zdrada_?_-_co_o_tym_myślicie_?

napisał/a: ~Wojtek" 2005-05-06 19:27
Witam,

Jak byś zareagował(-a) gdyby wasza ukochana(-y) po 1,5 roku znajomości
stwierdziła że... - chce Ci powiedzieć o czymś ważnym i podaje do wiadomości
treść mniejwięcej następującej treści:

Chciałam Ci powiedzieć że kolega X to nie zupełnie tylko mój kolega.
Spotykaliśmy się. To było w czasie wakacji gdy rzadziej się widywaliśmy
[prawda]. Bardzo mi Ciebie brakowało i chciałam sprawdzić czy jestem w stanie
pokochać kogoś innego. - ale nie jestem w stanie.Kocham Cię.
- Dlaczego mi o tym mówisz??:
Bo chcę być wobec Ciebie fer tak jak zawsze było [bo tak bylo]. Nie chce też
abyś dowiedział się od kogoś innego. Chce mieć czyste sumienie - prosze wybacz
mi. [w co jestem wstanie uwierzyć]

- Co was dokładnie łączyło?:
Całowaliśmy się, ale nic więcej nas nie łączyło.

------
Moje wrażenia są takie że partnerka jest wobec mnie naprawdę szczera... - ale
czy to wystarcza? Co sądzicie ?

Jestem młodą osobą (24 lat) więc może macie 'dojrzalsze' doświadczenie w
podobnych kwestiach...

Pozdrawiam
Wojtek

--
napisał/a: ~'madzik' 2005-05-06 20:03
Wojtek:

> - Co was dokładnie łączyło?:
> Całowaliśmy się, ale nic więcej nas nie łączyło.
> ------
> Moje wrażenia są takie że partnerka jest wobec mnie naprawdę szczera... - ale
> czy to wystarcza? Co sądzicie ?

Że Ją kochasz.

To, co z tym zrobisz dalej, zależy tylko od Ciebie, i nie daj się
wypuścić na traktowanie poważnie postów sugerujących wywalenie tej suki
na zbity pysk.
To jest Twoje życie (_całe_ życie), Twoja dziewczyna i Twoja decyzja.

Moje zdanie w takiej sprawie jest dość kontrowersyjne chyba, bo ja bym
ani czegoś takiego nie mówiła partnerowi, ani nie chciałabym, żeby On mi
o czymś takim opowiedział.

> Jestem młodą osobą (24 lat) więc może macie 'dojrzalsze' doświadczenie w
> podobnych kwestiach...

Wiek nie świadczy o wszystkim. 24-latek może, choć oczywiście nie musi,
być dojrzalszy od niejednego luzaka z 30 na karku.
IMHO ważne, żeby umieć odpowiedzieć samemu sobie na 2 rzeczy:
1. Czy to jest ta osoba, którą chcę widzieć u mojego boku, jak się
obudzę w dniu moich 50 urodzin?
2. Czy naprawdę potrafię głęboko z serca wybaczyć to, co się stało i żyć
zapomniawszy o tym? Bo jeśli ma mnie to gryźć przez następne dziesięć
lat i na widok każdego jej kolegi mam mieć drgawki, to naprawdę nie ma
sensu kontynuowanie tego.

Powodzenia w podejmowaniu decyzji

--
Pozdrawiam ciepło,
Magda
napisał/a: ~Wojtek " 2005-05-06 21:24
'madzik' napisał(a):

> To jest Twoje życie (_całe_ życie), Twoja dziewczyna i Twoja decyzja.

Życie zawsze było jest i będzie moje, nie chce żeby ktoś odwalił za mnie
brudną robotę (bo sięnie da)
Nie oczekuje odpowiedzi typu: zrób to, zrób tamto, ona taka, ty taki itd...
Bardziej oczekuje jakichś spostrzeżeń, uwag na co zwrócić uwagę, czy też
_podobnych_ historii - ich przebiegu, waszych wrażeń, wniosków. Zupełnie tak
jak Ty to zrobiłaś Magdo za co Ci bardzo dziękuje:)


> Moje zdanie w takiej sprawie jest dość kontrowersyjne chyba, bo ja bym
> ani czegoś takiego nie mówiła partnerowi, ani nie chciałabym, żeby On mi
> o czymś takim opowiedział.

Zgubiła nas szczerość:| - zawsze byliśmy szczerzy wobec siebie do bólu. Teraz
wnioski wyciągnięte. ale ból pozostaje...

