Adopcja

napisał/a: olus811 2007-06-04 19:26
Dziękuję
wiem, ze jakoś to będzie, że wszystkie małżeństwa czekają i nie mogę narzekać, ale tak bardzo chciała bym być mamą

[ Dodano: 2007-06-26, 19:03 ]
Czy jest w śród Was ktoś kto adoptował ze wskazaniem. My jesteśmy zainteresowani właśnie taka formą adopcji, ale ciągle zbieramy informacje na jej temat ..no i oczywiście szukamy!!!
napisał/a: olus811 2007-06-27 10:12
Witajcie!
jestem ciekawa, czy jest w śród Was małżeństwo, które adoptowało przez wskazanie?
My jesteśmy młodym małżeństwem, bardzo zależy nam na maleńkim dziecku, dlatego szukamy mamy biologicznej, która odda dzieciątko do adopcji ze wskazaniem, ale w dalszym ciągu zbieram także informacje jak taka adopcje przeprowadzić. Podzielcie się doświadczeniem!
Pozdrawiam
napisał/a: Viki2055 2008-01-18 19:08
Wiem że Olus811 udało się już znaleść mamę, która to właśnie im postanowiła oddać swoje maleństo i to dzięki takiemu ogłoszeniu jak to
My niestety nadal szukamy :(
dlatego jeśli znacie kobietę ktora jest zmuszona oddać dziecko proszę powiedzcie jej o nas.
My niestety biologicznych dzieci mieć nie możemy dlatego pragniemy adoptować maluszka Będzie on naszym całym światem, słoneczkiem.
Mamo pozwól nam kochać Twoje dziecko o niczym innym tak nie marzymy.
Jesteśmy zdecydowani na adopcję ze wskazaniem
Nasz e-mail: Viki2055@wp.pl gg 10971608
napisał/a: rzodkiewka1 2008-01-23 14:21
Witam

Moze ktos sie orientuje czy to ze chorowałam na anoreksje i byłam kilkakrotnie hospitalizowana wyklucza mnie jako przyszła mame adopcyjna. Bardzo chce zostac rodzicem ale obawiam sie ze przez to ze przebywałam na roznego rodzaju terapiach ,szpitalach psychiatrycznych zostane odzucona. a teraz jestem zdrowa jem normalnie nic mi nie dolega chodze na kontrolne wizyty do psychologa raz na miesiac niedługo co dwa miesiace. moze ktos bedzie umiał udzielic mi na to pytanie odpowiedzi.


z gory serdecznie dziekuje
napisał/a: Karolinka_U 2009-12-16 22:36
Temat został poruszony na forum więc trzeba kontynuować

Rodzina zaprzyjaźniona

to forma wolontariatu rodzinnego, które systematycznie odwiedzają dziecko przebywające w placówce opiekuńczo- wychowawczej, zapraszają je do swojego domu, spędzają z nimi czas wolny w miarę swoich i dziecka możliwości. Są zaakceptowani przez dziecko i sami dziecko akceptują.
Rodziny zaprzyjaźnione utrzymują z dzieckiem regularny kontakt i są dla dziecka osobami znaczącymi.
Rodzina zaprzyjaźniona nie ma wobec dziecka żadnych zobowiązań prawnych, ponosi jedynie odpowiedzialność opiekuńczą i moralną za nawiązanie więzi emocjonalnej. Daje dziecku wsparcie psychiczne, gdyż opieka rodziny zaprzyjaźnionej polega na zaspokojeniu potrzeb intelektualnych, emocjonalnych i społecznych.

Funkcjonowanie rodzin zaprzyjaźnionych
Osoby, które chcą zaprzyjaźnić się z dzieckiem winny zgłosić się do wybranej placówki opiekuńczo-wychowawczej, odbyć wstępną rozmowę z dyrektorem Domu Dziecka. Dyrektor powinien skierować te osoby do ośrodka adopcyjno-opiekuńczego, gdyż rodzina zaprzyjaźniona, musi uzyskać pozytywną opinię ośrodka adopcyjno-opiekuńczego. Kandydaci mogą także, skierować się bezpośrednio do ośrodka adopcyjno-opiekuńczego. Przed pierwszą wizytą u rodziny zaprzyjaźnionej jest wymagany kontakt z dzieckiem na terenie placówki pod opieką pracownika pedagogicznego placówki i ośrodka.
Rodzina zaprzyjaźniona podlega obserwacji kadry pedagogicznej placówki, w której przebywa dziecko, zawsze jest także brana pod uwagę opinię dziecka.
Urlopowanie dziecka do rodziny zaprzyjaźnionej wymaga zgody sądu rodzinnego.
asiuuuulek
napisał/a: asiuuuulek 2009-12-19 22:00
Mój J. jest adoptowany...i wiem,że jeśli nie moglibyśmy mieć dzidziusia to napewno byśmy adoptowali
napisał/a: H2O 2009-12-22 16:55
Ostatnio temat byl poruszony w JWMD.... "Czy zaprosic na swieta Dziecko z domu dziecka" ?

