Brak mi radości życia:(

napisał/a: olcia1990 2008-02-25 00:25
Jestem młodą dziewczyną (mam 18 lat) i piszę do Was z problemem, może nie depresyjnym, ale chodzi o zwykłą radość i chęć życia. Ja jej mam mało, chociaż sama nie wiem, dlaczego...
Mam przyjaciół, całkiem nieźle się uczę, jestem całkiem ładna i inteligentna. Wielu ludzi mnie docenia i podziwia. Ja jednak patrzę na to obojętnie. Czuję wewnątrz siebie, że czegoś mi brak do bycia spełnionym, tylko sama nie wiem, czego. Moje życie wewnętrzne oceniłabym na kolor szary. Patrzę na innych i wydaje mi się, że niektórzy ludzie są tacy super, tacy zadowoleni ze swojego życia, mają masę znajomych, każdy ich lubi, a ja tak nie mam... Jestem niezadowolona z siebie i z tego, jak żyję. Chciałabym to zmienić, ale nie wiem sama, za co sie zabrać. Nie wiem, czemu życie jest mi tak obojętne :(.

Poradźcie...
napisał/a: Norbert6 2008-02-27 10:48
Czesc Olcia,myśle,że w dużym stopniu przyczyną tego braku radości z życia jest tak jak napisałaś niezadowolenie z siebie+pewien niedostatek poczucia własnej wartości.Napisałaś,że niektorzy są tacy super bo m.in.1-mają masę znajomych(Ty przecież napisałaś że masz przyjaciół),2-"każdy ich lubi"(Ty przecież napisałaś,że wielu Cie podziwia i docenia).Czyli zauważ,że Ci ktorzy wydają Ci sie tacy super ponieważ mają te dwie sprawy ktore wymieniłaś(nie liczac zadowolenia z zycia)to Ty też masz te rzeczy czyli przyjaciol i docenianie czy nawet podziwianie innych.Z tego wynika,że jesli chodzi o sprawy zewnetrzne to jestes niemalze na tej samej pozycji co oni-masz przyjaciol,jestes przez wielu podziwiana,doceniana,jestes całkiem ładna,inteligentna...jak dla mnie na 99%problem w tym że TY SAMA SIEBIE nie doceniasz i nie jestes z Siebie zadowolona(i moj genialny:) wywod doprowadził Nas do tego co sama napisałaś na końcu swojej wypowiedzi:)Uważam,że naprawde sęk w tym ,że brak Ci zadowolenia z Siebie i poczucia własnej wartości...co do tego jak żyjesz to nie wiem bo Cie nie znam.Napisałaś,że chcesz to i owo zmienic ale sama nie wiesz za co sie zabrac i napisałaś poradźcie wiec postaram sie poradzic.Pierwsza sprawa to taka-co Ci przeszkadza być z Siebie zadowoloną,mieć poczucie,że jesteś wartościowa?Możesz np:stawiać sobie zbyt wygorowane wymagania(co wcale nie oznacza jakiejs wysokiej dyscypliny itp,ale raczej probe nadrabiania zaniżonego poczucia własnej wartości),może nie doceniasz swoich zalet bo coś tam,moze nie akceptujesz Siebie ze swoimi wadami bo coś tam;a co byś chciała zmienić w tym jak żyjesz?co Ci się nie podoba w tym jak obecnie zyjesz?wiem że napisałaś ze sama nie wiesz czemu,ale wiem,że jesli sie przyjżysz tej sprawie to udzielisz mi odpowiedzi.Pozdrawiam i czekam na odpowiedz
napisał/a: siwa 2008-02-27 12:22
Witaj Olcia ! Witaj Norbert !ja mam podobny problem;niby wszystko jest ok.a ja ciagle jestem niezadowolona!ciagle gdzies mnie gna,niemoge sobie miejsca znalesc!Jestem w zwiazku ale czuje sie samotna,pomalu sie wypalam.mam 34lata a czuje sie jak bym miala 60lat!?dlaczego tak jest?sama niewiem-mam wrazenie ze zycie mi ucieka.pozdrawiam moze ktos napisze?
