Wielka strata i walka z administracją

napisał/a: Nata8721 2012-07-09 12:14
Witam,
mam 3-letnią córeczkę, dzięki której potrafię żyć z tą tragedią. Staraliśmy się z mężem o drugie dziecko. W końcu się udało. Niestety w piątek 29.06.2012r zaczęłam obficie krwawić. Pojechaliśmy do szpitala. Tam przeprowadzili badanie ginekologiczne a następnie usg. I po tym głos lekarza: "nie widzę oznak życia". Rozpłakałam się, próbowała nie, ale jednak to było silniejsze. Lekarz wyjaśnił, że mogły być jakieś wady i lepiej, że tak się stało. I kilka innych uwag. Wiem, że w ten sposób próbował mnie pocieszyć. Niestety nic to nie dało. Ze względu na krwawienie zostać musiałam w szpitalu. Pobrali mi krew na Beta HCG. W nocy cierpiałam z bólu, dwa razy myślałam, że to już koniec, ale to jakieś tkanki ze mnie schodziły. Nad ranem już wiedziałam, że ostatnie to nie były tkanki a całe łożysko z moim maleństwem. Beta HCG 5400, na drugi dzień 946. Nadzieja całkowicie prysła. Ta iskierka co została, zgasła. W poniedziałek kolejne usg, maluszka już nie ma... Zostały tkanki do usunięcia. Narkoza i zabieg. Dla kobiety tragedia. Owszem opiekę miała dobrą. Nie mogę narzekać. Stan psychiczny to inna sprawa. Problem zaczął się gdy poprosiłam o wystawienie aktu urodzenia z adnotacją, że dziecko martwo urodzone. Wszyscy zaprzeczali, że coś takiego wystawia się przed upływem 22 tygodnia ciąży (mi z usg wyszło 6 tydzień, z obliczeń po ost. miesiączce 9). W końcu wezwano ordynatora, który po wielkiej wojnie wystawił zastępczą kartę, w której poskreślał wszędzie "poród" i napisał odręcznie "poronienie". Oczywiście USC nie chciało mi zarejestrować na tej podstawie dziecka. Zresztą nie mam o to pretensji, bo karta była nieprawidłowo wypełniona. Na jutro mam ustalone spotkanie z panią dyrektor szpitala. Nie mają prawa mi odmawiać wystawienia zgłoszenia do USC. Przygotowałam się już na bój. Mam ustawy, przykłady, zarządzenia. Liczę, że tym razem ustąpią. Jeśli nie to będę działać dalej. To było moje dziecko i nie pozwolę traktowania go jak szczątki - jak to nazwał lekarz!!! Przy aborcji wyrok jest za zabicie dziecka, nie za usunięcie szczątek. W ten sposób uczczę pamięć o moim maleństwie i odzyskam choć część spokoju duszy.
Jeśli ktoś podobnie walczył z biurokracją i bezdusznością pracowników służby zdrowia to proszę o rady. Są mi niezmiernie potrzebne...
napisał/a: Nata8721 2012-07-11 17:23
Po walce i wizycie u pani dyrektor, szpital wystawił wniosek o rejestracje. Pani dyrektor podeszła do tego kompetentnie. Dzięki jej chociaż za to. Wezwała ordynatora i nakazała wypisać kartę. Kartę dostaliśmy do ręki, Pani dyrektor zadzwoniła od razu do kierownik USC i potwierdziła wszystko. Akt urodzenia otrzymaliśmy już od ręki. Moja kruszynka ma imię i nazwisko. Była naszą kochaną istotką i ku jej pamięci ta walka się odbyła. Nie zapomnimy Cię skarbie nigdy!!! A my z mężem odzyskaliśmy choć trochę spokoju ducha, na tyle ile to możliwe przy takiej tragedii...

Ps. Jeśli któryś z rodziców boryka się z podobnymi problemami to zapraszam do pisania. W miarę możliwości pomożemy każdemu.