Konkurs "Historia mojej miłości"

napisał/a: agf 2013-11-30 22:48
Moja historia jest przykładem na to, że w życiu zdarzają się zbieg okoliczności i powiedzmy może nie miłość, ale przynajmniej zauroczenie od pierwszego wejrzenia ;)
Była jesień. Późne popołudnie, tłok w autobusie, bo zbliżało się święto Wszystkich Świętych. Stałam opart o szybę, zmęczona po zajęciach, ze słuchawkami w uszach. Niewidzącym wzrokiem rozglądałam się leniwie wokół siebie. Przyciągnęło mnie czyjeś spojrzenie, ale w pierwszych sekundach chyba nie bardzo nawet zdawałam sobie z tego sprawę, więc gapiłam się na niego bezmyślnie. i dopiero po chwili się otrząsnęłam, zrobiło mi się głupio i spuściłam wzrok. Jednak zdążyłam zanotować, że to bardzo przystojny chłopak o ciemnych oczach, brwiach i pięknej śniadej cerze. Chcąc nie chcąc przy każdym przystanku kontrolowałam kącikiem oczu jego obecność. Przy cmentarzu zaczął wysiadać, a moje oczy samowolnie podążyły w jego stronę i zanotowały piękny, śnieżnobiały uśmiech jaki mi posłał. To było jak jakiś grom z nieba! Resztę drogi przejechałam w jakimś dziwnym stanie uniesienia, uśmiechając się do siebie pod nosem... Potem jeszcze kilka razy go wspominałam, a na sercu robiło mi się jakoś tak cieplej.
Zbliżał się Sylwester. Wraz z przyjaciółką nie bardzo wiedziałyśmy gdzie się podziać, bo znajomi się rozjechali, rozpierzchli, została nas mała grupka. Zdecydowaliśmy się więc pierwszy raz na zabawę w ogródkach działkowych. Usiedliśmy przy stole, było nas dosłownie 4 czy 5 osób, więc zaraz obok nas siedzieli obcy ludzie. Gdy przyszliśmy obok naszych miejsc byli już inni goście. Usiadłam, zaczęłam się witać ze wszystkimi obok. Spojrzałam na chłopaka obok mnie. I jakby mnie poraził prąd. "Skąd ja go znam??" - to pytanie wciąż tłukło się w mojej głowie i nie dawało spokoju. szkoła nie, studia nie, nie był to żaden znajomy moich przyjaciół. W trakcie imprezy sylwestrowej zauważyłam, że i on mi się przygląda. W końcu po paru godzinach i kilku kieliszkach szampana któreś z nas zaczęło rozmowę rodem od żałosnego tekstu podrywu "czy ja cię skądś nie znam?"... ;) I od słowa do słowa doszliśmy - wtedy, jesienią w autobusie - to był on i to byłam ja. On teraz w garniturze, a nie w luźnym swetrze i cienkim płaszczyku, ja bez apaszki na włosach, za to w eleganckiej sukience. I tak się zaczęło... :)

W sumie gdyby ktoś opowiedział mi taką historię to nie wiem czy bym uwierzyła, bo to trochę jak scenariusz jakiejś romantycznej komedii. a jednak! Czasem życie jest jak film :)
napisał/a: drewienko 2013-11-30 23:34
Ona - od zawsze bardzo ciemne, gęste, proste włosy. Z przedziałkiem na środku. I rzęsy, aż po horyzont, 175 cm wzrostu, talia osy i dość szerokie biodra, nogi po sufit.
Gdy chodziła na prywatki tańczyła tak długo aż brakowało oddechu, a że była mistrzynią rock&rolla w parze zakładała pod sukienki duże, koronkowe majki, które było widać przez większość czasu tańca…
Nie umawiała sie z chłopcami. Żadnymi. Miała pomysł, że szkoda czasu na coś, z czego nic nie wyniknie. Czekała na Księcia na Białym Koniu.
On - poliglota, intelektualista, fan Grechuty... i Beatlesów, miał przyjaciółki: gotowały mu, prały i kochały na zabój. Wraz z innymi kolegami ze studiów złożyli zaprzysiężenie – nigdy się nie ożenią. Nigdy.
Żyli życiem kolorowym, kawalerskim, imprezując i ciężko pracując. Mieli gdzieś błahostki typu czajnik, co jest złego w grzałce przecież… Ważne były dysputy do białego rana, wiara w przekonania polityczne, książki, książki… Czytali tyle książek, że w Jego kawalerce nie było ani pół krzesła. Siedziało się na książkach.
Poznali się na "domówce". On przyszedł z kolegą kolegi.
Gdy ktoś zapytał o niego, Ona powiedziała: 'Najmądrzejszy, najzabawniejszy i najciekawszy człowiek jakiego do tej pory poznałam.'
