Czy nieaktywność seksualna szkodzi zdrowiu ?

napisał/a: newallint 2014-11-14 17:20
Mam pytanie czy jeśli z różnych względów np. religijnych ktoś wstrzymuje się od jakiejkolwiek aktywności seksualnej
seksu z partnerką bądź masturbacji to czy jest to szkodliwe dla zdrowia np. psychicznego ?
napisał/a: Konstans 2014-11-14 20:17
newallint napisal(a):Mam pytanie czy jeśli z różnych względów np. religijnych ktoś wstrzymuje się od jakiejkolwiek aktywności seksualnej
seksu z partnerką bądź masturbacji to czy jest to szkodliwe dla zdrowia np. psychicznego ?


To zależy od kilku kwestii:
- o jak długim okresie wstrzemięźliwości mówimy
- czy jest to kobieta czy facet
- czy wcześniej ta osoba zaznała rozkoszy cielesnych i jak się wówczas czuła
- z jakich względów robi sobie ten "detoks" seksualny
- czy ma partnera i co on na to
- czy robi to często czy dopiero ma zamiar
Odpowiedz a podejmę się analizy ;)
Pozdrawiam :)
napisał/a: klinacz 2014-11-15 08:08
Czy szkodliwe dla zdrowia psychicznego ? Zależy od jednostki.
Czy szkodliwe dla zdrowia fizycznego ? Tak, jeżeli przez dłuższy czas prostata nie będzie opróżniania może dojść do jej przerostu itp. , a organizm może próbować sam ją opróżnić poprzez polucje.
napisał/a: newallint 2014-11-15 20:39
- o jak długim okresie wstrzemięźliwości mówimy - do końca życia jeśli się nie wezmę ślubu a mam 30 lat
- czy jest to kobieta czy facet - facet
- czy wcześniej ta osoba zaznała rozkoszy cielesnych i jak się wówczas czuła - dobrze i chodziło jedynie o masturbacje
- czy ma partnera i co on na to - nie mam partnera
- czy robi to często czy dopiero ma zamiar - około 2 razy na 3 dni
napisał/a: Azubin 2014-11-19 09:42
To może i ja bym się zapytał, jeżeli autor nie ma nic przeciwko używając powyższego wzoru. Również żyję w pełnym celibacie.

- o jak długim okresie wstrzemięźliwości mówimy - obecnie mam 20 lat, celibat ma być do końca życia bez względu na okoliczności (nie jestem katolikiem, więc nie chodzi tu o "do ślubu").
- czy jest to kobieta czy facet - facet
- czy wcześniej ta osoba zaznała rozkoszy cielesnych i jak się wówczas czuła - nigdy, poza popędem tylko ciekawość skłania do przeżycia pierwszego orgazmu. Onanizmu oczywiście też nie było.
- z jakich względów robi sobie ten "detoks" seksualny - filozoficznych.
- czy ma partnera i co on na to - nie i nie będę miał, również z przyczyn światopoglądowych.
- czy robi to często czy dopiero ma zamiar - nigdy nie przerywałem celibatu.

Liczę, że ja także dostanę odpowiedź ;)
napisał/a: Konstans 2014-11-19 20:00
newallint napisal(a):- o jak długim okresie wstrzemięźliwości mówimy - do końca życia jeśli się nie wezmę ślubu a mam 30 lat
- czy jest to kobieta czy facet - facet
- czy wcześniej ta osoba zaznała rozkoszy cielesnych i jak się wówczas czuła - dobrze i chodziło jedynie o masturbacje
- czy ma partnera i co on na to - nie mam partnera
- czy robi to często czy dopiero ma zamiar - około 2 razy na 3 dni


Nie rozumiem w zasadzie Twojego problemu.
Bo jeśli dobrze Ci z tym, ze nie masz partnerki, nie musisz regularnie współżyć i zaspokajać siebie i swojej dziewczyny to w czym problem?
Nikt przecież nie zmusza Cię do współżycia. Żadna kultura tego nie wymaga. Jeśli człowiek nie chce - nie robi tego. Jeśli9 chce - szuka sobie partnera lub korzysta z usług na tzw. telefon ;)
Możliwości jest wiele - w zalezności od stopnia determinacji i potrzeby.
jeśli Ty nie odczuwasz potrzeby bliskości, kontaktu osobistego - intymnego z drugą osobą to nie rób tego. Chyba, z eto właśnie Cie martwi????
To już inna historia wówczas.
Ale czytam,że potrzeby masz, więc jakoś je rozładowujesz.
Pozdrawiam :)
napisał/a: Konstans 2014-11-19 20:04
Azubin napisal(a):To może i ja bym się zapytał, jeżeli autor nie ma nic przeciwko używając powyższego wzoru. Również żyję w pełnym celibacie.

