Jak reaguje kobieta?

napisał/a: ~aaa" 2005-07-27 01:55
Jak reaguje kobieta?
czesc

Chcialbym sie Was spytac jak kobieta reaguje po 10 miesiecznym okresie
przebywania z chlopakiem. Byl to jej pierwszy chlopak. Ona ma 25 lat. Uprawiała
z nim stosunki seksualne. On ją zdradził, ona była w porządku. Jeśli pozna
nowego chłopaka, to jak będzie się zachowyawała w stosunku do niego? Czy jest w
stanie pokochać? Czy będzie szukała zemsty? Czy bedzie próbowała przelać uczucia
na nowo poznanego chłopaka? Jeśli ten nowo poznany chłopak przewyższa we
wszystkim wcześniejszego? Czy będzie nim gardziła? Czy jeśli sie spotykała
prawie codziennie z byłym, a z nowym ktorego pznała spotyka się prawie co 3 lub
4 dzień? Dalczego tak żadko z tym nowym choć on chce częsciej?

--
napisał/a: ~Habeck Colibretto 2005-07-27 21:50
Dnia 27.07.2005, o godzinie 01.55.53, na pl.soc.rodzina, aaa napisał(a):


To jakiś quiz? Co można wygrać?

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
napisał/a: ~Margola" 2005-07-31 13:40



Użytkownik "aaa" napisał w wiadomości
> Jak reaguje kobieta?
> czesc
>
> Chcialbym sie Was spytac jak kobieta reaguje po 10 miesiecznym okresie
> przebywania z chlopakiem. Byl to jej pierwszy chlopak. Ona ma 25 lat.
> Uprawiała
> z nim stosunki seksualne. On ją zdradził, ona była w porządku. Jeśli pozna
> nowego chłopaka, to jak będzie się zachowyawała w stosunku do niego? Czy
> jest w
> stanie pokochać? Czy będzie szukała zemsty? Czy bedzie próbowała przelać
> uczucia
> na nowo poznanego chłopaka? Jeśli ten nowo poznany chłopak przewyższa we
> wszystkim wcześniejszego? Czy będzie nim gardziła? Czy jeśli sie spotykała
> prawie codziennie z byłym, a z nowym ktorego pznała spotyka się prawie co
> 3 lub
> 4 dzień? Dalczego tak żadko z tym nowym choć on chce częsciej?


No, już miałam odpisywać na Twój pierwszy post, a tu proszę, pies pogrzebany
pod moim nosem w drugim poście. Jeszcze jeden dowód na to, że na tę samą
sprawę, różnie opowiedzianą i z uwypukleniem różnych szczegółów, można mieć
różny pogląd...

Po poście pt "pomózcie" chciałam napisać tak:

Jeżeli dwoje ludzi jest zakochanych, to chcą się widywać jak najczęściej.
Dla mnie to naprawdę niepojęte, by mieszkając w jednym mieście nie widywać
się codziennie lub niemal codziennie. Przynajmniej w początkowym stadium
znajomości. Oczywiście, zaznaczę, ze to mój głęboko osobisty pogląd. Na
poparcie mam tylko tyle, ze kiedy poznałam mojego TŻ, on mieszkał w stolicy,
a ja 300 km od niego. Jeździliśmy autostopem, pociągami, żeby zobaczyć się
na parę godzin i wracać prosto do pracy. Widzieliśmy się co 3-4 dni. I to
było za mało :) Może jesteśmy (byliśmy) wariatami, nie wiem. Wspominam to
mile i hołubię sobie tamten czas. Wracając do Ciebie: obawiam się, ze cała
ta poprzednia sprawa jeszcze nie przyschła. To nie znaczy, że na wstępie
skreślam jakąkolwiek szansę dla Waszego związku, tym niemniej nie wydaje mi
się, żeby udało mi się wytrwać miesiąc bez pocałunku z kimś, kto mi się
podoba i w kim się zakochałam ;) Myślę, że ona potrzebuje wytchnienia.
Złapania dystansu.

I tu pojawia się problem, który - jak dla mnie - jest kluczem do całej
sprawy, a o którym wspomniałeś w drugim poście: poprzedni mężczyzna ją
zdradził.
Widzisz, tak mi się wydaje, ze o ile zdrada może automatycznie zakończyć
związek, to nie kończy automatycznie uczucia. Powoduje niesłychane
zamieszanie w emocjach, utratę poczucia własnej wartości... ale nie powoduje
wygaśnięcia uczuć. Nawet, jeśli przekształcają się one w uczucia negatywne:
złość, żal, pogardę - to zajmują pokaźną część serca i umysłu. Trudno mi
sobie wyobrazić, by było tam miejsce dla nowego mężczyzny. Nawet, jeśli
osoba zdradzona bardzo chciałaby znaleźć ukojenie u boku kogoś następnego.
To po prostu wydaje mi się niemożliwe. Odtrutka, być może. Ale na wielkie
uczucia przyjdzie poczekać. Spadła z wysokiego konia, bo 10-miesięczna
znajomość to jeszcze duża chemia i fruwanie w obłokach, marzenia i euforia.
I bum - chłopak zdradził. Trudna tu dla Ciebie rola, co gorsza nie wiadomo,
z jaką perspektywą. MOżesz stawiać na wytrwałe bycie przy niej. A możesz
nieco się odsunąć. Narawdę, nie wiem, czego potrzebuje w tym momencie Twoja
koleżanka.

