Jak zwiększyć laktację?

napisał/a: samsam 2007-12-12 17:42
Sylwia1984, ula_jente, macie racje, nie mogę dopuszczać do siebie takich czarnych myśli, że dziecko będzie chorowało
Kochane jesteście, dzięki za wsparcie :588: :588:
napisał/a: agatjaaa 2008-07-16 12:36
To prawda, sama chęć, choćby nie wiem jak wielka, to za mało. Potrzeba jeszcze uwierzyć, że po-karm jest i na pewno wystarczy go dla maluszka.
Ja miałam chęci „co nie miara”, ale moja wiara w powodzenie karmienia od początku była tłu-miona.
Najpierw na oddziale położniczym pielęgniarki zamiast pomóc młodej matce prawidłowo przy-stawiać niemowlę do piersi, wolały dokarmić dziecko sztuczną mieszanką i mieć „święty spokój”. W rezultacie ja- niedoświadczona matka- zbyt płytko przystawiałam córeczkę do piersi, więc nie ściągała dobrze mleka i pokarm nie napływał w odpowiedniej ilości. Miałam nadzieję, że sytuacja poprawi się po powrocie do domu, zwłaszcza gdy przecudna położona środowiskowa zapewniała mnie, że w mo-ich piersiach jest dużo pokarmu oraz ostrzegała mnie, że każda ilość podanej dziecku mieszanki spo-woduje, że o tyle mniej mleka ja będę miała.
Wkrótce jednak z powodu nasilającej się żółtaczki Ania trafiła do szpitala im. J. Korczaka we Wro-cławiu na oddział patologii noworodka, gdzie przeżyłyśmy prawdziwą gehennę. Mnie i innym matkom systematycznie wmawiano, że mamy zbyt małą ilość pokarmu. Czy dziecko płakało, czy nie chciało ssać, było niespokojne, miało kłopoty z zaśnięciem, pielęgniarki (oraz szczególnie jedna p. dr) miały zawsze gotową odpowiedź: -„Widocznie ma pani za mało pokarmu, trzeba dokarmić sztucznie”. Większość z nas w końcu poddawała się (bo która matka chce głodzić własne dziecko?) i w rezultacie doświadczała coraz większych problemów z naturalnym karmieniem, ponieważ dzieci przyzwyczajały się do łatwego picia mleka z butelki i niechętnie ssały pierś, przy której musiały włożyć więcej wysiłku. Kiedy wróciłam z Anią do domu, byłam bliska rozpaczy. Ze wszystkich sił pragnęłam utrzymać laktację i miałam w pamięci słowa położnej środowiskowej, jednakże demagogia personelu szpitalnego też nie pozostała bez echa. Problem powiększał fakt, że moja córeczka jadła początkowo mało ale często, niekiedy nawet co 10-15 min., a w mojej głowie szalały wątpliwości czy dziecko jest najedzone. Poja-wiała się też myśl, że jestem niedobrą matką. Martwiłam się tym bardziej, że Anusia miała niską wagę urodzeniową (zaledwie 2850 g) i bardzo powoli przybywała na wadze. Nikt wówczas nie wpadł na to, że szczupłą budowę ciała Ania po prostu odziedziczyła po rodzicach.
Nie wiem, jak skończyłaby się nasza mleczna przygoda, gdybym nie spotkała świetnej lekarki- pe-diatry i nie porozmawiała z zaprzyjaźnioną panią neurolog. Od nich właśnie usłyszałam, że:
1. na początku noworodek potrzebuje bardzo niewiele pokarmu- w ilości mieszczącej się na ły-żeczce od herbaty;
2. niemowlę je tak często i w takich ilościach jak chce i nawet po oproźnieniu obydwu piersi, je-śli domaga się nadal pokarmu, należy podać mu ponownie tę pierś, którą ssało jako pierwszą, ponieważ pokarm już do niej napłynął;
3. gdy niemowlę krótko ssie pierś i po kilku lub kilkunastu minutach ponownie domaga się je-dzenia, nie oznacza to wcale, że mam za mało pokarmu, a tylko tyle, że dziecko w danej chwili miało po prostu potrzebę ssania i bliskości matki i zje dopiero za chwilę (i to niekoniecznie do syta);
4. im częściej dziecko będzie przystawiane do piersi, tym większa ilość pokarmu do niej napły-nie;
5. karmiąc piersią, ofiarujesz dziecku najlepszą polisę na zdrowie, jaką tylko może od Ciebie otrzymać;
6. mleko wytwarza się nie w piersi, lecz w głowie matki i nie ma takiej możliwości, aby było go za mało, czy też by było za „chude”; zostało naukowo udowodnione, że tylko od matki zależy, czy będzie karmić dziecko- od jej chęci, wiary w to, że ma wystarczającą ilość pokarmu i go-towości na nieprzespane noce (gdyż zwykle niemowlę karmione piersią częściej budzi się na jedzenie).