- o jak długim okresie wstrzemięźliwości mówimy - obecnie mam 20 lat, celibat ma być do końca życia bez względu na okoliczności (nie jestem katolikiem, więc nie chodzi tu o "do ślubu").
- czy jest to kobieta czy facet - facet
- czy wcześniej ta osoba zaznała rozkoszy cielesnych i jak się wówczas czuła - nigdy, poza popędem tylko ciekawość skłania do przeżycia pierwszego orgazmu. Onanizmu oczywiście też nie było.
- z jakich względów robi sobie ten "detoks" seksualny - filozoficznych.
- czy ma partnera i co on na to - nie i nie będę miał, również z przyczyn światopoglądowych.
- czy robi to często czy dopiero ma zamiar - nigdy nie przerywałem celibatu.

Liczę, że ja także dostanę odpowiedź ;)


Taaa, dostaniesz :)

też za bardzo nie rozumiem w czym rzecz.
I skąd w tak młodym wieku takie skonkretyzowane, zdecydowane poglądy i wyrzeczenia?
Skąd pewność, że nie będziesz miał dziewczyny?
Że celibat będzie do końca życia?
czy to wynika z braku potrzeb? braku popędu?
czy w ogóle interesuje Cie płeć przeciwna czy inna?

nic nie dzieje się bez przyczyny !!!!

A Twój przypadek mnie zaciekawił :)
Pozdrawiam :)
napisał/a: Azubin 2014-11-20 14:33
Konstans napisal(a):
też za bardzo nie rozumiem w czym rzecz.
I skąd w tak młodym wieku takie skonkretyzowane, zdecydowane poglądy i wyrzeczenia?

To "wyrzeczenie" nie jest jeszcze aż tak pewne jak poglądy, które je pośrednio spowodowały. A co do poglądów to budowałem je od lat, z dnia na dzień coraz bardziej się w nich utrwalam i zauważam ich oczywistą słuszność więc jestem pewien, że zostaną ze mną do końca życia. To nie jest widzimisię z jednego miesiąca tylko idee budowane od kilku lat na podstawie mrowia godzin przemyśleń, rozważań o świecie, istnieniu, rzeczywistości, cierpieniu, itd.
Konstans napisal(a):
Skąd pewność, że nie będziesz miał dziewczyny?

Po pierwsze nie ma opcji bym pozwolił sobie na związek z osobą obcą poglądowo, brzydziłbym się sobą gdybym na przekór mym zasadom związał się z kimś takim. A moje poglądy nie są zbyt popularne, a tutaj jeszcze jest wymagane połączenie co najmniej dwóch, obu rzadko spotykanych. Doliczając do tego wymóg płci i zgodność wiekową eliminujemy niemal całą populację. Moje główne poglądy (a tylko ich wymagam, reszta jest opcjonalna) są w prawdzie z jednego "drzewka" (etyki), co nieco ułatwiłoby proces wdrażania jednego poglądu u osoby, która już wyznaje ten drugi, lecz mimo to statystyka nadal pozostaje wybitnie niekorzystna.
Konstans napisal(a):
Że celibat będzie do końca życia?

Cóż, jestem realistą. Pomijając powyższe powody (szansa statystyczna) jest jeszcze inny, o którym napiszę niżej. Tutaj tylko nadmienię, że według mojej filozofii spłodzenie dziecka jest czynem skrajnie niemoralnym i najbardziej karygodnym ze wszystkich. W związku z czym jakiekolwiek, nawet najmniejsze ryzyko tutaj odpada, a więc seks klasyczny jest w moim przypadku w ogóle niedopuszczalny. Aborcja oczywiście także jest wykluczona.
Co do jeszcze innego powodu to dodam, że wszelaka seksualność mnie obrzydza. Począwszy od jej czysto biologicznych aspektów, które są dla mnie same w sobie obrzydliwe (żeby nie było inne czynności fizjologiczne także i w ogóle materia mnie odraża) dochodzi tutaj fakt, że głównym celem popędu jest perpetuacja obłędu istnienia, czyli czynu najgorszego z wszystkich - reprodukcji. Mimo, iż aktywność seksualna nie musi być nastawiona na spłodzenie potomstwa, to brzydziłby mnie sam fakt, że czerpię przyjemność z "narzędzia" stworzonego do tak toksycznego celu. Połączenie tego obrzydzenie z tym, którym darzę wszelką biologię dorzuca kolejny mocny powód do trwania w celibacie. Niemniej ten argument nie podpada pod moralność (według mych zasad jedynie czyn który szkodzi innym istotom może być uznany za niemoralny), a więc nie jest aż tak istotny.
Poza tym uważam, że człowiek powinien ograniczać korzystanie z przyjemności pochodzących z materii, dlatego otwarcie aprobuję ascetyzm.
Konstans napisal(a):
czy to wynika z braku potrzeb? braku popędu?
czy w ogóle interesuje Cie płeć przeciwna czy inna?)