Myślę, że nie od rzeczy byłoby, gdybyś poczytał sobie różne posty od
zdradzonych kobiet - to Ci da pogląd na to, jak reagują, co czują...

trudny przed Tobą wybór i trudny czas. Trzymam kciuki.

Margola


napisał/a: ~Dunia 2005-07-31 14:12


Margola wrote:

> skreślam jakąkolwiek szansę dla Waszego związku, tym niemniej nie wydaje mi
> się, żeby udało mi się wytrwać miesiąc bez pocałunku z kimś, kto mi się
> podoba i w kim się zakochałam ;)

Ty. Jednak ludzie sa rozni. Dla mnie nie bylo (i nadal nie byloby) to
problemem. Z przeszlosci jednak pamietam, ze wlasnie takie Margole w
moim otoczeniu ciagle wytykaly mi, ze na pewno nie kocham swojego
chlopaka, bo moge trzy-cztery tygodnie bez niego "wytrzymac".

D.
PS. Sorry, Margola, ale akurat po Tobie spodziewalabym sie bardziej
obiektywnej wypowiedzi... zwlaszcza jesli komus radzic.
--
Koniec kazdego nurkowania to sytuacja awaryjna. |
Inaczej kto by chcial wychodzic z wody ? | (c) Konrad Dubiel
napisał/a: ~Margola" 2005-07-31 14:16


Użytkownik "Dunia" napisał w wiadomości
>
>
> Margola wrote:
>
>> skreślam jakąkolwiek szansę dla Waszego związku, tym niemniej nie wydaje
>> mi się, żeby udało mi się wytrwać miesiąc bez pocałunku z kimś, kto mi
>> się podoba i w kim się zakochałam ;)
>
> Ty. Jednak ludzie sa rozni. Dla mnie nie bylo (i nadal nie byloby) to
> problemem. Z przeszlosci jednak pamietam, ze wlasnie takie Margole w moim
> otoczeniu ciagle wytykaly mi, ze na pewno nie kocham swojego chlopaka, bo
> moge trzy-cztery tygodnie bez niego "wytrzymac".
>
> D.
> PS. Sorry, Margola, ale akurat po Tobie spodziewalabym sie bardziej
> obiektywnej wypowiedzi... zwlaszcza jesli komus radzic.


Ależ, zaznaczyłam, że to moje głęboko osobiste przeświadczenie i nikomu nic
nie wytykam. Poza tym, Wy mieszkaliście daleko od siebie i to jest jakimś
wyjaśnieniem. Ja - jako osobiście i zupełnie subiektywnie postrzegany byt -
tak nie umiałam, ale ja się w ogóle na życie rzucam łapczywie i z pazurami.
Taki typ.

Poza wszystkim, nie radzę, lecz wskazuję sprawy do rozważenia. Radzić sobie
każdy musi sam :)

Margola

PS. Fajnie, że miałaś jakieś Margole w otoczeniu. Ale one nie były "takie",
bo nie mam w zwyczaju wytykać palcem komuś spraw osobistych. A już na pewno
imputować kocha-nie kocha.


napisał/a: ~Dunia 2005-07-31 14:40


Margola wrote:

> Ależ, zaznaczyłam, że to moje głęboko osobiste przeświadczenie i nikomu nic
> nie wytykam.

Tak, ale na podstawie tego "gleboko osobistego doswiadczenia"
sugerujesz, ze dziewczyna nie podziela uczucia autora postu, bo nie chce
sie z nim codziennie widywac. A ja na to, ze jak dla mnie to jest
calkiem normalne. Naprawde, nie wyobrazam sobie, zeby codziennie widywac
sie z chlopakiem, niezaleznie od stopnia zaangazowania. Moze dlatego, ze
nie jestem specjalnie czulostkowa. Moze dlatego, ze zawsze mialam milion
innych hobby, zajec itp. Moze dlatego, ze ciagle "wysciskiwana" sie
dusze... Jakbym sie miala z kims codziennie randkowac, to pewnie zwiazek
wytrzymalby nie dluzej niz dwa tygodnie. I wlasnie na poczatku zwiazku,
bo zupelnie inaczej jest, kiedy z kims bylam/jestem juz "na powaznie".
I nie ma to najmniejszego zwiazku ze "zranieniami" z poprzedniego
zwiazku (bo czegos takiego w zyciu nawet nie doswiaczylam).

