Ambicje

napisał/a: ~gość 2009-12-06 19:51
Witam. Do napisania tego tematu nakłoniła mnie spora ilość refleksji nad moim życiem.

Otóż ja i moja dziewczyna zastanawiamy się często nad tym, czy to z nami coś nie tak, czy mamy dziwnych ludzi w około siebie?
Oboje studiujemy dziennie na 4 roku, ale najchętniej rzucilibyśmy te studia, pobrali się, zrobili sobie dzieciaczka i klepali życie na przeciętnym poziomie, bez szaleństw, ale w miłości i rodzinnej atmosferze - to takie nasze własne ambicje, niezrozumiałe dla większości.
Dla nas ważniejsze od kariery i pogoni za pieniądzem jest taki wewnętrzny spokój i skupienie się na rodzinie.
Większość ludzi wychodzi z założenia, ze najpierw trzeba zrobić karierę, a jak się już ma kasę to można zakładać rodziny (ja uważam, że w większości takie rodziny są nieszczęśliwe, bo takie czasy są, ze jak masz kasę, to nie masz czasu dla siebie i swoich bliskich, bo poza pracą jest czas tylko na sen)

Tymczasem wielu młodych ludzi, zabieganych, łapie po kilka kierunków naraz, potem studia podyplomowe, rodzina jak już coś po 30-stce, dzieci o ile w ogóle jeszcze później. Wiele otaczających Nas osób mknie nieświadomie w błędnym kole wyścigu szczurów, nawet nieświadomi tego.

Ze strony moich rodziców, odczuwam taką presję ukończenia tych studiów, że mnie to już dobija.
Raz jak próbowałem je rzucić(a raczej przenieść się na zaoczne) miałem takie piekło w domu, ze szkoda gadać, panikowali i zachowywali się tak jakbym kogoś zamordował co najmniej

Czemu jest taka presja społeczeństwa na to bym skończył studia, bym miał dobrą pracę za biurkiem (studia są inżynierskie wiec twierdzą, ze bez problemu pracę dostanę).
A nawet nikt mnie nigdy nie zapytał, czy taka praca za biurkiem by mnie cieszyła, czy by mi się podobała...

W tym momencie męczę się na tych dziennych studiach, a nawet nie mam ochoty pracować później w zawodzie...
Ja nie jestem teoretykiem, lubię prace techniczne, ale manualne - myślenie głową i nic ponad to, to nie dla mnie. Ja po prostu jestem typem praktyka.

Czemu przez chore ambicje moich rodziców, mojego otoczenia całego, ja się męczę tak okropnie?
Jak wyrwać się z tej chorej sytuacji?
Jedyne wsparcie i zrozumienie mam ze strony mojej Najwspanialszej Kobiety

Czy ktoś z was ma podobne problemy?
napisał/a: ~gość 2009-12-06 20:09
Aruon napisal(a):Oboje studiujemy dziennie na 4 roku, ale najchętniej rzucilibyśmy te studia, pobrali się, zrobili sobie dzieciaczka i klepali życie na przeciętnym poziomie, bez szaleństw, ale w miłości i rodzinnej atmosferze - to takie nasze własne ambicje, niezrozumiałe dla większości.

Witaj w klubie
Ja tak naprawdę nie rozumiem o co Ci chodzi. Czy o studia, których nie lubisz (czemu nie wybrałeś innego kierunku) czy o to, że w ogóle musisz się uczyć (jesteś na 4. roku, teraz głupotą byłoby to przerywać.) Chcesz założyć rodzinę- ok, tylko wiesz przecież, że z czegoś trzeba kupić chleb i opłacić mieszkanie. A co do pobrania się- kto Ci zabrania? Jest masa ludzi którzy pobrali się na studiach. Serio, nie wiem na czym ten problem polega. Odpowiedzialny człowiek umie przecież takie rzeczy pogodzić, a jeśli nie umie, znaczy że jeszcze nie dorósł i w sumie nic w tym złego- każdy potrzebuje innej ilości czasu.
BTW, co studiujesz??
napisał/a: ~gość 2009-12-06 20:20
Z tymi studiami to jest tak:
Jako młody niezdecydowany o dalszym losie człowiek po technikum, posłuchałem się rodziców, którzy niby dla mojego dobra, tak naprawdę realizowali własne marzenia - ja miałem lekkie pranie mózgu z ich strony i wtedy myślałem, ze chcę iść na te studia. Dokonałem samodzielnej decyzji która tak na prawdę była ich decyzją,, teraz to dopiero dostrzegam...

