Konkurs "Kryminalna Zagadka"

napisał/a: paulla_b 2007-08-14 09:00
Postanowił bliżej przyjrzeć się miejscu zbrodni. Uważnie oglądał każdy skrawek ziemi. Jednak jedyne co znalazł, to wizytówka hotelu, która była trochę zakrwawiona. Wziął ją do ręki, po czym włożył to foliowej torebki.
- Sprawdź czy są na tej wizytówce odciski palców. - Powiedział do najbliżej stojącego funkcjonariusza, a ten będąc pierwszy raz w pobliży żywej legendy nieco się zarumienił i szybko wsiadł do samochodu, w którym znajdowała się skrzynka z narzędziami służącymi do przeprowadzenia tego badania.
- Są, a te czerwone plamy to krew. - Odpowiedział młody funkcjonariusz, po czym czekając na dalsze instrukcje nerwowo rozglądał się wokół. Po chwili zaczęło padać. Herlock popatrzył w jego stronę i powiedział:
- Możesz już zawieść to do laboratorium, nic więcej tu nie znajdziemy. Deszcz skutecznie utrudnia nam pracę.

Sekcję zwłok przeprowadzał Mark Twainwal, który znał się na tym jak mało kto. Nawet Herlock był pod wrażeniem umiejętności swego podwładnego. Z uwagą przyglądał się pracy Marka, gdy ciszę w prosektorium przerwał zduszony okrzyk Twainwala.
- Coś znalazłeś? - Zapytał Scholmes, nieco zdziwiony zachowaniem podwładnego.
- Tak, w brzuchu mężczyzny. Bez wątpienia to kawałek noża, którym został zadźgany. - Powiedział Mark uśmiechając się porozumiewawczo.
Po czym dodał:
- Trzeba to oddać do analizy, może uda się zidentyfikować z jakiego noża pochodzi ten kawałek gumy. - zakończył swą wypowiedź podając Scholmesowi w foiliowej torebce wspomniany już wcześniej przedmiot.

Herlock zostawił Marka i poszedł do innej części laboratorium, gdzie właśnie Melanie Krisholm, świeżo upieczona pani doktor flirtowała z ochroniarzem. Scholmes ignorując to co zobaczył, brutalnie przerwał ich pogawędkę.
- Melanie, trzeba to sprawdzić, przeanalizuj skład i znajdź producenta tego przedmiotu. - Powiedział z dziką satysfakcją, że właśnie wprowadził do laboratorium nutę dyscypliny, której zwykle w nim brakowało.
Melanie zaczerwieniła się i skruszonym głosem powiedziała:
- Tak jest panie Scholmes, zrobię to najszybciej jak się da. - Wzięła foliową torebkę z ręki przełożonego, a gdy on wyszedł szepnęła do ochroniarza:
- No i co najmniej 2 godziny z głowy - Odwróciła się i ze zrezygnowaniem popatrzyła na na gumowe coś w torebce.

Tymczasem dwójka funkcjonariuszy policji wybrała się do hotelu, którego adres był na wizytówce, znalezionej na miejscu zbrodni. Tam dowiedzieli się, że denaci czyli Katie Andrews (znana piosenkarka) i Nick Kerington (fotograf współpracujący z najlepszymi galeriami na świecie) wynajmowali tam pokój. Dowiedzieli się też, że opuścili hotel około 22:00. Herlock nakazał policjantom sprawdzić nagrania z kamer ochrony, by przekonali się czy portier którego przepytywali mówił prawdę. Funkcjonariusze przekonali się, że nie zostali oszukani, bo na własne oczy zobaczyli na ekranie monitora jak denaci wychodzą z hotelu, wsiadają do limuzyny...
- Zatrzymaj i powiększ tablicę rejestracyjną. - Powiedział jeden z policjantów do technika pokazującego im nagranie.
Ten kilkoma kliknięciami spełnił rozkaz funkcjonariusza. A chwilę później wznowił emisję nagrania.
... i odjeżdżają w stronę miejsca zbrodni
Jeden z policjantów przekazał numer rejestracyjny do centrali, a po chwili dowiedział się kto jest właścicielem Limuzyny.

John Revelich - bo tak nazywał się podejrzany - siedział właśnie przed monitorem komputera przeglądając zdjęcia pewnej piosenkarki, gdy do jego drzwi ktoś zapukał.
- Ale oni mają tupet, o tej porze mnie nachodzić! - Powiedział do siebie John, myśląc że to jego sąsiedzi z pod 43, którzy wciąż uprzykrzali mu życie.
Otworzył drzwi. A tam dwaj policjanci. Jeden z nich wchodząc za próg drzwi wyjął jakiś papierek. Rozejrzał się badawczo.
- Pan jest John Revelich? -Zapytał i popatrzył bezczelnie na ekran komputera.
- Tak, ale... - Odpowiedział ale w tym momencie przerwał mu drugi policjant
- Mamy nakaz rewizji. - I bezceremonialnie zaczął przeszukiwać pokój.
- Ale... O co... - John znów nie dokończył zdania bo policjant zadał mu pytanie.
- Gdzie pan był między 21:30 a 23:00?
- Miałem kurs... - Odpowiedział podejrzany
- Popatrz co my ty mamy! - Zawołał jeden z policjantów do drugiego pokazując całe pudło z wycinkami z gazet, zdjęciami i innymi gadżetami związanymi z zamordowana piosenkarką.
- Pan pojedzie z nami. - Powiedział policjant do przerażonego Johna.

W pokoju przesłuchań, przy stoliku siedział John R., podejrzany o zabójstwo dwóch osób. Przez weneckie lustro obserwowali go trzej ludzie. Herlock, który miał go przesłuchać, Katherine Donovan specjalistka od broni palnej (tym razem nie miała nic do roboty, ale chciała jakoś pomóc) i jeden z policjantów którzy zatrzymali Johna.
- Wiecie co, ja myślę, że było tak: On się zadużył w tej Katie, myślał że będą sami w limuzynie to sobie z nią poflirtuje. Natomiast ona przyszła z tym Nickiem i pokrzyżowała plany naszemu szoferowi. Jego poniosło i sami wiecie co dalej. - Powiedziała Katherine jednocześnie jedząc pączka i popijając go kawą. Herlock zastanawiał się przez chwilę, jak możliwe jest robienie tego wszystkiego naraz.
- Bardzo możliwe, niby jest motyw, ale czy ten człowiek byłby zdolny do takiego czynu? A może to tylko wierny fan jej talentu... - Powiedział policjant, patrząc na dygoczącego ze strachu podejrzanego.
- Zobaczymy, najpierw trzeba go przesłuchać. - Odpowiedział Herlock, po czym wszedł do pomieszczenia, w którym przebywał John.

Herlock usiadł naprzeciw podejrzanego i czekał aż ten sam się do niego odezwie. Trwało to zaledwie kilka minut.
- Kiedy mnie wypuścicie?! - Zapytał z wyrzutem John.
- Kiedy okaże się, że jesteś niewinny. - Odpowiedział mu Scholmes patrząc obojętnie w jego oczy.
- Ja? Czyli myślicie, że jestem winny? Ale czego?- Wyrzucił z siebie podejrzany, wyraźnie poirytowany.
- Zabójstwa Katie Andrews i Nicka Keringtona.
- CO???!!! - Ryknął Revelich, łzy napłynęły mu do oczu i wybuchnął płaczem.
Herlock był zaskoczony, jeszcze nie spotkał się z taką reakcją...
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi, Herlock otworzył je, a John nawet nie drgnął, leżał na stoliku i łkał. Tymczasem Scholmes wyszedł na chwilę z pokoju przesłuchań, bo przyszła do niego Melanie Krisholm, w ręce trzymała nóż i foilową torebkę w której dyndał taki sam. Podała oba Herlockowi.
- Ten nóż w folii jest narzędziem zbrodni. Znaleziono go niedaleko miejsca zabójstwa w śmietniku. Nie ma na nim odcisków palców tego przesłuchiwanego szofera. - Powiedziała po czym dodała
- Ale są kogoś innego. - W tym momencie podała mu kartkę z wynikiem badań.
- Mathew Reynolds- powiedział cicho Herlock - Organizator festynu???... - Zamyślił się i w końcu powiedział: - Zwolnijcie Johna. I przywieźcie tu tego Reynoldsa.