Parę miesięcy po imprezie - ślub.
Na weselu On się wstydził, że jest w centrum uwagi. Ona szalała na parkiecie. 7 lat różnicy. Dwie odmienne osobowości. Inne pragnienia. Inne wartości. Inne wychowanie, inne domy..
Czy to się mogło udać???
Dziś córka pyta: "Mamo nadal kochasz jego myśli, jego marzenia, jego słowa?".
- Kocham.
gosiakprosia
napisał/a: gosiakprosia 2013-12-02 08:59
Moja miłość trwała krótko. Może inaczej, krótko namacalnie, ale w sercu bardzo głęboko. Poznałam go w pracy. Był nowy, ale bardzo szybko wspinał się po szczeblu kariery, jeśli tak można to nazwać. Był starszy i niesamowicie przystojny. Koleżanki z pracy kokietowały go. Nie ma co ukrywać, wszystkie były na niego napalone. Ja chowałam się ukradkiem, gdyż one wyglądały jak modelki, a ja niska z włosami jak siano. Rozmawiał z nimi, umawiał się na imprezy, a mnie zauważył raz w pracy, jak się spóźniłam. Nadszedł czas urlopów. 3 osoby miały w tym samym czasie 3 tygodnie. Mi przydał wrzesień, jemu też. Gdy szliśmy na urlop, ostatniego dnia w pracy podszedł i dał mi kartkę ze swoim numerem, nic w tym dziwnego, bo dostała go też inna. Ale stwierdziłam, że napiszę coś co mi nie zaszkodzi. Napisałam. Po tygodniu takiego smsowania spotkaliśmy się. I wtedy zaczęła się największa miłość mojego życia. Rozmawialiśmy się, śmialiśmy się to trwało cały wieczór i całą noc! Rano zmęczeni wróciliśmy do domów, kulturalnie mnie odprowadził. Wiadomo, już po pierwszej randce wpadłam i nie mogłam myśleć o niczym innym. Spotykaliśmy się każdego dnia przez tydzień. Później powiedział, że musi jechać do Grecji, bo zapłacił już dawno za tą wycieczkę, ale beze mnie się nie ruszy - pojechałam z nim. Było idealnie. Ja mała, niekoniecznie ładna z facetem o ciele herosa w Grecji. Byłam tam pierwszy i jedyny raz. Spędziliśmy cudowny tydzień i wróciliśmy do pracy. Każda z nich była zazdrosna kiedy zobaczyła ile u mnie zmieniło się przez tydzień. A on zachowywał się właśnie tak jakby chciała dziewczyna: nie odstępował mnie na krok, publicznie okazywał uczucia. Latałam nad ziemią. Byłam zakochana jeszcze z jakieś 2 razy i w związkach trwających po parę lat, ale to było dużo lepsze! I bum. Nasza sielanka została przerwana chorobą jego ojca, który mieszkał za granicą. Rzucił pracę, pojechał do niego. Na początku dzwonił, kontaktował się, a później jego numer był ciągle wyłączony. Sielanka trwała 4 miesiące, a przez 3 nie miałam znaku życia. Zaczęłam go zapominać... "Nim stanie się tak jakby nigdy nic nie było" - słowa piosenki Kasi Nosowskiej. Nie było nic. Po roku cierpienia zaczęłam normalnie żyć. Poznałam mężczyznę, którego pokochałam. Chodziłam z nim jakieś 2 lata, umówiliśmy się z moimi znajomymi do wielkiego parku w naszej miejscowości, jednym z największych miast Polski. Nagle tak jakby śmignęło mi, że on przeszedł. Wszystko we mnie się poskręcało. Wstałam poszłam tam, gdzie niby udał się podobny do niego człowiek i zobaczyłam... Zobaczyłam go! Rozmawiał z kupką znajomych. Przeszłam bardzo blisko nich, spojrzałam mu w oczy, a on zobaczył mnie. O dziwo, natychmiast do mnie podszedł, chciał porozmawiać, ale ja byłam teraz z kimś na kim naprawdę mi zależało. Podałam mu tylko maila, jeśli chciałby mi coś przekazać. Nie mogłam znieść tego wieczoru. Koleżanki wiedziały dobrze kim był facet, z którym rozmawiałam. Po paru dniach napisał taki list, że nie wytrzymałam. Spotkałam się z nim popołudniu i znowu spędziłam całą noc. Było jak kiedyś! Niesamowicie dobrze się dogadywaliśmy. Zawsze zaczepiała nas policja, bo przechodziliśmy na czerwonym świetle i musieliśmy być złapani, tego razu też! Czułam się jak w niebie. Wróciłam do domu gotowa zmienić moje całe życie, a na skrzynce wiadomość "dzieki za świetnie spędzony czas, wracamy teraz do codzienności, będę tęsknić". Odjęło mi mowę. Wyjechał za granicę, był tylko przez chwilę. 2 tygodnie temu znowu dostałam mail... będzie w Polsce na święta. Moje życie jest uzależnione od mojej miłości. Czy ta historia już się skończyła? Normalnie już dawno temu. Ale w sercu mam iskierkę, że jeszcze go spotkam, że to jeszcze nie koniec.