Ja studiuję na Polibudzie w Krakowie n czołowym wydziale Inż. Lądowej

To że głupotą by było zrywać te studia teraz, to wiem, jedynie co, chciałem poznać wasze zdanie na temat waszych ambicji.

Bo czy nie chore jest, że jak dorywczo dorabiam w marketach, to większość ludzi których tam spotykam jest po studiach? Czy nie lepiej z perspektywy czasu, od razu było się zająć pracą?

A co do pracy, to zawsze mam dyplom po technikum i te 2-3 tyś bym zarabiał (patrząc po znajomych, po moim technikum, którzy nie poszli nigdzie dalej).

Temat zapewne nic nie zmieni w moim życiu, a pozwoli mi poznać zdanie innych i może nico uspokoi sumienie
Więc zachecam do dyskusji, jak to u was wygląda z postrzeganiem tego typu spraw
napisał/a: ~gość 2009-12-06 20:30
Aruon napisal(a):Bo czy nie chore jest, że jak dorywczo dorabiam w marketach, to większość ludzi których tam spotykam jest po studiach?

Udzielaj korepetycji z matematyki, żyła złota, mówię Ci. NIe pracuj w marketach bo to frustruje i szkoda czasu.
A jak u Was wygląda sytuacja mieszkaniowa?
Politechnika daje dużo możliwości, myślę że z dyplomem technika 3 tys. byś nie zarobił. Ale można studia dokończyć wieczorowo albo zaocznie, jak tak bardzo jesteś nieszczęśliwy.

