Konkurs „Futro”

napisał/a: Redakcja2 2008-04-15 16:07
Konkurs rozwiązany!!!

Redakcja dziękuje Użytkownikom za cierpliwość. Rzeczywiście długi weekend się przedłużył:) i dzisiaj dopiero podajemy wyniki konkursu:

5 zestawów DVD + etui na komórkę. Zestaw DVD zawiera dwa filmy: „Zły Mikołaj” i „Wesele” otrzymują:
1. gretchen
2. waganga
3. Agnese
4. Danatwa
5. MJane

5 zestawów koszulka + etui na komórkę otrzymują:
1. jagienkazbagienka
2. aneti
3. lala82
4. dziunia
5. dreams

5 zestawów DVD, zawierających 2 filmy: „Zły Mikołaj” i „Wesele” otrzymuja:
1. kalayaga
2. szalonakisia_1
3. romask
4. kajusia51
5. rakastan

Wszystkim Laureatom serdecznie gratulujemy. Redakcja wyśle informacje o wygranej na prywatną skrzynkę na forum.


Weź udział w naszym konkursie i napisz, jaka zabawna sytuacja wydarzyła się podczas spotkań rodzinnych, którą dotąd wspominasz. Zdjęcia mile widziane

Swoją wypowiedź zamieść na forum jako post.

Do wygrania następujące nagrody:
- 5 zestawów DVD + etui na komórkę. Zestaw DVD zawiera dwa filmy: „Zły Mikołaj” i „Wesele”;
- 5 zestawów koszulka + etui na komórkę;
- 5 zestawów DVD, zawierających 2 filmy: „Zły Mikołaj” i „Wesele”;
- 14 - pojedynczych biletów na film Futro w terminie 20 kwietnia o godz. 20.30 w kinie Luna.
Nagrody zostały ufundowane przez SPI, dystrybutora filmu „Futro”

Uwaga: Pierwsze 7 osób, które wezmą udział w konkursie do 17 kwietnia, otrzyma po 2 pojedyncze bilety na seans w niedzielę (20 kwietnia). Osoby te będą wzięte pod uwagę w finałowym rozwiązaniu konkursu 30 kwietnia.
Bilety będą do odbioru w kasie kina Luna w dniu seansu (20 kwietnia).


Zasady konkursu:
1. Konkurs „Futro” zostanie przeprowadzony na forum serwisu polki.pl w terminie od 15.04.08 – 28.04.08 r.
2. Nadesłane propozycje będą oceniane przez konkursowe jury, złożone z Redakcji serwisu www.polki.pl
4. Jury podejmie decyzję dotyczącą zwycięzców 30 kwietnia i prześle informacje do osób nagrodzonych na ich prywatne skrzynki na forum, z prośbą o podanie danych kontaktowych.
5. Prawa autorskie majątkowe do tekstów nadesłanych przez uczestników konkursu powinny należeć do uczestników konkursu. Uczestnicy konkursu ponoszą pełną odpowiedzialność wobec Organizatora w przypadku zgłoszenia przez osoby trzecie roszczeń z tytułu naruszenia ich praw wskutek wykorzystania przez Organizatora tekstów zgodnie z niniejszym Regulaminem.
6. Dane do odbioru nagrody należy wysłać najpóźniej do 15 maja 2008 r. W przypadku przekroczenia tego terminu nagrody przepadają!
napisał/a: Fraggy 2008-04-15 17:51
Najzabawniejsze zdarzenia pojawiają się często na ślubach i weselach.
U mojej kuzynki na weselu Pan Młody podczas składania przysięgi małżeńskiej, na cały głos, pewnie, mocno , zdecydowanie powiedział : i Cię nie dopuszczę do tej śmierci.
Cały Kościół ryknął śmiechem, Ksiądz mrugnął okiem, a Młody kontynuował dzielnie, choć już lekko zestresowany. Grunt to miłość ponad wszystko :)
napisał/a: kalayaga 2008-04-15 18:43
A ja kiedys pojechalam sobie do rodziny,no tak niemieckiej,,,znajac kilka podstawowych zwrotow.Powszechnie nazywano mnie Angee.Przy okazji jakiejs grobszej kolacji zbraklo napitkow(chyba to bylo Sw.Marcina hucznie obchodzone na poludniu Niemiec).Pic sie chce a tu posucha...Nagle jakas stara ciotka uderza w te slowa:"Angee gehe nach keler,bring Apfelsaft!"No to ja posluszna jak sie nie zerwe, kurtke na grzbiet i heja!lece,lece,przez uliczki zapyzialej acz pieknej miscinki,lece szukam sklepu"Keler"....az nagle cos mi sie odblokowalo...KELER??? Toz to piwnica-jak zawrocilam na piecie i biegiem spowrotem!Po drodze juz sie rozbieralam ,z rozmachu nawet nie zapomnialam siegnac z piwniczki pod schodami soku jablkowego,,,,Tylko rodzinka dziwnie na mnie spogladala i pytali -gdzie tak dlugo bylam i czemuz taka czerwona na gebie jestem?
Nie przyznalam sie-zelgalam ze zamek sie zacial przy piwnicznych drzwiach,,,hehehe
napisał/a: agnes_joan 2008-04-15 19:14
Często jest tak, że nie zna sie własnej rodziny...albo ze względów takich, ze jej się znać nie chce, albo z takich, że mieszka daleko i kontakty nie są utrzymywane....
Ale nadchodzą chwile, kiedy tą rodzinę poznać trzeba, szkoda, że najczęściej w chwilach raczej niewesołych...jak było w moim wypadku.

