
A wiesz chociaż ile szerszeni liczy gniazdo. Rzadko powyżej setki.
Po Twoich "tysiącach" widzę grubą skłonność do przesady. Przesada XL.

miłego popołudnia
Jacek
napisał/a: ~Ikselka 2012-05-10 15:43
Dnia Thu, 10 May 2012 15:27:55 +0200, Jacek napisał(a):

> W dniu 2012-05-10 10:44, Ikselka pisze:
>
>> Czy z tego wynika, że należy tępić osy w czambuł?
> Tak, należy je tępić ALE nie w "czambuł" tylko w miejscach, gdzie
> przebywają ludzie.
>
>> Wytłuc! - zamów brygadę z chemią.
> Nie potrzebuję brygady z chemią, bo sam sobie radzę.
>
>>> Wzruszyłem się.
>> Szkoda, ale chyba nie potrafisz. A było czym.
> Nie znamy się za dobrze, więc ostrożnie z tego rodzaju osądami.
>
>> Dobrze, ze nie dane Ci będzie usłyszeć, jak umierają tysiące szerszeni...
> A wiesz chociaż ile szerszeni liczy gniazdo. Rzadko powyżej setki.
> Po Twoich "tysiącach" widzę grubą skłonność do przesady. Przesada XL.
>

Gniazdo było wioeloletnie, zimą puste, nietypowej wielkości, bo ogromne -
szerszeni musiało w nim bywac grubo ponad 1000. Nietypowa kolonia. Tak
zostało oenione przez lesniczego.
napisał/a: ~Ikselka 2012-05-10 16:02
Dnia Thu, 10 May 2012 15:43:06 +0200, Ikselka napisał(a):

> Dnia Thu, 10 May 2012 15:27:55 +0200, Jacek napisał(a):
>
>> W dniu 2012-05-10 10:44, Ikselka pisze:
>>
>>> Czy z tego wynika, że należy tępić osy w czambuł?
>> Tak, należy je tępić ALE nie w "czambuł" tylko w miejscach, gdzie
>> przebywają ludzie.
>>
>>> Wytłuc! - zamów brygadę z chemią.
>> Nie potrzebuję brygady z chemią, bo sam sobie radzę.
>>
>>>> Wzruszyłem się.
>>> Szkoda, ale chyba nie potrafisz. A było czym.
>> Nie znamy się za dobrze, więc ostrożnie z tego rodzaju osądami.
>>
>>> Dobrze, ze nie dane Ci będzie usłyszeć, jak umierają tysiące szerszeni...
>> A wiesz chociaż ile szerszeni liczy gniazdo. Rzadko powyżej setki.
>> Po Twoich "tysiącach" widzę grubą skłonność do przesady. Przesada XL.
>>
>
> Gniazdo było wioeloletnie, zimą puste, nietypowej wielkości, bo ogromne -
> szerszeni musiało w nim bywac grubo ponad 1000. Nietypowa kolonia. Tak
> zostało oenione przez lesniczego.

Wyglądało dokładnie tak oraz takiej było wielkości (w porownnaiu z widoczną
tutaj konstrukcją dachu domu):
http://tiny.pl/hpk95
napisał/a: ~capitan" 2012-05-10 20:09

Użytkownik "Macios" napisał w wiadomości
> Witam
>
> Zauważyłem, że osa robi sobie gniazdo w przejściu z ogródka do
> pomieszczenia gospodarczego (często używane).
>
> Czy pozostawienie jej nie będzie niebezpieczne dla dzieci, które tam
> często biegają?
>
> Gniazdo jest świeże - to może dać jej szanse na założenie nowego, gdzie
> indziej ?
>

W przypadku obecności dzieci koniecznie pozbyć się "lokatorów"
powód - nie do końca zostały określone przyczyny wkurzania się os.
Wykonać poniższą procedurę.

Po pierwsze nie panikować.
Po drugie poczekac do wieczora aż powchodzą do gniazda (najlepiej jak jest
zupełnie ciemno).
Po trzecie załóżyć od dołu na kokon torbę foliową i zawiązać.
Po czwarte oderwać i wynieść daleko od domu i otworzyć.
Po piąte wrócić do domu i z radości udanej operacji wypić piwo lub dwa.

Metoda sprawdzona.

Pozdrawiam
c_apitan

napisał/a: ~grzegorz g 2012-05-10 22:03
Dnia Thu, 10 May 2012 20:09:00 +0200, capitan napisał(a):


> Po trzecie załóżyć od dołu na kokon torbę foliową i zawiązać.

