Re:_moje_małżeństwo_to_jakaś_paranoja!

napisał/a: ~Dariusz Drzemicki" 2005-06-01 02:16
Użytkownik "Nixe" napisał w wiadomości
> Rezygnacja z zawarcia ślubu nie jest rozwiązłością.
> Sprawdź sobie definicję tego słowa.

Chodzi mi o stosunki pozamałżeńskie.

> W jaki sposób zawarcie małżeństwa przesądza o dojrzałości?

Nie przesądza. A skąd ten wniosek?

>> Jeżeli pracodawca zatrudni Cię bez umowy, czy uważasz to za
>> lekceważenie?
>
> A od kiedy to między mną, a pracodawcą istnieje taki sam związek
> uczuciowy,
> jak między dwojgiem kochających się ludzi?

Nie powiedziałem, że istnieje. Chodziło mi o powagę propozycji.

>> Papierek to tylko forma. Treść jest ważniejsza.
>
> Treść, czyli co konkretnie?

Instytucja społeczna w wymiarze prawnym i sakramentalnym stanowiąca postawę
rodziny.

> Mam wobec tego prośbę, byś nie stosował swoich określeń i wniosków w
> stosunku do osób takich, jak ja, ponieważ są krzywdzące i obraźliwe.

Co konkretnie jest krzywdzące i obraźliwe?

> A co ma wychowanie do religii?
> Nie bardzo rozumiem, dlaczego uprawianie seksu w związku pozamałżeńskich
> (co
> uważasz za nieszanowanie się kobiety) podciągasz pod luki w wychowaniu?

Chyba chodziło o coś innego.

>> Bo proponuje wolny związek zamiast małżeństwa.
> Ale jej to odpowiada!

Więc można się spierać, czy ocena propozycji ma chrakter obuetktywny, czy
zależy od subiektywnego odczucia drugiej strony.
Zresztą nie zawsze musi odpowiadać.

> Nie dziwi mnie, ponieważ są to rzeczy wymagane przez
> społeczeństwo/instytucje z zupełnie innych powodów. Nikt i nic natomiast
> nie
> wymaga ode mnie zawarcia związku małżeńskiego.
> Jeśli go zawieram, to robię to tylko i wyłącznie dla własnej
> wygody/własnych
> potrzeb.

Ale w pewnym aspekcie żyjesz, jakbyś miał związek.

> Bo to nie jest sprawa_najważniejsza_dla każdego.

Rozumiem, ale nie zmienia to faktu, że wolne związki osłabiają kondycję
rodziny.

> Nie uważam, by były potrzebne. Gdzie tu widzisz postawę wygodnictwa?
> Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie - nie mam żadnych praw, jakie miałabym
> będąc żoną (wspólne rozliczanie się z podatków, prawo do spadku itp)

Łatwe odejście.

> Nie czuję się dotknięta. Odniosłam wrażenie, że nie interesują Cię motywy
> postępowania osób z tej listy tylko do celów dyskusji,

Poznałem tylko jeden: po co papierek.

> lecz generalnie
> wszystkich osób mających inne wyobrażenie o posiadaniu dzieci, w celu ich
> nawracania itp.

Konfrontuję argumenty, a przypisujesz mi intencje.
Ja Ciebie nie oceniam, jakie drzemią w tobie intencje.

> Ależ ja nie chcę Cię do niczego przekonywać!
> Chcę tylko, byś uszanował (bez wnikania w co, jak i dlaczego) wolę i
> decyzje
> innych osób.

Szkoda. Relatywistyczny dyskurs jest jałowy.

>> A dlaczego Twój zdrowy rozsądek podpowiada, żeby nie mieć dzieci?
>
> Mam dzieci, ale nie czuję potrzeby posiadania ich w jeszcze większej
> ilości,
> ponieważ uważam, że na świecie jest nas i tak_zbyt_dużo (dlatego właśnie
> zdroworozsądkowym podejściem jest nie namnażanie się bez umiaru). Inni
> ludzie z bardzo podobnych powodów nie chcą mieć dzieci w ogóle.

Powody są zdecydowanie odmienne. Ty masz, tamci nie.
Polska wymiera. Skoro na świecie jest przyrost, to znaczy, że ziemię naszych
ojców oddamy narodom bardziej żywotnym?

>>>> Przekonają się o tym na emeryturze.
>>> W jaki sposób? Przecież dzieci nie rodzi się dla siebie.
>> Nie o to chodzi.
> A o co?
> [nie mogłeś od razu tego napisać??]

O owoce życia.