Starałam sie z całej siły skoncentrować na moich smutkach itd, założyłam duże ciemne okulary na nos, żeby nikt nie widział mych yyy łez, a tu nagle tłum ludzi, z moim tatkiem na czele, rzuca sie z wielką radością w moją stronę....,,Córuś poznaj moją rodzinę!"Zaczęto mnie ściskać ,tłumaczyć, przedstawiać, że po pięciu osobach pomieszały mi sie zawiłe tłumaczenia tych rodzinnych powiązań, a tu nagle na cały głos...Skarbie a po co Ci te okularki, przecież pada deszczyk..

To był incydencik, bo i tak wszyscy zgromadzeni patrzyli w naszą stronę z wyrazem uroczej konsternacji w oczętach;)
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-04-15 19:23
........nie dopuszczę cię.....:) To jest częsta pomyłka. Niektórzy się zorientuja że tak powiedzieli a inni nie :p Znam kilka osób które tak powiedziały :) Co niektórzy tak się skupiają żeby tego nie powiedzieć że mylą się już na samym wstępie.....tak było u koleżanki 2 tygodnie temu

U mnie na ślubie zabawna historia była ze starszymi i orkiestrą. Orkiestra była tak "komiczna" i lubiła w żartach "dogryzać" I kiedy śpiewano gorzką wódkę starszym wiadomo jest trochę trema....wstyd.... to orkiestra krzyknęła na cały głos: TAK TO SIĘ CAŁUJE KSIĄDZ Z BISKUPEM....no i oczywiście wszyscy w śmiech. JESZCZE RAZ TYLKO ŻWAWO.....:) No i było jeszcze raz.....
A jeszcze wcześniej zacięta walka o ilość "flaszek" na bramie :D
napisał/a: jagienkazbagienka 2008-04-15 21:57
Historyjka ta wydarzyła się już jakiś czas temu, a miejsce miała na urodzino-imieninach mojego dziadka. Była to taka łączona okazja, ponieważ dziadek obchodzi urodziny oraz imieniny jednego dnia. „Impreza” odbywała się w domu, w przyciasnym mieszkanku solenizanta. Stawiło się sporo gości i zrobiło się troszkę za gorąco. Właśnie, dlatego jeden z obecnych wujków postanowił odświeżyć się w łazience. Spędził w niej podejrzanie dużo czasu. Jak się okazało, jego pobyt w WC trwał tak długo, ponieważ wujek usiłował zatuszować skutek swojej samowoli. A co takiego zrobił? Zamierzał użyć stojącego na półce męskiego dezodorantu dziadka. Niestety, dezodorant okazał się być… pianką do golenia! A wujek zauważył to dopiero, po spryskaniu feralnym specyfikiem swojej koszuli.


Zrzekam się wszelkich praw do nagrody w postaci biletu do kina „Luna” w Warszawie, ponieważ nie mieszkam w stolicy.
napisał/a: yaagatka 2008-04-15 22:22
Mieszkam w małej miejscowości. Nie ma tu zbyt wiele sklepów, z racji tego musimy się bardzo ograniczać.

Przed końcem roku obchodzimy huczne urodziny mojej mamy. Zawsze ma wielu gości. Niestety, ze względu, iż zmarł nam ktoś bliski mama postanowiła zorganizować przyjęcie tylko dla swojego i taty rodeństwa.
Mamy bracia również mieszkają w tej samej miejscowości. W wyniku tego, że nie pofatygowali się poszukać prezentu gdzieś dalej efekt był zdumiewający!
Okazało się, że podarunki były takie same:D, w dodatku trzy - od taty i mamy braci!! Jakże wstydliwe było to dla wszystkich, ponieważ nikt nie spodziewał się takiego zajścia:confused:.

