Ile zarabia nauczyciel?

napisał/a: ~zairazki 2009-05-24 21:17
Użytkownik pawelj napisał:
Niech stracę trochę czasu. Ciach bełkoty.
...
>
>> Czynisz proste i mylne (co typowe dla ciebie) przełożenie czasu pracy
>> na zarobek.
> No to za co w takim razie płacić?
> Jak wycenić pracę nauczyciela jeżeli nie czasem?
> Efektami przecież nie. odpowiedzialnością też nie.
> Więc?
>
I tu jest sedno dyskusji moim skromnym zdaniem. Pracę urzędnika
wyceniamy czasem. Pracę nauczyciela wyceniamy czasem. Nauczyciel
oficjalnie ma mniej godzin, zatem powinien zarabiać proporcjonalnie
mniej od urzędnika lub dostać tyle samo godzin pracy co urzędnik.

Jeżeli takie masz poglądy, to możesz je mieć. Jeżeli nie masz
najmniejszego zamiaru zmienić tego poglądu (na co wskazuje poziom
zacietrzewienia), to ja nie podejmuję dalszej dyskusji z człowiekiem,
który już wie wszystko na ten temat.
Gdybym jako przełożony w urzędzie płacił za czas przesiedziany w
pracy, to nie utrzymałbym się na stołku kierowniczym nawet przez rok.
W szkolnictwie na które też patrzę z bardzo bliska, choć nie jestem
nauczycielem, ten model niestety jest jeszcze dość powszechny (tj.
urawniłowka płacowa niezależnie od zaangażowania nauczyciela i wyników
jego pracy). Winne temu jest po równo środowisko samych nauczycieli
jak i politycy, zwłaszcza niskiego szczebla, podtrzymujący miernoty na
stanowiskach dyrektorów szkół. Jeżeli dyrektor jest sensowny, to nawet w
napisał/a: ~zairazki 2009-05-24 21:17
Użytkownik pawelj napisał:
Niech stracę trochę czasu. Ciach bełkoty.
...
>
>> Czynisz proste i mylne (co typowe dla ciebie) przełożenie czasu pracy
>> na zarobek.
> No to za co w takim razie płacić?
> Jak wycenić pracę nauczyciela jeżeli nie czasem?
> Efektami przecież nie. odpowiedzialnością też nie.
> Więc?
>
I tu jest sedno dyskusji moim skromnym zdaniem. Pracę urzędnika
wyceniamy czasem. Pracę nauczyciela wyceniamy czasem. Nauczyciel
oficjalnie ma mniej godzin, zatem powinien zarabiać proporcjonalnie
mniej od urzędnika lub dostać tyle samo godzin pracy co urzędnik.
Jeżeli nie widzisz innej metody wyceny pracy nauczyciela niż czas, to
jest to dopuszczalne jak naj

Jeżeli takie masz poglądy, to możesz je mieć. Jeżeli nie masz
najmniejszego zamiaru zmienić tego poglądu (na co wskazuje poziom
zacietrzewienia), to ja nie podejmuję dalszej dyskusji z człowiekiem,
który już wie wszystko na ten temat.
Gdybym jako przełożony w urzędzie płacił za czas przesiedziany w
pracy, to nie utrzymałbym się na stołku kierowniczym nawet przez rok.
W szkolnictwie na które też patrzę z bardzo bliska, choć nie jestem
nauczycielem, ten model niestety jest jeszcze dość powszechny (tj.
urawniłowka płacowa niezależnie od zaangażowania nauczyciela i wyników
jego pracy). Winne temu jest po równo środowisko samych nauczycieli
jak i politycy, zwłaszcza niskiego szczebla, podtrzymujący miernoty na
stanowiskach dyrektorów szkół. Jeżeli dyrektor jest sensowny, to nawet
w tych chorych warunkach jest w stanie zorganizować normalną pracę w
szkole. Dzięki młotom na stołkach dyrektorskich mamy takie opinie o
środowiskach szkolnych.
napisał/a: ~zairazki 2009-05-24 21:17
Użytkownik pawelj napisał:
Niech stracę trochę czasu. Ciach bełkoty.
...
>
>> Czynisz proste i mylne (co typowe dla ciebie) przełożenie czasu pracy
>> na zarobek.
> No to za co w takim razie płacić?
> Jak wycenić pracę nauczyciela jeżeli nie czasem?
> Efektami przecież nie. odpowiedzialnością też nie.
> Więc?
>
I tu jest sedno dyskusji moim skromnym zdaniem. Pracę urzędnika
wyceniamy czasem. Pracę nauczyciela wyceniamy czasem. Nauczyciel
oficjalnie ma mniej godzin, zatem powinien zarabiać proporcjonalnie
mniej od urzędnika lub dostać tyle samo godzin pracy co urzędnik.
Jeżeli nie widzisz innej metody wyceny pracy nauczyciela niż czas, to
jest to dopuszczalne jak najbardziej. Jeżeli nie chcesz zrozumieć że
mogą być inne metody wyceny pracy nauczyciela niż czas, to ja nie będę
przekonywał na siłę. Za słaby jestem jako taran do kruszenia murów.
Zwycięstwa nad taką twierdzą nie traktowałbym zresztą jako powodu do
zakładania wieńca laurowego na skronie ;)