- Mathew - po co to zrobiłeś? - zapytał Scholmes, widząc że Reynolds nie ma najmniejszej ochoty współpracować.
- A może to ci coś przypomni? - Herlock rzucił do niego nóż w taki sposób, że ten sunął po stoliku i zatrzymał się tuż przed Reynoldsem.
- No dobra... Powiem ci, ale to nic nie da, bo mój adwokat mnie z tego wyciągnie. W końcu płacę mu tyle... A wiadomo, że najlepszym sposobem na sprawiedliwość są pieniądze. Był festyn... Myślałem, że ona przyjdzie, tak jak się umówiliśmy. Miała uświetnić swym występem (niezapowiedzianym) nasz festyn. Tymczasem gdy ona miała wystąpić (specjalnie wygospodarowałem 30 minut, żeby mogła zaśpiewać) nie było jej. Przez 30 minut stałem na scenie i opowiadałem jakieś bzdury z nadzieją, że ona w końcu się pojawi. A jej nie było. Zostałem upokorzony. Nie panowałem nad sobą, gdy zobaczyłem ją jak wysiada z limuzyny z jakimś facetem. Zakradłem się do nich i gdy ten facet był dostatecznie blisko rzuciłem się na niego i dźgałem go nożem w brzuch, nawet nie czułem ile razy w niego uderzyłem, po chwili skoczyłem do Katie dusiłem ją tak długo, aż upadła na ziemię. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby powiesić ją na belce mostu. Pomyślałem sobie tak "skoro ja musialem być upokorzony i wszyscy się na mnie gapili, to niech z nią robią to samo. Niech się na nią gapią." Umieściłem ją tam i uciekłem. To tyle. - Mathew zakończył swą opowieść i czekał aż Scholmes coś powie, a ten po chwili wyłączył dyktafon i odrzekł:
- Czyli zabójstwo w afekcie.
Przyjrzał się oskarżonemu, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.

- No to teraz w końcu się wyśpię! - Powiedział Herlock do Katherine, jednocześnie puszczając do niej oko. Nieco później zniknął za drzwiami wejściowymi do ich miejsca pracy, wsiadł do samochodu i odjechał. Z czasem jego samochód był coraz mniej widoczny, aż w końcu zniknął zupełnie we mgle.
napisał/a: barszcz1 2007-08-18 18:43
To była tzw. długa noc. W głowie Herlocka kłębiły się setki myśli i jedno pytanie, które nie dawało mu spokoju, jak namolna mucha: Skąd zna twarze tych dwojga zamordowanych ludzi?
I wtedy z prędkością wykopu Chucka Norrisa przed oczami detektywa pojawiły się sceny z balu charytatywnego w Ratuszu Miejskim. Najważniejszą personą tego wieczoru był właściciel połowy lewych interesów w mieście i nie tylko tutaj - niejaki Godli Money i jego piękna córka Mamona.
To wówczas po raz pierwszy zobaczył tych, którzy dzisiaj wieczorem naznaczeni zostali piętnem śmierci. On - kelner podawał przekąski i drinki na balu, ona -błyszcząca gwiazda na firmamencie przybyłych gości. Przez krótką chwilę ich spojrzenia spotkały się, gdy ona swą delikatną dłonią brała kieliszek z szampanem z tacy, którą trzymał ów młodzieniec. Ta chwila wystarczyła, by przez resztę przyjęcia nie spuszczali z siebie wzroku.
Głos asystenta wyrwał Herlocka z zamyślenia. Fedwick przybiegł z wiadomością, że mają sprawców mordu. Pies policyjny zaprowadził policję do opuszczonych budynków w pobliżu mostu. Znajdują się w zakazanej dzielnicy, do której zapuszczają się nieliczni. Tych, którzy tego próbowali, często nigdy później już nie widziano...
Piętnaście minut później detektyw znajdował się już w opuszczonym budynku oddalonym o około kilometr od miejsca zbrodni. Przed nim siedziało dwóch skutych kajdankami oprychów i milczało w zaparte. Reszta policjantów przeszukiwała pomieszczenia. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Pod podłogą w jednym z pokoi znaleziono 2 tys. dolarów. Herlock wiedział, że nikt nie nosi przy sobie takiej kwoty, szczególnie nocą, w pobliżu zakazanych miejsc. Pieniądze znajdowały się w skórzanej walizeczce.
Detektyw dokładnie obejrzał przedmiot i zobaczył w prawym dolnym rogu wytłoczone dwie centymetrowej wysokości literki - GM. Elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Szybko wsiadł w samochód i udał się do willi miliardera Moneya.
Czerstwy mężczyzna około 50, właściciel tej pięknej posesji, wyszedł przywitać detektywa. Gdy dowiedział się o śmierci córki jego twarz zbladła, otworzył usta i usiadł na schodach prowadzących do domu. Po chwili wstał i zaprosił detektywa do środka. Tam przy szklance Brandy opowiedział o tym, jak to dowiedział się o romansie jego córki z kelnerem. Ponieważ żadne argumenty nie docierały do Mamony postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Śledził oboje i wynajął dwóch zbirów, by zasztyletowali młodego kochanka jego córki. Nie przewidział jednak tego, że Mamona po stracie ukochanego popełni samobójstwo. Tą wersję potwierdziło dwóch wcześniej pojmanych sprawców.
napisał/a: ~radosna_wiosna 2007-08-20 21:25
Herlock Sholmes nie mógł tej nocy spać. Zamordowane małżeństwo słynnych tenisistów pojawiało się za każdym razem, gdy tylko zamknął oczy. „Kto mógł to zrobić?”, myślał. Analizował po kolei wszystkie elementy, związane ze zbrodnią: miejsce, czas, sposób, ślady( a raczej ich brak!).
Herlock wiedział, iż idealna zbrodnia nie istnieje, tak jak idealny detektyw, niestety. Czuł, że coś przegapił, nie wiedział jednak co. Jego zwoje mózgowe pracowały pełną parą, a on nadal nie mógł znaleźć jakiegoś błędu logicznego, który popełnił, choć czuł, iż tak właśnie się stało. Nie bez powodu mówiono o jego niezwykłej intuicji-jeśli coś mu mówiło, że jest nie tak, jak być powinno, to zawsze okazywało się to prawdą.
Herlock odrzucał możliwość pojawienia się z Blickstone seryjnego mordercy, który przypadkowo wybrał ofiary. Czuł przez skórę, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.
Przypomniał sobie, że widział ich kilka miesięcy wcześniej w Blickstone, właśnie ten obraz nałożył się na obraz zamordowanej pary. Odwiedzali tu swojego przyjaciela. Może najwyższy czas podążyć tym tropem, myślał Herlock.
Przyjaciel słynnej pary mieszkał w małym drewnianym domku na skraju miasteczka. Wyglądał niepozornie- był niski, łysawy, nosił okulary w grubej rogowej oprawce. Herlock wiedział jednak, że pozory mogą mylić. Spędził u niego pół dnia analizując każde wypowiedziane słowo, ledwie widoczne gesty, które wykonywał. Wszystko, nawet kropla potu w nieodpowiednim momencie mogło go zdradzić. Nic takiego jednak się nie stało. Mężczyzna albo był czysty jak łza, albo osiągnął mistrzostwo w wyprowadzaniu w pole słynnych detektywów.
***
Następnego dnia Herlock zamknął się z swoim gabinecie, wertując od początku akta sprawy. „Co przeoczyłem?”, pytał siebie co chwila, ledwie panując nad sobą. „Czego nie dostrzegłem?” – to pytanie co chwila rodziło się w jego głowie, by tylko na chwilę zostawić go w spokoju i powrócić ze zdwojoną siłą. Detektyw był na skraju załamania. Przypominał sobie obrazy z miejsca zbrodni: most, ciała, wodę, festyn…Festyn, ciała, krew, woda…Most, krew, ciała…Festyn…to mu nie dawało spokoju. Czemu akurat tam? Przecież wszędzie roiło się od ludzi. Jak to możliwe, że nikt nie zauważył morderstwa? Nikt także nie widział słynnej pary na festynie. Co więc mogli robić w pobliżu? Festyn, most, ciała, krew, woda…WODA! Herlock szybko się ubrał i wybiegł sprawdzić swoje podejrzenia.
Godzinę później był na miejscu. Wszystko się zgadzało. Sprawdził jeszcze raz wszystkie elementy układanki. Pasowały. Teraz pozostało odnaleźć mordercę. Herlock wiedział już, kim on był.