Jednak nikt tego nie żałuje, ponieważ trzy serwisy do kawy będą się pięknie kompletować przy wielkim stole gości na kolejnych imieninach :cool:
napisał/a: gretchen1 2008-04-15 22:23
Mój Tato ma wielu braci, więc może dlatego ja mam dużo rodzeństwa:) Jak łatwo się domyślić kuzynostwa mam jeszcze więcej. Wszyscy jesteśmy w zbliżonym wieku, mamy wile wspólnych spraw, tematów, po prostu uwielbiamy spędzać wspólnie czas. Jeśli tylko codzienne obowiązki nam na to pozwalają, urządzamy zloty rodzinne, najczęściej na wsi u Babci w pewnej przygranicznej miejscowości.
Ów dzień rozpoczął się bardzo spokojnie. Przywitanie, uściski, wspólny obiad. Spacer nad wyjątkowo piękna rzekę, świeży łyk powietrza, zachwyt otaczającą przyrodą. Czas tak szybko upływał, że nie wiadomo kiedy nastał wieczór. Nasi mężczyźni obowiązkowo wybrali się na ryby, oczywiście uprzednio załatwiając niezbędne formalności. Spędzają tam bardzo dużo czasu, więc kiedy wrócili, my kobiety już spałyśmy. Niby nic w tym nadzwyczajnego ale...
Po przebudzeniu kiedy jedliśmy poranne śniadanie na nasze podwórko wjechała Straż Graniczna...
-Dzień dobry państwu. Czy może ktoś z państwa łowił dzisiaj w nocy lub nad ranem?
--Dzień dobry. A może łowił, może nie łowił, ale o co chodzi? (odpowiedział humorystycznie jeden z moich braci)
-Proszę państwa ponawiam pytanie, proszę nie żartować, bo od wczesnych godzin porannych postawione na nogi jest całe okoliczne Wojsko Ochrony Pogranicza oraz Policja.
--Możliwe, że nasz wujek łowił dzisiaj w nocy, ale o co chodzi? (w dalszym ciągu z humorem rozmowę kontynuował mój brat)
-Nad rzeką zostały odnalezione dwie wędki oraz widoczne są ślady zejścia do wody. Podejrzewamy, że kilka godzin temu wydarzyła się tragedia. Ktoś nieszczęśliwie wpadł do wody, mógł się utopić. Poszukujemy człowieka, w domostwach zapytujemy czy nikt nie zaginął.
Ta odpowiedź totalnie nas wszystkich zaskoczyła i przeraziła. Chłopcy przestali żartować, a rozważnie już przyznali się, że to oni są za całe zamieszanie odpowiedzialni. Wędki pozostawili celowo, mieli zbyt zajęte ręce rybnym łupem, pomyśleli, że w dzień po nie wrócą. Panowie WOP-iści udzielili im reprymendy, ostrzeżenia i pouczenia.
Dla kogoś kto to czyta, a go tam nie było, sytuacja może wcale nie wydawać się zabawna. Natomiast mimo lęku i niepewności jakie wypisały się na naszych twarzach gdy mundurowy przedstawił sytuację, dla nas do dzisiaj jest bardzo zabawną historią, którą lubimy wspominać z wielkim uśmiechem na ustach. Proszę mi wierzyć, główny rozmówca - mój kochany brat - rozbawianie towarzystwa ma we krwi. Jest bardzo optymistyczną duszą, wszystko potrafi ożywić, obrócić w żart. Udało mu się nawet zaprosić panów strażników, którzy przed krótką chwilą grozili niemałym mandatem - na wspólną herbatę. Powiadomili przez radio kolegów w mundurach o rozwiązaniu problemu i zasiedli z nami przy wspólnym stole. Było miło i wesoło... wszystko dobre co się dobrze kończy:)