Jeżeli takie masz poglądy, to możesz je mieć. Jeżeli nie masz
najmniejszego zamiaru zmienić tego poglądu (na co wskazuje poziom
zacietrzewienia), to ja nie podejmuję dalszej dyskusji z człowiekiem,
który już wie wszystko na ten temat.
Gdybym jako przełożony w urzędzie płacił za czas przesiedziany w
pracy, to nie utrzymałbym się na stołku kierowniczym nawet przez rok.
W szkolnictwie na które też patrzę z bardzo bliska, choć nie jestem
nauczycielem, ten model niestety jest jeszcze dość powszechny (tj.
urawniłowka płacowa niezależnie od zaangażowania nauczyciela i wyników
jego pracy). Winne temu jest po równo środowisko samych nauczycieli
jak i politycy, zwłaszcza niskiego szczebla, podtrzymujący miernoty na
stanowiskach dyrektorów szkół. Jeżeli dyrektor jest sensowny, to nawet
w tych chorych warunkach jest w stanie zorganizować normalną pracę w
szkole. Dzięki młotom na stołkach dyrektorskich mamy takie opinie o
środowiskach szkolnych.
napisał/a: ~zairazki 2009-05-24 21:17
Użytkownik pawelj napisał:
....
> Mój urzędnik siedzi w pracy 8 godzin - i tyle musi na tą pracę poświęcić
> czasu.
No to jesteś wyznawcą któregoś tam prawa Murphy'ego czy jego kolegów:
praca biurowa zajmuje tyle czasu, ile na nią jest przeznaczone.
Przeznaczone jest 8 godzin, to tyle zajmuje.
Zdaje się że o pracy biurowej w urzędzie masz podobne pojęcie jak o
pracy nauczyciela - tylko trochę w drugą stronę. Tu akurat coś wiem na
ten temat - pracowałem w urzędzie samorządu terytorialnego parę latek
i nie wykładałem w tym czasie kafelkami kibla. Jeżeli uważasz że
urzędnik będąc 8 godzin pracy 8 godzin pracuje (zresztą pojęcie
"praca" jest różnie definiowane), to gratuluję Ci poczucia humoru z
gatunku absurdalnych. Żaden urzędnik biorąc rzecz nawet na wyczucie
nie pracuje przez 8 godzin będąc 8 godzin na terenie urzędu - masz na
to 99,9999% gwarancji. Pełnej setki nie dam - wiem co to jest krzywa
Gaussa i jakie długie ma ogony.

> Nauczyciel tłumaczy się że jest obłożony zajęciami jednak na pewno jest
> to mniej niż 8 godzin dziennie.
Według Ciebie tak. Według części dyskutantów nie. To i tak jest tylko
opinia - każdy ma prawo mieć własną.

> Dlatego nauczyciel ma czs na drugi etat nawet pełny - urzędnik nie.