napisał/a: zenia_mi 2008-03-02 13:33
Paulo Cohelio "Weronika postanawia umrzeć" piękna książka i może wam conieco wytłumaczy. Polecam :)
napisał/a: gretchen1 2008-03-02 14:08
olcia1990 zapraszam do poczytania mojego wątku
POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI - Czy wierzycie, że pozytywne myślenie pomaga?
http://forum.polki.pl/showthread.php?t=4254
Spróbuj, a przekonasz się, że to działa:) i staniesz się osobą bardziej zadowoloną z siebie i życia. Musimy stale uczyć się z niego korzystać, jest ono zbyt krótkie na to, by stwarzać sobie sztuczne problemy.
napisał/a: zagubiona19 2009-01-28 19:43
Ja, lat 19. Mam napady smutku i smiechu po 5 razy w ciągu dnia. Ciągłe stany manii i smutku. Potrafię być w stanie jakeigoś dziwnego marazmu i bycia, jak to nazywam "robotem" i nie czuć nic. Nienawidzę swojego wyglądy, nie czuję żadnej nadziei jeśli chodzi o przyszłość (nauka, miłość,itp) a potem wystarczy mały bodziec bym była wesoła i pełna nadziei. Jednak taka chwila mija i znow jest to samo. jestem tym zmęczona a psychologwie u których byłam (2.) w ogóle mi nie pomagają. 1- wysłuchała jak "Dobra Ciocia" 2.- starała się wdrążyć w życie ustawienia rodzinne, co niezbyt pomogło mi na moje problemy, tylko jeszcze mocniej mnie dobiło.
ale
napisał/a: ale 2009-01-31 19:19
Też tak miałam, rano płakałam ze wzruszenia na widok wschodu słońca, w pracy byłam miła i serdeczna i wszystko mnie cieszyło, ale wystarczyła drobnostka, by świat legł w gruzach. W ciągu dnia mogłam mieć tysiąc powodów do pełni szczęścia i dwa razy tyle do rozpaczy.
Ale w końcu przestałam robić z igły widły, użalać się nad sobą i tak bardzo zapatrywać w siebie - to jest najgorsze. Jak się ma co robić to nie ma czasu na myślenie jaka to jestem nieszczęśliwa i jest ok. Potem pozytywne myślenie i życie jest piękne do dziś. Owszem mam doły, chwile załamki, ale raz w miesiącu, nie ileś tam na dzień.
napisał/a: ClaireDeMay 2009-01-31 21:04
widze pewna analogie...ja mam 20 lat, od dluzszego czasu jestem w tragicznym stanie psychicznym..:/zaczelo sie od tego ze rok temu rzucil mnie facet-dla innej.to do tego stopnia zrujnowalo moja pewnosc siebie,ze trudno mi bylo sie pozbierac przez dlugi okres czasu.niby w miedzyczasie pojawialy sie przelotne znajomosci ale to nie to.wszyscy dookola powtarzaja mi ze jestem ladna ale ja nie wierze ani w to ze jestem atrakcyjna ani w to ze jeszcze cokolwiek w zyciu mi sie uda..ciagle jestem zniechecona,brak mi sily na wszystko moglabym ciagle spac.nie chce mi sie uczyc zaniedbuje studia,nie chodze na imprezy,zycie przecieka mi miedzy palcami....dziewczyny/chlopaki,prosze powiedzcie co mozna zrobic zeby odzyskac chce do zycia????jak sprawic zeby cos mi sie wrezscie w zyciu udalo?bo zamartwiajac sie jak ja mozna spedzic cale zycie a potem ocknac sie i uswiadomic ze nie bylo warto..:(pomocyyyy
napisał/a: tanamera 2009-02-24 22:58
Wiem dokładnie co czujecie jestem taka sama całe życie niezadowolona stale oczekiwałam na cos ,dzis wiem ,że zmarnowałam życie bo zapomniałam o tym co sprawiało mi przyjemność ,co lubiłam ,czego pragnęłam a w wirach zycia gdzieś sie zapodziało .Nie zapominajcie o sprawianiu sobie przyjemnosci ,radości to wasze życie i nikt go wam nie zaplanuje .W przeciwnym razie obudzicie sie za pare lat jako 40 latki które bez tabletek szczęścia ( leków antydepresyjnych) boją sie żyć.