***
Tego samego dnia detektyw poszedł na kort tenisowy, by spotkać się z trenerem tenisistów i ich managerem. Następnie przeszukał szatnię ofiar i rzeczy, jakie mieli przy sobie w chwili śmierci. Na koniec rozejrzał się po całym korcie, gabinetach obu osób. Wrócił do domu, mówiąc, że nie wie jeszcze, kto dopuścił się tej okrutnej zbrodni. W myślach jednak błyskało mu jedno nazwisko. Teraz już go ma w garści. Herlock czekał jedynie na ruch mordercy.
W nocy Sholmes nie mógł spać. Ćmił fajkę, po czym wziął garść tabletek nasennych i położył się do łóżka. Był pewien, iż ta noc może być dla niego cięższa niż poprzednie.
W tym samym czasie za oknem skradał się osobnik ubrany na czarno od stóp do głów. Słyszał rozmowę z trenerem i managerem pary i wiedział, że Sholmes jedynie udaje swoją niewiedzę. Od czasu morderstwa dokładnie go śledził i jego oczom nie umknęła wycieczka detektywa w PRAWDZIWE miejsce zbrodni. A skoro wiedział prawdę, trzeba było zabić go, nim ją komukolwiek wyjawi.
Postać zbliżyła się do drzwi frontowych i delikatnie zaczęła pracować wytrychem. Po dziesięciu sekundach zamek poddał się woli włamywacza. Ten, cicho jak kot przecisnął się przez odrzwia i wszedł niezauważony przez nikogo do środka. Krok po kroku, zbliżał się do sypialni Herlocka, zaciskając w ręce długi na trzy cale nóż o błyszczącym trzonku. Drzwi do sypialni były uchylone. Morderca wślizgnął się do pokoju i pochylił nad ofiarą, by zadać jej śmiertelny cios. Zrobił zamach i…poczuł jak jego ciało odmawia mu posłuszeństwa. Powoli, nie wiedząc co się dzieje, osuwał się na podłogę, aż w końcu stracił przytomność. Zanim zamknął oczy, zdążył jeszcze dostrzec zarys jakiejś postaci, wychylającej się z szafy…
***
Policja przyjechała pół godziny później. Przed drzwiami czekał już zadowolony Sholmes, zaś u jego stóp leżała jakaś postać, owinięta kocem.
-Co się stało? – zapytał porucznik miejscowej policji.
-Właśnie złapałem mordercę – odparł spokojnie Herlock. – Jest jeszcze nieprzytomny ale na wypadek związałem mu ręce. Koc pełni tylko funkcję termiczną. Nie chcę, żeby zachorował- wyjaśnił, odpowiadając na zdumione spojrzenia policjantów, po czym powoli odsłonił twarz mordercy.
-Kto to? – zapytał porucznik
-Jego zapytaj- Herlock wskazał głowę na trenera, który przed chwilą zawiadomiony również przez detektywa, wjechał na podjazd.
-To…to przecież, - powiedział oszołomiony trener-…to mój brat. Co on tu robi- zapytał oszołomiony.
Właśnie-mlasnął zadowolony Herlock- Tu się zaczyna naprawdę interesująca historia.
Brat trenera, Robert Midley, był zwykłym złodziejaszkiem i oszustem. Najczęściej wykonywał małe zlecenia: kradzież, sprzedaż narkotyków. Po pewnym czasie jednak postanowił się usamodzielnić, co o dziwo, szło mu całkiem nieźle. Założył własną pralnię brudnych pieniędzy, wspinał się po drabinie sukcesu i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jego jedna cecha: chciwość. Po pewnym czasie Robertowi przestały wystarczać dochody z jego lewych transakcji. Zaczął mieć apetyt na zakłady bukmacherskie. Zaczął w dziedzinie, która wydawała mu się najbardziej opłacalna: sport. Jak można się domyślić, zainteresował go tenis ziemny i tu już do pomocy potrzebował brata, jego wiedzy i możliwości. Przedstawił mu swój plan i wkrótce przy jego pomocy zwerbował kilkoro znanych tenisistów, którzy przegrywając niektóre mecze zapewniali sobie i im dość duże pieniądze. Jedynie para tenisistów, Anna i Joachim Jones, nie przyjęli hojnych propozycji Midley’a. Grali zawsze jak chcieli, co zaowocowało kilkoma pomniejszymi stratami finansowymi. Dopiero niedawno, kiedy wygrali puchar Daviesa i w finale przegrali z graczem, który MIAŁ wygrać partię, Midley postanowił zakończyć sprawę w sposób jak najmniej bolesny. Jako, że nie ufał płatnym mordercom, postanowił zrobić wszystko po swojemu. Wiedział, że para została zaproszona do Blickstone przez swojego przyjaciela na tegoroczny festyn i sądził, że jest to okoliczność nader sprzyjająca. W dzień morderstwa, Midley kazał bratu przyprowadzić ich na kort, pod pozorem zwykłej rozmowy. Jak oczywiście wiecie, kort tenisowy leży również nad wodą i to niedaleko pomostu, na którym znaleziono zwłoki. Morderca Udał, że dziękuje parze za ostatni mecz, na którym zgarnął krocie i wywabił ich na pusty teren za ogrodzeniem. Tam, z pomocą brata zabił oboje, po czym owinął w folię, wrzucił do łódki i zostawił na pomoście. Aby było bardziej realnie, zabił kilka kur i ich krwią polał otoczenie, żeby morderstwo w tamtym miejscu wydawało się bardziej realne. Na koniec spalił folię, a łódkę zatopił. Nie pozbywał się śladów krwi, jako, że sądził, iż nikt nie wpadnie na pomysł morderstwa w innym miejscu.
Sholmes, gdy tylko powiązał stare doniesienia o działalności Midley’a z pracą jego brata, musiał się jedynie upewnić, czy zrodzone w jego głowie rozwiązanie jest tym właściwym. Dzięki temu wiedział, że zaalarmowany Robert wpadnie w zastawioną na siebie pułapkę.
-Nie wiem, jak na to wpadłeś- odparł porucznik z podziwem.
- W końcu jestem Herlockiem Sholmes'em- odparł ten spokojnie i, złożywszy zeznania w sprawie morderstwa, wrócił do domu, by wreszcie porządnie się wyspać i nadrobić zaległości, wynikające z prowadzenia śledztwa.
napisał/a: ~PiłeczkA 2007-08-20 23:01
Herlock w mgnieniu oka przypomniał sobie, skąd zna zamordowaną parę, Ernesta i Lidię- przecież tego samego dnia widział ich fruwających na trapezach podczas festynu! Mało kto nie pamiętał ich twarzy, jako, że byli oni znani na całym świecie ze swej spirali śmierci- akrobatycznego wyczynu, który zapierał dech w piersiach.
Śledztwo zaczął od pracowników cyrku. Liczył, że dowie się o wszelkich antypatiach, zatargach czy niespłaconych długach, które mogłyby być powodem unicestwienia obojga. Niestety, ten trop okazał się ślepy. Wprawdzie Ernest zalegał z kilkoma pożyczkami, jednak nie były to duże kwoty, a sami cyrkowcy wybaczali mu takie wybryki niejeden raz. Poza tym, myślał Sholmes, po co mieliby zabijać również Lidię, która(jak się okazało w dochodzeniu Herlocka) nie miała żadnych wrogów a tym bardziej długów; ba, to ona pożyczała innym pieniądze. Ponadto detektyw dowiedział się, że Lidia i Ernest byli w sobie zakochani i niebawem miał odbyć się ich ślub, z dala od mediów, w gronie przyjaciół i pracowników cyrku. Jedynymi osobami spoza „Beczki śmiechu”(taką nazwę ów cyrk nosił), które dość blisko przyjaźniły się z parą, należały do rodziny. Zresztą, jak mawiali sami cyrkowcy, sami byli dla siebie najbliższą rodziną, a praca, którą wykonywali, nie pozwalała na jakiekolwiek dłuższe znajomości z ludźmi spoza branży.
Herlock analizował, kawałek po kawałku, życie obojga. Dostał wyciągi rozmów, kart kredytowych, sprawdzał kiedy i gdzie udawali się na wypoczynek w ostatnim czasie. Liczył, że jakiś szczegół przyciągnie jego uwagę i pomoże rozwiązać zagadkę morderstwa. Czytał do późna w nocy i już miał przerwać, gdy jedna rzecz wyrwała go ze stanu pół-katatonii, w który zapadał ze zmęczenia. Od razu skoczył na nogi i zaczął wertować z werwą młodzieniaszka resztę dokumentów, by sprawdzić, czy jego domysły mogą okazać się słuszne. Na wykonanie telefonów było już za późno, Herlock musiał czekać na nadchodzący dzień. Czasu, który mu pozostał do świtu nie miał jednak zamiaru marnować na spanie. Postanowił na własną rękę zbadać dwa luźne końce historii i zyskać pierwsze poszlaki w śledztwie.