Byś się zdziwił, co się dzieje na ogonach krzywej Gaussa. Byłem
urzędnikiem, to wiem co mówię. Przeciętna nie oznacza "wszyscy". A
"większość" znaczy bardzo niewiele.
Dziwnie jakoś Ci żal tych urzędników i tylko ich, ale nie będę tego
roztrząsał.

Przy okazji - uprawnienia do dokumentów niejawnych masz, nie ma sprawy
- możesz zaglądać do tego co Ci zgodnie z prawem wolno. Ale nie
przekonałeś mnie - wdrożeniowiec nie ma potrzeby zaglądania do
surowych danych w bazie w trakcie wdrożenia czy szkolenia. Parę rzeczy
wdrażano już przy moim współudziale, więc wiem na ten temat co
najmniej tyle co ty o pracy nauczyciela.

pozdrowionka
zairazki


napisał/a: ~zairazki 2009-05-24 21:19
Przepraszam w imieniu mojej maszynki pocztowej marki SeaMonkey. Po raz
pierwszy od wielu miesięcy coś się jej pop... i pewnie ją w końcu
zaktualizuję za karę ;)

pozdrowionka
zairazki
napisał/a: ~Jotte" 2009-05-24 21:43
W wiadomości news:gvc51k$j41$1@atlantis.news.neostrada.pl pawelj
pisze:

>> Na pewno pisze się osobno (który to juz raz matolstwo z ciebie wyłazi,
>> "wdrożeniowcu" z bazarową maturką...)
> Ale cię w oczy kłuje że ktoś mógł osiącgnąć coś więcej niż ty.
> Szkoda mi ciebie. Naprawdę.
Gówniarskie teksty.
Osiągnąłeś matolstwo - trudno tego zazdrościć.
W dodatku nawet nie umiesz się przyznać.
Jesteś mały.

>> Fajnie też, że dajesz kolejny dowód kompletnej nieznajomości tematu.
>> Dyżury na przerwach w przedszkolu, w bibliotece... to znawca...
> Toż to prxecieź ty pisałeś o czasie pracy przedszkolanki jako odpowiedź
> na mojego posta
> Nie dośc żeś prosty nauczyciel to jeszcze sklerotyk?

A tu damy wyciętą prymitywnie część cytaciku, na dowód matolstwa:
> Nauczyciel nauczania przedszkolnego ma godzinę dydaktyczną wynoszącą 60
> min.
> Podobnie w świetlicy, bibliotece.
I napewno ma dyżury na przerwach na korytarzu:) które trzeba dodatkowo
wliczyć w czas pracy.
> Trzeba najpierw się znać, potem gadać.

Schozofrenik?

>> Będę ci wytykał i udowadniał głupotę, matolstwo i niewiedzę, aż sobie
>> pójdziesz albo aż mi się znudzi. Ty tu nie masz nic do gadania.
> Nie pójdę sobie.
Pójdziesz. Ja ci to mówię. Kwestia czasu. Głupcy zawsze prędzej czy później
znikają.
Dłużej to trwa jak są do tego kopnięci (co częste), ale w końcu znikają.

> Poczekam tylko aż się troszkę bardziej zapędzisz.
> Chwilowo jesteś na granicy mojej cierpliwości.
Co zrobić, zeby ją przekroczyć?
Chciałbym to zobaczyć.
Nieuctwa, młotostwa i ignorancji ci dowiodłem, głupcem w związku z tym
nazwałem nie raz.
Doradź coś.

>>>>> czyli tak jak ktoś tu pisał pracujesz 13,5 godz.
>>>> Nie. Pracuje jak każdy nauczyciel. Jedynie praca dydaktyczna ma inny
>>>> wymiar czasu w ramach obowiązujących działań.
>>> No i?
>> No i już.
> Moja córka takiego samego argumentu dość często używa.
> 3 lata w styczniu skończyla
No i widzisz? Widzisz?
Nawet 3- latka wie, że na matoła lepszego szkoda.
Aleś własnemu dziecku zafundował ojca, niech cię diabli...
Nie każdy powinien móc się, psiakrew, rozmnażać.

