chciałabym wiedzieć na czym stoję...

napisał/a: senses 2010-04-10 23:35
Hej :) Bardzo proszę Was o rady i szczerą opinię.

Znam się z moim chłopakiem od 3 lat, jesteśmy razem 2,5 roku. Od ponad 1,5 roku mieszkamy ze sobą. Mam 23 lata, on 29. Zamieszkaliśmy ze sobą, bo jesteśmy z dwóch oddalonych od siebie miast i widywaliśmy się bardzo rzadko. Studiuję niedaleko jego miejscowości, więc wynajęłam tam mieszkanie i "ściągnęłam" go do siebie (zbiegło się to akurat z jego decyzją o wyprowadzce z rodzinnego domu). Chcieliśmy się przekonać, czy damy radę ze sobą wytrzymać, bo zdajemy sobie sprawę, że różnimy się w niektórych poglądach (np. kwestie wiary). Po 4 miesiącach wspólnego mieszkania strasznie mnie zawiódł - znalazł sobie "koleżankę" od wieczornych smsów i długich rozmów na GG. A potem mnie z nią zdradził (utrzymuje, że był to tylko jeden pocałunek). Dowiedziałam się o tym, on zakończył tą znajomość, a ja z nim zostałam. Od tamtej pory minął rok, ja kończę w czerwcu studia i... i nie wiem co mam robić.
W rodzinnym mieście mama czeka na mnie z otwartymi ramionami, tylko czekać, aż zacznie robić miejsce w szafkach na moje rzeczy. Pytam się chłopaka co dalej. A on nie kuma pytania. No jak co? Nic. "Tak mi jest dobrze". Pytam o zaręczyny? Deklaracje? A on, że nie jest jeszcze gotowy. I w najbliższym czasie (rok) nie będzie. I niby chce ze mną być, ale "te różnice między nami...".

A ja chciałabym wiedzieć, gdzie mam szukać pracy, co powiedzieć mojej mamie, jak siebie przede wszystkim nastawić. Dodam, że chłopak ledwo co zmienił pracę, kiepsko zarabia, nie stać go na samodzielne utrzymanie wynajmowanego mieszkania, a innego nie ma (póki co rachunki dzielimy na pół). Ja chciałabym zacząć wymarzone podyplomowe studia, ale będąc z nim nie mam na to szans. I nie liczyłoby się to zbytnio, gdyby on mógł powidzieć "kocham cię, chcę być z Tobą do końca życia"... Ale nie może.

Naprawdę nie wiem, co robic. Powiedziałam mu, że w czerwcu się wyprowadzam. On, że szkoda, ale ok, skoro tak postanowiłam... (on wróci do ojca). Ja nie wyobrażam sobie związku na odległość, a dla niego to najwidoczniej nie jest problem. Powiedziałam mu, ze tylko jego deklaracja (nawet nie koniecznie zaręczyny) jest w stanie mnie tutaj zatrzymać (ogólnie nigdy wcześniej nawet nie myślałam, żeby zostać w mieście, w którym studiuję), ale on chyba nie jest tym zainteresowany.
Czy to ja jestem nienormalna i niedojrzała czy z nim jest coś nie tak?
napisał/a: Mandy1 2010-04-11 09:29
senses napisal(a):Czy to ja jestem nienormalna i niedojrzała czy z nim jest coś nie tak?