Moze ta dziewczyna ma wlasnie podobny charakter i tyle. A Ty na postawie
czestotliwosci spotkac wystawiasz ocene calemu zwiazkowi - moim zdaniem
straaaasznie powierzchownie.

> PS. Fajnie, że miałaś jakieś Margole w otoczeniu.

Bardzo niefajnie Teraz juz sie w ogole nie koleguje z kobietami (z
dwoma wyjatkami).

Ale one nie były "takie",
> bo nie mam w zwyczaju wytykać palcem komuś spraw osobistych.

Definicja "wytykania"...

D.
--
Koniec kazdego nurkowania to sytuacja awaryjna. |
Inaczej kto by chcial wychodzic z wody ? | (c) Konrad Dubiel
napisał/a: ~Margola" 2005-07-31 14:47

Użytkownik "Dunia" napisał w wiadomości
>
>
> Margola wrote:
>
>> Ależ, zaznaczyłam, że to moje głęboko osobiste przeświadczenie i nikomu
>> nic nie wytykam.
>
> Tak, ale na podstawie tego "gleboko osobistego doswiadczenia" sugerujesz,
> ze dziewczyna nie podziela uczucia autora postu, bo nie chce sie z nim
> codziennie widywac.

Powiedzmy,że nie jest to dla mnie jedyna przesłanka. Ba, jestem przekonana,
ze na tym etapie nie podziela ona jego uczucia, bo jest zupełnie zwyczajnie
pokiereszowana po poprzednim związku. Ma do tego pełne prawo i on musi to
rozumieć (zwłaszcza, ze z jego postów wyczytałam, ze coś takiego mu właśnie
mówiła) Nie twierdzę jednak, że ten dysonans uczuciowy nie może się zmienić.
Sądzę, że dobrze by jednak było, zeby autor postu przyjął go do świadomości.


> I nie ma to najmniejszego zwiazku ze "zranieniami" z poprzedniego zwiazku
> (bo czegos takiego w zyciu nawet nie doswiaczylam).

Ona doświadczyła. Wydaje mi się niemożliwe, żeby spłynęło to po niej bez
sladu.

> Moze ta dziewczyna ma wlasnie podobny charakter i tyle. A Ty na postawie
> czestotliwosci spotkac wystawiasz ocene calemu zwiazkowi - moim zdaniem
> straaaasznie powierzchownie.

Gdzie?

> Bardzo niefajnie Teraz juz sie w ogole nie koleguje z kobietami (z
> dwoma wyjatkami).

Może niepotrzebnie stosujesz przeniesienia? Kobiety bywają świetne.
Mężczyźni też. U mnie względna płciowa równowaga :)

> Ale one nie były "takie",
>> bo nie mam w zwyczaju wytykać palcem komuś spraw osobistych.
>
> Definicja "wytykania"...

Nastawienie na wykazanie swojej wyższości, na dotknięcie bądź zranienie
osoby, której się "wytyka", danie upustu własnej satysfakcji.

A Twoja definicja?

Margola

napisał/a: ~Dunia 2005-07-31 14:57


Margola wrote:

> Powiedzmy,że nie jest to dla mnie jedyna przesłanka. Ba, jestem przekonana,
> ze na tym etapie nie podziela ona jego uczucia, bo jest zupełnie zwyczajnie
> pokiereszowana po poprzednim związku.

A jednak skoncentrowalas nie nie na tym, a na wyliczaniu, jak czesto oni
sie spotykaja, a jak to bylo w Twoim przypadku (jakby to mialo
jakiekolwiek znaczenie).

> Gdzie?

"obawiam się, ze cała
ta poprzednia sprawa jeszcze nie przyschła. To nie znaczy, że na wstępie
skreślam jakąkolwiek szansę dla Waszego związku, tym niemniej nie wydaje mi
się, żeby udało mi się wytrwać miesiąc bez pocałunku z kimś, kto mi się
podoba i w kim się zakochałam ;) Myślę, że ona potrzebuje wytchnienia.
Złapania dystansu."

Zakladasz, ze tamta dziewczyna ma takie same potrzeby jak Ty, bo skoro
nie spotyka sie ze swoim chloplakiem codziennie to znaczy, ze jeszcze
mysli o poprzednim.
Jak dla mnie to strasznie powierzchowna analiza.

> Może niepotrzebnie stosujesz przeniesienia?

Och, daje szanse kazdemu. Niestety zdecydowana wiekszosc kobiet mnie
drazni.