> Nieważne teraz czy chce, czy nie chce!
> Chodzi mi o prostą odpowiedź - jeśli uważasz, że posiadanie dzieci nie
> jest warunkiem koniecznym w czynieniu dobra, to gdzie widzisz problem w
> sytuacji, gdy małżeństwo tych dzieci nie posiada (nieważne dlaczego).

Bo jest małżeństwo, czyli postawa rodziny, a brak jego owoców.

> Bo zamiast jedynie przyjrzeć się i próbować zrozumieć świat odmienny od
> Twojego, Ty usiłujesz "poustawiać" ten świat wg własnych wzorców.

To ni moje wzorce.

>>> A czy założenie rodziny przeszkadza w realizowaniu swoich powołań
>>> innych niż rodzenie dzieci?
>>> Jeśli tak, to w jaki sposób?
>
>> Tak, nie zawierając małżeństwa.
>
> Przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem moje pytanie.
> Twoja odpowiedź jest kompletnie od czapy.

Czy to nie wynika z wątku?

Przedstwię stanowisko KKK na ten temat:
2366 Płodność jest darem, celem małżeństwa, ponieważ miłość małżeńska ze
swojej natury zmierza do tego, by być płodną. Dziecko nie przychodzi z
zewnątrz jako dodane do wzajemnej miłości małżonków; wyłania się w samym
centrum tego wzajemnego daru, którego jest owocem i wypełnieniem. Dlatego
Kościół, który ,,opowiada się za życiem", naucza, że ,,każdy akt małżeński
powinien pozostać otwarty na przekazywanie życia ludzkiego". ,,Nauka ta,
wielokrotnie podawana przez Urząd Nauczycielski Kościoła, ma swoją podstawę
w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku, którego człowiekowi nie
wolno samowolnie zrywać, między podwójnym znaczeniem aktu małżeńskiego:
znaczeniem jednoczącym i prokreacyjnym".

2367 Małżonkowie, powołani do dawania życia, uczestniczą w stwórczej mocy i
w ojcostwie Boga. ,, W spełnianiu obowiązku, jakim jest przekazywanie życia
i wychowywanie, obowiązku, który trzeba uważać za główną ich misje, są
współpracownikami miłości Boga-Stwórcy i jakby jej wyrazicielami. Przeto
mają wypełniać zadanie swoje w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej
odpowiedzialności".

2368 Szczególny aspekt tej odpowiedzialności dotyczy regulacji poczęć. Z
uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na
świat swoich dzieci. Powinni więc troszczyć się, by ich pragnienie nie
wypływało z egoizmu, lecz było zgodne ze słuszną wielkodusznością
odpowiedzialnego rodzicielstwa. Poza tym, dostosują swoje postępowanie do
obiektywnych kryteriów moralności: Kiedy chodzi o pogodzenie miłości
małżeńskiej z odpowiedzialnym przekazywaniem życia, wówczas moralny
charakter sposobu postępowania nie zależy wyłącznie od samej szczerej
intencji i oceny motywów, lecz musi być określony w świetle obiektywnych
kryteriów, uwzględniających naturę osoby ludzkiej i jej czynów, które to
kryteria w kontekście prawdziwej miłości strzegą pełnego sensu wzajemnego
oddawania się sobie i człowieczego przekazywania życia; a to jest niemożliwe
bez kultywowania szczerym sercem cnoty czystości małżeńskiej.

I jeszcze o konkubinacie:
2390 Wolny związek ma miejsce wówczas, gdy mężczyzna i kobieta odmawiają
nadania formy prawnej i publicznej współżyciu zakładającemu intymność
płciową. Określenie to jest zwodnicze: Co może oznaczać związek, w którym
osoby nie podejmuję zobowiązań wobec siebie i dają w ten sposób wyraz
brakowi zaufania w odniesieniu do drugiej osoby, do samej siebie lub do
przyszłości? Określenie ,,wolny związek" odnosi się do różnych sytuacji,
takich jak: konkubinat, odmowa małżeństwa jako takiego i niezdolność do
podjecia trwałych i ostatecznych zobowiązań. Wszystkie te sytuacje
znieważają godność małżeństwa; niszczą samo pojęcie rodziny; osłabiają
znaczenie wierności. Są one sprzeczne z prawem moralnym. Akt płciowy
powinien mieć miejsce wyłącznie w małżeństwie; poza nim stanowi zawsze
grzech ciężki i wyklucza z Komunii sakramentalnej.


--
Pozdrawiam,
Dariusz Drzemicki