napisał/a: frotka87 2013-12-02 15:38
Moja historia zakochania jest i długa i krótka. Zaczęła się 6 lat temu. Wtedy zaraz po skończeniu liceum poszłam w styczniu na staż do Przedszkola. Byłam opiekunką w grupie 5-6latków, a moja sala znajdowała się na pierwszym piętrze. Przez pierwsze 2 miesiące moja praca w przedszkolu przebiegała normalnie, spokojnie i bez żadnych przygód. Gdy zrobiło się ciepło, a był to wtedy kwiecień i wszystkie grupy w przedszkolu zaczęły spędzać czas wolny na placu zabaw (również moja) zauważyłam pewnego chłopaka, który wraz z kolegami przychodził po dwójkę swojego młodszego rodzeństwa. Od razu wpadł mi w oko bo był misiowaty, uśmiechnięty, opalony, z dużymi niewinnymi oczami i przy tym pewny siebie ale z nie śmiałością zerkający na mnie. Zauroczyło to mnie w nim. Skojarzyłam też, że skądś go znam. Znałam go z widzenia, z czasów liceum, chodził z moją przyjaciółką do jednej klasy. Zaraz po pracy spotkałam się z przyjaciółką i opowiedziałam jej o nim. Dowiedziałam się wtedy tego co chciałam wiedzieć i przy okazji, że ma zranione serce. Pomyślałam sobie wtedy skoro ma zranione serce, pewnie nadal kocha tamtą dziewczyną i będzie trudno z tym uczuciem walczyć. Jednak zawsze dążę do osiągnięcia wyznaczonych sobie celi, a moim celem było chociaż poznanie Krzyśka. Ponieważ był to jeszcze rok szkolny, a on był ode mnie o rok młodszy to widziałam go najczęściej po godzinie 14 przez okno lub na placu zabaw. Wiedział on już wtedy o mnie bo Iza mu powiedziała o mnie bez mojej wiedzy. Wtedy gdy mijaliśmy się w szatni lub na placu zabaw uśmiechał się tylko skromnie do mnie, ale był to dla mnie malutki znak żeby zrobić samej pierwszy krok i po pracy poszłam do Agaty po jego numer. Wróciłam do domu i zaraz napisałam… Odpisał, nawet napisał że słyszał już o mnie i że chciał wcześniej zagadać, ale nie miał na tyle śmiałości. Pisaliśmy tak przez miesiąc praktycznie o wszystkim, nie raz nawet udało nam się porozmawiać w przedszkolu. Aż przyszedł maj i długi weekend… Wraz z przyjaciółkami zaplanowałyśmy sobie wyjazd na imprezę do przyjaciółki Agaty. Był tam On i czekał na mnie. Wtedy jeszcze bliżej poznałam Krzyśka, ale nadal nie wiedziałam czy mogę liczyć na coś więcej z jego strony. Po imprezie pisaliśmy ze sobą jeszcze więcej, aż w końcu przyszedł moment, że było na odwrót i pisaliśmy już rzadko i rzadko nawet widzieliśmy się w przedszkolu gdy przychodził po rodzeństwo... Pewnego dnia w maju napisał do mnie, że mam wyjść przed przedszkole bo idzie na ustną maturę z języka angielskiego. Stał przed budynkiem w garniturze, cały zestresowany. Wyglądał uroczo. Powiedział, że mam trzymać za niego kciuki, powiedziałam że będę i dałam mu buziaka zamiast kopniaka. Później napisał, że zdał dzięki temu buziakowi i że ma nadzieję, że kiedyś to się powtórzy, ale i tak dalej nic więcej z tego nie wynikało dla mnie. 19 maja Agata zaprosiła mnie na swoje ognisko klasowe, był tam też Krzysiek. Cieszyłam się gdy go zobaczyłam, ale nie liczyłam wtedy na nic więcej ani nie dawałam żadnych znaków. Wtedy on zaprosił mnie na spacer z dala od ogniska. Gdy przeszliśmy już kawałek, przytulił mnie i pocałował. Mówił mi wspaniałe słowa i wyjaśnił dlaczego trzymał mnie troszkę na dystans. Od tego momentu przez całe ognisko mnie obejmował, całował i nie oddalał się ode mnie ani na krok. Później każdego dnia gdy przychodził po swoje rodzeństwo do przedszkola, odbierał również mnie… I tak od 19 maja 2007 roku aż do teraz cały czas trzyma mnie rękę, kocha mnie ze wszystkich swoich sił, dba o mnie i nie oddala się ode ani na krok. A gdy ktoś się pyta, gdzie się poznaliśmy zawsze odpowiadamy, że w przedszkolu :)
napisał/a: ziutekson 2013-12-02 16:37
Początek mojej historia miłości, nie był usłany różami, ani ogrzany promieniami słońca. Poznaliśmy się w listopadzie, nigdy nie zapomnę jak czekał na mnie w umówionym miejscu, miał na sobie tak lekko owinięty szalik, był innym niż reszta mężczyzn. Już od samego początku naszej znajomości bałam się wybiegać myślami w przyszłość, chciałam by wszystko działo się powoli byśmy naprawdę mieli okazje się poznać.