Nim słońce wzeszło, Herlock zdążył wrócić do domu, zmęczony lecz zadowolony z wyników oględzin. Wziął szybko prysznic i nie czekając na swojego pomocnika, udał się do najbliższej kwiaciarni, gdzie sympatyczny staruszek potwierdził jego wcześniejsze domysły. Następnie odwiedził jeszcze cukiernię, okoliczną siłownię, dom kultury. Zajrzał także na pewne strony internetowe, które wyjaśniły mu kilka istotnych kwestii, dotyczących morderstwa. Nim słońce zaszło, Herlock wiedział już, kto zabił Ernesta i Lidię. Aby jednak sprawę dokładnie wyjaśnić, postanowił zwołać spotkanie, którego uczestnikami mieli być wszyscy pracownicy „Beczki śmiechu”, staruszek z kwiaciarni, pracownicy domu kultury i siłowni. Każdy poszczególny członek owego niecodziennego spotkania zastanawiał się, dlaczego został wezwany. Każdy poza jednym: mordercą.
-Witam wszystkich serdecznie! – powitał Holmes wszystkich zebranych gromkim głosem. – Zapewne zastanawiacie się, dlaczego prosiłem was wszystkich o stawienie się w tym oto czasie i miejscu, nie wyjaśniając przedtem żadnych szczegółów. Zależało mi po prostu na tym, by wszyscy związani z parą zamordowanych akrobatów byli świadkami wskazania ich mordercy-detektyw zrobił małą pauzę, widząc zdziwienie w oczach obecnych.
-Tak- potwierdził-wiem, kto zabił Ernesta i Lidię. Osoba ta znajduje się również między wami w tym pomieszczeniu.
-Kto to?- krzyknął ktoś z tyłu.
-Proszę o cierpliwość. Nie lubię zdradzać zakończenia przed rozpoczęciem opowieści- mrugnął łobuzersko Sholmes wbrew zgorszeniu i zaskoczeniu tłumu. – Dobrze opowiedziana historia ma swój początek i koniec, a między nimi również rozwinięcie. Dopiero dzięki niej będą Państwo mogli zrozumieć istotę zbrodni i pobudki, które kierowały oprawcą.
Dochodzenie, które prowadziłem, naprowadziło mnie na istotny element: Ernesta i Lidii nie mógł zabić ktoś spoza branży, ponieważ nie utrzymywali oni żadnych kontaktów z nikim poza rodziną i pracownikami. Ale czy na pewno, zadałem sobie pytanie. Przecież aby utrzymać formę często korzystali z usług innych firm i tam mogli poznać kogoś o niecnych zamiarach-detektyw spojrzał z ukosa na pracowników siłowni, którzy wydawali się tym oburzeni. –Mogli też, prowadząc zajęcia w domu kultury, natknąć się na ludzi o złej przeszłości, chcących zlikwidować jedynych świadków ich poczynań- Herlock nic sobie nie robił z szmerów protestu dochodzącego ze strony, w której stali pracownicy domy kultury w Blickstone i ciągnął dalej- Wszystkie te teorie były jednak zbyt naciągane, by można brać je pod uwagę przy prowadzeniu śledztwa. Dlatego postanowiłem węszyć dalej, wierząc, iż w końcu znajdę element, który nie pasuje do pozostałych, przez co będzie właściwym rozwiązaniem zagadki. I znalazłem!
-Jakieś pół roku temu, kiedy, jak dowiedziałem się od świadków, w ukrywanym przed mediami związku Ernesta i Lidii zaczęło się psuć, para postanowiła zrobić sobie małą przerwę i wyjechała, każde osobno, w inny region świata. Po miesiącu rozłąki oboje utwierdzili się w uczuciu, jakim darzyli drugą połowę, zapominając o złych czasach. Ernest zwierzał się Lidii, że cały miesiąc pił, tęskniąc za ukochaną, Lidia zaś opowiadała o samotnych wieczorach na plaży. Jak sądzę kłamała, by nie ranić uczuć Ernesta. Prawda bowiem jest taka, iż Lidia poznała pewnego mężczyznę. Nie wiedziała oczywiście, że wcześniej odbywał leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Na plaży wyglądał jak każdy inny, no może był trochę bardziej umięśniony i przystojny – mrugnął Sholmes. -Na szczęście kobieta szybko zrozumiała, iż chwilowa słabość umacnia tylko jej uczucie do Ernesta, więc szybko wyjechała, nie zostawiając adresu, pożegnania, pamiątki. Uznała, że sprawa została zakończona. Niestety, dwa miesiące później zaczęła dostawać kwiaty, anonimowe liściki. Początkowo sądziła, że pochodzą od ukochanego, gdy jednak ten wszystkiego się wyparł, zaczęła się zastanawiać. W końcu spotkała go na siłowni, gdzie wraz z Ernestem często ćwiczyli. Zatrudnił się tam jako instruktor fitness i błagał Lidię, by do niego wróciła. Coraz częściej nachodził ją w domu kultury, czego dowiedziałem się od tamtejszego portiera, podejrzewam również, iż dzień festynu zaplanował jako dzień ucieczki z kobietą, która go nie kochała. Pytanie tylko: czemu zabił oboje? Może sam nam na to odpowie, jak sądzisz, Fryderyku? – mówiąc to, Herlock spojrzał na przystojnego mężczyznę w kącie sali, który, słysząc swoje imię, szybko wyciągnął broń i przystawił ją stojącej nieopodal kobiecie do skroni.
- Ne ruszać się! – krzyknął.- Cofnijcie się wszyscy! Teraz! – zrozpaczona kobieta bała się poruszyć, czując zimną stal broni, przystawionej do głowy.
- No no- zachrypiał morderca- słyszałem, że jesteś dobry, ale nie sądziłem, że aż tak. Moje gratulacje- powiedział do Holmesa mężczyzna.
- Jake, pomyśl trochę, nie uciekniesz – odparł spokojnie detektyw. – Trzymasz tę kobietę, jakbyś nie wiedział, że to już koniec historii, która da początek twojej dożywotniej odsiadce w więzieniu stanowym.
-Naprawdę tak sądzisz?- zaśmiał się szaleńczo Jake Candell. – Otóż mylisz się, detektywie! Wszystko jeszcze przede mną!
- Ciekawi mnie tylko jedno, Jake – powiedział Herlock, ignorując wcześniejszą wypowiedź mordercy. – Dlaczego Ernest?
- Bo go kochała!!!!!- wydawało się, że Sholmes uderzył w czułą strunę Candella. – Wszystko jej mogłem dać, zasypywałem kwiatami, kupowałem czekoladki, ćwiczyłem, żeby dotrzymać jej kroku, śpiewałem serenady, pisałem listy, a ona wybrała tego pajaca! Tego dnia poszedłem tam, bo obiecała się ze mną spotkać, Jaki ja byłem szczęśliwy! Przygotowałem bilety lotnicze dla nas dwojga…A ona przywlokła tego plastusia mówiąc mi, że bierze ślub! Z NIM! Kazał mi zostawić ich w spokoju, pacan jeden, a ona, skoro nie chciała być ze mną, nie mogłem pozwolić by była z kimś innym. Chciałem zabić tylko jego, żeby nie stał nam na drodze do szczęścia. Kiedy go dźgnąłem, ona rzuciła się na mnie jak zwierz! Musiałem…zabić i ją…- nagle nóż wypadł z ręki Candella a on zaczął się zanosić rozpaczliwym płaczem, szepcząc bez przerwy imię ukochanej Lidii. – Nie chciałem jej zabić…Ona była moim światem! Tylko z nią mogłem oddychać…
-Cóż- powiedział Sholmes, podchodząc do Jake’a i skuwając go kajdankami. – Szkoda tylko, że nie pomyślałeś o tym, czego chce twoja ukochana.
Sholmes był wycieńczony. Wracając do domu zastanawiał się, jak chora miłość może przerodzić się w czystą nienawiść do drugiego człowieka…
napisał/a: WilL 2007-08-24 21:10
Herlock wrócił do domu, przed oczami nadal malowała mu się scena jaką zobaczył ów wieczoru. Co mogło się stac, kto zatym stoi, czy było to morderstwo? Takie pytania zadawał sobie detektyw.
-Frank podaj mi prosze telefon.
-Już niosę proszę pana.
Scholmes zadzwonił do pana Mirrela był on, jak to nazywano "szpiegiem'' za odpowiednią suma potrafil wyszperać każdą informacje
-Mirrel to ty, mam dla ciebie robote
- Tak prosze pana coż mam uczyńić
-Sprawdż prosze dla mine gdzie pracowali zamordowani
-Ależ panie przecież ja nic nie wiem o morderstwie, jak oni się nazywają?
-Rano zakupisz gazete tam napewno będzie a narazie dobranoc- na te słowa detektyw odłożył słuchawke poczym udał się spać.
Rano zasiadł do śniadania i począł czytac gazete, jego wzrok przykuł nagłówek "zagadkowe morderderstwo nad Taminą", a treść była następująca:

