Czy jakaś alternatywa na leczenie naszych chorób ?

napisał/a: Grzegorz1 2007-09-12 09:50
Cześć,
Zapewne duża część z osób, które chorują często na gardło, katar, kaszel, zauważyła że dzieje się to w okresach jesiennych, wiosennych, zimowych. To truizm.
Dlaczego nie dzieje się to latem ?? Jedyna różnica jaką znajduje jest taka że latem jest cieplej i grzeje słońce. Ponadto nie ma takich różnic temperaturowych między dworem a mieszkaniem (chyba że ktoś używa klimatyzacji ale wtedy właśnie są często problemy ze zdrowiem).
Rozwiązanie jakie się nam proponuje w przypadku choroby jesienią, zimą, wiosną polega na przyjmowaniu jakiś leków, obojętnie czy antybiotyków, czy szczepionek uodparniających, czy homeopatii czy innych. No tak, przecież nikt nie powie nam "włącz sobie lato na 24h na kilka miesięcy i problem zniknie". Nielicznych stać na przeprowadzenie się na okres zimna do ciepłych krajów.
Denerwuje mnie osobiście to, że jedyną często metodą na "zimno", które okazuje się być bezpośrednią przyczyną większości chorób gardłowych jest lek, chemia, a nie jakieś "ciepło". Czy nie ma innyych sposobów ? Czy nie można jakoś nauczyć organizmu, żeby sobie radził z tym dyskomforetm ? Z tymi różnicami -w domu ciepełko, na dworze - wiatr, deszcz i przenikający chłód ?
Może hartowanie organizmu jest najlepszą szczepionką ? Tylko jak to robić mądrze ?

Ja bardzo często choruję na gardło i mam okresy przewlekłych katarów właśnie w okresach zimna.
W zeszłym roku przeprowadziłem ekperyment na sobie, który polegał na tym że do października chodziłem nad jezioro (nawet jak było chłodno) popływać, kiedy już nikt się nie kąpał i temperatura wody była niska. czułem się wyśmienicie, nie miałem katarów, chorób gardła. Ale cóż, zaprzestałem tego gdy nadszedł listopad a ja bałem się że jak się nie ma pojęcia to można zapalenia płuc się nabawić - może jednak trzeba było próbować dalej ?
Może też problem tkwi w temperaturach naszych mieszkań, to w co się ubieramy ?
Pamiętam, też że podczas odbywania służby wojskowej nie chorowałem, pomimo tego że w izbie żołnierskiej były bardzo neiszczelne, rzekłbym dziurawe okna, temperatura zimą nie przekraczała 16 C, ganiano nas po poligonach, kopaliśmy okopy w zmrożonej glebie, etc.

Powtarzam jeszcze raz: dlaczego latem prawie nikt nie choruje (pomijam alergików) ? Czy bakterie w naszych gardłach nosach są uśpione ? Czy też nasze organizmy nagle zaczynają głupieć gdy przychodzi jesień, bo nie potrafią poradzić sobie z różnicami temperatur i w związku z tym bakterie, wirusy mają łatwy dostęp ?

pozdrawiam
Grzegorz
napisał/a: Peter 2007-09-12 12:27
Grzesiu - sam sobie odpowiedziałaś na wiele tutaj pytań.
Żyjąc w środowisku podlegamy jego przemianom. Jeden dostosowuje się szybciej, inny wolniej. Korzystając z naszej wiedzy i możliwości wbrew naturze staramy się unikać zjawisku doboru naturalnego. Musimy więc wspomagać nasz układ odpornościowy, bo ciągle jest przez patogeny "ćwiczony". I mimo, że w ogólnym rozrachunku wygrywamy, to jednak nigdy nie uda nam się przy pomocy leków całkowicie opanować zagrożenia infekcjami. Musimy się z tym pogodzić.
Co do sposobów zapobiegania, to wcale nie musi to być chemia. Ją się używa wyłacznie w przypadku leczenia. Do zapobiegania służy wiele preparatów naturalnych, w tym wymianiona przez Ciebie homeopatia.
Co do samej jesieni i wiosny. Wilgoć w powietrzu (areosol) jest świetnym podłożem do unoszenia się bakterii, wirusów i grzybów. Brak słońca, naturalnego promieniawania UV niszczącego je, jest tutaj szczególnie dla nich korzystne. I nie ma wyjścia, albo zainwestujemy w zdrowe żywnienie, umiarkowany ruch, preparaty podnoszące odporność, albo będziemy chorować. To wszystko. Z wyjątkiem osób mających wyjątkową genetyczną odporność, którym nic do szczęścia nie trzeba. Ale to marginalna grupa społeczeństwa.