Pozdrawiam
Wojtek

--
napisał/a: ~Mrówka 2005-05-07 21:08

Użytkownik "Wojtek" napisał w wiadomości

> Moje wrażenia są takie że partnerka jest wobec mnie naprawdę szczera... -
ale
> czy to wystarcza? Co sądzicie ?

Ja sadze ze Twoja partnerka jest za szczera.Uwazam ze o takich incydentach
nie ma sensu opowiadac partnerowi,bo i po co?
Aby oczyscic swoje sumienie,a jemu zadac bol glowy?
Co powinienes zrobic ?Nie wiem.Jezeli potrafisz zdystansowac sie do tego to
zapomnij i nadal pielegnuj swoj zwiazek.

Magda
napisał/a: ~Eulalka 2005-05-07 21:15
Użytkownik Wojtek napisał:

> Zgubiła nas szczerość:| - zawsze byliśmy szczerzy wobec siebie do bólu. Teraz
> wnioski wyciągnięte. ale ból pozostaje...

Spokojnie. Nic wielkiego się nie stało - dziewczyna wie co dla niej
ważne i jest z Toba szczera. Pdzielam zdanie `madzik~~, że lepiej czasem
trzymać dziub na kłódkę, szczególnie, jak nic dobrego z gadania nie
wynika, ale już się stało.
Nie rozpamiętuj tylko przyjmij rzeczywistość taką jaka jest.

Eulalka

PS. Jak mnie podczytujesz to sobie zapamiętaj - żadnych takich wyznań -
co było a nie jest, mnie nie dotyczy ;)
napisał/a: ~puchaty 2005-05-07 21:30
Sat, 07 May 2005 21:15:52 +0200, na pl.soc.rodzina, Eulalka napisał(a):

>... że lepiej czasem
> trzymać dziub na kłódkę,

Chcesz w dzioba!?
Natomiast w kwestii trzymania popieram

> Nie rozpamiętuj tylko przyjmij rzeczywistość taką jaka jest.

A jaka jest rzeczywistość?

puchaty
napisał/a: ~puchaty 2005-05-07 21:56
Fri, 6 May 2005 17:27:09 +0000 (UTC), na pl.soc.rodzina, Wojtek napisał(a):

> Jak byś zareagował(-a) gdyby wasza ukochana(-y) po 1,5 roku znajomości
> stwierdziła że...

Bardzo bym się poruszył (to jest eufemizm).

> ...chciałam sprawdzić czy jestem w stanie
> pokochać kogoś innego. - ale nie jestem w stanie.Kocham Cię.

To dla mnie brzmi bardzo nie OK. IMO nie świadczy o szczerości.

puchaty
napisał/a: ~Oasy" 2005-05-07 21:58

Użytkownik "'madzik'" napisał w wiadomości

> Moje zdanie w takiej sprawie jest dość kontrowersyjne chyba, bo ja bym ani
> czegoś takiego nie mówiła partnerowi, ani nie chciałabym, żeby On mi o
> czymś takim opowiedział.

Ale Ty patrzysz (jak śmiem podejrzewać) z punktu widzenia związku w którym
zaufanie jest już zbudowane i jeden taki incydent w żaden sposób nie
zniszczyłby go, co najwyżej sprawił bolesną ranę całkowicie możliwą do
zagojenia. Natomiast to zaufanie musi zostać jakoś zbudowane i moim zdaniem
ten ból szczerości może mieć pozytywne skutki jeśli chodzi o tworzenie tego
zaufania. Z resztą chodzi tu nie tylko zaufanie do partnera ale też do
samego siebie i tylko z biegiem czasu i doświadczeń można sobie odpowiedzieć
na pytanie czy jesteśmy sobie sami w stanie poradzić z taką prawdą nie
szukając oparcia w partnerze, mimo iż będzie go bolało. Nie wykluczam
okoliczności w których właśnie takie zachowanie partnerki można uznać za
bardzo właściwe. Ona może właśnie daje się poznać partnerowi, by on wiedział
jak reagować na różne objawy jakie w niej zauważy by móc podać pomocną dłoń
kiedy będzie tego potrzebowała.

Pozdrawiam
Andrzej

napisał/a: ~puchaty 2005-05-07 22:16
Sat, 7 May 2005 21:58:06 +0200, na pl.soc.rodzina, Oasy napisał(a):
> ... Natomiast to zaufanie musi zostać jakoś zbudowane i moim zdaniem
> ten ból szczerości może mieć pozytywne skutki jeśli chodzi o tworzenie tego
> zaufania.

