ataki paniki-nerwica serca.

napisał/a: crea 2013-01-25 23:32
witam. więc zacznę od początku, aby wszystko wyjaśnić. obecnie mam 21 lat, mieszkam i pracuję do UK.
nigdy nie byłam łatwym dzieckiem, już jako 9 latka rodzice mieli ze mną problemy. uciekałam ze szkoły, kłamałam, że nie chodzę do szkoły bo się boję. chyba nigdy nie lubiłam szkoły, bo to nie zmieniło się nigdy :D do 3 roku mojego życia w mojej rodzinie był alkohol, nadal to pamiętam. później jednak sprawy poszły nieco lepiej. miałam zawsze szczęśliwą rodzinę. do momentu kiedy skończyłam 14 lat. mój tata zaczął zdradzać moją mamę, ona zaczęła wariować, ale nadal udawali, że wszystko jest ok. alkohol powrócił, nienawidziłam tego i chyba nigdy tego nie wybaczę. w końcu po 2 latach "ukrywania" tego, wyprowadził się z tą kobietą. nie byłam zła, bo zawsze kochałam mojego tatę. nigdy nie odczuwałam gniewu, bo nigdy nie wtrącałam się w życie swoich rodziców, tata był dla mnie złotym człowiekiem i nigdy nawet nie próbowałam tego zmienić, mimo jego wielu błędów. mnie osobiście nigdy nie skrzywdził, bo ze wszystkich swoich dzieci kochał mnie najbardziej i to ja byłam tą "magiczną córeczką tatusia" wśrod 3 braci. od tamtej pory mieszkałam tylko z mamą i bratem. alkohol był codziennie, mama piła później nawet brać narkotyki, zaczęła głęboko spadać, przestała chodzić do pracy, mnie szkoła kompletnie przestała interesować. jedynie mój starszy brat jakoś to trzymał. próbowaliśmy walczyć z mamą na różne sposoby. zamykać ją w domu, wykradać pieniądze żeby nie wydawała na alkohol, odgrażać że pójdziemy do sądu z pismem o przymusowe leczenie-nigdy jednak tego nie zrobiliśmy, czego żałuję. zaczęłam spotykać się z facetem, który nie był dobrym materiałem dla mnie-piłam alkohol, imprezowałam, zrezygnowałam ze szkoły, a on mnie bił, poniżał, wyrzucał z jego domu w środku nocy w piżamie, zdradzał. i tkwiłam w tym dopóki nie skończyłam 18 lat. wtedy wyjechałam do znajomem do Holandii. tam również dowiedziałam się, że mój tata leczy w śpiączce, że został pobity i nie wiadomo czy się wybudzi. wróciłam do domu na drugi dzień. od tamtej pory moje życie zmieniło się na jeszcze gorszy koszmar niż przeżywałam dotychczas. walczyliśmy o jego życie długo. nigdy nie mogłam sobie wybaczyć, że nie było mnie w Polsce. poświęcał mi zawsze wiele czasu, był moim najlepszym przyjacielem, wiedział o wszystkim, kompletnie wszystko mu mówiłam. zaakceptowałam jego decyzję. spotkałam go jeszcze dzień przed swoim wyjazdem i pamiętam do dziś jak dał mi 20 złotych i powiedział, żebym kupiła sobie jakieś lody w upalny majowy dzień. na koniec krzyknął z daleka że mnie kocha, a ja tylko burknełam coś pod nosem. lekarze nie dawali mu nadzieji, musieli odłączyć go od respiratora. już podpisywaliśmy papiery na przeczep organów, kiedy jego serce zaczęło samoistnie bić. to było ogromne uderzenie nadzieji. zabraliśmy go do szpitala w naszym mieście. zrobili mu masę badań, prześwietleń-okazało się że mózg obumarł. że będzie "żył jak roślina." niewiadomo jak długo. czasami ludzie umierają nawet na następny dzień. więc umieściliśmy tatę w hospicjum. bywałam tam tak często jak tylko mogłam.prawie codziennie. zawsze miał otwarte oczy. nie mówił, nie ruszał się, zero reakcji życiowych, tylko te otwarte oczy. za każdym razem kiedy przychodziłam, wisiałam nad jego głową i mówiłam "Tato, to ja-Asia, Twoja córka. Przyszłam Ci poczytać." a z jego oczu leciały łzy. wiedziałam, że On czuje że ja tam byłam. i widziałam tylko jak traci wagę, traciłam nadzieję, chociaż czasami ruszył nawet palcem, albo drgał jak go dotykałam. każdy najmniejszy szczegół był najważniejszy. brałam prysznic, wybieraliśmy się wszyscy w odwiedziny, kiedy mama zaczęła coś krzyczeć w pokoju, przeczuwałam najgorsze. -"Tata zmarł 5 minut temu." To spadło na mnie jak grom. Czułam że tracę grunt pod nogami, zaczęłam krzyczeć i się śmiać. nie wiedziałam co robić, biegałam nago po mieszkaniu jak oszalała. w końcu dotarło, ubrałam się i szybko pojechaliśmy do hospicjum. nawet nie weszłam do sali. zobaczyłam tylko płaczącą babcię i twarz Taty. i chciałam umrzeć. od tamtej pory nie cieszy mnie nic. mama nadal pije, ja wyjechałam do Anglii. uciekłam. znalazłam pracę i porządnego, starszego 10 lat ode mnie faceta. anglika. i jest dla mnie oparciem. planujemy wiele rzeczy-ale hamuje mnie moja choroba. mam ataki paniki. boję się, że zwymiotuję. tego zawsze się bałam. dziwny lęk, jednak miażdży mnie. prowadzę bardzo stresujące życie. nie zdaję sobie sprawy, kiedy atak nadchodzi, bo nigdy nie jest to czas, kiedy jestem mocno zestresowana. zaczyna kłóć mnie w sercu, robi mi się gorąco, oblewają mnie poty, omdlenia, nudności. serce bije jak oszalałe. dziś byłam u lekarza-angielskiego (niestety angielska medycyna nie zalicza się do jednej z lepszych moim zdaniem.) stwierdził ataki paniki, dostałam jakieś tabletki, z czego później wywnioskował że z moją astmą te tabletki nie będą dobre, poniewać moją troszkę utrudniać oddychanie, ale mam je przyjmować (...).
