'Bo na szacunek trzeba sobie zapracowac...'

napisał/a: misslilbee 2008-11-19 21:21
Czesc,
Nie wytrzymam, musze sie komus wygadac!


Nie wierze juz w milosc, boze jakie to smutne...
Juz nie jestem ta sama osoba, to ON stworzyl potwora, ktoremu sie ciagle chce ryczec jak bobr.. Brakuje mi smiechu z blachostek, brakuje mi radosci zycia i ogolnie pojetej radosci.

Czasem mam ochote normalnie zabic.

Nie bede wnikac i opisywac moje ciezko zapracowane dziecintwo bez Tatusia, nie chce tez wglebiac sie w te moje doly, doliny i kaniony... Chce jedynie hm.. pomocy?

Jestem w zwiazku (kiedyz o jakze cudownym i wspanialym!...) od 4 lat (w malzenstwie PRAWIE i AZ 3 miesiace...). Wszystko odwrocilo sie do gory nogami odkad zaszlam w wymarzona i upragniona przez nas obydwojga ciaze.

Pracowalam do 8 miesiaca i praowalabym dluzej gdyby nie przeprowadzka za miasto. W dodatku te studia....

Sam namawial mnie na rzucenie pracy, bo przeciez jego kobieta nie musi, moge zajac sie tylko dzieckiem. 'Tak bedzie najlepiej Kochanie'. Wzbranialam sie, bo NIGDY nie bylam od NIKOGO zalezna (pracuje od 13 roku zycia, znaczy zarabiam na swoje wydatki). Uleglam, bo zreszta i tak nie mialam wyboru.

I teraz przechodze koszmar. Codziennie slysze ze jestem beznadziejna, ze cos jest ze mna nie tak. Ze INNI DAJA RADE (szczegolnie w podtekscie jego mamusia chyba...)

A ja nie daje, czasem jest nieposprztaane na blysk, czasem znajdzie pistacje pod stolem, czasem kuchenka jest brudna od wykipialej zupy, ktorej nie upilnowalam przez placzace dziecko... A moze przez wlasna beznadziejnosc wlasnie, bo przeciez inni jakos daja rade sobie to wsyztsko pogodzic...

A ja nie. Nie zdalam prawa jazdy, nie zdalam egzaminu i teraz musze wybulic 120 euro za poprawke, nie sprzatam codziennie, mam czasem gore prasowania (bo prasuje!)...

Najgorsze, ze naprawde czuje sie nikim, ta, ktora nigdy sie nie poddawala, szla z usmiechem na twarzy przez wsyztsko zle, ta, ktora podnosila na duchu innych.

Dzis nie wytrzymalam i wykrzyczalam ten bol mojej 'przyjaciolce' przez telefon. Zorganizowala 2 bilety do opery na Madame Butterfly - moja ukochana i wymarzona! Na niedziele, o 20:00.

A ON powiedzial, ze 'przeciez trzeba zapracowac na czynsz, a Ty mi do niego przeciez nie dolozysz' - BO Z CZEGO, skoro NIE ZARABIAM a ogolnie to 'NIC NIE ROBIE;???

To co sie ze mna dzieje, to chyba nieopisywalne, a ja tak strasznie chcialabym sie wygadac...

[ Dodano: 2008-11-19, 22:04 ]
Powinnam odejsc?
napisał/a: Kinia 2008-11-19 22:10
Kochana ściskam mocno, to jest bardzo nie fair wobec Ciebie
Myślę, że wszystko się ułoży, ty wkrótce znajdziesz sobie pracę i wszystko się zmieni.
Może chodzi o to, że go trochę przeraża, że boi się, że nie podoła Wam zapewnić dobrych warunków, chociaż to nie usprawiedliwia jego zachowania.
Trzymaj się kochana masz dla kogo żyć
napisał/a: Patka2 2008-11-19 22:13
misslilbee, najważniejsze abyś czuła się szczęśliwa i kochana.
Czy te Wasze problemy pojawiły się po urodzeniu dziecka ??
Czy wcześniej??
napisał/a: kasia_b 2008-11-19 22:27
misslilbee Agata , przykre jest to wszystko co pisujesz i łączę się z Tobą w bólu - łatwo nie jest i nie będe obiecywała, że będzie bo nie musi .... to zależny tylko od Was od Waszych charakterów i od woli walki o Was ....