Pod warunkiem, że jest to rzeczywiście "ból szczerości" a nie chęć
zrzucenia z siebie ciężaru własnych błędów.
W grunice rzeczy nie znamy intencji tej dziewczyny. Dla mnie jednak są na
tyle niejasne, że z dużą rezerwą podchodzę do opinii prezentowanych tutaj,
jakoby szczerość była jej atutem (choćby ten strach: Nie chce też
abyś dowiedział się od kogoś innego").

> Z resztą chodzi tu nie tylko zaufanie do partnera ale też do
> samego siebie i tylko z biegiem czasu i doświadczeń można sobie odpowiedzieć
> na pytanie czy jesteśmy sobie sami w stanie poradzić z taką prawdą nie
> szukając oparcia w partnerze, mimo iż będzie go bolało.

Tylko właśnie co jest tą prawdą? To, że próbowała sprawdzać czy może kochać
innego? Dla mnie najważniejsze - nie rozumiem PO CO! Skąd w niej
(pamiętajmy o tym raptem tylko 1,5 roku) taka potrzeba?

puchaty
napisał/a: ~Eulalka 2005-05-07 22:27
Użytkownik puchaty napisał:


> A jaka jest rzeczywistość?

Niech sam sie rozejrzy i zobaczy.

Eulalka

pS. Sorki - pomerdałam dziób z dziubaniem ;)
napisał/a: ~'madzik' 2005-05-08 12:29
Oasy:

>>Moje zdanie w takiej sprawie jest dość kontrowersyjne chyba, bo ja bym ani
>>czegoś takiego nie mówiła partnerowi, ani nie chciałabym, żeby On mi o
>>czymś takim opowiedział.
>
> Ale Ty patrzysz (jak śmiem podejrzewać) z punktu widzenia związku w którym
> zaufanie jest już zbudowane i jeden taki incydent w żaden sposób nie
> zniszczyłby go, co najwyżej sprawił bolesną ranę całkowicie możliwą do
> zagojenia.

Nie, Andrzeju. To coś powyżej, to była jedna z pierwszych rzeczy, jakie
głośno oznajmiłam w związku. O takich rzeczach, jak opisał Wojtek, nie
chcę wiedzieć. Uważam, że jedna taka sytuacja (ale nie: coś takiego
robione _nałogowo_), może się zdarzyć każdemu. To, czego nigdy bym nie
chciała natomiast, to dowiadywać się o romansie trwającym od paru miesięcy.
Dlatego napisałam, że to jest zapewne kontrowersyjne podejście, z
którego - nie ukrywam - nie będę się tłumaczyć.

> Natomiast to zaufanie musi zostać jakoś zbudowane i moim zdaniem
> ten ból szczerości może mieć pozytywne skutki jeśli chodzi o tworzenie tego
> zaufania.

Dobra, dobra. Ożeniłbyś się z kobietą, która po po półtora roku bycia
razem oznajmiła Ci, że próbowała się zakochać w kimś innym podczas
rzadszego spotykania się z Tobą? (nie napadam, spróbuj się nad tym sam
dla siebie zastanowić, zwłaszcza próbując sobie wyobrazić, że Twoja
praca polega głównie na paromiesięcznych wyjazdach z domu...).

> Z resztą chodzi tu nie tylko zaufanie do partnera ale też do
> samego siebie i tylko z biegiem czasu i doświadczeń można sobie odpowiedzieć
> na pytanie czy jesteśmy sobie sami w stanie poradzić z taką prawdą nie
> szukając oparcia w partnerze, mimo iż będzie go bolało.

Sorry, ale partner to nie jest worek treningowy, żeby na nim ćwiczyć
własną wytrzymałość na wyrzuty sumienia.
A z drugiej strony, traktowanie takiego wydarzenia jako "doświadczenia",
zakłada robienie tego częściej. A moja tolerancja na wybryki nie sięga
aż tak daleko.
Czymś innym IMHO jest nagłe poczucie pożądania do kogoś trzeciego i
prośba o pomoc skierowana do partnera/-ki ("słuchaj, nie wiem czemu ale
czuję coś takiego, nie radzę sobie z tym, co mam robić, pomóż mi, bo nie
chcę robić czegoś, co może zniszczyć nasz związek" - choć i tak uważam,
że niewiele osób potrafi w tym momencie faktycznie pomóc takiemu
zagubionemu partnerowi i często lepiej nie mówić nawet tego), a czymś
innym "budowanie doświadczenia" w zakresie, czy potrafię z moimi skokami
w bok poradzić sobie sam/-a nie mieszając w to partnera.
Co nie znaczy, że usprawiedliwiam w pełni pozwolenie sobie samemu na
poczucie "nagłego pożądania do kogoś trzeciego".