Dokładnie tak jak ja .
napisał/a: dudek2 2009-02-25 08:27
Ja jako dziecko nieustannie się śmiałam, byłam wesoła, pogodna. Wszystko jednak zmieniło się w wieku dojrzewania. Zawsze czułam się w jakimś sensie gorsza od rówieśników, choć uchodziłam za miłą, ładną, inteligentną i sympatyczną osobę. Na studiach nawet najwyższa średnia na roku nie dodała mi wiary w siebie. Gdzieś po drodze zrozumiałam, że szarzeję z biegiem czasu i że nie chcę tak!
Teraz każdego dnia staram się zmieniać swoje negatywne, ponure myśli na jaśniejsze, kolorowe, pogodne. Staram się jak najczęściej uśmiechać, umilać sobie życie drobnymi przyjemnościami, nie obrażać się na świat, nie zamartwiać się... Choć nie jest to łatwe, ciągle dbam o to i pielęgnuję w sobie pogodę ducha, bo mam coraz większą świadomość tego, że życie jest bardzo krótkie a ja chcę być szczęśliwa - a szczęście zależy ode mnie samej.
napisał/a: nikita2 2009-03-27 12:12
ClaireDeMay napisal(a):widze pewna analogie...ja mam 20 lat, od dluzszego czasu jestem w tragicznym stanie psychicznym..:/zaczelo sie od tego ze rok temu rzucil mnie facet-dla innej.to do tego stopnia zrujnowalo moja pewnosc siebie,ze trudno mi bylo sie pozbierac przez dlugi okres czasu.niby w miedzyczasie pojawialy sie przelotne znajomosci ale to nie to.wszyscy dookola powtarzaja mi ze jestem ladna ale ja nie wierze ani w to ze jestem atrakcyjna ani w to ze jeszcze cokolwiek w zyciu mi sie uda..ciagle jestem zniechecona,brak mi sily na wszystko moglabym ciagle spac.nie chce mi sie uczyc zaniedbuje studia,nie chodze na imprezy,zycie przecieka mi miedzy palcami....dziewczyny/chlopaki,prosze powiedzcie co mozna zrobic zeby odzyskac chce do zycia????jak sprawic zeby cos mi sie wrezscie w zyciu udalo?bo zamartwiajac sie jak ja mozna spedzic cale zycie a potem ocknac sie i uswiadomic ze nie bylo warto..:(pomocyyyy




ja podobnie mam tylko od ok 3 lat jestem w strasznym oplakanym stanie psychicznym :(((
napisał/a: justicae 2009-05-11 19:45
Witajcie

Chciałabym się z wami czymś podzielić.