> A Twoja definicja?
>
Musze sie zastanowic.

D.
--
Koniec kazdego nurkowania to sytuacja awaryjna. |
Inaczej kto by chcial wychodzic z wody ? | (c) Konrad Dubiel
napisał/a: ~Margola" 2005-07-31 15:10

Użytkownik "Dunia" napisał w wiadomości
>
>> Gdzie?
>
> "obawiam się, ze cała
> ta poprzednia sprawa jeszcze nie przyschła. To nie znaczy, że na wstępie
> skreślam jakąkolwiek szansę dla Waszego związku, tym niemniej nie wydaje
> mi
> się, żeby udało mi się wytrwać miesiąc bez pocałunku z kimś, kto mi się
> podoba i w kim się zakochałam ;) Myślę, że ona potrzebuje wytchnienia.
> Złapania dystansu."
>
> Zakladasz, ze tamta dziewczyna ma takie same potrzeby jak Ty, bo skoro nie
> spotyka sie ze swoim chloplakiem codziennie to znaczy, ze jeszcze mysli o
> poprzednim.
> Jak dla mnie to strasznie powierzchowna analiza.

Obawiam się, ze polemizujesz ze swoją interpretacją, opierając się na
przykrych doświadczeniach. Ja z kolei opieram się na domniemaniu, że po
poprzednim zwiazku, w którym spotkało ją takie doświadczenie, jak zdrada,
nie jest gotowa od razu w pełni zaangażować się w nowy związek.
Częstotliwość (mała) spotkań może wynikać właśnie z tego. Wiele znam kobiet
z takimi właśnie doświadczeniami, w różnym wieku, stąd mój wniosek. A Ty
czytasz w moich słowach wytyki z zamierzchłej przeszłości, nie moje, nie do
Ciebie. Jak dla mnie, strasznie powierzchowna interpretacja ;)

>
>> Może niepotrzebnie stosujesz przeniesienia?
>
> Och, daje szanse kazdemu. Niestety zdecydowana wiekszosc kobiet mnie
> drazni.

Czas dojrzeć :) Albo dojrzeć w kobiecie równą sobie.

>> A Twoja definicja?
>>
> Musze sie zastanowic.

Poczekam.

Margola

napisał/a: ~Eulalka 2005-07-31 15:13
Margola napisał(a):

>
> Jeżeli dwoje ludzi jest zakochanych, to chcą się widywać jak najczęściej.
> Dla mnie to naprawdę niepojęte, by mieszkając w jednym mieście nie widywać
> się codziennie lub niemal codziennie. Przynajmniej w początkowym stadium
> znajomości. Oczywiście, zaznaczę, ze to mój głęboko osobisty pogląd.


Chyba naprawdę podpytam rodzicielkę, czy nie zaginęła jej moja
bliźniaczka ;)

Eulalka
napisał/a: ~Margola" 2005-07-31 15:17




Użytkownik "Dunia" napisał w wiadomości

Mały PS., bo ja strasznie nie lubię takich polemik: Dunia, nie mam nic
przeciw Tobie personalnie. Zważ, jak gładko przełknęłam "czułostkowość",
wielostronne hobby (będące jakoby alternatywą dla częstych spotkań zwiazku)
i "wyściskiwanie". To wszystko, jak mniemam, napisałaś po to, by nieco
wykpić zwiazki, które mają inaczej niż Wasz. Otóż, i Topbie napiszę: dopuść
również, że inni mają inaczej i że jest to równie dobre, jak Twój stonowany
związek. U mnie w rodzinie dotyk, uścisk, przytulenie i bliskość fizyczna
były i są zawsze bardzo ważnym elementem życia rozinnego. Lubię to, lubię
się przytulać do mojego ojca, mojej mamy, siostry, do męża, do syna...
Uważam to za nieodzowne dla mojego i moich bliskich zdrowia emocjonalnego.
Co nie znaczy, że jest to panaceum dla innych.

Margola

napisał/a: ~Margola" 2005-07-31 15:24


Użytkownik "Eulalka" napisał w wiadomości
> Margola napisał(a):
>
>>
>> Jeżeli dwoje ludzi jest zakochanych, to chcą się widywać jak najczęściej.
>> Dla mnie to naprawdę niepojęte, by mieszkając w jednym mieście nie
>> widywać się codziennie lub niemal codziennie. Przynajmniej w początkowym
>> stadium znajomości. Oczywiście, zaznaczę, ze to mój głęboko osobisty
>> pogląd.
>
>
> Chyba naprawdę podpytam rodzicielkę, czy nie zaginęła jej moja bliźniaczka
> ;)

Te, bliźniaczka, jakiś na Ciebie namiar mi potrzebny, bo przy następnej
bytności w Sopocie Ci nie popuszczę!

Margola