piszę tutaj to wszystko, bo chcę, żeby ktoś pomógł mi, chociaż rozmową. próbowałam znaleźć psychiatrę tutaj, w UK, ale niestety jedyny jakiego znalazłam jest w Londynie, a mnie do Londynu bardzo daleko. a czuję, że potrzebuję z kimś porozmawiać. z kimś, kto ma z tym doczynienia. z kimś, kto wie, co mogę zrobić, aby prowadzić spokojniejsze życie. ciąglę się denerwuje, kocham mojego faceta nad życie ale nie chcę go krzywdzić moimi ciągłymi wyrzutami o bzdury, ciągle mam problem-o wszystko. nie tylko do Niego, do przyjaciół, do rodziny. na moim stresie cierpi mój związek, a tym związkiem wiąże się całe moje życie. staramy się o dziecko od roku, czy mój stres ma wpływ na moją płodność? mam wrażenie, że nie mogę zajść w ciążę i że nigdy nie będę mogła.

proszę o jakąkolwiek poradę, wszystko doceniam!
dziękuję za przeczytanie mojej historii.
napisał/a: piotrek99 2013-01-26 17:55
Witaj Asiu!
Przeczytalem wlasnie Twoja historie-bardzo Ci współczuje, a tym samym smialo moge powiedziec, ze rozumiem Cie jak malo kto, mysle ze mamy podobna chorobe, a mianowicie zaburzenia lekowe z zespolem leku napadowego. daje Ci link do mojej histori http://commed.pl/nie-wiem-juz-co-mam-robic-vt61156.html, kiedy juz to przeczytasz ( bo to link ktory umiescilem prawie 2 lata temu szukajac pomocy jak ty) to wez do serca to co teraz napisze. ja meczylem sie ze soba 9 lat nim siegnalem po pomoc, wlasnie ludzie stad mnie do tego namowili, do tego ja cie tez namawiam. jesli nie mozesz funkcjonowac , tak jak ja konieczna bedzie pomoc psychiatry i niestety leki-to w zaleznosci od Twojego stanu, ja bym bez nich nie dal rady.... w jakim stadium ty jestes i jak ciezko Ci jest to juz wiesz tylko ty, nastepnie bez wzgledu na to, czy udasz sie do psychiatry czy nie KONIECZNIE MUSISZ ISC DO PSYCHOLOGA.... bez tego sie nie obejdzie, bo jesli nawet tabletki ci pomoga to tylko na jakis czas-juz to przerobilem-a problem jest gleboko w glowie i jego mozesz rozwiazac tylko z psychologiem...z tego co piszesz twoj problem siega bardzo daleko, az do wczesnego dziecinstwa, wiec nastaw sie na to ze czeka Cie dluga terapia...sa rozne metody, terapia indywidualna z psychologiem, ale to oczywiscie kosztuje chodz zdrowie najwazniejsze, terapia grupowa w osrodku nerwic... jest tego troche, ja bylem na grupowej troche pomogla. moje ataki tez wrocily ....temat pod twoim ZABURZENIA LEKOWE jest moj wiec tez mozesz przeczytac, teraz zdecydowalm sie na terapie indyuwidualna u dobrego psychologa i ta droga bede szedl, Pani psycholog juz uswiadomila mi ze moje ataki wynikaja z problemow z dziecinstwa, dlatego Cie rozumiem, troche innej natury ale tez z dziecinstwa...doskonale wiem o czym mowisz, ze ataki nie przychidza w chwili gdy sie stresujesz tylko w innych zwyklych sytuacjach, w moich linkach znajdziesz dokladnie te same objawy co u ciebie...czytajac mnie bedziesz miala wrazenie ze czytasz o sobie, tak jak ja czytajac ciebie.... w kazdym badz razie NALEGAM!!! jesli potrzebna to jak najszybsza wizyta u psychiatry, a pozniej jakn jaszybsza u psychologa i dluga terapia, bo nikt nie rozwiaze twojego problemu na 5 wizytach, bo twoj problem jest mocno rozwiniety przez te wszystkie lata i wydarzenia jakie przezylas. jesli bede mogl pomoc pisz w swoim temacie..pamietj ze nie jestes sama, wiele z nas ma to co ty..poczytaj innych jakie maja straszne rzeczy... ze mna tez jest ciezko, przechodze najgorszy okres od 11 lat odkad sie zaczely i juz wiem ze czeka mnie dluga walka ale mam nadzieje ze j kiedys wygram, tego samego zycze Tobie. glowa do gory Asiu!
napisał/a: piotrek99 2013-01-26 23:50
Asiu, radze Ci z doswiadczenia, idz jak najszybciej do lekarza, nie szukaj wymowek, ze odleglosc ze pieniadze... jesli tam nikogo nie ma, wroc do polski i pojdz na terapie 3 miesiaczna do osrodka..uwierz mi ze to nie sa zarty... ja zwlekalem wiele lat i teraz jest juz bardzo ciezko, radze ci isc jak najszybciej bo to sie bedzie tylko nasilalo i poglebialo. decyzja nalezy do ciebie