Stwierdzono u mnie jakiś czas temu przewlekłą depresje. Mój stan był naprawdę poważny, straciłam jakąkolwiek chęć do życia, a właściwie to marzyłam tylko o tym żeby się zabić, ale nie umiałam tego zrobić. Kilkakrotnie siedział z żyletką w ręku, nacinałam nawet trochę skórę, ale na szczęście coś mnie powstrzymywało. Mój dzień wyglądał tak, że wstawałam około godziny 14 lub 15 szłam coś zjeść, obejrzałam coś w telewizji i szłam spać dalej. Konsekwencje były takie, że straciłam wszystkich znajomych, zawaliłam studia, a na koniec doprowadziłam do tego, że nie mogłam już wyjść normalnie z domu bo paraliżował mnie strach. Bałam się wszystkiego, a przede wszystkim innych ludzi ich wzroku, tego co sobie o mnie pomyślą. Zostałam całkowicie sama, moja rodzina nie rozumiała co się ze mną dzieje, uważali że jestem leniwa i do niczego się nie nadaje. W końcu postanowiłam pójść do psychologa, niby trochę pomogło ale marzenie o śmierci nie przemijało. Potem był psychiatra i leczenie farmakologiczne. Z początku myślałam, że to jest to budziłam się szczęśliwa, byłam aktywna, ale niestety tylko chwilowo. Mój organizm szybko przyzwyczaił się do leków i wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Aż w końcu stał się cud !!! To co teraz napisze może wydać się wam naiwne, pewnie jakiś czas temu sama bym tak pomyślała,ale proszę przeczytajcie to do końca. Poznałam któregoś dnia bardzo sympatyczną osobę, o dziwo potrafiłam z nią rozmawiać i nie przerażało mnie to. W pewnym momencie ta osoba wyciągnęła Biblie. Od razu pomyśłam sobie, o nie jakiś nawiedzony, który teraz będzie mi mówił że to przez to że co niedzielę nie chodzę do kościoła, że nie przestrzegam postu itd. Ale tak się nie stało. Czytał tylko pewne fragmenty a potem razem dyskutowaliśmy na ich temat. Byłam zdziwiona, że w Biblii jest tyle wartościowych wskazówek na temat zwykłego codziennego życia (dodam tylko ze nie znałam Biblii, poza tym co tam kiedyś słyszałam w kościele) Najcenniejsza informacja była taka, iż zeby nawiązać kontakt z Bogiem nie potrzebuje żadnych pośredników (w domyśle ksiądza itd), że nie musze modlić się do kogoś o wstawiennictwo u Boga, gdyż dla Niego wszyscy jesteśmy równi i tak samo wartościowi, że moja modlitwa jest tak samo ważna jak np papieza. W przeszłości w kościele katolickim czułam się bardzo zagubiona i przytłoczona różnymi obowiązkami, bez których według kościoła czekało mnie potępienie. Zraziłam się wtedy i wycofałam z chodzenia do Kościoła. Dzięki tej osobie dowiedziałam się że chrześcijanie to nie tylko katolicy, że jest bardzo dużo chrześcijańskich wspólnot i Kościołów w każdym mieście. Ja trafiłam do takiego Kościoła i to zmieniło moje życie. Poczułam, że ktoś mnie kocha, że nigdy nie jestem sama i że kiedy tylko poproszę Bóg mi pomoże. Poznałam tam wspaniałych ludzi, szczerych, uczciwych, uśmiechniętych. Razem modliliśmy się o uzdrowienie dla mnie. I może trudno w to uwierzyć moja depresja minęła, a ja nawet nie wiem kiedy. Zdobyłam prawdziwych przyjaciół, których ufam ponad wszytko, skończyłam studia, wkrótce wychodzę za mąż, jestem szczęśliwa pogodna pełna energii i wiem, że wszytko to jest zasługą mojego najlepszego przyjaciela, opiekuna, nauczyciela - Jezusa Chrystusa. Bez niego moje życie nadal wypełnione by było pustką i ciemnością.
Nie wiem jak odbierzecie to moje wyznanie, ale proszę nie skreślajcie od razu tego co napisam, proszę przemyślcie to. Moim pragniem jest by pomagać innym ludziom, którzy cierpią z powodu depresji, bo wiem co to znaczy i wiem jak trudno samemu sobie z tym poradzić. Jeśli chcielibyście o tym porozmawiać - możecie do mnie napisać mój email to [email]mkm58@wp.pl[/email] lub gg 6908437. To jest link do mojego świadectwa video http://www.tylkoJezus.republika.pl/SwiadectwoJustyny.wmv
Pozdrawiam was gorąco
Nie poddawajcie się - bo z każdej sytuacji jest wyjście :)