Gdy zgodziłam by nasze spotkania przerodziły się w coś więcej, dałam mu miesiąc, jeśli przez ten czas zrezygnuję z nas, przestanie się odzywać lub dzwonić, może być spokojny, że nie będę jedną z tych która będzie snuła się za nim jak cień. Choć w duchu pragnęłam by nigdy do takiego czegoś nie doszło.
Na naszej drodze pojawiła się jego rodzina, pochodził on z zamożnej rodziny i byłam w niej postrzegana jako osoba która bez wysiłku, w najprostszy sposób chce dorobić się pieniędzy. Byłam młoda, moja rodzina nie była w takim statusie jak jego, co było dla mnie podwójnie ciężkie.
Miałam w nim wsparcie, ani chwili nie dał mi powątpiewać w swoje uczucie, ani w to, że kiedykolwiek pieniądze mogą stanąć na naszej drodze. Czułam, że dla jego rodziny jestem tylko kimś przelotnym, że w końcu poddam się ich egzaminom i zniknę.
Dawało mi to siłę, ponieważ wiedziałam, że nie chce szukać nikogo innego i w duchu całymi dniami modliłam się, by w końcu ten koszmar się skończył.
Po długich miesiącach nie jednych wieczorach przepłakany z niemocy, powiedziałam, że rezygnuję z nas, skoro jego najbliżsi nie mogą mnie zaakceptować to nie chcę niszczyć mu życia. Wtedy padł przede mną na kolana i poprosiłbym wyszła za niego za mąż. Było to coś piękne i spontanicznego. Powiedział mi to wtedy by nie wiedział już jak ma mnie przekonać, że tylko ja się liczę i że pomimo by cały świat był przeciwko nam on i tak będzie przy mnie. Po kilku tygodniach powtórzył oświadczyny z pierścionkiem przy swoich rodzicach. Wtedy przyszedł ten przełomowy moment, zostaliśmy przeproszenie za to, że nie wierzyli w nasz i w nasze uczucie, że byli tak nieufni wobec własnego syna, oraz, że dopiero teraz zrozumieli, do jakich nieszczęść mogli się dopuścić, niszcząc to co sami budowaliśmy.
Ulga jaką wtedy poczułam była niewyobrażalna. Wszystko skończyło się wspaniałym ślubem 8 sierpnia rok później. Teraz wiem, że mam wsparcie w mężu jak i jego rodzinie. Cieszę się, że swoim uporem oraz miłością pokazałam, że nie liczy się kto co ma lecz jaki jest w środku. Jeśli komukolwiek przyszłoby zmierzyć się z taką sytuacją, niech trwa w swoim uczuciu, jeśli będzie prawdzie – przetrwa.
Po tym wszystkim nasze uczucie, jest silne oraz pewne. Daję nam podwójną radość ponieważ wiemy, że naprawdę mocno o nią walczyliśmy.