>>> A może nauczyciel poz zajęciami lekcyjnymi specjalnie na dyżury
>>> przychodzi?
>> Bywa.
> Na pewno. I to mu kupę czasu zajmuje :)
Powinieneś wiedzieć. Uważasz się za znawcę tematu.

>>> Na razie
>> No to spadaj wreszcie.
> Hehehe chciałbyś
> Nic z tego
Zobaczymy. Nawet karaluchy daje się wytępić i przegonić.

> Spróbuj choć raz coś sensownego napisać. Bo jak na razie bardzo kiepsko
> ci idzie.
Kiepsko powiadasz?
Wykazałem ci (jak napisałem wyżej) nieuctwo, młotostwo, niewiedzę w temacie,
wreszcie - czystą głupotę (nawet nie sil się na zaprzeczanie, to nic nie
da). Jakoś nie za bardzo zauważyłem też zrozumienie i poparcie dla twego
stanowiska, a wręcz przeciwnie.
No i jesteś - jak sam stwierdziłeś - na granicy cierpliwości.
Ja nie.
I komu tu kiepsko idzie?

--
Jotte
napisał/a: ~Jotte" 2009-05-24 22:04
W wiadomości news:gvbr66$qdp$1@atlantis.news.neostrada.pl zairazki
pisze:

>> No to za co w takim razie płacić?
>> Jak wycenić pracę nauczyciela jeżeli nie czasem?
>> Efektami przecież nie. odpowiedzialnością też nie.
>> Więc?
> I tu jest sedno dyskusji moim skromnym zdaniem. Pracę urzędnika wyceniamy
> czasem.
Moim zdaniem nie tu tkwi sedno dyskusji, a w każdym razie nie przede
wszystkim.

Po pierwsze pracy urzędnika nie wyceniamy czasem. Wyceniamy ją określonymi
obowiązkami, na których realizację ma on określony prawem czas. I wcale nie
musi to oznaczać siedzenia za biurkiem 40h/tydz.

Po drugie bzdurą jest porównywanie pracy nauczyciela i urzędnika. Skąd w
ogóle taki pomysł przyszedł temu gostkowi do głowy? A czemu nie do np.
prawnika? Notariusza? Sprzedawcy? Księgowej?
Takie porównywanie jest zbędne. Urzędnik (a jest ich przecież wiele
rodzajów) obsługi bezpośredniej ma petenta, to pracuje, nie ma to nie
pracuje, a czas pracy leci. Z kolei urzędnik "wewnętrzny" ma jakiś zakres
prac do wykonania na określony termin i może 5 dni książkę czytać,
plotkować, pić kawkę itp. ale robotę ma oddać na termin.
A nauczyciel jak prowadzi lekcję to ją prowadzi bez chwili przerwy, od
początku do końca, nie może odłożyć na jutro.
Równie dobrze można więc dociekać co jest bardziej lepsze: bułka czy
prezerwatywa.
Bezsens, ale tak własnie "rozumuje" troll pawelj. Nie ma co porównywać,
specyfika zawodu i tyle.

Po trzecie podałem link do opracowania dotyczącego rozwiązań pracy
nauczyciela w innych krajach Europy. Czyżby tam też się mylili, a jedynie
troll wie jak powinno być? To niech tam idzie głosić swoje poglądy,
zobaczymy jak mu wyjdzie.
Swoją drogą ciekawe, czy ktoś z biorących udział w dyskusji w ogóle to
przeczytał.

--
Jotte
napisał/a: ~zairazki 2009-05-24 22:14
Użytkownik Jotte napisał:
..
> Swoją drogą ciekawe, czy ktoś z biorących udział w dyskusji w ogóle to
> przeczytał.
>

Przyznaję się bez tortur, że ja i owszem. Ale chyba za dużo czytam, i
potem wypowiedzi rozmaitych ... powodują u mnie skoki ciśnienia.

pozdrowionka
zairazki
napisał/a: ~pawelj" 2009-05-25 20:58

> Po drugie bzdurą jest porównywanie pracy nauczyciela i urzędnika. Skąd w
> ogóle taki pomysł przyszedł temu gostkowi do głowy?
Ano z prostej obserwacji. Nauczyciela który o 9:15 jest już w zeasie po
pracy zmęczony okrutnie i tej kobity z księgowości która dzień wcześniej do
20:00 robiła sprawozdanie.
Ot proste zestawienie. Czasu, odpowiedzialności i wynagrodzenia.