Niestety odczuwam popęd. Jestem osobą heteroseksualną.
napisał/a: newallint 2014-11-20 18:04
To ciekawe co napisałeś swoją drogą to też się zastanawiam czy produkowanie dzieci jest etyczne ponieważ żyjemy w świecie rosnącej entropii zatem jest coraz gorzej... chociaż teraz sam nie wiem bo możemy naszymi dziećmi i tym jak je wychowamy wpłynąć mimo natury tego świata na jego poprawę chyba Ty masz na myśli co innego ale ja chce się tylko dowiedzieć czy całkowita wstrzemięźliwość do końca życia jest niezdrowa czy nie jest np. hormonalnie i mam tu na myśli brak jakiejkolwiek aktywności seksualnej czy seksu z partnerką czy też masturbacji
napisał/a: Azubin 2014-11-21 11:25
Jest wiele powodów dla których podjąłem taką decyzję. Podam ci dwa losowe, które mi przyjdą na myśl.
Pierwsze z nich, to niekorzystne ryzyko.
Weźmy pod uwagę dwa zdarzenia. Jedno, osoba się narodziła i druga, osoba nigdy się nie narodziła.
Osoby nienarodzone nie doznają cierpienia (+) i nie doznają też przyjemności, lecz w żaden sposób tego braku nie odczuwają, nie pragną go odczuwać i w żadnym, nawet najmniejszym stopniu ten brak im nie doskwiera, w związku z czym wychodzimy tutaj na (0).
Osoby narodzone doznają cierpienia (-) i doznają przyjemności (+).
Czyli stan pozytywny i neutralny zmieniamy bez większego sensu i potrzeby w stan potencjalnie pozytywny i negatywny. Wynik mówi sam za siebie - podjęcie ryzyka bez względu na efekty jest w przypadku reprodukcji irracjonalne.
Drugi argument - doświadczane cierpienie może być znacznie większe niż "przeciętne". Dajmy na to, że moja córka zostałaby brutalnie zgwałcona i zamordowana (jak przykładowo Junko Furucie) - ja bym sobie tego nigdy nie wybaczył. Nie potrafiłbym sobie tego przetłumaczyć tak jak przeciętny, krótkowzroczny i nieświadomy człowiek. Rodziców zawsze się usprawiedliwia - "oni chcieli dobrze". Nie zmienia to faktu, że znali ryzyko i mimo to podjęli działanie. Człowiek grający w kasynie także "chce dobrze" - w końcu nikt nie gra po to by przegrać, a jednak spotyka się z krytyką i nikt nie próbuje go usprawiedliwiać.
Ktoś, kto w "ruletce" stawia pieniądze, rzecz materialną i nabytą jest szykanowany i nazywany "nieodpowiedzialnym". Natomiast osoby, które w również swego rodzaju "ruletce" stawiają czyjeś istnienie, życie i cierpienie są usprawiedliwiani. To obłęd, nonsens i hipokryzja.
Nigdy bym sobie nie darował gdyby przez to, że nie potrafiłem spojrzeć prawdzie w oczy moja córka doznała takich cierpień jak np. Junko czy wiele innych ludzi na całym świecie. Nie darowałbym sobie tego, że zagrałem czyimś istnieniem w "ruletkę" w imię chorych iluzorycznych wartości i potrzeb.
Takie stanowisko jakie ja tutaj prezentuje zostało nazwane "antynatalizmem", polecam zapoznać się z artykułami o tym, chociażby na wikipedii :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Antynatalizm
Znajdziesz tam też wiele innych argumentów za tym przemawiających.

Pamiętaj, że jeżeli zdecydowałbyś się na tą drogę to byłaby ona trudna. Kierując się etyką i świadomością sprzeciwiasz się popędom, instynktom, społecznym imperatywom. Ewolucja upomni się o swoje - ona domaga się od ciebie bezmyślnej kontynuacji tego obłędu i przedłużenia gatunku. Społeczeństwo w większości także wzgardza takim podejściem, gdyż neguje ono jego podstawowe filary oparte na toksycznej iluzji.
Jednak według mnie warto - przeżyjesz życie w świadomości, że nie zapoczątkujesz kolejnej istoty skazanej na niełaskę życia i cierpienie, że stać cię na ten moralny krok mimo przeciwności.

Rozpisałem się tak głównie dlatego, że dojrzałem w tobie jakikolwiek potencjał na zrozumienie przez ciebie prawdy. Jakże mógłbym nie wykorzystać okazji na ocalenie przed życiem i śmiercią innych istot - w tym wypadku twoich potencjalnych dzieci.