Kocham, kocham, kocham
napisał/a: Neska1012 2013-12-03 13:07
Był to zimowy dzień,a dokładnie 31 grudnia,czyli inaczej rzecz ujmując Sylwester. Niby dzień jak co dzień,czas szybko leciał,dziewczyna zajmowała się swoimi obowiązkami,spotkała się z przyjaciółką i Jej siostrą trochę pogadały jak to zazwyczaj bywa,bo przecież u nich zawsze się znajdzie jakiś wątek do prowadzenia intensywnej wymiany zdań. Tym razem spotkanie nie trwało tak długo,zaledwie godzinkę.Dziewczyna wróciła do domu wykąpała się przebrała,poszła do znajomych,potem zadzwoniła do Niej przyjaciółka ,która już czekała pod Jej domem. Zobaczyły się i wyruszyły w stronę Rynku,myśląc,że będzie działo się tam coś ciekawego między innymi śpiewać zespoły,tym razem zawiodły się,gdyż nic takiego nie miało miejsca,ale cóż postanowiły mimo wszystko miło spędzić czas i zacząć cudowny 2012 rok.Dziewczyna miała wiele myśli w głowie,ale najwięcej miejsca zajmowała jedna. Przyjaciel chłopaka Justyny,wiedziała tylko,że ma ksywkę 'Szczurek'.Postanowiła zapytać się znajomej jak ma ten chłopak na imię lecz ona nie wiedziała.Na drugi dzień w szkole Justyna dała namiary tego nieznanego chłopaka dziewczynie.Postanowiła go odszukać i czegoś się o Nim dowiedzieć. Znalazła Go na tak zwanym facebooku,portalu społecznościowym.Zastanawiała się czy Go zaprosić,a może by tak napisać? Bała się Jego reakcji,ale cóż lubi ryzyko więc zaprosiła chłopaka,w myślach jak przez mgłę pojawił się Jej zarys tego,że zaczęła wraz z Nowym Rokiem,nowe życie. Po kilku godzinach zobaczyła iż zaakceptował zaproszenie,a potem napisał. Skoro napisał to pewnie chce się poznać pomyślała,to wszystko było dla Niej bardzo dziwne,przecież to przyjaciel chłopaka przyjaciółki dla Niej nie znana postać,ale raz się żyje. Rozmawiali,chyba całkiem nieźle się dogadywali ze sobą.Jednak cały czas dręczy dziewczynę jedna myśl, a mianowicie czemu postanowiła Go odszukać i poznać? To pytanie na razie pozostawia bez odpowiedzi..
Mają ze sobą świetny kontakt,chcą sie wkrótce spotkać,ciekawe jak rozwinie się ich znajomość.Dziewczyna miała dotychczasowego pecha w sferach uczuciowych,w głębi serca/ducha liczy na to,że to się zmieni,w końcu 'byle kogo' by chyba się szukała,a tak jej podpowiada serce,którego zamierza słuchać. Miejmy tylko nadzieje,ze i tym razem się nie przeliczy,a chłopak okaże się wart Jej.Serce i rozum czasem idą w parze,a przeznaczenie istnieje..podobno. Nie wierzyłam w takie 'cuda',a tym czasem naszą główną bohaterkę spotkała wyjątkowa znajomość. Mija dziś 10 dzień gdy dziewczyna zna Szczurka- (taką ma właśnie ksywkę chłopak o pięknym imieniu Dawid). Bohaterka to normalna dziewczyna,która zwątpiła w ludzi jakiś czas temu,ale miała przy sobie osoby które były z Nią na dobre i na złe,wspierały ją i pomagały. Wydawać by się mogło,że ma zwykłe życie,a tym czasem jest cholerną Szczęściarą,że na Jej drodze pojawił się On. To 'Ten' chłopak dzięki,któremu się pojawia uśmiech na Jej twarzy,chodzi szczęśliwa mimo tego ,iż życie ją nie rozpieszcza i jest dość surowo oceniana zarówno przez znajomych jak i rodzinę.Znajomość z Dawidem tak na prawdę kosztowała Ją dużo... zarwał z Nią kontakt przyjaciel jeden z lepszych,ale skoro tak postąpił to co z Niego za przyjaciel? Cóż,tak bywa,życie to nie bajka.W tym przypadku jednak można posunąć się do zasugerowania stwierdzenia,że spotkała na swojej drodze 'księcia'. Za dwa tygodnie mają ferie zimowe i oczywiście zaplanowane spotkanie,którego oboje nie mogą sobie wyobrazić,ale są pewni jednego.. że będzie ono niezapomniane. Szczerze mówiąc Aneta-( tak ma na imię bohaterka,która nie lubi swojego imienia ) nie myślała,że tak rozwinie się ich znajomość,fakt w głębi serca liczyła na coś więcej,ale to nie tylko od Niej zależało,przecież nie znała Go na początku wcale,nie wiedziała jak wygląda,jaki ma charakter,a mimo tego miała nadzieję - ehh jak to się mówi 'nadzieja matką głupich' w tym wypadku się zgadza w 100%. Czasem warto posłuchać swojego serducha,a tym bardziej ryzykować i 'stawiać wszystką na jedną kartę'. W swoim życiu spotkała różnych ludzi i nauczyła się od nich wiele, ale czasem po prostu lepiej zakończyć znajomość. Ciężko się przyznać,ale w tym przypadku Aneta tak chciała postąpić z Dawidem,chciała zerwać znajomość,teraz pewnie by siedziała przygnębiona i smutna,mając wielkie pretensję i żal do siebie.Tymczasem Szczurek okazał się mądrzejszy i nie pozwolił Jej na taką głupotę. Teraz jest mu bardzo wdzięczna,a jednocześnie