Wczoraj w nocy nad Tamina dokonano makabrycznego morderstwa, zgineła młoda para. Jak ustaliła policja chłopak był młodym pisarzem nazywał się Jack Mosterski, a kobieta Luiza Jacobovic była sprzedawcą nieruchomści. Policja nie zdradza narazie nic więcej, ale jak wiemy sa na dobrym tropie

Scholmes po przeczytaniu zamyślił się, ale nagle usłyszał głos służącego
-Mówiłeś coś, wybacz zamyśliłem się
- Tak przyszedł pan Mireel, powiedział że pan go wzywał
- Tak przypominam sobie zapros go do środka.
W chwile pózniej w drzwach staną mężczyzna elegancko ubrany, miał z trzydzieści jeden lat, na jego twarzy widać było tygodniowy zarost
- Witam- powiedział szybko
-Witam, niech pan siada
Scholmes kiwną ręką i gość posłusznie uśiad
- I co dowiedział się pan czegoś? - zapytał detektyw
- Tak, otóż jak pan zapewne wie chłopak byl pisarzem napisał swoja pierwsza powieśc kryminalną pt. " Morderstwo w Conescity". Był polakiem, ale przeprowadził sie do Anglii gdy zgineli jego rodzice, miał wtedy 17 lat. Ona zaś z pochodzenia Rosjanka, przyjechała na zaproszenie brata który jest handlowcem, pracowała jako sprzedawca nieruchomości, i miała dostac awans. Co jest ciekawego w tym wszystkim poznała Jack'a w restauracji, chcial sprzedac dom a ona miała mu pomóc, po mięsiącu zostali parą.
- Dziękuje ci to mi wystarczy. - przerwał mu Herlock
Mirrel wstał, ukłonił się i wyszedł zostawiając detektywa samego.
***
O 13.45 Scherlock udał się na komisariat aby poraozmawiać z Fedwick'iem.
Na komisariacie nie było prawie nikogo, od sekretarki dowiedział się że Fedwick pojechał nad Tamine. Zostawiwszy wiadomości pojechał na Road Hill 30 gdzie mieszkal brat zamordowanej, pokazawszy wizytówke pokojówce został zaproszony.
- Witam - powiedział chłopiec na fotelu.
-witam- powiedział detektyw
Chłopak miał może ze dwiadzieścia sześć lat nie więcej, był wysoki, dobrze zbudowany, jego twarz zdobiła kozia bródka oraz krótke włosy.
- Wjakiej sprawie pan mnie odwiedza?- zapytał
- Aha, otóz chciałem zapytać pana o pańska siostre jak pan zapewne wie...
- Tak wiem czytałem dzisiejsze gazety, czy wie pan kto to zrobił
- Nie nie wiem, ale jeśli pan mi pomoże to postaram sie dowiedzieć.
- Dobrze pomoge panu, o co pan chce mnie spytać?
-Zaprosił pan do siebie siostre, prawda? W jakim celu?
- Tak zaprosiłem siostre, gdyz dowiedziałem sie że w Rosji zaczynal sie bunt robotników, a moja siostra pracowała w rafinerii. Kupiłem jej tutaj mały domek i napisałem list, odpisała że przyjedzie co mnie ucieszyło.
-A czy wiedział pan o jej romasie z Jackiem.
Tak, często gdy ja odwiedazłe był u niej co bardzo mnie denerwowało, ona miała tylko dwadzieścia lat, a on z trzydzieśći.
- Dziękuje panu, może mi pan podać adres domu w którym mieszkał apańska siostra.
- Tak, prosze Hill Street 9
- Dziękuje, dowidzenia życze milego dnia
Scholmes szybko wyszedł z pokoju i wsiadl do samochdu, coś było nie tak, ale co? to pytanie gnębiło detektywa. Wróciwszy do domu otrzymał list od Fedwick'a pisał on o postępie sprawy, oraz o spotkaniu, Herlock niezwłocznie oddzwonił do policjanta i potwierdil spotkanie w restauracji "HermeS". Odłożywszy słuchawke zaczą spacerować po pokoju i zastanawiać się nad sprawa kto to mógł być, czemu ich zabił. Wyrobił sobie teorie ale brakowało mu jednego elementu, motyw, to właśnie najtrudniejsze pytanie. Dobiegała trzecia Scholmes wzią samochud i pojechał na spotkanie, policjant juz na niego czekał.
- Witaj przyjacielu.- zacza pogodnie policjant
- Witaj. - odpowiedział Scholmes i zasiadl do stolika
- I co Fedwick macie jakieś światło na sprawe
- tak przyjacielu dziś dowiedzieliśmy się że ów zamordowana na swoim koncie miala 15 mln dolarów i ż ebyła córka prezydenta Rosji.
- AHA. - krzykna detektyw pospiesznie wstając z krzesła
- szybko przyjacielu do samochodu
- Co się stało Herlock?
- nie teraz przyjacielu, masz pistolet.
- tak mam, ale co na miłośc boską
Wsiedli do samochodu i zpiskiem opon ruszyli z miejsca.
- Widzisz przyjacielu.- zacza detektyw - wyrobiłem sobie własną teorie na temat morderstwa, ale ty mi uświadomiłes pewien fakt, pieniądzie to dla nich zbito tą młoda pare, ale się ogromnie pomylono.
Dojechali na miejsce, policjant i Scherlock wbiegli do banku, tam Herlock złapał mężczyzne i sprawnie zapiał kandajki.
pojechali na komisariat tam posadzono podejrzanego i detektyw zacza wolno
- Wiecie kim jest ten człowiek? To rosyjski oszust, uciekł z kraju gdyz byl poszukiwany listem gończym. Dowiedział sie niedawno że pewna miliarderka Luiza Jacobovic przyjechała do Anglii w interesach, postanowił ją zabic a potem ukraść pieniądzie z konta bankowego i wyjechać. przygotował plan działania wykupił dom na Hill Street 9 i codziennie miał widok na molionerke. Po trzech tygodniach zauważyl że wychodzi ona z mieszkania więc poszedł za nią, zdziwił go fakt że w połowie drogi dołączyl do niej mężczyzna, to poważnie zagrażało jego działaniu. Wykorzystał okazje na dniu miasta i nad Taminą dokonał, zbrodni jego zadżgał nożem, a ja torturował przez pare minut i wkońcu żucił ja na belke gzie przecieła sobie na kancie tętnice, pamięta pan jak oni wyglądali, tak właśnie on bł pisarzem, ale ona była... sprzątaczką, podejrzny pomylił obie damy i zabił jej sprzątaczke, zamiast Luizy. Gdy zapytałem się o to gdzie mieszkała jego siostra podal adrese Hilll Strret 9 i powiedział że tam przebywal takrze ten mężczyzna. Gdy ogłądałem dom zdziwił mnie fakt że było tam dużo kurzu czyli że nikt tam nie sprzątal, w kuchni były pajęczyny co dawało jawny obraz, ze jej żekomy brat kłamie. W domu maiłem już wszystko ułożone ale brakowało mi motywu i wtedy inspektor Fedwick powiedział o 15 mln dolarów na koncie. W banku widać było że nasz oskarżony nie wynosi pieniendzy, a że w jego domu był bilet wiedziałem że musi je zabrac ze sobą.
- Ale więc gdzie jest ów Luiza.
- A no właśnie to pańska sekretarka, gdy znią rozmawiałem słyszałem u niej rosyjski akcent. Ile tutaj pracuje? Miesiąc tak, to zaskakująco dizwne
- Panno Mirro!!
Drzwi otworzyły sie a wnich ukazała się kobieta w średnim wieku miała może z trzydzieści lat
- Tak przosze pana? - zapytała
- Jest pani milionerką - powiedział wolmo detektyw - anzywa się pani Luiza Jacobovic, zuważyła pani tego drzeltelmena kiedyś w restauracji i odrazu wiedziała kim on jest
- Tak,, wiedziałam w Rosji widiałam jego zdjęcie, więc odrazu zgadłam co to za typ, dla niepoznaki zatrudniłam sie jako sekretarka w Policji i gdy dowiedziałam sie o śmierci służącej przestraszyłam się, nie powiedziałam policji bo pomyślałam że jeśli wszyscy będą myśleć że zginełam to zaczene życie od nowa.
- Rozumiemy panią. - powiedaiał Herlock i pomału wyszedł z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi oraz uśmiechaąc sie pod nosem.
napisał/a: ana2340 2007-08-25 12:29
