Konkurs z Cherokee

napisał/a: babylin 2008-06-18 13:12
Nasza Aniołeczka ma półtorej roku. Potrafi ładnie mówić i zna kilka literek. Ostatnio przeglądałyśmy razem książeczkę (stary elementarz, który Magdzia uwielbia)... Wskazywałyśmy na literki i rozmawiałyśmy.
Ja mówię - A jak - a córcia mówi - Ania,
Ja - B jak - a ona buła,
Ja - C jak - a Magda - cyca,pewnie dlatego,że nadal jest miłośniczką tego rodzaju mleczka, inne może nie istnieć. Dla nas ta historyjka długo zostanie w pamięci. Mieliśmy radochy po pachy.
millka7
napisał/a: millka7 2008-06-18 15:21
Miesiąc temu wybrałam się z moją 4 letnią Chrześniaczką na zakupy do marketu. Kiedy byliśmy już przy kasie, mężczyzna stojący przed nami niechcący zrzucił przy wykładaniu dużą śmietanę, która pękła i rozlała się pod kasą. Widząc jednak, że kasjerka nic nie zauważyła, podsunął nogą rozlaną śmietanę i jak gdyby nigdy nic rozpakowywał dalej. :mad:Julka spojrzała się z dezaprobatą na mężczyznę, złapała się za głowę i skomentowała: A to ĆWANIACIEK!!!!!!!!!:cool:
napisał/a: ~judita85 2008-06-18 16:02
Mój synek(6 miesięcy) jest jeszcze za malutki na tego typu przewrotne sytuacje ale mam 6 letnią Chrześniaczkę Marikę i ona to jest dopiero agencik;)

Jak Marika miała 3 lata przyjechała do moich rodziców na wieś na wakacje. bardzo lubiła się bawić w piaskownicy. pewnego dnia miałyśmy z Maryśką jechać do miasta oddalonego 10 km od naszej wioski. przygotowania do wyprawy zajęły mi troszke czasu wiec wypuściłam małą na podwórko żeby sie troszke pobawiła pod surowym przykazem nieubrudzenia sie:D mieliśmy wtedy pieska owczarka collie który wprost ubostwiał wyciągać różne rzeczy ze śmietnika. pech chciał że dzien wczesniej moj tata zabił starego koguta i zamiast go gdzies zakopać wrzucił do śmietnika. Łatek oczywiście zaraz się do niego dobrał i zakopał jego łepek w piaskownicy. właśnie sie malowałam gdy nagle usłyszałam donośny krzyk mojej Chrzesniaczki. wyskoczyłam na podwórko a tam mała cała we łzach i mowi" ja jus ich nie tocham" kogo?zapytałam "siosi i wujka" dlaczego juz ich nie kochasz? " bo zabili toducika!!!"w dłoniach trzymała koguci łepek i przytulała do czystej sukieneczki.dziecko nie dało sobie wytłumaczyc ze kogucik sam umarł bo był juz staruszkiem a co gorsza nie dała sobie zabrać"toducika". co było robić nikogo w domu poza nami zaraz bedziemy miały autobus a jechać trzeba było..wiełam Maryśke z tobucikiem i pognałyśmy na autobus..nie wiem jakim cudem przekonałam małą żeby zostawiła toducika za przystankiem i obiecałam ze jak wrocimy wezmiemy go do domu bo toduciki przeciez nie lubia miasta;) w duchu modliłam sie zeby po atrakcjach zakopow Marika zapomniała o łbie koguta. niestety jak wróciłyśmy koducika nie było...widocznie jakis pies ucieszył sie znalezionym przysmakiem...a Marysia na całe gardło darła sie że "toducika zabili i jesce ukradli" i kto był winien ? oczywiscie siosia:D
było jeszcze pare sytuacji z niunia w roli głównej np podkradła mojemu tacie maszynke do golenia i na podwórzu sie "doliła".. nie wspomne że miała pare zaciec..na szczescie szybko sie zagoiły