był to dowód jak bardzo Jemu na Niej zależy,kurde dziewczyna o trudnym charakterze,a jednocześnie ma tak wspaniałych przyjaciół za których w stanie była by oddać życie,bo bez Nich nie miało by ono sensu.Ten rok zmienił Anetę i pewnie to potwierdzi Jej przyjaciółka,ale dalej jest mimo wszystko osobą hm która myśli w dużym stopniu o sobie i stawia siebie na pierwszym planie tak mogło by się wydawać,ale jest inaczej. Stawia na pierwszym planie szczęście Dawida,to jest dla Niej najważniejsze. Cóż życie płata nam niezłe figle i pisze różne scenariusze. Mamy teraz rok 2013 która zawiera 'pechową 13' dla dziewczyny nie była ona nigdy pechową,miejmy nadzieje,że będzie też tak tym razem. Jeju co ten chłopak z Nią zrobił,nawet nie wiedziała,że można się tak czuć jak teraz.. Zastanawiacie się jakie to uczucie? To takie coś , gdy budzisz się rano,otwierasz oczy i pierwsza myślą jest On,kiedy kładziesz się spać i dostajesz wiadomość 'dobranoc kochanie'. Kiedy piszesz i czujesz,że serducho mało Ci nie wyskoczy,a pomimo ciężkich dni,a czasem nawet smutku czy przygnębienia pojawia się uśmiech. Życzę każdemu człowiekowi by w życiu zaznał dwóch najwspanialszych rzeczy,a właściwie to trzech. Mianowicie prawdziwej przyjaźni,miłości,a co z tym wszystkim się wiąze to szczęscia,które nie jest rodzone na kłamstwie lecz szczerości;)Dziewczyna trochę obawia się spotkania,w końcu to ich pierwsze,ale nastawiona jest pozytywnie 'co ma być to będzie,a będzie dobrze'. Wreszcie długo wyczekiwany dzień.. wstała rano około 8,nie była w stanie już dłużej spać,co do Niej takie zachowanie nie jest podobne. Szykowała się na spotkanie,aż nagle usłyszała dzwonek do drzwi,pomyślała,że to może być Dawid.. otworzyła i ujrzała sąsiadkę,chwile Jej poświęciła,potem wróciła do przygotowań,zadzwoniła do przyjacióki,która także miała się spotkać z wybrankiem serca. Dziewczyna nie mogła wysiedzieć w domu,była zdenerwowana,zestresowana,serce mało Jej nie wyskoczyła,w głowie miała tysiące myśli.. Postanowiła wyjść wcześniej z domu i pójść na spacer,jednak nie umiała sobie poradzić z emocjami, postanowiła odwiedzić przyjaciółkę, razem udały się na zakupy,padał śnieg więc zmokły,a jednocześnie dostała sms'a iż Panowie będą trochę później-zabłądzieli w Warszawie. Nawet się ucieszyły,emocje trochę opadły.Dziewczyny miały czas dla siebie,postanowiły się wysuszyć,a konkretniej Aneta,długo się nie zastanawiały i udały się do mieszkania dziewczyny. Aneta tak jak powiedziała,poszła się wysuszyć,przyjaciółka czekała na Nią z niecierpliwością ją pośpieszając . Justyna dostała wiadomość 'Jesteśmy już w Błoniu,gdzie się spotkamy?',przyjaciółka odpisała . Nie wypadało się spóźnić,więc udały się w droge,rozmawiały,a zarazem się wygłupiały,życzyły sobie tego by im się udało. Zmierzały prosto przed siebie,nagle na ich drodzę pojawili się Oni.. Mieli się spotkać na Rynku, ale jakoś im to się do końca nie udało. Na twarzach przyjaciółek pojawił się szczery uśmiech, gdy ich oczy ujrzały dwóch przystojnych młodych mężczyzn. Obie szybko znalazły się w objęciach swych wybranków serca,dostały bukiety pięknych czerwonych róż.Ich dłonie złączyły się i powędrowali przed siebie do parku. Spacerowali tak,aż w końcu się rozdzielili. Justyna z Marcinem udali się w stronę domu dziewczyny,a Aneta z Dawidem dalej poznawali zakątki Błonia. Było zimno,lecz czas leciał szybko,aż nastała pora kiedy panowie musieli wrócić do cioci Marcina,gdzie przez kilka dni nocowali. Obie pary przed wyjazdem spotkali się jeszcze po czym się rozdzielili i udali w swoje strony. Kiedy dziewczyny wróciły do swoich domów martwiły się o to jak ich ukochani dotrą do punktu doceowego czyli noclegu. Po jakimś czasie każda z nich dostała informację,iż są już na miejscu. Aneta była zmęczona więc postanowiła się wykąpać i pójść spać z racji dość później już godziny. Neśka pisała z Dawidem,po czym chłopak stwierdził,że ma dla Niej niespodzianke.Nie chciał powiedzieć jaką... Dziewczyny były ciekawe,ale przeczuwały już co się 'kroi'. Pisali,pisali,aż w pewnym momencie zobaczyły wiadomość od chłopaka,a treść Jej brzmiała,że przyjadą do nich w sobotę... Jeszcze w tą sobotę drugiego tygodnia ferii.Nie ma takich słów by określić radość dziewczyn.Na ich twarzach pojawił się uśmiech,a i humor poprawił się. Zakochani spotkali się w sobotę czyli 9 lutego. Pozostało tylko 5 dni do walentynek.Gdy się spotkali padli na pomysł by obejrzeć film,jednak skupili sie bardziej na sobie niż filmie.