Ta ostatnia informacja miała dla mnie kapitalne znaczenie. Stała się poniekąd myślą przewodnią na „mlecznej drodze”. Wystarczyło uwierzyć, że nie jest możliwe, abym miała za mało pokarmu. Wtedy wrócił mi spokój, którego potrzebowała również moja mała córeczka. Nie napiszę, że szybko uporaliśmy się z problemami. Tak naprawdę trwało to kilka tygodni, zanim po uprzednim dokarmia-niu uregulowała mi się laktacja.
Przez ten czas byłam na każde zawołanie Ani, nawet co 5-10 min. Czasem musiałam ją po kilka razy przystawiać na przemian, to do jednej to do drugiej piersi, żeby się najadała i chociaż nie było łatwo, robiłam to ze spokojem, bo wiedziałam, że pokarmu mam wystarczającą ilość i że daję moje-mu dziecku to co najlepsze. Od tamtej chwili moja córeczka nie otrzymała ani kropli mieszanki.
Ania ma obecnie 4 lata, jest zdrowa, silna i świetnie się rozwija.
Udało nam się wygrać tę walkę.
Dzięki mojemu przykremu doświadczeniu mogłam pomóc wielu młodym matkom borykającymi się z podobnymi problemami, które były o krok od zaprzestania karmienia piersią. Oczywiście nie pomagałam wszystkim którym chciałam, ale u tych mam, które się poddały, powód był zawsze taki sam (co zresztą same przyznawały): brak wiary w to, że mają wystarczającą ilość pokarmu. Dlatego wolały podać dziecku mieszankę w butelce, ponieważ wówczas mogły sprawdzić ile zjadło i miały pewność, że nie jest głodne.
Moja znajoma ma troje dzieci (najstarsze jest w wieku 5 lat, najmłodsze półroczne). Dwoje star-szych w okresie niemowlęcym „jadło jak w zegarku”- co 3 godziny, opróżniały obie piersi, po czym najczęściej zasypiały lub były spokojne i gaworzyły radośnie, ponadto szybko przybierały na wadze- można pozazdrościć. Tymczasem najmłodsza córeczka stanowiła całkowite przeciwieństwo rodzeń-stwa: była drobnej budowy, domagała się piersi co pół godziny a niekiedy częściej, a po przystawieniu ssała dość krótko. Nadto miała potworne kolki i niemal nieustannie potrzebowała obecności matki, która „rwała sobie włosy z rozpaczy”, będąc coraz bardziej przekonana, że ma za mało pokarmu i dziecko jest niespokojne z głodu. Trudno jej było uwierzyć, że córeczka może tak bardzo różnić się od pozostałej dwójki. Z kolei dziecko wyczuwając niepokój matki, stawało się coraz bardziej drażliwe i koło się zamykało. Wkrótce znajoma całkowicie zrezygnowała z karmienia piersią. Przy tej smutnej historii pragnę zwrócić uwagę na pewien istotny fakt- dziecko było karmione przez kapturki nakłada-ne na pierś, ponieważ po porodzie miało bardzo słabo wykształcony odruch ssania, płytko łapało bro-dawkę i boleśnie ją poraniło. Wówczas doradca laktacyjny (!) poradził znajomej nabycie kapturków i w rezultacie dziecko nigdy nie nauczyło się prawidłowo chwytać brodawki. Stanowczo odradzam kap-turki. Sam przez pewien czas je używałam (z tego samego zresztą powodu) ale na szczęście położna środowiskowa „wybiła mi je z głowy”, pokazując, jak mam przystawiać córeczkę, aby chwytała bro-dawkę z otoczką i... bolesny problem zniknął.
Kochane dzielne mamy nie poddawajcie się! Uwierzcie, że macie dużo pokarmu (nawet jeśli wa-sze piersi są małych rozmiarów- ja mam takie) i możecie same wykarmić wasze pociechy i nawet jeśli one same przez pewien czas jedzą mniej, nie denerwujcie się, widocznie w danej chwili nie mają ochoty na więcej. One też mają lepsze i gorsze dni. Nie martwcie się. Dziecko- ten malutki człowiek- ma już tak silny instynkt samozachowawczy, że nie pozwoli się zagłodzić. Nie każde dziecko musi być wielkie, pulchne, pełne rozkosznych fałdek (takie są najczęściej- choć oczywiście nie zawsze- dzieci karmione butelką), najważniejsze żeby było zdrowe, radosne i prawidłowo się rozwijało. Ty mamo możesz mu w tym pomóc, podają mu własny pokarm.
Bóg obdarzając kobietę darem macierzyństwa daje jej siłę oraz cierpliwość do wychowania i wy-starczającą ilość mleka do wykarmienia małego „ssaka”. Nie można nigdy w to zwątpić. Ściskam wszystkie karmiące mamy i życzę powodzenia.

agatjaaa@wp.pl
napisał/a: Klusia 2008-07-27 15:56
Aby zwiększyć laktację najlepiej:

- regularnie przystawiać dziecko do piersi
- pić dużo płynów - najlepiej wody niegazowanej - 3-5 litra dziennie
- wspomagać się masażem piersi okrężnym ruchem
- wspomagać się herbatkami - hipp na laktację, zioła mleczopędne herbapol

rzeka mleka gwarantowana
cycusdzemka
napisał/a: cycusdzemka 2018-02-25 17:43
To są te granulowane przecież, a to sam cukier nic więcej, to już lepiej taki susz herbaciany czy jak to nazwać. Chociaż z drugiej strony mi osobiście herbatki tak średnio pomagały najbardziej pomagał prolaktan, saszetka na dobę i po kilku dniach już bylo ok, wracałam tylko wtedy kiedy miałam taką potrzebę.
napisał/a: Dorota225 2018-02-26 19:31
Naturalne zioła jak najbardziej, chociaz też nie wszystkie, bo niektóre wręcz hamują laktację. Ale granulowane są bez sensu, więc tam cukru niż faktycznie ziół. Ok, kalorie też sa potrzebne, ale niekoniecznie takie ;) No i tak tutaj bardziej chodzi o ilość płynów jakie wypijamy. Ziół czy herbatek łatwiej wypić większą ilość niż wody. Poza tym prolaktan tez jest super, jedna saszetka do jogurtu lub mleka i po kilku dniach jest wyraźnie więcej mleka.