Warunek jeden i najważniejszy. Sprawdzić czy worek foliowy jest w 100%
szczelny i mocny :)
Jeden warunek niespełniony może skutkować przymusową i błyskawiczna
ewakuacją. Pisane z autopsji :)


--
G.
napisał/a: ~Jarosław_Sokołowski 2012-05-10 22:22
Pani Basia napisała:

>> Nawet nie trzeba ruszać samego gniazda, czasem wystarczą im drgania.
>
> No tak, wystarczyły. Wtedy nie ruszałam samego gniazda, tylko niechcący
> poruszyłam obiektywem gałązki, wśród których było zamocowane, chciałam
> zrobić zdjęcie, bo była to wyjątkowo okazała kula.

O osich gniazdach mówią, że każde ma taką samą siłę rażenia. W tych małych
kulkach siedzą klecanki, których wprawdzie jest tam niewiele, ale żądlą
o wiele bardziej dotkliwie.

>> Moje osy napadły kiedyś pana majstra, który dokonywł jakiejś precyzyjnej
>> operacji młotkiem. Wystawiły przeciwko niemu chyba stuosią armię. Jedna
>> dziabnęła go w szyję. Tak spuchł, że trzeba było w te pędy jechać do
>> szpitala.
>
> Znam to, że tak powiem, od wewnętrznej strony, ugryzłam kiedyś
> drożdżówkę nadziewaną osą, która w rewanżu użarła mnie w język,
> szpital zaliczony na klaksonie, bo to szybko puchnie.

Podejrzewam, że przy tym przestał być tak giętki, by powiedzieć wszystko,
co pomyśli głowa. Serdecznie współczuję.

> Od czasu tamtej przygody w lecie dokładnie oglądam ciasto, zanim zjem.

Ja trzymałem zwykle na podorędziu maść atropinową. Trydno mi orzec, jak
skutecznie to pomaga. To znaczy atropina jest skuteczna, bo rozszerza
naczynia krwionośne, a jad błonkówek je zawęża, przez co się puchnie.
Ale co innego wstrzyknąć jad, a co innego posmarować. Ważne, że nie
szkodziło. A co medycy na to dają w szpitalach, tego nawet nie wiem.

> Osy lubią też gruszki i mięso, wyjadają foremne dziurki.

Zawsze mnie te gruszki zastanawiały. Ja też lubię gruszki, ale osom
chyba nie tylko o to chodzi. No i ja nie potrafię wyjadać tak foremnych
dziurek. A te ich dziury bywają wielkie, osy całe się w nich mieszczą
niczym górnik w sztolni. Gdyby to wszystko zjadły, to by chyba pękły.
Tak sobie myślę, że mogą fedrować za krzemionką, która po coś im
potrzebna, na przykład przy budowie gniazda. Ale nie wiem czy mam rację.

Kiedyś dostałem w prezencie gruszkę. To było w czasach, kiedy nie dało
się kupić nic. Człowiek się cieszył każdym drobiazgiem, zwałaszcza jak
był kolorowy i estetyczny. A ta gruszka taka była. To znaczy nie był
to drobiazg, dobre pół kilo musiała ważyć. Ale miała miły zielony
kolor, i była jakoś tak w ciekawy sposób nakrapiana. A ponadto została
ładnie podpisana -- "Gruszka Niejadka" (darczyńca to artysta, dobry
artysta). Wiem tyle, że te gruszki sprzedawał jakiś facet na ulicy.
Nabywców zachęcał słowami "bierz pan, ale tego jeść się nie da". Ta
uczciwość być moż była wyrachowana -- gdyby klient sam sie zorientował
i grzmotnął go tym w głowę, to by chyba zabił. Owoc miał bowiem twardość
kamienia. Ta gruszka potem u mnie stała długo. Nie zgniła, nie zwiędła,
nie zmiękła, raczej wciąż twardniała. Ktoś wie co to mogła być za odmiana?

Jarek

--
Daj byśmy nie byli jako te owady
Niewidzący siebie wzajem wzajem, wrodzy, obcy
Tylko pracujący, tylko zbierający
Zostaw nasze ludzkie zalety i wady
Daj byśmy nie byli jako te owady
napisał/a: ~Jarosław_Sokołowski 2012-05-10 22:25
Pan Macios napisał:

> OK sprawa rozwiązana.
>
> Najpierw wygoniłem królową (jedna osę w gnieździe :)) potem ja odgoniłem
> i strąciłem delikatnie gniazdko i je wyrzuciłem. Osie nic się nie stało.
> Niech sobie zakłada nowe z dala ode mnie :)

Rozwiązania we francuskim stylu zostały odrzucone. Od roku 1793 cywilizacja
człowiecza poczyniła niejakie postępy.