Przemyśl to i spróbuj uświadomić sobie tę prawdę.
~Arktos
napisał/a: newallint 2014-11-22 17:55
Wiele moich problemów w życiu wynika właśnie z tego że nie podejmowałem ryzyka a kiedy już nie mogłem wytrzymać tych wszystkich chorych modeli które przez nie popełnianie ryzyka wytworzyłem popełniałem wtedy ryzyko irracjonalne i z góry skazane na porażkę jednakże nawet wtedy coś nowego z tego wynosiłem czegoś nowego się nauczyłem czegoś nowego dowiedziałem się o sobie jest takie przysłowie "do odważnych świat należy" zastanów się czy nie mamy czasem wobec Istoty Która Rozpoczęła Ten Wszechświat
obowiązku ulepszania go i ulepszania nas samych ja ciągle mam kłopot z podejmowaniem ryzyka co najprawdopodobniej jest spowodowane tym że mój ojciec którego mimo wszystko bardzo kocham zrobił ze mnie narcyza który boi się działania w obawie że okaże się kiepski... boje się testu boje się zrobić coś wykorzystując do tego 100% mojego intelektu boje się ryzyka jednak wszystko na tym świecie wymaga ryzyka nawet pójście do sklepu po bułeczki bo może cie rozjechać jakiś wariat drogowy
rozumiem chyba o co Ci chodzi ale nie jestem przekonany czy to słuszne podejście
ktoś kiedyś powiedział że leprze jest złe działanie niż brak działania
napisał/a: Azubin 2014-11-22 18:41
Pokrótce :
1) Podejmowanie aż tak poważnego ryzyka jest usprawiedliwione tylko wtedy, gdy sytuacja tego wymaga. Gdy profity są warte jego podjęcia. Tutaj stan wyjściowy (niebyt) zdecydowanie się do tego nie zalicza. Nie ma w nim nic negatywnego co wymaga zmiany, podjęcie ryzyka niemal na pewno będzie niewłaściwe. Stan "pozytywny" i "neutralny" zmieniamy w potencjalnie "pozytywny" i "negatywny". Mamy tutaj więc w zasadzie PEWNOŚĆ, że podjęcie tego działania będzie szkodliwe.
2) Niezależnie od tego, jak się odnosimy do ryzyka, możemy ponosić tylko takie dotyczące naszej osoby. Nie mamy moralnego prawa ingerowania w czyjeś "istnienie" (bo to coś więcej niż życie) z powodu swojego podejścia do tego tematu.
Masz prawo podejmować ryzyko dotyczące twojej osoby, ale podejmowanie tak ogromnego i niepotrzebnego ryzyka, które niemal na pewno zmieni sytuację innej istoty na gorsze jest skrajnie niemoralne.
Ja nie mam zamiaru stawiać na szali czyjegoś istnienia i cierpienia. Czułbym się jak śmieć, który wzgardził najważniejszymi założeniami etyki.
napisal(a):Można zauważyć, że nie jesteśmy w stanie uzyskać czyjejś zgody na powołanie do istnienia; nie jesteśmy w stanie uzyskać zgody nim ktoś nie zaistnieje, a wtedy jest już za późno. To jednak, że nie jesteśmy w stanie uzyskać na coś czyjejś zgody nie oznacza, że możemy robić to bez niej. Załóżmy, że chcąc poddać ludzi torturom, nie byłoby się w stanie uzyskać na to ich zgody. Byłoby absurdem argumentowanie, że miałoby się przez to prawo do poddawania ludzi torturom bez tej zgody. Podobnie to, że przyszli rodzice nie są w stanie uzyskać zgody tych, których planują powołać do istnienia, nie czyni tego w jakiś magiczny sposób w porządku. Wręcz przeciwnie – jeżeli nie można uzyskać zgody osoby na którą znacząco wpłynie się swoim działaniem, wtedy pozycją wyjściową jest takiego działania niepodejmowanie. Istnieją wyjątki. Zepchnięcie kogoś z toru lotu spadającego fortepianu będzie moralnie słuszne nawet wtedy, jeżeli wcześniejszej zgody nie będziemy w stanie uzyskać (jeżeli na przykład na uzyskanie jej nie będzie czasu). Jest to jednak przypadek, w którym zapobiega się doznaniu przez kogoś poważnej krzywdy. Ale w przypadku prokreacji – powołania kogoś do istnienia – nie zapobiegamy doznaniu przez niego krzywdy. Niezostanie stworzonym nie może kogoś skrzywdzić, ponieważ przed podjęciem tego działania ktoś nie istnieje.