Dłonie błądził po ich ciałach,a usta łączyły się w pocałunkach. Dotyk ukochanej osoby sprawiał,że przechodziły ich dreszcze.Jednak w pewnym momencie Dawid powiedział coś.. przyznał się,że Ją okłamał.. Dziewczyna poczuła się tak jak kiedyś..tak,że znów się Nią zabawił .. 'Skoro zrobił to raz..raz ją okłamał, zrobi to po raz kolejny'.Miała wiele myśli,ale nie umie żyć bez Niego,on jest jest światem,sensem życia,kimś co znaczy po prostu WSZYSTKO ;
napisał/a: effka1 2013-12-03 14:51
piekne sa te Wasze historie, cudowniesie je czyta :)
napisał/a: Christine 2013-12-03 18:30
Nigdy nie wierzyłam w romantyczną miłość jaką ukazują nam filmy i literatura. Popularny w ostatnim czasie bestseller, "50 twarzy Graya" nie byłam w stanie przeczytać więcej, niż do połowy. Oddałam przyjaciółce. Owszem, widywałam bardzo zakochane w sobie pary, jednak stan ten nie trwał dłużej niż 3 miesiące. Już nie pamiętam kiedy pojawił się mój sceptycyzm co do miłości, zwłaszcza, że tak naprawdę jestem niepoprawną romantyczką! Spacery przy zachodzie słońca, syrenady pod oknem, granie na gitarze przy ognisku - cała ja. Lata mijały, a ja wciąż nie trafiłam na takiego, który spełniałby powyższe "wymagania", a kompromisy nie lubię chodzić.

Rok 2013. Najgorszy w moim życiu. Seria nieszczęśliwych zrządzeń losu spadła na mnie niczym lawina, z której psychicznie ciężko było mi się wygrzebać. A jednocześnie najszczęśliwszy - wkońcu spotkałam swój ideał.

Weekend. Sobota. Nie mam na nic ochoty. Przyjaciółka próbuje wyciągnąć mnie z domu, jednak nie chcę iść. Wówczas proponuje wspólne obejrzenie musicalu "Upiór w Operze", bo wie, że ukochanego filmu nigdy nie mam dość. Zgadzam się i oglądamy. Po seansie wchodzi na facebooka i dodaje film do swoich ulubionych. I wtedy pojawia jej się: "Znajomi, którzy lubią to" - ON! Zdziwiona bliżej przysuwam się do monitora, żeby sprawdzić, czy aby napewno dobrze przeczytałam i że tam naprawdę widnieje męskie imię! Wypytuję o ten ideał, który lubi mój ukochany film (a musicie wiedzieć, że jest to absolutnie mój ukochany film!). Okazuje się, że jest "wporządku", "nie ma dziewczyny", "najwierniejszy facet na świecie" i "mieszka niedaleko". Zaintrygowana, pospiesznie udałam się do domu, by po kilku godzinach wahań, napisać do niego wiadomość:

"Myślałam, że nie ma na świecie mężczyzny, który lubiłby "Upiora w Operze". Musisz być ideałem :)".

Po kilku godzinach odpisał. Pisaliśmy ze sobą prawie miesiąc, aż przyjaciółka domyślając się, co się święci, zorganizowała spotkanie, na którym mieliśmy się poznać. Niestety, nie przypadliśmy sobie do gustu. Ja udawałam, że on mnie nie interesuje, a on rozmawiał ze wszystkimi, tylko nie ze mną. Już myślałam, że nic z tego nie będzie, jednak na drugi dzień, dostałam zaproszenie na spacer, do którego zmusiła go moja przyjaciółka. Miała przeczucie, że będziemy do siebie idealnie pasować i nie myliła się! Spacerowaliśmy kilka godzin po ciemnym mieście, nie mając dość. Zafascynował mnie wskroś i nadal fascynuje. Z nim przeżywam to, o czym do tej pory tylko czytałam w książkach i widziałam w filmach. Gra mi na gitarze, nagrywa piosenki na mp3 mówiąc: "Żebyś mogła posłuchać mojego głosu, jak będę na zjazdach" i trzyma za rękę nawet we śnie. Słucha co do niego mówię, nie ignoruje żadnego słowa, służy pomocą przy najmniejszym problemie, a gdy mówi o przyszłości, używa formy "my", a nie "ja". Wady? O tak! Nie daje mi płacić za siebie w sklepie/kinie i ułożył piosenkę pt. "Maruda" i ją podśpiewuje, gdy trochę mnie poniesie, by na coś ponarzekać...