> A czemu nie do np. prawnika? Notariusza? Sprzedawcy? Księgowej?
Przecież porównuję de księgowej. I do sprzedawcy. Nie zauważyłeś? Aż trudno
uwierzyć.

> Takie porównywanie jest zbędne. Urzędnik (a jest ich przecież wiele
> rodzajów) obsługi bezpośredniej ma petenta, to pracuje, nie ma to nie
> pracuje, a czas pracy leci. Z kolei urzędnik "wewnętrzny" ma jakiś zakres
> prac do wykonania na określony termin i może 5 dni książkę czytać,
> plotkować, pić kawkę itp. ale robotę ma oddać na termin.
> A nauczyciel jak prowadzi lekcję to ją prowadzi bez chwili przerwy, od
> początku do końca, nie może odłożyć na jutro.
Ale nauczyciel robi to przez 18 godzin w tygodniu. A urzednik przez 40.

> Równie dobrze można więc dociekać co jest bardziej lepsze: bułka czy
> prezerwatywa.
Dociekaj, smakuj, rób badania, pytaj znajomych.
> Bezsens, ale tak własnie "rozumuje" troll pawelj. Nie ma co porównywać,
> specyfika zawodu i tyle.
No właśnie specyfika która pozwala "przemeczonym" nauczycielom mieć dwa
pełne etaty kiedy urzędnik nie ma na to czasu bo siedzi w pracy na jednym.
>
> Po trzecie podałem link do opracowania dotyczącego rozwiązań pracy
> nauczyciela w innych krajach Europy. Czyżby tam też się mylili, a jedynie
> troll wie jak powinno być? To niech tam idzie głosić swoje poglądy,
> zobaczymy jak mu wyjdzie.
Póki co to tu mieszkamy - i średnio mnie interesuje co się dzieje w innych
krajach. Dokąd wielu innych dziedzin nie da się przenieśc na nasz grunt to i
nauczycielstwa nie ma co porównywać.

--
PawełJ
napisał/a: ~zairazki 2009-05-25 21:21
Użytkownik pawelj napisał:
...
> No właśnie specyfika która pozwala "przemeczonym" nauczycielom mieć dwa
> pełne etaty kiedy urzędnik nie ma na to czasu bo siedzi w pracy na jednym.
...

A może dłużej niż 5 sekund utrzyma się w Twojej głowie myśl: fajnie by
było, gdyby ani urzędnik, ani nauczyciel, ani lekarz czy inny
policjant nie musiał dorabiać na drugim etacie, aby jego życie
wyglądało chociaż przeciętnie.
A jeszcze fajniej by było, jakby wreszcie szewc przestał zazdrościć
proboszczowi, że został kanonikiem ;P

A, żebym nie zapomniał: taki drobny detal. Urzędnik taki przeciętny
bez większego trudu może się przekwalifikować na innego pracownika
umysłowego w sektorze prywatnym, nauczyciel niestety nie. Urzędnik
przeciętny jak przerwie pracę w urzędzie na parę latek, to nic mu się
nie stanie. Jak nauczyciel przerwie pracę na parę latek, to może
stracić uprawnienia do bycia nauczycielem. No i przekwalifikowanie
przeciętnego nauczyciela (nie wszyscy są informatykami z prawdziwego
zdarzenia) kosztuje trochę więcej czasu i kasy. Prywatnej kasy. Co do
której gdzieś wcześniej pisałem, że w zwykłej rodzinie niewiele
przekracza per capita minimum socjalne opublikowane rządowo - i to po
podwyżkach.