Z tego co napisałaś nie wynika, że jesteś niedojrzała, wręcz odwrotnie, chcesz się dalej uczyć, masz ambicje, a on..hmm no coż chyba Wasze plany odbiegają od siebie całkowicie, musisz porozmawiać z chłopakiem szczerze czy i jak widzicie wspólną przyszłość.
napisał/a: agacik5555 2010-04-11 11:32
Kolejny niedojrzały facet. Ja nie rozumiem, co się z nimi w dzisiejszych czasach dzieje. Gdzie się nie obejrzeć to pełno "dorosłych" małych chłopców. Oczywiście nie można generalizować, ale procent niedojrzałych facetów jest z roku na rok coraz większy.
Jedyne, co mogę Ci doradzić to powiedz mu wszystko co myślisz. I o tym co zmusza Cię do myśli o przeprowadzce, że nie wyobrażasz sobie co dalej i ze myślisz o małżeństwie i rodzinie i nie możesz dłużej nie wiedzieć na czym stoisz. Albo wóz albo przewóz. To jest przecież prawie 30to letni facet!
napisał/a: Linijkaaa 2010-04-11 15:16
rzuć go w cholere skoro wszystko mu jedno czy będziecie mieszkać razem czy nie. Jesteście już kilka lat razem, więc chyba powinien się już nad tym zastanowić. A z tego co piszesz to on nawet na dzień dzisiejszy nie wie czego chce.
Wiesz co ci powiem ? On cię wykorzystuje i tyle - ma mieszkanie i pewnie ciepłe obiady codziennie. Dziwię ci się, że jeszcze w ogóle sie zastanawiasz nad przyszłością tego związku Samo to, że ma ciągotki do innych kobiet i mówi, że nie jest gotowy na jakiekolwiek deklaracje powinno być dla ciebie sygnałem.
napisał/a: ~gość 2010-04-11 17:47
Facet (bo nie mężczyzna) w wieku 29lat a zachowuje się jak nastolatek...

Nie rozumiem kobiet, piszcie sobie co chcecie ale ich zrozumieć się chyba po prostu nie da. Jego zachowanie jest po prostu dziecinne to wszystko, lecz twoje jest po prostu niezrozumiałe.

Kto jest głupszy, głupiec czy ten co za nim idzie ? (cytat nie jest z "tego" o czym myślicie)

[ Dodano: 2010-04-11, 17:51 ]
agacik5555 napisal(a):Gdzie się nie obejrzeć to pełno "dorosłych" małych chłopców.


Więc wy wszystkie jako przyszłe a może i już obecne matki, postarajcie się wychować swoich synów na prawdziwych mężczyzn. To matki w największym stopniu kształtują swoich synów, tak jak ojcowie córki.
napisał/a: Nadiya1 2010-04-11 18:56
Tutaj pomoże jedynie szczera rozmowa. Wtedy będziesz wiedziała na czym stoisz. Ja mam podobną sytuację- też ja i mój facet mieszkamy daleko od siebie ale deklaracje były, chce kiedyś ze mną zamieszkać, chcemy sie zaręczyć, wziąć ślub. I nie mieszkamy razem (choć jak zamieszkamy to może być różnie). Ale z tego co widzę, to Twojemu nie spieszy sie do niczego. To on jest niedojrzały, a nie Ty. Nie wie czego chce od życia. Jeszcze te SMSy i nocne rozmowy na GG z "koleżanką". Żal mi takiego gościa. Gdyby mu na Tobie naprawdę zależało to nie sprowadzał by się do takich czynów.
Dla mnie ten związek nie ma przyszłości. I to jest tylko i wyłącznie wina Twojego faceta. Ty siebie o nic nie obwiniaj.
napisał/a: filia 2010-04-12 12:17
moim zdaniem rozwiązanie jest jedno (bardzo proste i zarazem bardzo trudne ale jedyne)
dajesz mu dwa tygodnie i albo w tym czasie przylatuje do Ciebie z pierscionkiem zareczynowym w zebach po czym ustalacie date ślubu i wspólne plany na przyszłość albo kończysz ten związek
innego rozsądnego wyjścia z tej sytuacji nie ma
wszystkie inne bedą z krzywdą dla Was obojga

Racjonalista napisal(a):Nie rozumiem kobiet, piszcie sobie co chcecie ale ich zrozumieć się chyba po prostu nie da. Jego zachowanie jest po prostu dziecinne to wszystko, lecz twoje jest po prostu niezrozumiałe.

