jak zaprosić żeby nie przyjechali? może nie zapraszać?

napisał/a: ~Anna 2011-11-23 14:04
Wprowadziliśmy się do naszego nowego mieszkania. Planowaliśmy święta zrobić u nas. Przyjechaliby rodzice oraz rodzeństwo męża. Hmm, i...- no własnie. "Wypadałoby" zaprosić też jedną córkę męża z mężem (inne dzieci mieszkają za granicą). I tu jest wielkie ALE..
Próbowałam być ponad to, jednak gdy pomyślę, że ona zawsze chce grać pierwsze skrzypce, że robi wszystko by zwrócić na siebie uwagę, że męża rodzice udają że nic nie widzą, a dziewczę manipuluje- TO MI SIĘ TYCH ŚWIĄT ODECHCIEWA.
W końcu mam prawo we własnym domu czuć się swobodnie, świętować z tymi, których lubię i szanuję, nie denerwować się, i we własnym domu nie być w stresie, że zegar tyka, i że mi cudzy pies zasika podłogę.

Proszę, poradźcie co robić??
napisał/a: ~Kleo 2011-11-23 14:42
Moim zdaniem powinnaś ją zaprosić, chociażby przez wzgląd na swojego męża. Pomyśl, że może on chciałby zobaczyć się z córką. Zaproś, pokaż że jesteś ponad to i w ogóle nie reaguj na żadne prowokacyjne zachowanie. Przetrwasz te kilka dni i będzie ok. Przecież nie musisz od razu udawać wielkiej sympatii, wystarczy, że będziesz wobec niej grzeczna. Jeśli już naprawdę wkurzy cię jej zachowanie, po prostu grzecznie a najlepiej w formie żartu zwróć jej uwagę. Poza tym zawsze możesz zawsze poprosić męża by jakoś na nią wpłynął. Wierz mi, że najgorsza rzeczą jest kogoś nie zaprosić lub zrobić to od niechcenia. Rodzina lubi to później wypominać i niestety pogarszają się wzajemne relacje.
napisał/a: ~Ag 2011-11-23 22:54
co racja, to racja.
Rozmawialiśmy z mężem, i- dziwo- on nie zaprzecza, wręcz zdenerwował się, kiedy powiedziałam jak odbieram zachowanie tej córki. Pozostałe dzieci są fantastyczne (może dlatego, że mieszkają daleko?), nawet do nich latamy, tęsknimy, i lubimy być razem, a i oni do nas przyjeżdżają. Lubię ich gościć, chcę, żeby czuły, że to też ich dom, że zawsze są mile widziani. Robię im prezenty, bo lubię, bo chcę im sprawiać przyjemności, bo uważam, że stać nas na to, żeby im pomóc.
Tej jednej nie trawię.
Pewnie to we mnie tkwi problem, ale nie przyszłoby mi do głowy udając się z wizytą, brać ze sobą psa (który często załatwia się w mieszkaniu).
Ta wizyta tym trudniejsza dla mnie, bo młodzi przez 2 lata jak są małżeństwem, nikogo z rodziny nie zaprosili ani na obiad, ani na parapetówkę, ani nawet na kawę. Rozumiałabym, gdyby nie utrzymywali z rodziną kontaktów. ALE- na każdą możliwą okazję przychodzą do teściów, ciotki (do nas na szczęście nie- bo mieszkamy daleko).
Rozżalona jestem, ale jak pomyślę, że nigdy nikogo nie ugościli, a zawsze są obsługiwani "na maksa", to nie chcę palcem przy nich kiwnąć.
A święta to przecież ma być czas miłości i radości, a nie złości i frustracji.