Jarek

--
Allons enfants de la Patrie,
Le jour de gloire est arrivé.
Contre nous de la tyrannie
L'étendard sanglant est levé
napisał/a: ~Bbjk 2012-05-11 07:42
W dniu 2012-05-10 22:22, Jarosław Sokołowski pisze:

> O osich gniazdach mówią, że każde ma taką samą siłę rażenia. W tych małych
> kulkach siedzą klecanki, których wprawdzie jest tam niewiele, ale żądlą
> o wiele bardziej dotkliwie.

Pierwszym rzutem oka przeczytałam: kielcanki. Ale spojrzałam uważniej i
zaraz poleciałam dokształcać się na temat klecanek. One mają plemiona!
Nie wiedziałam wcześniej, a dodatkowo te plemiona osie całkiem
poetycznie się nazywają. Plemię Epiponini. Jak z powieści jeszcze
nienapisanej.

> Podejrzewam, że przy tym przestał być tak giętki, by powiedzieć wszystko,
> co pomyśli głowa.

Ciekawie było, choć w tamtym momencie niezbyt do śmiechu.

> Ja trzymałem zwykle na podorędziu maść atropinową. Trydno mi orzec, jak
> skutecznie to pomaga. To znaczy atropina jest skuteczna, bo rozszerza
> naczynia krwionośne, a jad błonkówek je zawęża, przez co się puchnie.
> Ale co innego wstrzyknąć jad, a co innego posmarować. Ważne, że nie
> szkodziło. A co medycy na to dają w szpitalach, tego nawet nie wiem.

Medycy kłują dodatkowo wlewając w delikwenta adrenalinę, chyba jakieś
środki przeciwhistaminowe, w każdym razie obrzęk dość szybko ustąpił.

> Zawsze mnie te gruszki zastanawiały. Ja też lubię gruszki, ale osom
> chyba nie tylko o to chodzi. No i ja nie potrafię wyjadać tak foremnych
> dziurek. A te ich dziury bywają wielkie, osy całe się w nich mieszczą
> niczym górnik w sztolni. Gdyby to wszystko zjadły, to by chyba pękły.
> Tak sobie myślę, że mogą fedrować za krzemionką, która po coś im
> potrzebna, na przykład przy budowie gniazda. Ale nie wiem czy mam rację.

Zawsze myślałam, ze te gniazda są z celulozy. Ale kto je tam wie.
Krzemionka jest dobra na włosy i paznokcie, może osy poza swoją słynną
talią chcą mieć tez ładne inne atrybuty? Ale w takim razie wsuwałyby
pewnie skrzyp.

> Kiedyś dostałem w prezencie gruszkę. To było w czasach, kiedy nie dało
> się kupić nic. Człowiek się cieszył każdym drobiazgiem, zwałaszcza jak
> był kolorowy i estetyczny. A ta gruszka taka była. To znaczy nie był
> to drobiazg, dobre pół kilo musiała ważyć. Ale miała miły zielony
> kolor, i była jakoś tak w ciekawy sposób nakrapiana. A ponadto została
> ładnie podpisana -- "Gruszka Niejadka" (darczyńca to artysta, dobry
> artysta). Wiem tyle, że te gruszki sprzedawał jakiś facet na ulicy.
> Nabywców zachęcał słowami "bierz pan, ale tego jeść się nie da". Ta
> uczciwość być moż była wyrachowana -- gdyby klient sam sie zorientował
> i grzmotnął go tym w głowę, to by chyba zabił. Owoc miał bowiem twardość
> kamienia. Ta gruszka potem u mnie stała długo. Nie zgniła, nie zwiędła,
> nie zmiękła, raczej wciąż twardniała. Ktoś wie co to mogła być za odmiana?

Może jakaś odmiana dyni? Są rozmaite dziwaczne kształty, tzw. dynie ozdobne.
W czasach zamierzchłych, gdy jak piszesz, u nas nie dawało się kupić
nic, dostałam od swojego Dziadka gruszkę o najbardziej gruszkowym
zapachu, kształcie i kolorze. Tyle, że nie smaku. Było to mydełko, które
dziewczynce znającej do tej pory tylko mydła Kajtek, czy Balbinka
uświadomiło istnienie gdzieś za górami, za lasami innego świata, pełnego
mydeł-pachnideł, wyrafinowanych przyjemności i niemieszczących się w
głowie zbytków.
Ale to już inne niż osie historie i dawniejsze czasy :)
--
B.
napisał/a: ~Jarosław_Sokołowski 2012-05-11 23:11
Pani Basia napisała:

>> O osich gniazdach mówią, że każde ma taką samą siłę rażenia. W tych
>> małych kulkach siedzą klecanki, których wprawdzie jest tam niewiele,
>> ale żądlą o wiele bardziej dotkliwie.
>
> Pierwszym rzutem oka przeczytałam: kielcanki.