4 lata wydaje się dużo, 3 miesiące też kawałek czasu ale życie jest życiem - powiem szczerze, że my po 6 latach a 3 miesiącach małżeństwa też mieliśmy mega kłótnie - taka jak nigdy wcześniej - skończyła się trzaśnięciem drzwiami i moim opuszczeniem mieszkania - myślałam że zeświruje bo nic nie mogłam sobie w głowie ułożyć - i podobnie jak Ty moja radość zachwiała się wyciszyła do minimum, którego nie znałam ... niestety tez poszło o pieniądze i rodziców - niestety ponieważ jest to częsty powód do kłótni - szczególnie na początku małżeństwa gdzie jest pewne spojrzenia się zmieniają i jakby nie patrzeć każdy broni swojej rodziny .... jest szansą na lepsze jutro jest rozmowa - może nawet i wykrzyczenie swoich racji - ale bez rozmowy nic się nei zmieni - popytaj Piotra o co tak na prawdę ma do Ciebie żal - bo może to wcale nie sa te pieniądze może to tkwi gdzieś głębiej ....

nie znamy się ale czuje od Ciebie wielką silę walki - sama piszesz wiele już w życiu przeżyłaś - i wierzę że i tym razem coś się uda ! wiem, że posiadanie Dziecka wiele zmienia ale wierzę, że może Zuzia Was wesprze jakoś - wzmocni - może zamiast wyjścia z koleżanką - które wiem jak bardzo jest Ci potrzebne - wyjdźcie gdzieś z Piotrem RAZEM spróbujcie powalczyć o Waszą Miłość

a życie jest życiem -co nas nie zabija to nas wzmocni


wspieram jak umiem
napisał/a: misslilbee 2008-11-19 22:36
Kinia napisal(a):ty wkrótce znajdziesz sobie pracę i wszystko się zmieni.

no wlasnie... wracam na studia, chce pracowac... a co z moim dzieckiem? ma Ja wychowywac Babcia? :(

Patka napisal(a):Czy wcześniej??

Wczesniej, ciaza zrobila z niego strasznego egoiste i czepialskiego o doslownie WSZYSTKO...

Brakuje, zeby kazal mi ustawiac szklanek uszkami w jedna strone i denkiem do gory, zeby sie nie zakrzyly...

kasia_a,
kasia_a napisal(a):bo może to wcale nie sa te pieniądze może to tkwi gdzieś głębiej ....

on w zyciu nie przyzna sie ze to o pieniadze chodzi. Jemu chodzi o to, ze ja nic nie robie! Dla niego wychowywanie dziecka, utrzymywanie domu i odbieranie jego sluzbowych telefonow to wielkie NIC...

kasia_a napisal(a):wyjdźcie gdzieś z Piotrem RAZEM

zeby sie poklocic? znowu? nie moge na tego czlowieka patrzec! jak kiedys go tak straszliwie mocno kochalam, tak teraz rownie mocno nienawidze :(

walcze nie ze wzgledu na milosc codzien, lecz ze wzgledu na Nia, nie chce zeby wychowywala sie bez ojca, ktorego tak straszliwie kocha ;(

I jednoczesnie czuje ze wypalajac sie w takim tempie po prostu kiedys zgasne.
napisał/a: Karolinka_U 2008-11-19 22:46
misslilbee, nie potrafię nic doradzić ale wspieram ja umiem
napisał/a: Patka2 2008-11-19 22:53
misslilbee, mam wrażenie że Ty podświadomie juz wybrałaś co chcesz, ale ze względu na dziecko robisz wszystko aby miała rodzinę w komplecie.

Czujesz że on Cię nie docenia i chcesz mu pokazać że się mylił, i zrób tak.
On to doceni jak Was straci, tak jak było to u Nas.

Trzymam kciuki za Was, mam nadzieję że jednak dojdziecie do porozumienia.
napisał/a: ~gość 2008-11-20 08:17
misslilbee, nie bardzo umiem doradzic, ale wspieram jak umiem...
Wiem jedno nie podejmuj pochopnych decyzji, ale rownoczesnie badz szczesliwa i miej szacunek dla siebie!! Przeciez wychowanie dziecka i prowadzenie domu to ciezka praca, wszystko na Twojej glowie. Moze jakas rozmowa powazna jeszcze jedna by sie przydala??
Slyszalam ze 1 rok malzenstwa jest najtrudniejszy... Mam nadzieje ze u Was wyjdzie slonce...
Wspieram i trzymaj sie
napisał/a: koncia1 2008-11-20 08:35
misslilbee, nie wiem co Ci poradzić Kochana.
Wszystko przedstawiłaś ze swojej strony. Może z jego strony wygląda to zupełnie inaczej.

Ale nie nastawiaj się z góry negatywnie.
Spróbuj może tak... zaproponuj mu, że chcesz zacząć prace. I żeby to ON teraz zajął się dzieckiem i domem. W końcu to przecież 'żadna' praca.