Kilka wypowiedzi z innego forum...
http://www.rodziceradza.pl/Zaprosic_dziecko_na_swieta,q,111437,1,newest.html

i artykul polecany przez jednego wypowiadajacego sie http://mironq.blog.onet.pl/110-Trzydniowa-milosc-dla-sieb,2,ID396579150,n
napisał/a: Patka2 2010-01-12 20:00
Kiedyś, kiedyś...chyba w maju?
na ulicy...? lub w tramwaju...?
moją mamę spotkał tata.
Los obojgu figla spłatał
bo choć inne mieli plany,
czuli, że są...zakochani!

"Nie do wiary", myślał tata,
"Ja i miłość?!" Koniec świata!".

"Och, och, och..." szeptała mama,
chyba kocham tego pana...".

Tak zaczęło się to wszystko.
Wkrótce było weselisko,
pokój z kuchnią (na początku),
sto usmiechów w każdym kątku,
w dzień tysiące chwil uroczych,
gwiazdy spadające w nocy
(potem piasek w oczach z rana)
i...czekanie na bociana.

Ale bocian - sami wiecie -
woli włóczyć się po świecie,
szukać żan na całym globie,
zamiast dzieci dźwigać w dziobie.

Zresztą może ja się mylę?
Wszędzie jest niemowląt tyle...
Może to nie boćka wina?
Może inna jest przyczyna...?

Tak czy owak, mama z tatą,
choć od lat czekali na to,
choć szukali w krąg pomocy,
choć robili, co w ich mocy,
żeby zostać rodzicami,
ciągle byli sami. Sami!

Innym mamom, w wielkich brzuszkach,
słodko biły już serduszka
synków małych jak landrynki
i córeczek jak malinki.

A u mojej mamy - cisza...
Tylko tata czasem słyszał,
jak po domu nocą drepce
i cichutko (do mnie...?) szepcze:
- tak bym cię przytulić chciała,
okruszynko moja mała...

Wreszcie tata rzekł: - kochanie...
Jest też inne rozwiązanie.
Nie mogliśmy sprawić sami,
by maluszek był tu z nami,
ale go kochamy przecież!
Może on jest już na świecie?
Tak jak w bajkach - hen, daleko,
za górami i za rzeką...?
Trzeba tylko go odnaleźć.

Nie wahali się więc wcale!
Spakowali ciepłe ciuszki,
stertę pieluch, trzy poduszki,
odrzutowy samolocik
(prezent od szalonej cioci),
lalkę, mleko, bukiet bratków,
kaftaników sto (od dziadków),
kocyk w kratkę, kocyk z kotkiem,
tuzin smoczków i grzechotkę,
boćka z pluszu, czapkę w kwiatki,
niespodziankę od sąsiadki,
szampon, mydła, tran, mazidła
i...pognali jak na skrzydłach!

Przyjechali w samą porę,
bo różowy, smieszny stworek
(cztery kilo i pięć deka)
już się nie mógł ich doczekać.

Kiedy mnie przywieźli z dala,
tata mało nie oszalał,
dziadek po chusteczki latał
i tłumaczył, że ma katar,
wujek szeptał: "Moja klucho!",
babcia całowała w ucho,
piesek mi przynosił piłkę,
a mamusia, przez pomyłkę,
kaszką częstowała gości
i wciąż śmiała się z radości.

A co dalej?

Dalej było już zwyczajnie
- raz ciekawie, raz banalnie -

przytulanki i swawole,
rower, wrotki i przedszkole,
bajki, rosół, śnieg i narty,
bałwankowy nochal z marchwi,
czasem mina nadąsana,
bo znów stłukły się kolana,
czasem żarty i chichotki,
figle z tatą, z mamą plotki...

Nic w tym nie ma niezwykłego!
Moźe tylko prócz jednego -
kiedy widzę gdzieś bociany,
to przytulam się do mamy...
I z uśmiechem myślę o tym,
że choć przez bocianie psoty
nigdy mnie nie miała w brzuszku,
wciąż nosiła mnie w serduszku.
napisał/a: jente8 2010-01-12 20:03
Patka, przepiękny ten wierszyk!
napisał/a: Patka2 2010-01-12 20:10
ula_jente, wiem, dlatego pomyślałam ze warto go tu umieścić. Tym bardziej że temat adopcji jest mi z każdym dniem coraz bliższy.
napisał/a: H2O 2010-01-12 20:17
Patka, Swietny wierszyk ...gdzie go znalazlas?
napisał/a: Patka2 2010-01-12 20:42
a szukałam informacji na temat adopcji i znalazłam na innym forum.