Gdyby jeszcze był podany rozmiar, to by można pomyśleć, że o szerszenie
chodzi.

> Ale spojrzałam uważniej i zaraz poleciałam dokształcać się na temat
> klecanek. One mają plemiona! Nie wiedziałam wcześniej, a dodatkowo
> te plemiona osie całkiem poetycznie się nazywają. Plemię Epiponini.
> Jak z powieści jeszcze nienapisanej.

To może by tak napisać?

>> Zawsze mnie te gruszki zastanawiały. Ja też lubię gruszki, ale osom
>> chyba nie tylko o to chodzi. No i ja nie potrafię wyjadać tak foremnych
>> dziurek. A te ich dziury bywają wielkie, osy całe się w nich mieszczą
>> niczym górnik w sztolni. Gdyby to wszystko zjadły, to by chyba pękły.
>> Tak sobie myślę, że mogą fedrować za krzemionką, która po coś im
>> potrzebna, na przykład przy budowie gniazda. Ale nie wiem czy mam rację.
>
> Zawsze myślałam, ze te gniazda są z celulozy. Ale kto je tam wie.

Gniazda są, ale i pamiątka też jest. Branża papiernicza nie samą
celulozą żyje. Myślałem o jakimś krzemionkowym dodatku. Zwierzaki
bywają bardzo zmyślne i przebiegłe.

> Krzemionka jest dobra na włosy i paznokcie, może osy poza swoją słynną
> talią chcą mieć tez ładne inne atrybuty? Ale w takim razie wsuwałyby
> pewnie skrzyp.

Ze skrzypami trzeba ostrożnie. Jest wiele gatunków, niektóre bywają
trujące. Chociaż bywało, ze z młodych, zanim jadowitości nabrały,
robiono zupę. Najchętniej z mojego ulubionego -- skrzypu olbrzymiego.
Zawsze gdy go gdzieś widzę, kręcą się wokół ważki. A największy jaki
widziałem, rósł nad Jeziorkami Dusztyńskimi. Tak ze dwa metry miał.
Z tymi ważkami wygląda to jak las karboński (no dobra, niech będzie,
że ogród, żeby nie gadali, że NTG).

>> Kiedyś dostałem w prezencie gruszkę. To było w czasach, kiedy nie dało
>> się kupić nic. Człowiek się cieszył każdym drobiazgiem, zwałaszcza jak
>> był kolorowy i estetyczny. A ta gruszka taka była. To znaczy nie był
>> to drobiazg, dobre pół kilo musiała ważyć. Ale miała miły zielony
>> kolor, i była jakoś tak w ciekawy sposób nakrapiana. A ponadto została
>> ładnie podpisana -- "Gruszka Niejadka" (darczyńca to artysta, dobry
>> artysta). Wiem tyle, że te gruszki sprzedawał jakiś facet na ulicy.
>> Nabywców zachęcał słowami "bierz pan, ale tego jeść się nie da". Ta
>> uczciwość być moż była wyrachowana -- gdyby klient sam sie zorientował
>> i grzmotnął go tym w głowę, to by chyba zabił. Owoc miał bowiem twardość
>> kamienia. Ta gruszka potem u mnie stała długo. Nie zgniła, nie zwiędła,
>> nie zmiękła, raczej wciąż twardniała. Ktoś wie co to mogła być za odmiana?
>
> Może jakaś odmiana dyni? Są rozmaite dziwaczne kształty, tzw. dynie ozdobne.

To była gruszka. Gruszkę od dyni potrafię odróżnić, nawet od tej ozdobnej.
Po ogonku chociażby.

> W czasach zamierzchłych, gdy jak piszesz, u nas nie dawało się kupić
> nic, dostałam od swojego Dziadka gruszkę o najbardziej gruszkowym
> zapachu, kształcie i kolorze. Tyle, że nie smaku. Było to mydełko,
> które dziewczynce znającej do tej pory tylko mydła Kajtek, czy
> Balbinka uświadomiło istnienie gdzieś za górami, za lasami innego
> świata, pełnego mydeł-pachnideł, wyrafinowanych przyjemności
> i niemieszczących się w głowie zbytków.

Dynia też bywa tak wielka, że się w głowie nie mieści.

> Ale to już inne niż osie historie i dawniejsze czasy :)

Osy, to owady z dawnych czasów. Może nie tak dawnych, jak ważki i skrzypy,
ale jednak.

Jarek

--
Jest inny świat, tak wiem gdzieś tu
Nie za lasami tam, po prostu on jest tu