Poniżej:
1. Nasze rodzinne zdjęcie.
2. Strefa graniczna, gdzie rzecz się działa.
3. Ryby, które pysznie smakowały na kolację gdy emocje już opadły:).
napisał/a: foka 2008-04-15 22:26
Prawie wiecej niz 30 lat temu byla z grupa znajomych u kolezanki na weselu i wszystko bylo fajnie po prostu milo wspominac.Bylo to w centralnej Polsce tam jest zwyczaj a moze byl w tamtych czasach ,ze wesele trwalo cala noc i rano podawalo sie barszcz bialy z kielbasa no i oczywiscie inne jedzenie.Ale tutaj najwieksza role odegral krawat,barszcz i marynarka oraz glowny SPRAWCA tej sytuacji Wiesio ktory niestety juz nie zyje.Wiec tak siedzielismy przy stole a,ze to bylo na wsi byly takie dlugie lawki w pewnym momencie zauwazylam ,ze pod stolem lezy marynarka wiec ,,mowie Wiesiu chyba to twoja marynarka a on wstawiony spojrzal i mowi nie i dalej ja deptac nogami jak to wstawiony wiadomo rano wesele cala noc,podaja barszcz Wieskowi wchodzi tzw sledz czyli krawat do barszczu kolezanka mowi,,Wiesiek masz sledzia w talerzu ,, a on trach lyzke i ten krawat razem z tym barszcze lyzka szast tak jakby mial wyrzucic za plecy oczywiscie krawat tam zawisl caly zmoczony no i my lekko opryskane tym barszcze.Coz sie okazalo ,ze marynarka byla Wieska cala siwa od tego wycierania jego butow a my coz my opryskane i splakane do lez.Jak sie spotykamy dzisiaj po latach juz bez niego to wspominamy to i sie smiejemy.Szkoda,ze juz wiecej nie bylo nas razem na takich imprezach ale co w tedy byl za ubaw to nie do opisania.Dzisiaj sa kamery itp a tyle lat temu coz mozna bylo tylko jakie takie zdjecie zrobic.Mysle,ze z zycia wziete.)
napisał/a: Justyna5454 2008-04-16 11:13
Zabawnych historii jak pamiętam bylo wiele, ale jest jedna ktorą szczegolnie udalo mi zapamietać:)
Rzecz miala miejsce na weselu. Pomagalam roznosić jedzenie na talerzach. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że w pewnym momecie zahaczyłam nogą w krzeslo i zawartość jednego z talerzy, ktore w tym momecie roznosiłam wylądowała na spodniach jednego wuja z naszej rodzinki.
Kto nie widział latających kotletów i ziemniaków miał tą przyjemność zobaczyć:)
Ubaw był po pasy, mi jednak do śmiechu nie było, myślałam, że się zapadne po ziemię. Na całe szczęście wujek był po paru głębszych, więc nie było żadnego kłopotu.
Pozdrowionka:)
napisał/a: aneti 2008-04-18 16:08
W tym roku podczas Świąt Bożego Narodzenia odwiedził nas wujek, który uwielbia robić żarty. Ja nie pozostaję mu dłużna.
Po świątecznym obiedzie wszyscy poszli na spacer, ja szybko zmyłam naczynia, ubrałam się i postanowiłam ich dogonić.
Wychodzę przed klatkę, patrzę a tu wujek wraca do mieszkania. Niewiele myśląc schowałam się za drzwiami i gdy usłyszałam jego kroki wyskoczyłam zza drzwi z głośnym: Uuuuuu. A że na chodniku była ślizgawka widziałam tylko plątaninę rąk i nóg fikającą koziołka. Ależ się uśmiałam :D:D
Mina zrzedła mi kiedy ta plątanina się pozbierała i zobaczyłam owego Pana. To nie był mój wujek! :eek::eek::eek: tylko zwykły przechodzień w podobnym płaszczu.
Na szczęście zrozumiał, że na kogo innego czekałam i wszystko rozeszło się po kościach ;)
napisał/a: sampo21 2008-04-19 20:37
Pamiętam bardzo smieszną sytuację na chrzcinach mojego synka. Mój teść testował nowo zakupioną kamerkę i filmował dosłownie wszystko i wszystkich. Dłużej zatrzymał się przy babciach, które były tak pochłonięte rozmową, że nawet go nie zauważyły.
A babcie jak to babcie, tylko plotki im w głowie...
Tym razem zajęły się wizerunkiem mojego teścia:), zauważyły, ze w kościele nie poszedł do Komunii co było tematem do komentowania i gdybania. Teść ciągle stał w tym samym miejscu i nagrywał zagadane babcie. Pod koniec imprezy obejrzeliśmy całość filmu. Jakież zdziwienie zagościło na twarzach obu babć. Może nawet ukazały się malusieńkie rumieńce ze wstydu. Oczywiscie teść im wybaczył ale obiecał, ze częściej na imprezach rodzinnych bedzie bacznie im się przyglądał:) Cała to zdarzenie było bardzo zabawne i nie raz wracamy do tamtego filmiku.

A oto winowajczynie tym razem zachwycone swoim prawnusiem :)