Następnego dnia Sherlock Holmes wyruszył na miejsce zabójstwa, zobaczył tam niewielki kamień, który najprawdopodobniej wypadł z sygnetu zabójcy. Sherlock Holmes pojechał oddać kamień do analizy. Sam zaś ruszył do rodziny księdza Jana, która zgłosiła jego zaginięcie wraz z Dama Camelionu.
Sherlock zaprowadził rodzinę na miejsce zdarzenia. Matka księcia podeszła do zwłok, nagle zaczęła lamentować. To były zwłoki jej syna i Damy Camelionu. Teraz zostało jeszcze złapać przestępcę.
W pewnej chwili zadzwoniła komórka Sherlocka Holmesa . Z analizy kamienia wywnioskowano że, sygnet został kupiony w sklepie Pana Tadeusza Lejmana. Sherlock zerwał się i ruszył po kamień a następnie do Pana Lejmana. Pan Lejman potwierdził, że sprzedał sygnet z takim kamieniem. Miał tylko jeden egzemplarz więc łatwo mógł podać dane klienta, który zakupił sygnet.
Klient nazywa się Marek Szczygielski mieszka na ulicy Konstantego 13/5. Sherlock ruszył jak najszybciej w to miejsce. Zapukał do drzwi. Nikt nie otwierał więc złapał za klamkę drzwi były otwarte. Wszedł ostrożnie do środka to co ujrzał było straszne w mieszkaniu znajdowały się zwłoki pobitej na śmierć kobiety. Holmes skierował się w kierunku sypialni gdy nagle z kuchni ktoś wybiegł, zaczął uciekać Sherlock rzucił się w pościg. Dorwał go na klatce schodowej. Pojechali na komisariat. Po przeszukaniu mieszkania okazało się , że mordercą Księcia i Damy Camelionu.
Był klient który kupił sygnet. Markowi Szczygielskiemu wymierzono karę dożywocia. Zwłoki znajdujące sie w mieszkaniu były zwłokami siostry Damy Cameliowej. Przestępca oprócz tych 3 zabójstw miał na koncie jeszcze 4 inne morderstwa.Sherlock Holmes po tej akcjii detektywistycznej położył sie spać z zaciekawieniem co mu przyniesie los następnego dnia:)
napisał/a: ana2340 2007-08-25 12:45
Następnego dnia Sherlock Holmes wyruszył na miejsce zabójstwa, zobaczył tam niewielki kamień, który najprawdopodobniej wypadł z sygnetu zabójcy. Sherlock Holmes pojechał oddać kamień do analizy. Sam zaś ruszył do rodziny księdza Jana, która zgłosiła jego zaginięcie wraz z Dama Camelionu.
Sherlock zaprowadził rodzinę na miejsce zdarzenia. Matka księcia podeszła do zwłok, nagle zaczęła lamentować. To były zwłoki jej syna i Damy Camelionu. Teraz zostało jeszcze złapać przestępcę.
W pewnej chwili zadzwoniła komórka Sherlocka Holmesa . Z analizy kamienia wywnioskowano że, sygnet został kupiony w sklepie Pana Tadeusza Lejmana. Sherlock zerwał się i ruszył po kamień a następnie do Pana Lejmana. Pan Lejman potwierdził, że sprzedał sygnet z takim kamieniem. Miał tylko jeden egzemplarz więc łatwo mógł podać dane klienta, który zakupił sygnet.
Klient nazywa się Marek Szczygielski mieszka na ulicy Konstantego 13/5. Sherlock ruszył jak najszybciej w to miejsce. Zapukał do drzwi. Nikt nie otwierał więc złapał za klamkę drzwi były otwarte. Wszedł ostrożnie do środka to co ujrzał było straszne w mieszkaniu znajdowały się zwłoki pobitej na śmierć kobiety. Holmes skierował się w kierunku sypialni gdy nagle z kuchni ktoś wybiegł, zaczął uciekać Sherlock rzucił się w pościg. Dorwał go na klatce schodowej. Pojechali na komisariat. Po przeszukaniu mieszkania okazało się , że mordercą Księcia i Damy Camelionu.
Był klient który kupił sygnet. Markowi Szczygielskiemu wymierzono karę dożywocia. Zwłoki znajdujące sie w mieszkaniu były zwłokami siostry Damy Cameliowej. Przestępca oprócz tych 3 zabójstw miał na koncie jeszcze 4 inne morderstwa.Sherlock Holmes po tej akcjii detektywistycznej położył sie spać z zaciekawieniem co mu przyniesie los następnego dnia:)
napisał/a: wordila 2007-08-25 12:49
Nie zmrużył już oka tej nocy. Zawsze bardzo angażowała go każda sprawa, ale ta wyjątkowo nie dawała mu spokoju. Skądś znał tych ludzi. I to bardzo dobrze. Zauważył, że kobiecie brakowało jednego buta, wysokiego, charakterystycznego botka. Byli chyba kimś z telewizji, bo słyszał, że policjanci mówili o ich udziale w jakimś show “Bad Brother”. On nie oglądał jednak telewizji, uważając ją za rozrywkę dla maluczkich. Wolał czytać.
Na parę chwil zasnął, przynajmniej tak mu się wydawało, kiedy nagle zerwał się gwałtownie z niemym krzykiem na ustach. Oblewał go pot. Nie pamiętał co mu się przyśniło.
Za oknem nastał dzień. Udał się do łazienki, by przepłukać gardło. Stojąc koło umywalki zauważył coś w kolorze jasnej czerwieni wystającego zza pralki. Nie nosił rzeczy w tym kolorze, nawet slipki miał tylko czarne, względnie szare. Podniósł to. Był to damski but ze skóry lakierowanej na czerwono, na wysokim obcasie. Identyczny jaki miała na sobie ofiara. Ale jak on się u niego znalazł?
Z zamyślenia wyrwał go telefon. Podbiegł do niego i przytknął słuchawkę do ucha.
- Herlock! Dlaczego nie było Cię od dwóch tygodni na terapii? Co się dzieje? Masz się dzisiaj u mnie...
Scholmes odłożył słuchawkę na widełki uznając natręta za telefoniczną pomyłkę.
Usiadł na kanapie i wziął do ręki książkę leżącą na szczycie książkowego stosu.
“Rozszczepienie osobowości – teoria i praktyka” - głosił tytuł. Nie przypominał sobie, aby ją wypożyczał. Zaczął intensywnie myśleć, tak, że aż poczuł napięcie w skroniach. Morderstwo, but, ta książka. Powoli wszytko układało mu się w logiczną całość.
- Jestem mordercą ! – krzyknął.
To on pozbawił życia tych ludzi. I to z błahego powodu. Oglądając reality show w telewizji strasznie go denerwowali. Byli najbardziej kłótliwymi uczestnikami, ciągle się kłócili z innymi. Przed oczami Scholmes'a ukazała się cała historia poprzedniego dnia. To jak wkradł się do ogrodu, w którym znajdowała się ta dwójka i porwał ich, a następnie pozbawił życia i wyrzucił ciała z samochodu na moście.
Nagle dał się słyszeć ogromny rumor, drzwi runęły i pojawili się faceci w kominiarkach trzymający w rękach ckm-y wymierzone w Herlock'a.
- Na ziemię ! – padło hasło.
Herlock zobaczył Fedwicka.
- Scholmes, jesteś aresztowany pod zarzutem podwójnego morderstwa. Oglądnęliśmy taśmy z ogrodu. Tam też była kamera.
Herlock leżał już na brzuchu z rozłożonymi rękami i nogami. Czuł się jak krab. Wiedział jednak, że w chwili mordu musiał być niepoczytalny i miał na to świadka. Swojego psychiatrę...
napisał/a: mm27 2007-08-25 22:48
… Scholmes jeszcze przez dwie godziny rozglądał się za jakimiś poszlakami. Przeszukał każdy krzak w promieniu 50 metrów. Zadręczał się myślami, bo wiedział, że kiedyś już widział tych dwoje ludzi. Nie mógł sobie jednak przypomnieć. Czuł się, jakby stracił pamięć i powoli wracał do zdrowia. W końcu zrezygnował. Porozmawiał jeszcze z innymi policjantami, którzy byli tam wcześniej.
- To naprawdę okrutne morderstwo. - powiedział jeden z nich. - Nie rozumiem jak ktoś mógł zamordować ludzi z taką premedytacją.
Scholmes podszedł jeszcze raz i spojrzał na zwłoki zamordowanej kobiety.
- Kim jesteś? - powtarzał w myślach… Zrobił kilka zdjęć, po czym wrócił do domu…