napisał/a: alanml 2013-12-03 19:36
Moja wielka miłość z jednym i tym samym facetem rozkwitała dwa razy. Gdy mając ostatnie lat naście wpadliśmy w prawdziwie szaleńczą miłość która przysłoniła nam świat. Zaczęło się od tego, że jadłam wafelka i spontanicznie zapytałam czy chce gryza :) Banalne ale rozpoczęła się lawina motylków i wielkiej euforii. Remont pierwszego wspólnego mieszkania, ślub i wesele, podróże - jak w bajce. Upragnione dziecko ... i bańka pękła. On wybrał pracę ja dziecko. Każde z nas oddało się bez opamiętania ale każde czemuś innemu. Żyliśmy w zgodzie jednak obok siebie pogrążeni w codzienności i swoich życiach tuż obok siebie. Pojawiło się drugie dziecko i nie zmieniło niczego.On pracował ja wychowywałam dzieci. I zupełnie niespodziewanie, w nielubianym i przygnębiających listopadzie nasze życia spotkały się na nowo. Kompletnie inaczej odbieramy naszą miłość, seks i codzienność. Mieliśmy kryzys? Nieee. My się od nowa poznawaliśmy w nowych realiach. Tylko trochę za dużo czasu potrzebowaliśmy. Dziś jesteśmy dojrzali, bogaci o bagaż przeszłości. Bywało różnie ale nigdy nie przestaliśmy suę kochać. Tylko miłość się zmieniała. Teraz jest cudownie...
napisał/a: agata17ko 2013-12-04 15:19
Moja pierwsza miłość jest niezapomniana,
Gdy ja wspominam nie obejdzie się bez uśmiechania,
Pierwsze potajemne uściski, dotyki reki,
Aby się na niego nie rzucić przechodziłam męki!
Oprócz nieśmiałości były też inne emocje,
Bardziej że tak to nazwę owocne,
Wtedy on pierwszy raz pocałunek mi skradł,
i ze strachu na kolana padł,
A ja zrobiłam to samo i stłukłam sobie kolano!
I pierwszy raz na kolanach się naprawdę całowałam,
A później długo sługo się do niego przytulałam,
Od tamtej pory śmielsze były nasze uściski,
Na ten widok koleżanki wydawały dziwne piski,
Chodziliśmy ze sobą za rękę dumnie,
Teraz gdy się spotykamy wspominamy to szumnie.
goskaf1
napisał/a: goskaf1 2013-12-04 21:40
Poznałam go kiedy kupowałam frytki..... bylo mi zimno i byłam glodna....
Kiedy podał mi frytki okazało się, że nie mam ketchupu. dostałam ketchup... ale polany na frytki w kształcie serduszka...
Potem On przyszedł do mnie do pracy... zrobic opłaty...zrobił opłaty, a na kwiatku namalowalam mu malutkie serduszko....
2 tyg poźniej spotkalismy sie PUbie...doiero pod sam koniec zaczeliśmy romawiać...ale tak fajnie, że wróciłam nad ranem...
Potem bylo więcej spotkań, takich zwyczajnych i mniej zwyczajnych.... a potem najbardziej oryginalne zaręczyny jakiekolwiek mogl ktoś wymysleć...w resturacji zamówił frytki.. na talerzu był zrobiony z ketchupu napis: cy wyjdziesz za mnie!
.....romantyczno - pysznie.... jest tak do teraz.....
napisał/a: szpilka13 2013-12-04 21:46
Bardzo lubię kuchnię włoską. On też lubił. Wielokrotnie chodziliśmy do tej samej knajpki, tylko jakoś się pewnie mijaliśmy. Musiała zadziałać fioletowa krowa : )
Pewnego wieczoru gdy oboje byliśmy w knajpce w różnych jej częściach, siedząc do siebie plecami przy różnych stolikach swoich znajomych zamówiliśmy to samo dane. Tylko, że ja zamówiłam połowę dania. On całe. Kelner niosący nam carpaccio pomylił stoliki. On dostał połowę dania. Ja całe. Chcąc porozumieć się z kelnerem odwróciliśmy się. Był błysk w oczach (moich i jego : ), była wymiana telefonów. Na pierwszą randkę umówiliśmy … we włoskiej knajpce. Ta miłość do włoszczyzny pozwoliła nam znaleźć siebie.