Jeśli chodzi o moje ambicje, bo widzę że pytasz innych- ja mam zamiar skończyć studia i kształcić się dalej, ale to mi nie przeszkadza złożyć rodzinę. Ślub planujemy na wiosnę 2011 i szczerze to nie widzę tutaj jakiejś kolizji celów. Zawsze dla mnie ważna byłą rodzina, ale ważna jest też moja nauka i praca- po prostu sprawia mi to przyjemność, daje poczucie niezależności no i w końcu robię to, co zawsze chciałam
napisał/a: ~gość 2009-12-06 20:39
Nie takie proste z tymi zaocznymi, za dużo bym stracił jeszcze lat na to (bo inż. trwają dłużej i idą innym trybem nauczania => różnice programowe).
Widzisz ja tak olewam te studia, że nie wiem czy bym się do korepetycji nadawał, może dla gimnazjalistów i podstawówki
Z mieszkaniem to nic pewnego, jedna wielka nie wiadoma, ale szanse na własny jakiś kącik są
Szkoda że tak późno przejrzałem na oczy z tymi studiami, ale coś czuję, że nie ma wyjścia i trzeba się jeszcze domęczyć jakoś do końca...
A może po prostu za bardzo chce coś przyspieszyć w życiu? Czuje się strasznie zagubiony...
napisał/a: ~gość 2009-12-06 20:51
Wiesz, generalnie coś za coś- albo lecisz na dziennych i kończysz w terminie, ale ślub etc przesuwasz bo nie możesz pracować równocześnie, albo studiujesz dłużej ale zaocznie i w tym czasie pracujesz i się żenisz.W sumie nie widzę tu drogi pośredniej... A jak z Twoją dziewczyną, studiujesz też na Politechnice? Ma takie samo zapatrywanie na to jak Ty?
napisał/a: Gvalch'ca 2009-12-07 11:54
Jeżeli o mnie chodzi to ostatnio powiedziałam mojemu mężowi, że o tym że będę studiować w przyszłości to byłam już przekonana jeśli nie w zerówce to na początku szkoły podstawowej. I było to dla mnie oczywiste jak świeżo zdobyta wiedza, że 2+2=4
W tym roku skończyłam studia dzienne i generalnie nie zamykam się na jakiś drugi kierunek, studia podyplomowe (z tym, że zaocznie na pewno), kursy etc. Moja opinia w tym temacie jest taka, że jaki mamy rynek pracy każdy widzi, dodatkowo wykształcenie inżynierskie ciągle trzeba uzupełniać (a jeśli ktoś chce w managery uderzać to przydałoby się jakieś zarządzanie albo ekonomia). Przeciętny świeżo upieczony mgr inż. może liczyć na pensję 2 - 3 tys. brutto. Niestety ale nawet jeśli złożyć 2 takie pensje to na w miarę spokojne życie (para + dziecko, zwłaszcza małe - koszty opiekunki albo ktoś rezygnuje z pracy i siedzi w domu z pociechą) w mieście typu Kraków zwyczajnie nie wystarczy. Oczywiście dużo zależy od pomocy rodziców: np. kupią mieszkanie, dorzucą się do mebli, są w stanie zająć się dzieckiem przez te powiedzmy 9-10 godzin dziennie etc. Wtedy jest zdecydowanie łatwiej i można pierwsze kilka lat jakoś "przebiedować". Ale jeśli ktoś jest z dala od domu rodzinnego w obcym mieście, na zastrzyki finansowe od rodziców i teściów nie może liczyć to na prawdę nie dziwię się, że nie decyduje się szybko na dziecko. Taki life.
U nas to wygląda tak, że według ostatnich analiz sytuacji finansowej będziemy się rozmnażać za kilka lat (3 do 5)
napisał/a: Fila 2009-12-07 16:22
Aruon, po IL nie będziesz sprzedawać w żadnym hipermarkecie. Dostaniesz dobrą pracę. Nie chcesz się przemęczać? Idź do biura projektowego. W niektórych możesz mieć spokojną 8-godzinną pracę za naprawdę niezłe pieniądze (4-5 tyś. złotych po około 2 latach, bez uprawnień projektowych, na zdobycie których - jak rozumiem - jesteś zbyt leniwy)
Po technikum, żeby zarabiać 'jakoś' musisz się namęczyć, by zdobyć doświadczenie.
Ja nie mam podobnych problemów mam problem ze swoimi własnymi ambicjami ale to osobna kwestia...
Rozumiem, że masz prawo dążyć po prostu do masy wolnego czasu i spokojnego życia, ale rezygnacja ze studiów, zwłaszcza takich trudnych, to głupota. Proponuję, byś wybrał po prostu najmniej wymagającą specjalizację.
napisał/a: sorrow 2009-12-07 18:47
Aruon napisal(a):Bo czy nie chore jest, że jak dorywczo dorabiam w marketach, to większość ludzi których tam spotykam jest po studiach? Czy nie lepiej z perspektywy czasu, od razu było się zająć pracą?

Oczywiście masz rację... to jest chore... z dwóch powodów. Po pierwsze dobre osoby po studiach powinny mieć realną szansę na dobrą pracę, a nie lądować w markecie. Po drugie osoby pragnące pracować w markecie nie powinny studiować, zabierać innym miejsca, a co gorzej uzyskiwać tytuł magistra nie świadczącym o realnych umiejętnościach.