* * *

… Nazajutrz obudził się z mocnym bólem głowy. Wstał niechętnie i poszedł do kuchni, w poszukiwaniu leku, który złagodził by jego cierpienie. Gdy okazało się, że zapasy się już wyczerpały, postanowił, że pójdzie do pobliskiej apteki.
Gdy szedł po drodze zauważył parę zakochanych, całujących się na ławce przy drodze. Przypomniał sobie wyraz twarzy tej kobiety. Była tak bardzo zaskoczona. Dlaczego? - dręczyły go domysły. Snuł przeróżne teorie, ale wiedział, że nie może tego robić, gdy nie ma żadnych dowodów…
W aptece stał na końcu kolejki. Przed nim stały 3 kobiety. Wszystkie mówiły tylko o tym.
- Cóż za tragedia! - powiedziała jedna z nich.
- Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni. - rzekła druga.
Te słowa tylko zmobilizowały Scholmesa do dalszego odkrywania prawdy...

* * *

… Po południu wybrał się na jarmark, gdzie odbywał się festyn z okazji dnia miasta. Sądził, że znajdzie tam poszlaki, prowadzące do mordercy.
Ludzi nie było dużo, toteż łatwiej było cokolwiek znaleźć.
Podszedł do kobiety, która zamiatała próg swojego domu. Mieszka tu, więc na pewno coś widziała - pomyślał.
- Czy widziała Pani tych ludzi? - spytał, pokazując zdjęcie zwłok.
Kobieta chwilę patrzyła na fotografię…
- Owszem, widziałam ich wczoraj na zabawie. Wyglądali na bardzo zakochanych. Tańczyli przez kilka godzin. Ale jeżeli Pan chce wiedzieć coś więcej, niech spyta Pan burmistrza. On cały czas był tutaj, więc na pewno wie coś więcej.
Scholmes posłuchał kobiety. Wieczorem wybrał się do burmistrza…

* * *

- Tak, słyszałem o tej tragedii. - powiedział burmistrz Smith, po czym wstał zdenerwowany, aby napić się wody.
- Czy znał ich Pan? - spytał Herlock.
- Nie, nie… Tylko widziałem jak świetnie się bawili… - odrzekł. - Przepraszam Pana na chwilę, muszę wykonać pilny telefon.
Holmes skorzystał z nieobecności burmistrza, aby zajrzeć do jego szuflady. Przeszukał wszystkie notatki, aż odkrył zdjęcie burmistrza z pewną kobietą.
- To ona! - stwierdził zszokowany. - Dlaczego to jest takie proste? - zadręczał się myślami, po czym został uderzony czymś ciężkim w głowę i stracił przytomność…

* * *

… Obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Ku jego zdziwieniu, mężczyźni powiedzieli mu, że jest w ratuszu. Siedział na krześle ze związanymi rękami i nogami, a wokół niego stało kilku wysokich i umięśnionych osobników.
Drzwi się otworzyły i wszedł burmistrz.
- Po co Pan drążył tą sprawę? - przecież mógł Pan odpuścić.
- Co Pan robi? Burmistrzu! - Niech mnie Pan wypuści! - krzyczał Scholmes!
- Ja naprawdę ją kochałem! - krzyczał Smith. Było nam tak dobrze! Gdyby tylko nie pojawił się ten Johnson! Ona tylko się przy nim marnowała! Wolała życie w biedzie niż bogactwie. Mogłem jej zapewnić wszystko.
Herlock znał już rozwiązanie tej zagadki. Nie mógł uwierzyć, że sprawy zaszły tak daleko…
- To ich widziałem w ratuszu - przypomniał sobie. - Już pamiętam. Widziałem ich na korytarzu, gdy szedłem do Pana z prośbą o udostępnienie mi materiałów dotyczących stanu miejscowej policji. - Byli tak bardzo szczęśliwi. To zapewne wtedy ona od Pana odeszła… Nie mógł Pan znieść tego, jak bardzo byli zakochani. A co z Pana żoną? Dlaczego Pan jej to zrobił? - wypytywał Scholmes.
- Ona o niczym nie wie. I nigdy się nie dowie. Bo Pan na pewno jej o tym nie powie… - powiedział wściekłym głosem Smith, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Nagle rozległ się strzał! Do pomieszczenia wbiegło kilku policjantów z pistoletami. Pojmało tych, którzy pilnowali Scholmesa i rozwiązało go…

* * *

- Skąd Pan wiedział? - spytał komendanta Barney’a, gdy stali nad brzegiem rzeki.
- Znaleźliśmy pod paznokciami kobiety szczątki czyjejś skóry. Broniła się przed nim, gdy jej partner leżał już zabity. Drań zabił ich, gdy urządzali sobie wieczorny spacer. Pewnie nie mógł tego znieść...
- A jego żona?
- Ciężko jej będzie dojść do siebie. Ale z pomocą psychologów wszystko będzie dobrze. Dobra robota Panie Scholmes - powiedział Barney, poklepując go w lewe ramię.
Scholmes wykonał kawał dobrej roboty. Poszedł do domu w nadziei, że wreszcie porządnie odpocznie. Doznał za wielu wrażeń, jak na jeden dzień…

* * *

... Następnego dnia, w celu całkowitego wyjaśnienia zagadki, Herlock zbadał dokumenty burmistrza i całego zarządu. Okazało się, że kobieta, z którą miał romans, przez pół roku pracowała jako jego księgowa. Zaś jej wybranek pracował jako jego doradca.
Smitha skazano na dożywocie za okrutne morderstwo. Jego żona przez długi czas nie mogła dojść do siebie. Zapewniono jej stałe sesje u psychologów.