> Nie wykluczam
> okoliczności w których właśnie takie zachowanie partnerki można uznać za
> bardzo właściwe. Ona może właśnie daje się poznać partnerowi, by on wiedział
> jak reagować na różne objawy jakie w niej zauważy by móc podać pomocną dłoń
> kiedy będzie tego potrzebowała.

Najłatwiej się dyskutuje, jak się samemu postawi w takiej sytuacji

Naprawdę sądzisz, że mężczyzna (samiec, zdobywca ), zaakceptuje fakt
PARU takich prób ze strony _swojej_ kobiety i przy następnyCH będzie
_po_prostu_ wiedział, jak ma zareagować? Ja rozumiem, jedna taka
sytuacja - która i tak IMO jest dla większości mężczyzn wystarczająco
ciężka - ale PARĘ? Jeśli Ty osobiście zniósłbyś KILKA takich sytuacji,
to poważnie, naprawdę i głęboko z serca podziwiam Cię (zakładając, że
kochasz kobietę z którą jesteś w związku i zależy Ci na niej i na
rodzinie, jaką tworzycie, a nie, że jest to układ np. finansowy
odpowiadający obu stronom utrzymywany ze względu na dzieci => ja NIE
sugeruję, że tak jest u Was, to tylko przyjęte założenia w dyskusji).

--
Pozdrawiam ciepło,
Magda (to jest rozmowa, jeśli coś za mocno powiedziałam, to serdecznie
przepraszam)
napisał/a: ~Oasy" 2005-05-08 13:28

Użytkownik "'madzik'" napisał w wiadomości

> Dobra, dobra. Ożeniłbyś się z kobietą, która po po półtora roku bycia
> razem oznajmiła Ci, że próbowała się zakochać w kimś innym podczas
> rzadszego spotykania się z Tobą?

Wszystko zależałoby od okoliczności, a ja w swojej wypowiedzi starałem się
jak najbardziej od nich uniezależnić. Z resztą Wojtek sam prosił by nie
odpowiadać mu co ma robić, bo to sam zrobi najlepiej, tylko aby przedstawić
swoje przemyślenia.

> (nie napadam, spróbuj się nad tym sam dla siebie zastanowić, zwłaszcza
> próbując sobie wyobrazić, że Twoja praca polega głównie na
> paromiesięcznych wyjazdach z domu...).

Jedyne czego sobie nie wyobrażam to budowania zaufania bez szczerości.

> Sorry, ale partner to nie jest worek treningowy, żeby na nim ćwiczyć
> własną wytrzymałość na wyrzuty sumienia.
> A z drugiej strony, traktowanie takiego wydarzenia jako "doświadczenia",
> zakłada robienie tego częściej. A moja tolerancja na wybryki nie sięga aż
> tak daleko.

Moja analiza tyczy się rozważań po fakcie i absolutnie nie dotyczy innych
przypadków.

> Najłatwiej się dyskutuje, jak się samemu postawi w takiej sytuacji

Nic innego nie robię :)) Staram sobie wyobrazić siebie w związku bez
szczerości i ni cholery się tam nie widzę. Nie mówię tu o szczerości do
bólu, przesadnej, ale o dobrze rozumianej związanej z lojalnością wobec
partnera.

> Naprawdę sądzisz, że mężczyzna (samiec, zdobywca ), zaakceptuje fakt
> PARU takich prób ze strony _swojej_ kobiety i przy następnyCH będzie
> _po_prostu_ wiedział, jak ma zareagować? Ja rozumiem, jedna taka
> sytuacja - która i tak IMO jest dla większości mężczyzn wystarczająco
> ciężka - ale PARĘ?

Nie parę takich samych, bo świadczyło by o tym że partnerka nie wyciąga
żadnych wniosków i traktuje to jako zwykłą zabawę. Ale kilka różnych błędów
pewnie tak.

> Pozdrawiam ciepło,
> Magda (to jest rozmowa, jeśli coś za mocno powiedziałam, to serdecznie
> przepraszam)

Nie przepraszaj, jak za mocno powiesz to po prostu to poczujesz :))

Pozdrawiam
Andrzej