I jeszcze jedno - idzie od dłuższego czasu niż demograficzny. Po nim
przyjdzie kolejna górka. Jeżeli teraz dyrektorzy zachowają się jak
stado baranów i ochoczo będą zatrudniać nauczycieli dwuetatowych, to
reszta się wykruszy z konieczności. A potem jak przyjdzie górka, to
nauczyciel chyba będzie musiał brać trzy etaty, bo ich po prostu
braknie ilościowo na sztuki. Chociaż nie, nie braknie. Zmieni się
ustawę, nauczycielem będzie mógł być przyuczony pospiesznie urzędnik,
a w klasie będzie mogło być 35 - 45 uczniów. Programy też się zmieni -
dominujące zajęcia będą wykładowe i samokształceniowe, wszystkim damy
od ręki dyplomy studiów wyższych, a co, niech mają i czują się
dowartościowani, a jak który nie weźmie, to do aresztu z malkontentem
i będzie grzeczny. ;P

I na deser pytanie, było nie było do fachowca mającego dostęp do
danych poufnych, w dodatku zagregowanych, posortowanych, uczesanych i
w ordynku informatycznym zestawionych.
Jak gdzieś powyżej pisało, masz ponoć wgląd do danych jakiejś setki
szkół. Pytanie: jak wygląda statystyka ilości godzin w rozkładzie na
nauczycieli? Dla uproszczenia z roku szkolnego 2007/2008 i dla
porównania 2008/2009. Jaki procent pracuje na te Twoje powtarzane w
kółko na okrągło 2 etaty, czyli ponad 30 godzin, jaki procent mieści
się powiedzmy 20 - 30 godzin, jaki jest odsetek nauczycieli 19+ godzin
czyli przeciążonych pracą, ilu ma tylko goły etat, a ilu ma mniej niż
etat, czyli w najlepszym razie etat łączony, a realniej patrząc ma
część etatu - nieważne czy na własne życzenie czy z powodu redukcji
ilości klas w szkołach.
Wiem, że Twoje dane niekoniecznie muszą być miarodajne, ale pochwal
się co Ci z obliczeń wypadło. Jakież to zwarte zastępy pazernych
nauczycieli zasuwają przygniecione nadmiarem godzin dydaktycznych?

zairazki
napisał/a: ~pawelj" 2009-05-25 21:21

Użytkownik "zairazki" napisał w wiadomości
> Użytkownik pawelj napisał:
> ....
>> Mój urzędnik siedzi w pracy 8 godzin - i tyle musi na tą pracę poświęcić
>> czasu.
> No to jesteś wyznawcą któregoś tam prawa Murphy'ego czy jego kolegów:
> praca biurowa zajmuje tyle czasu, ile na nią jest przeznaczone.
> Przeznaczone jest 8 godzin, to tyle zajmuje.
> Zdaje się że o pracy biurowej w urzędzie masz podobne pojęcie jak o
> pracy nauczyciela - tylko trochę w drugą stronę. Tu akurat coś wiem na
> ten temat - pracowałem w urzędzie samorządu terytorialnego parę latek
> i nie wykładałem w tym czasie kafelkami kibla. Jeżeli uważasz że
> urzędnik będąc 8 godzin pracy 8 godzin pracuje (zresztą pojęcie
> "praca" jest różnie definiowane), to gratuluję Ci poczucia humoru z
> gatunku absurdalnych. Żaden urzędnik biorąc rzecz nawet na wyczucie
> nie pracuje przez 8 godzin będąc 8 godzin na terenie urzędu - masz na
> to 99,9999% gwarancji. Pełnej setki nie dam - wiem co to jest krzywa
> Gaussa i jakie długie ma ogony.
Wiem ile urzędnik pracuje.
Dlatego nie pisze "pracuje" a "jest w pracy".
On tylko 8 godzin marnuje na pracę. Co jednak dalej nie zmienia faktu że nie
ma czasu już na drugi etat.
Jednak coraz częściej zauważam sytuacjię, zwłaszcza wsród księgowych - że te
8 godzin to całkiem sensownie są wypełnione pracą.