kiedyś Marysia z rodzinka przyjechała do nas na wielkanoc. moja babcia akurat zdąrzyla kupic pare małych gąsek które poki było zimno na dworze trzymała w kotłowni. Rankiem w Wielka Sobote budze sie a koło mnie stoi jakies dziecko...w pierwszej chwili nie wiedziałam co sie dzieje bo dziecko niby przypomina moją Maryske ale jakies czarne takie... gdy sie do konca ocknęłam pytam sie "Marysiu a coś ty robiła? ona na to" tompałam taczuszki" juz wtedy mi serce zadrzało ale jak zobaczyłam co wywinęło nasze kochane dziecko mało trupem nie padłam. okazało sie że rankiem gdy wszycy spali Marysia jakims cudem dostala sie do kotłowni pojedynczo wyjmowała gąski z kartonika zamaczała w wiadrze z wodą a potem wsadzała do miału. ale że "tacuszkom" było zimno po takiej "kompieli" zanosiła je do pokoju i kładła w pościel. nawet jej świateczna sukienka sie nie uchowała bo potraktowała ja jako recznik...na szczescie żadna gąska nie ucierpiała w skutek tego eksperymentu a latem jak Marysia przyjechała na wakacje i gęsi słyszały jej głos podnosiła się wrzawa w zagrodzie...chyba do konca życia zapamiętały tą "tompiel":D:D

mam tylko nadzieje że mój synek nie bedzie taki pomysłowy;)
ps. jesli by sie nam udało prosimy o pajacyk z rybkami
napisał/a: mamaOla 2008-06-18 19:57
Wieczór.....godzina 20...usypiam moją rezolutną dwulatkę......po raz setny mówię " Agatko proszę śpij " ....nic nadal skacze po łóżku udając King Konga lub coś co trudno zidentyfikować wydając przy tym nieludzkie odgłosy...:confused: Tonem bardziej uniesionym mówię "dziecko śpi ! ".....na co mała odpowiada " dobra"......myślę śpi....po chwili Agata wstaje i oznajmia wszem i wobec..... "daj mi chłopa do łóżka....!!!!! " :eek: no cóż by rzecz....mądre dziecko mam....:)
napisał/a: dakkar2 2008-06-20 00:01
Przyznam, że jak przystało na prawdziwego kierowcę - zdarza mi się, zwłaszcza w godzinach szczytu, "ponarzekać" na innych osobników siedzących też za kółkiem... I kiedy któregoś dnia nie zdzierżyłem i zakrzyknąłem ze złością: "jak jedziesz, durniu?!", siedząca w foteliku moja niespełna 2 - letnia Pociecha patrząc mi z nadzieją w oczy poprosiła: "tatusiu, pokaż mi DURNIA"... Miała pewnie ochotę poznać jakieś nowe, ciekawe zwierzątko lub przedmiot. Mam nadzieję, że na drugi dzień nie zaniosła do żłobka informacji typu "tatuś pokazywał mi durnia", spaliłbym się ze wstydu...
napisał/a: persefona 2008-06-20 21:10
Była niedziela i jak zwykle tato zabrał swą córeczkę Klaudię na mszę do kościoła. Mama zniknęła w świątyni, bo chciała się wyspowiadać, a tato dzielnie czekał z Klaudią na zewnątrz - w końcu było tak ciepło. Klaudia po 20 minutach zaczęła się wiercić i mówi szeptem "tatuś weź mnie na rączki". Tato wziął córeczkę, bo sama już nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Po kolejnych 5 minutach Klaudia szeptem mówi: "tatuś ja chcem loda, bo mi gorąco". Na to tato: "Jak będziemy wracać z kościoła to wstąpię do baru i kupię sobie piwo, a tobie loda, ale bądź już grzeczna i wytrzymaj jeszcze troszkę". I tu był błąd - bo po kolejnych "wiercących" minutach Klaudia zdenerwowana wykrzyknęła: "No tato kiedy pójdziemy do baru po to piwo i loda?!". Tatuś oczywiście zczerwieniał jak burak, a ludzie oglądali się i uśmiechali :)
Basia8212
napisał/a: Basia8212 2008-06-21 13:36
4 letni Kubuś na dzień dziecka dostał w przedszkolu bańki mydlane.Na początku troszke mu nie wychodziło ale ja mama ,nauczyłam go puszczać bańki.Uwielbia taką zabawę.