... Herlock przez jakiś czas myślał nawet o kandydowaniu na stanowisko burmistrza miasta, gdy dostał taką propozycję, kiedy wszystkie gazety w mieście pisały o błyskwicznym rozwiązaniu przez niego sprawy. Stwierdził jednak, że przynajmniej na razie ma dość polityki, ale kto wie... Może przy następnym razie...



- - - - - - - - - -

Do komisji oceniającej prace: Proszę, abyście oceniając prace, brali pod uwagę także styl pisania, przejrzystość, oraz brak błędów ortograficznych i umiejętne zastosowanie różnych znaków interpunkcyjnych, bo wszystkie te składniki także są materiałem na dobrą pracę.
napisał/a: anejank 2007-08-28 11:49
„POLSKI WĄTEK”

Herlock Scholmes wracając do domu ciągle szukał w pamięci tych twarzy, przecież gdzieś je widział? I to żywe! Gdzie ? Gdzie ? I Kiedy miał już wchodzić do domu z pobliskiego pabu wyszła grupka podpitych Polaków śpiewając znaną urodzinową piosenkę „ niech mu gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie” Wiem! Widziałem ich w TV w polskiej edycji Tańca z Gwiazdami! A więc jest to na pewno polski wątek(tak sobie wydedukował)
Na drugi dzień osobiście dokonał obdukcji ciał, początkowo z obrażeń wnioskował, iż był to mord okultystyczny a świadczyły o tym te dziwne cyfry powycinane na ciałach ofiar , zastanawiały go narzędzie zbrodni? Sierp i młot ?.
Herlock miał ciała i polski wątek który potwierdził się w czasie sekcji, bo obie ofiary miały wytatuowane na pośladkach „ made in poland” Chwycił więc za telefon i zadzwonił do swojego kolegi detektywa w Polsce, sławnego łapacza gangsterów Rudowskiego a ten błagał go, by przyjechał i pomógł. Scholmes rzucił wszystko wsiadł do pierwszego balonu lecącego do polski i już po 40 dniach wylądował w Warszawie na wierzejskiej.
A w tym czasie do władzy w Polsce doszli ludzie z organizacji „RydzSamoPis” .
W polskim sejmie, senacie, hotelu sejmowym i innych miejscach przebywania elit politycznych rozpętała się seria okrutnych morderstw. Ofiarami stali się ludzie powiązani z dawnym aparatem władzy i PZPR . Znajdowane zmasakrowane zwłoki łączy narzędzie zbrodni pozostawiane na ofiarach a są nimi „sierp i młot” i wycinany na piersi numer legitymacji partyjnej PZPR. Blady strach pada na wszystkich o komunistycznych korzeniach a nawet korzonkach. Po Warszawie lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że ściągnięto na pomoc Scholmesa ( a plotkarze dodają, że został ściągnięty z wczasów gdzie przebywał wraz z Renatą G gdzie raczyli się owsem.) Wnikliwe dochodzenie i dedukcja przypadkiem naprowadzają Scholmesa na taśmę z monitoringu i podsłuchu Agencji Towarzyskiej na której nagrana jest scena zabójstwa towarzysza Leszka M . Wyraźnie na nagraniu jest widać dużą postać odzianą w dwie czerwone flagi z emblematami sierpa i młota upadłego ZSRR. Niestety twarz jest ukryta pod czapką uszanką z wyciętymi dziurami na oczy a na nogach mordercy były charakterystyczne czerwone walonki. Co czuł nasz dzielny Herlock, gdy oglądał te krwawe nagranie? chyba tylko smród czosnku z hamburgera którego pożerał detektyw Rudoś. Operacyjnie naszego killera nazwano GIERTYCHUS. Scholmes postanowił, że zorganizuje zasadzkę a na wabia wystawi dawnego pierwszego sekretarza towarzysza Mieczysława R. Niestety nasz dzielny detektyw Herlock Scholmes zostaje wplątany w jakiś uknuty spisek i trafia do więzienia wraz ze swoimi kolegami z CBŚ Tango i Keszem. Wszyscy zostają osadzeni w tajnej bazie na wyspie w Szymanyalcatraz. W czasie, gdy nasz dzielny detektyw Scholmes siedział w pudle ucząc się arabskiego od współ osadzonych, dochodzi do prawdziwej „rzezi niewiniątek” w jedną noc zostaje wymordowany prawie cały klub parlamentarny jednej z partii lewicowych.
Sposób działania Giertychusa był w każdej sytuacji taki sam zmasakrowane zwłoki sierpem i rozbicie głowy młotem i numer wycinany na piersi. Tylko w jednym przypadku nie było numeru , ale sprawa szybko się wyjaśniła, ponieważ ofiara zamiast numeru miała wycięty napis „bolek” i to był już trop , że u mordercy jest słabo z edukacją, bo imię napisał z małej litery. Niestety na nic to wszystko się zdało , bo Giertychus mordował sobie dalej sięgając już nawet do dawnych członków ZSMP. W obawie o swoje życie nie wytrzymał już tego dłużej bogaty filmowiec Kot Rybin i pomógł w ucieczce z Szymanalcatraz wspomnianym wcześniej dzielnym detektywom. Ucieczka podstawionym na brzegu wyspy podwodnym rowerem wodnym szczęśliwie się powiodła a uciekinierzy szczęśliwie niezauważeni dopłynęli do Morskiego Oka .
Finansista Kot wydał ogromną kasę kupił sobie gazetę lub czasopisma i schronił się pod skrzydłami jeszcze żyjącego choć w strachu Olka K. Niesamowity zwrot akcji nastąpił przypadkiem, gdy do akcji wkroczyli Chack Noris i Gliniarz z Bewery Hils dorwali oni Giertychusa gdy wychodził z TOY TOYA przy sejmie. Zabrali mu sierp i młotek i mieli ściągać już czapkę uszatkę, gdy nagle zaległa ciemność, bo bracia K znów ukradli księżyc i Giertychus umknął. Nic niestety nie trwa wiecznie i w końcu wytrzeźwiał nasz dzielny Herlock Scholms , który opijał udaną ucieczkę, doznając cudownego olśnienia wpadając do pojemnika z makulaturą. Do jego czoła bowiem przykleiła się ulotka reklamowa. Pojechał on natychmiast tramwajem , bo przecież nie wypada prowadzić na kacu do pewnego hipermarketu budowlanego, który niedawno oferował wiosenną wyprzedaż narzędzi, sprawdził listę osób kupujących sierpy i młotki. Na liście kupujących był tylko ON JĘDREK L płacił nawet swoją kartą Samovisa. Kiedy nasz Scholmes i dzielni komandosi z Gromu i Pioruna zaskoczyli Giertychusa w jego arabskiej rezydencji w Klewkach czytał on właśnie w internecie listę pana Bronka W, Antka M i sugestie ojca dyrektora. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby nie nasz dzielny i mądry Herlock Scholmes , który przybył na pomoc z ziemi angielskiej do polski.
W następnym odcinku : Dlaczego obcięto uszy wszystkim posłom z PiS (Podsłuch i Szpiegowanie) za podsłuchiwanie ? Czy do barszczyku z uszkami ? Scholmes już jest na tropie!
napisał/a: mash91 2007-08-29 11:40
morderstwo na najwyzszym szczeblu mm27 to chyba najlepsza historia z tych co tutaj napisane.
napisał/a: gregora 2007-08-29 13:39
tiaaa, napewno..
nie ma to jak zarejestrować drugiego nicka, który lobbuje za własną historią!
i od razu pierwszy post to ochy i achy nad niby cudzą historyjką...