>
>> Nauczyciel tłumaczy się że jest obłożony zajęciami jednak na pewno jest
>> to mniej niż 8 godzin dziennie.
> Według Ciebie tak. Według części dyskutantów nie. To i tak jest tylko
> opinia - każdy ma prawo mieć własną.
W zasadzie to 3 osoby tu podawały czas pracy - każdy pisał o minimum 1,5-2
godzin.
To nie da 8 godzin dziennie.
>
>> Dlatego nauczyciel ma czs na drugi etat nawet pełny - urzędnik nie.
>
> Byś się zdziwił, co się dzieje na ogonach krzywej Gaussa. Byłem
> urzędnikiem, to wiem co mówię. Przeciętna nie oznacza "wszyscy". A
> "większość" znaczy bardzo niewiele.
> Dziwnie jakoś Ci żal tych urzędników i tylko ich, ale nie będę tego
> roztrząsał.
Bo oni są dobrym porównaniem do nauczycieli. To budżet i to budżet. Tu po
studiach i tu po studiach. Tyle że zakres odpowiedzialności trochę inny.

>
> Przy okazji - uprawnienia do dokumentów niejawnych masz, nie ma sprawy
> - możesz zaglądać do tego co Ci zgodnie z prawem wolno. Ale nie
> przekonałeś mnie - wdrożeniowiec nie ma potrzeby zaglądania do
> surowych danych w bazie w trakcie wdrożenia czy szkolenia.
Ten wdrożeniowiec w cudzysłowie to było lepsze określenie.
Dane z poziomu programu oglądam - nie ma innej możliwości w czasie kiedy np.
w płacach pokazuję jak zrobić wyrównanie, nanieść godziny, czy nawet
sprawdzić czy program dobrze liczy ( i raczej przekonać obsługującego że
liczy dobrze). Czy nawet tak jak dziś zakończone drukowanie list wyborczych
do parlamentu ue. Nie ma siły - muszę zobaczyć co się wydrukowało, żeby być
pewnym że program nie nawali. Albo jak nawali i mu sie rozjedzie wydruk to
muszę dojść dlaczego.
I tu już zaczyna się grzebanie w bazie - wystarczy że braknie prądu i baza
może się rozsypać. Czasem udaje się ją naprawić na miejscu czasem nie.
Jeżeli nie to dane powinny być zaszyfrowane, odesłane do producenta
programu - tam naprawione i odesłane. Problem jest w czasie -bo to z reguły
trwa kilka dni. A moja naprawa na miejscu dziś zajęła niecałą godzinę.
Podobnie z programami płacowymi, czy księgowymi -część z nich chodzi jeszcze
na starych bazach w dosowym środowisku.
Następną rzeczą kiedy trzeba zajżeć do bazy jest przepisanie bazy programu
firmy konkurencyjnej do bazy programu "mojego". Żeby stworzyć program do
przenoszenia muszę poznać obie bazy.
Jest jeszcze parę zastosowań zaglądania do baz...
> Parę rzeczy
> wdrażano już przy moim współudziale, więc wiem na ten temat co
> najmniej tyle co ty o pracy nauczyciela.
Poza wdrożeniem mam jeszcze dalszą obsługę i ... coś w formie doradztwa
prawnego :)
Zaraz mi tu jotte wyjedzie. To mu tylko przypomnę żeby nie musiał szukać za
dużo - że tylko jedną gafę tu strzeliłem - dałem wysługę stażyście
Mi zaufało przez te 11 lat ponad 200 klientów i żaden tego nie żałował. A
tylko dwóch zrezygnowało z moich usług.
No i poza płacami to mam obsługę innych programów - dużo księgowości,
ewidencje, zasiłki rodzinne, stypendia, dodatki mieszkaniowe, itd itp.

Myślę, że teraz masz więszky obraz mojej pracy - tylko czy to naprawdę ma
takie znaczenie w tej dyskusji?

--
PawełJ
napisał/a: ~TomcioW 2009-05-25 21:25
Jotte wrote:

> W wiadomości news:gv4947$6u9$1@nemesis.news.neostrada.pl TomcioW
> pisze:
>
>> Czemu nie znam ani jednego informatyka po studiach który uczyłby w
>> szkole????
> Trudno powiedzieć.
> Może obracasz się w innych kręgach zawodowych?
> Może masz mało znajomych?
> Uczący w szkołach to raczej wszyscy po studiach.
Przecie wiesz o co mi chodziło ;)
Pozdrawiam