Pewnego razu przy Pani w przedszkolu powiedział : "Proszę Panią, ja już umiem puszczać "bąki",mama mi pokazała jak sie je puszcza...:D Ale było śmiechu po pachy,choć ja byłam zawstydzona:rolleyes:
napisał/a: romask 2008-06-22 08:42
nasze zycie rodzinne pełne jest sytuacji zabawnych, których autorem jest Kacperek.:p

Od niedawna Kacper jest zafascynowany światem liczb, płynnie liczy do dziesięciu dostawiając swoje zabawki, troszkę gorzej odwrotnie z odejmowanem, ale nie poprzestaje na próbach. Będąca tego świadkiem moja koleżanka , która od dwóch lat mieszka we Włoszech postanowiła go nauczyc liczyc po włosku. Było świetnie, szybko pojął i widac było ze sprawia mu to wielką frajdę.
Ćwiczył i powtarzał do znudzenia, więc byłam pewna ze umie.Przy okacji spotkania rodzinnego poprosiłam Kacpra zeby policzył ,, po włosku,,, a jemu oczy zrobiły sie okrągłe jak spodki, widac niemalze bylo jak pracują szare komórki i zaczął :
1 powłosek
2-powłoski
3-powłoski,,,,,,,,,,,,,dodatkowo przekladając włosiny na głowie.
Chyba nie muze pisa jaka była reakcja gości....:D
napisał/a: kosania 2008-06-22 23:10
Próby odstawienia mojej 2 - letnie córci od "cycusia" budzą liczne kontrowersje i silne emocje. Imam się różnych sposobów, aby Zosia przyjęła tę separację, ale odmowa "cycusia" powoduje często głośny, piskliwy protest - krzyk wymuszaniem przeze mnie zwany. Kiedy dziś próbowałam ja zaprotestować: "Zosiu, wymuszasz, mama nie lubi tego... " - moja córcia na chwilę przestała krzyczeć i w bystry sposób odrzekła: "to nie wymuszanie, mamo, to głos...". Innym razem kiedy próbowałam przekonać ją, że "cycuś" jest chory, boli go - Mała poradziła sobie następująco: "czary, mary, cycuś... juz nie bolało", po czym ochoczo do "zaczarowanego cycusia" się przyssała.
I jak tu być twardą, konsekwentną, zdecydowaną jeśli jedno zdanie lub jedno zaklęcie powodują, że człowiek najchętniej by sobie to odpuścił, oczarowany dziecięcą logiką...
napisał/a: bugajka17 2008-06-23 14:32
Kiedy skonczyłam staż (rok temu), wreszcie mogłam więcej czasu spędzić z moim synkiem, wtedy dwulatkiem. Mały już mówił pełnymi zdaniami, pewnego dnia kiedy mu zabroniłam wspinać się na kanapę Daruś mi powiedział "Mamuś, zlituj się nade mną i idź wreszcie do pracy" nie mam pojęcia skąd potrafił tak dobrać słowa :) Kiedyś indziej (miał wtedy 2 lataka i trzy miesiące) podczas chrztu kuzynki Darusia babcia, chciałą wziaść synka pokazać mu krowy, ale Tatuś zoferowal się, że on pójdzie z małym na to Daruś na cały głos " Babciu ty nie idź bo jesteś przecież za stara", dodam, że babcia ma nieco ponad 40 :)więc jest bardzo młodą osóbką
napisał/a: 01monisia82 2008-06-23 14:49
Byliśmy całą rodzinką na spotkaniu z okazji Dnia Dziecka:p. Tam też dzieci dostawały prezenty. Nasz Gabriel dostał piłkę do skakania (dziwną piłkę);). Nasz Synek popatrzył na piłkę i pierwsze co zrobił to szybkim ruchem wziął do buźki jednego z czterech gumowych drążków (przypominających cycuszki krówki), ale było śmiechu osoby będące tam mówiły mleczka chce, bo wie co dobre cycuszki :D
napisał/a: agabosy 2008-06-23 15:06
Wszyscy leżymy na łóżku tzn ja, mąż i Zuzia (22 m-ce). od kilku tygodni Zuzię "przestawiłam" na nocnik, przyzwyczajam do informowania, że chce siku itd., czyli cała procedura nocnikowa:). Więc leżymy sobie na łóżku, a ja rozmawiam z Zuzią:
- Kto leży na łóżku? Mama, tata iiiiiiiii......- przeciagam, aby Zuzia dokończyła
- Sikuuu - odpowiada Zuzia:)