Może to przemówi mu do łepetynki
Powodzenia
napisał/a: kasia_b 2008-11-20 08:51
Patka napisal(a):mam wrażenie że Ty podświadomie juz wybrałaś co chcesz, ale ze względu na dziecko robisz wszystko aby miała rodzinę w komplecie.

Patka, zgadzam się z Twoja opinią - misslilbee, musisz sama sobie odpowiedzieć czy przypadkiem tak nie jest .... mogę się domyślać, że chcesz Dziecko uchronić przed tym co Ty przeżyłaś wychowując się bez Taty ....

misslilbee napisal(a):nie moge na tego czlowieka patrzec! jak kiedys go tak straszliwie mocno kochalam, tak teraz rownie mocno nienawidze

o to bardzo mocno słowa - wiem, że w nerwach - złości takie słowa przychodzą łatwo - nie podważam, że tak nie jest ale może warto się zastanowić, które uczucie przewyższa ....
misslilbee napisal(a):Jemu chodzi o to, ze ja nic nie robie! Dla niego wychowywanie dziecka, utrzymywanie domu i odbieranie jego sluzbowych telefonow to wielkie NIC...

i niestety nie jest on jedynym mężczyzna, który tak myśli - jedyny sposób to zostawić na tydzień - takiego Pana samego z dzieckiem i pracą domową ....
Agatko nadal uważam, że bez rozmów nic się nie zmieni - spróbuj wytłumaczyć Piotrowi, że to co Ty robisz w domu jest ciężką praca bo jest - nawet w Polsce kiedyś był projekt takiego programu co by płacić pensje kobietom wychowującym dzieci i utrzymującym dom bo ta praca jest bardzo kosztowna i wiele wnosi do życia rodzinnego, podejrzewam, że tym porządku i sprzątania Piotr wyniósł z domu - ale czy Teściowa tylko domem się zajmowała - Teść nie pomagał
każda rodzina to jakby mała firma - musi być współpraca - ja w domu tez mam średnio bo wiele ja sprzątam i gotuje a M. nie koniecznie - wiele razy o to były spory - ale sam przyznał on jako jedynak w domu NIC nie robił więc trudno to od niego po 30 latach wymagać - ale próbuje co dzień bo tak bym się ja zaharowała - i zdarza się, że ubrania poprasowane leżą tydzień nie złożone bo ja ich nie ruszam jak uprasuje uważam, że dużo to nie jest - ale domyślam się, że przy Dziecku pracy jest jeszcze więcej - dlatego Piotr i Tobie powinien pomagać - ale bez rozmowy nie osiągniecie ....
napisał/a: ~gość 2008-11-20 09:47
mislilbee a próbowałaś z nim porozmawiać o tym co czujesz? Powinnać mu powiedzieć, że czujesz że jest inaczej niż przedtem, że Ci ciężko zwłaszcza ze jestescie tam daleko. Powiedz mu co Cie boli - ale też po tym wszystkim powiedz mu, że brakuje Ci go. Jego wsparcia i miłości. Że za nim tęsknisz - a przypuszczam, że tak jest.
Przykro mi, że Cie tak traktuje. Mam nadzieje, że kilka takich rozmów przyniesie jakieś efekty. Inaczej będzie Ci baaardzo bardzo trudno.
Chyba na Twoim miejscu poszukałabym pracy, a małą dałabym do przedszkola. Taka praca zrobi dobrze przede wszystkim Twojej psychice i samopoczuciu.
napisał/a: Misiaq 2008-11-20 11:50
misslilbee, tak jak pisały dziewczyny wcześniej, ja też myślę, ze Ty już wybrałaś, ale nie chcesz się jeszcze do końca do tego przyznać. Wydaje mi się, że to co możesz zrobić teraz to wyprowadzić sie na jakiś czas, na tydzień czy dwa (jeśli masz tylko taką możliwość) do kogoś z rodziny albo znajomych. Bo jak wspomniała Patka pewne rzeczy dostrzeg się dopiero wtedy kiedy się je straci. Może Twój mąż potrzebuje takiego mocnego uderzenia, żeby zrozumieć co robi. Jego zachowanie jest po prostu podłe, zamiast dowartościowywać swoją żonę i matke swojego dziecka, robi coś zupełnie innego. Pewnie z jego perspektywy to wygląda inaczej, pewnie jemu wydaje się, że wszystko robi OK, bo nie przypuszczam, że rani celowo. Trzymaj się i napisz jakie podjęłaś decyzje