Dlaczego kobiety tkwią w złych związkach z brutalami?

napisał/a: arizona78 2011-07-04 17:30
Nasunęło mi się takie pytanie po przeczytaniu powieści Andrew Nicolla
Dobry człowiek. Główna bohaterka najpierw nie może zrezygnować z
małżeństwa z człowiekiem zimnym i oschłym, a później pakuje się w
romans z mężczyzną brutalnym, który ją dodatkowo okrada. Czy jesteśmy
masochistkami? Co o tym sądzicie?
miriami
napisał/a: miriami 2011-07-05 10:03
Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl, to zasadność twierdzenia, że tylko kobiety pakuję się w takie związki. Myślę, że pewne skłonności (spowodowane bardzo różnymi rzeczami) są niezależne od płci.
napisał/a: arizona78 2011-07-05 15:25
Może nie zależy tak bardzo, ale jednak częściej słyszy się o maltretowaniu żon niż mężów. Częściej też kobieta nie ma jak wymiksować się ze złego związku, bo np ma dzieci i czuje się za nie odpowiedzialna, i pod mostem czy u koleżanki z nimi nie zamieszka. Bohaterka książki, o której wspomniałam, stara się ratować i kiepskie małżeństwo, i jeszcze gorszy romans. Jej partnerzy jakoś... nie.
miriami
napisał/a: miriami 2011-07-06 09:49
Być może, ale nadal - odróżniłabym to, o czym się słyszy, od tego, co jest rzeczywiste. Media dużo robią, ale nie są bezstronne i obiektywne i - niestety - skandal to rzecz, która najlepiej się sprzedaje. A prywatnie - jakoś nie wierzę, że sytuacje, w której są te kobiety są bez wyjścia; że nie mogą się z nich "wymiksować". Myślę, że wyjście zawsze jest. Wystarczy być odpowiednio zdeterminowaną.
napisał/a: arizona78 2011-07-06 12:38
No dobrze, to podam Ci hipotetyczna sytuacje: parze umiera dziecko, oboje bardzo to przezywają, on sie od niej odsuwa, ich seks zamiera mimo, ze ona bardzo tego pragnie, on zaczyna pić. Czy to dla Ciebie jest powód do rozstania? Oczywiście ona podjęła wiele różnych prób ratowania związku, a on zaczął pić. I ona ma starającego się...
napisał/a: dement 2011-07-06 22:44
On jest zadufanym w sobie egoista. To nie kwestia plci, tylko wychowania. Dziewczynki czesto sa wychowywane tak, by w przyszlosci mogly sprawowac opieke nad kims. A chlopcy... coz... mamusie opiekuja sie synkami, czasem do poznej starosci. To moja teoria, sadze, ze blad tkwi wlasnie w stereotypowym wychowaniu dzieci, z podzialem plci.
napisał/a: dreamerka 2011-07-06 23:41
Po prostu jesteśmy czasami bardzo głupie i zakochujemy się w nieodpowiednich osobach, a niestety odkochanie się to nie jest taka prosta sprawa i tkwimy w tych dziwnych związkach. Widocznie taki nasz los.
miriami
napisał/a: miriami 2011-07-07 12:21
arizona78 napisal(a):No dobrze, to podam Ci hipotetyczna sytuacje: parze umiera dziecko, oboje bardzo to przezywają, on sie od niej odsuwa, ich seks zamiera mimo, ze ona bardzo tego pragnie, on zaczyna pić. Czy to dla Ciebie jest powód do rozstania? Oczywiście ona podjęła wiele różnych prób ratowania związku, a on zaczął pić. I ona ma starającego się...


Tak, to jest dla mnie wystarczający powód do rozstania się. Jeśli jedna strona się starała, a druga najwyraźniej nie była zainteresowana owymi staraniami się, to nie widzę powodu, dla którego te dwie osoby miałyby trwać w tym związku i się unieszczęśliwiać. Chyba, że jest się męczennicą i całe swoje życie chce się spędzić na "staraniu się", ale nadal - wszystko jest kwestią wyboru.
miriami
napisał/a: miriami 2011-07-07 12:24
dement napisal(a):On jest zadufanym w sobie egoista. To nie kwestia plci, tylko wychowania. Dziewczynki czesto sa wychowywane tak, by w przyszlosci mogly sprawowac opieke nad kims. A chlopcy... coz... mamusie opiekuja sie synkami, czasem do poznej starosci. To moja teoria, sadze, ze blad tkwi wlasnie w stereotypowym wychowaniu dzieci, z podzialem plci.


Zgadzam się w 100%

@dreamerka - moim zdaniem nie ma nic gorszego niż powiedzenie "widać taki nasz los". Z takim podejściem może lepiej, żebyśmy już teraz odebrały sobie prawo głosu, prawo uczęszczania na uczelnie i wbiły w gorsety.
napisał/a: arizona78 2011-07-07 16:05
No właśnie... dziewczynki do garów, chłopcy graja w nogę. Stereotypy, katolicyzm ( nierozerwalność sakramentu małżeństwa) i strach przed samotnością. Ja wole być 'samotna', niż bita, lżona, okradana. Ale jestem w tej dobrej sytuacji, że mam dokąd wracać, mam wykształcenie i małżeństwo nie było dla mnie szczytowym osiągnięciem mojego życia. A co maja zrobić kobiety, które wierzyły, że jak ona sie postara to on sie zmieni?
napisał/a: dement 2011-07-10 14:57
Miłość jest ślepa a wiara czyni cuda. Tak nam wmawiano. Przynajmniej mnie. Znam też parę kobiet, które do dziś utrzymują trutnia i w rewanżu za zniewagę dają pieniążek na papierosy... Szkoda mi ich, choć wiem, że taki ich wybór.
miriami
napisał/a: miriami 2011-07-11 21:47
Mi chyba nie jest szkoda. Jasne, można wybaczyć komuś pierwszy, drugi, a nawet pięćdziesiąty raz. Ale gdzieś trzeba postawić granicę, kiedyś trzeba powiedzieć dość. I jakoś nie wierzę w to, że te kobiety nie mają wyjścia - myślę, że jednak większość ma tylko nie chce niczego zmieniać i woli tkwić w bagnie. I jeśli jest w tym sama - świetnie, niech trwa, ale szlag mnie trafia, gdy na głupocie rodziców (teoretycznie dorosłych) cierpią dzieci.