Ten ostatni rok (ciut więcej) cię nie zbawi. Może będzie stratą czasu i po studiach będziesz pracował gdzieś fizycznie, gdzie twoje zdolności praktyczne dadzą ci mnóstwo satysfakcji. Może jednak za 10 lat będziesz po stokroć wdzięczny swoim rodzicom, że cię "zmusili" do studiowania. Nigdy nie wiesz jak się rozwinie sytuacja na rynku pracy. Lepiej mieć więcej możliwości niż mniej... prawda? Co do pensji, to też nie jest przesądzone. Nawet te 2-3 tysiące teraz mogą ci wydawać się wystarczające, a kiedy przyjdą dzieci wszystko się zmieni, a kiedy te dzieci będziesz wyprawiał w świat to może trochę będziesz żałował, że nawet wesela nie możesz im zorganizować ;), a kiedy przyjdzie czas na emeryturę, to możesz powitać głodowe racje wyliczone na podstawie pensji. Chyba warto się jednak zawziąć i te studia dokończyć. Tylko z zaangażowaniem proszę... to straszne widzieć ludzi z dyplomem, którzy się przeczołgali przez pięć lat :).
napisał/a: Gvalch'ca 2009-12-07 19:16
Aruon, a ty z rodzicami mieszkasz, czy wyjechałeś na studia do innego miasta?
napisał/a: ~gość 2009-12-07 19:57
Kaczusia, moje Kochanie też nie widzi sensu w studiowaniu, tyle, że studiuje na innej uczelni, taki kierunek "sztuka dla sztuki", nic konkretnego (ale miała obrone licencjatu, wiec teraz SUM robi)


Gvalch'ca napisal(a):Aruon, a ty z rodzicami mieszkasz, czy wyjechałeś na studia do innego miasta?


No mieszkam z rodzicami niestety, studiuje tam gdzie mieszkam... Najchętniej bym się wyprowadził, bo już za długo z nimi mieszkam...

sorrow Chyba masz rację, jakoś trzeba przemęczyć ten rok, może rzeczywiście się okazać, że za jakiś czas mi się coś odwidzi i nagle papierek się przyda.
A co do zaangażowania to nie sądzę, ze mi się coś zmieni, bo tak czy siak, będę studia postrzegał jako zło konieczne, ale może uda się jakoś dobrnąć do końca ;)

Czemu, życie nie jest takie proste...
napisał/a: Gvalch'ca 2009-12-08 14:23
napisal(a):No mieszkam z rodzicami

Zauważyłam taką prawidłowość, że osoby które nie mieszkały same podczas studiów uważają zarobki rzędu 2-3 tys. za kwotę wystarczającą na spokojne życie, a osoby które mieszkały same (szczególnie jeśli choćby po części utrzymywały się same) mają zupełnie inne odczucia na ten temat
Obserwacja nr dwa jest taka że z wiekiem "obrastasz w piórka" i chcesz większego komfortu życia. Nie mówię tu o willi i jachcie, raczej chodzi mi o to że np. o ile na początku studiów mieszkanie na baaardzo niewielkiej akademikowej przestrzeni i (prawie)kompletny brak prywatności mi nie przeszkadzały jakoś szczególnie to teraz by mnie szlag trafił jakby mi przyszło z powrotem żyć w takich warunkach. No i z tego co widzę proces "obrastania" wzrasta wraz z wiekiem
Powiem Ci że mnie i moją lepszą połówkę też czasami nachodzą wątpliwości na temat sensu studiowania - najlepiej by było jakby obecną pracę można było wykonywać zaraz po liceum a studiować sobie zaocznie (zwłaszcza mój mąż uważa że wszystkiego co umie nauczył się w pracy). Ale niestety jest to niemożliwe, bo by nas nikt w obecnym zawodzie po liceum czy też technikum nie zatrudnił. Ale to takie myśli tylko, bo osobiście uważam że studia pozwoliły mi tak "okrzepnąć", taki łagodny okres przejściowy pomiędzy wiekiem nastoletnim a dorosłością.