ja tez tego nie rozumiem
wszystkie rozumowe przesłanki mówią zeby zostawić faceta a dziewczyna wbrew wszystkiemu dalej z nim jest... i to nie tylko o tym przypadku mówie
ale tak t jest jak zamiast rozsądkiem kierujemy sie w życiu "sercem" (czyt. uczuciami) a wszystko w imie miłosci
porażka
napisał/a: Anusia_86 2010-04-12 15:44
Ja uważam,ze facet mimo swojego wieku jest jeszcze niedojrzały (a już na pewno nie dojrzał do poważnego związku) i wiem z właśnego doświadczenia ,że na kogoś takiego zwyczajnie szkoda czasu

filia napisal(a):dajesz mu dwa tygodnie i albo w tym czasie przylatuje do Ciebie z pierscionkiem zareczynowym w zebach po czym ustalacie date ślubu i wspólne plany na przyszłość albo kończysz ten związek


Tylko ile warte są takie wymuszone deklaracje?... Oświadczyny to symbol tego, że dwoje ludzi chce spędzić razem reszte życia. Podkreślam ,że chcieć tego muszą dwie osoby...a nie ,że facet po prostu się oświadczył bo mu zagrozisz,że inaczej odchodzisz...Wydaje mi się ,że z jego strony jeśli nawet się oświadczy będą to bardziej zaręczyny z przymusu a nie potrzeby serca...

[ Dodano: 2010-04-12, 15:47 ]
Linijkaaa napisal(a): rzuć go w cholere
w 100% popieram Wiem, że to bolesna decyzja ale poboli..poboli a potem będzie tylko lepiej. W końcu poznasz kogoś wartego Twojego serduszka i wtedy spojrzysz na ta decyzje jak na najlepsza w Twoim zyciu
napisał/a: senses 2010-04-15 14:23
Dziękuję Wam wszystkim za opinie i rady!
Ciężko się tak rozstać "z rozsądku", do tego trzeba mieć jaja. Wybaczyłam mu zdradę i związek przetrwał wszystkie związane z tym burze, choć nie było lekko, więc teraz na myśl o "pokojowym" rozejściu się "z rozsądku" jest czymś, co trudno mi sobie w ogóle wyobrazić.

Jeśli chodzi o jego zdradę, to widzę, że tego żałuje i mam szczerą nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz. Zresztą było to już jakiś czas temu i w zasadzie nie ma większego wpływu na sytuację, która jest obecnie (przynajmniej z mojej strony). Niektórzy powiedzą, że jeśli zdradził raz, to zrobi to ponownie, ale to nie do końca prawda. Mi też dawno, dawno temu zdarzyło się zdradzić kogoś i traktuję to jako jedną z największych porażek życia. I dbam, żeby nie popełnić już nigdy tego błędu. Mam nadzieję, że mój S. ma podobnie...

On ogólnie jest przyjemnym facetem, kontaktowym, dość inteligentnym ;) ma poczucie humoru, nie jest zaborczy, podzieliłby się ostatnią kromką chleba, a może nawet oddał ją w całości... (co innym zdarza się wykorzystywać). Ma wiele zalet.

No i właśnie. Po co ja to piszę? Kilka dni temu się Wam żaliłam, a teraz go przed Wami usprawiedliwiam? Padło tutaj dobre pytanie - kto jest głupszy? ja czy on? :/

W każdym bądź razie, za Waszą radą, zmusiłam go do rozmowy i wywnioskowałam z niej, że chciałby bardzo, żebym z nim tutaj została (ale ja się nie ugnę), ale jeśli się wyprowadzę, to on ma nadzieję, że nie jest to jednoznaczne z rozstaniem. Potrzebuje czasu, żeby sobie poukładać w głowie różne rzeczy. Chciałby mieć "pewną" pracę, wyjść na prostą, wynająć mieszkanie i ściągnąć mnie tutaj z powrotem. Ale ile ja mogę czekać? Zresztą bez deklaracji nigdzie ściągnąć się nie dam.

Dziękuję Wam raz jeszcze. Jeśli coś się Wam nasunie na myśl, to piszcie bez oporów ;)
Pozdrawiam serdecznie, udanego popołudnia :*