JAK POMOC CHOREMU NA NERWICE?

napisał/a: Agusia1982 2010-03-03 17:02
mandaryna ciężko jest zrozumieć jeśli ktoś nie miał czegoś podobnego.
Nie możesz się na nim wyładowywać za zepsute plany...bo ten lęk na prawde potrafi zablokowac wszystko co piękne.
On sam sobie z tym nie radzi a jeszcze czuje się pewnie winny jak robisz mu wyrzuty...a nie umie tego zmienić i stan się pogłebia.
napisał/a: anulka1101 2010-03-03 19:04
Mandaryna ja choruję od bardzo dawna od wielu lat i bardzo trudno było mi zrozumieć, że ta choroba siedzi w mojej głowie. Mam objawy somatyczne cały czas pomimo wielu różnych terapii i zbiegów. Ja miałam pecha bo moja nerwica była bardzo głęboko zakorzeniona w moim umyśle zanim trafiłam do specjalisty. Jednym z moich lęków jest lęk przed łykaniem tabletek więc sięgałam jedynie po lek działający doraźnie hydroxyzynę w syropie. Trafiłam do psychologa i kolejna porażka. Mąż bardzo mi pomaga w moich trudnych chwilach. Stosuję teraz taką pomocną metodę 1000 kroków i mąz tez mnie wspiera w wykonywaniu kolejnych zadań.Zawsze mogę liczyć na jego pomoc i zrozumienie. Na terapie chodziłam sama bo nie bardzo chciałam żeby wiedział jakie konflikty się we mnie toczą.
napisał/a: anulka1101 2010-03-03 19:10
Jeszcze jedno Mandaryna nigdy nie obwiniaj męża za to, że przez niego nie wyszedł jakiś wyjazd czy impreza. Dla nas nerwicowców wyrzuty sumienia to kolejny "gwóźdź do trumny'. Wyrozumiałość bardzo pomaga. To co my przeżywamy w środku to jest koszmar i zdrowym ludziom często trudno to zrozumieć. Musisz być cierpliwa i wierzyć, że przy odpowiedniej pomocy wszystko wróci do normy. Powodzenia!!!
napisał/a: Mandaryna1 2010-03-03 19:30
Ja juz nieraz obwinialam tak wlasnie meza, nieswiadomie tego co sie w nim dzieje. Dopiero czytajac was zdalam sobie sprawe ze to nie udawanie, nie wymigiwanie sie itd.. A jak dlugo trwa az czlowiek moze z tego wyjsc? Jak dlugo mozna na to chorowac? Chcielibysmy za jakis rok starac sie o kolejne dziecko, teraz czeka nas przeprowadzka i boje sie co bedzie ... co bedzie gdy zostane sama a maz bedzie mial " ten swoj swiat"...
napisał/a: Agusia1982 2010-03-03 20:24
Ale my mamy normalnie rodziny i dzieci...ja mam dwoje i daje rade.
To nie jest ten nasz świat...nie wyłączamy się...normalnie funkcjonujemy i żyjemy.
Nie raz na ulicy CIę mija ktoś kto tak własnie ma a tego po nim nie widać.
Nie popadajmy w paranoje,że taki ktoś nie jest w stanie normalnie funkcjonować,mieć dzieci(zajmować się nimi)spokojnie.
Ja mam problem żeby wyjść z dzieciakami na pole...ale walcze i wychodzi.Nic złego \im się nigdy nie stało wręcz jestem za bardzo zapobiegliwa.
Tak,że tutaj się nie martw chyba,że coś zle zrozumiałam.
A taka walka zalezy od osoby...nie ma określonego czasu.Im szybciej uda się na terapie im szybciej to zrozumie i zacznie działać tym będzie łatwiej.
Ja nie wychodziłam do sklepu,za zebranie,do knajpy,wyjazd?nie ma mowy...teraz chodze do sklepu a z kimś to i na koniec świata pojade bo sama to moze bym miała dylemat.
Zaczynam czuć,że zyje...czuje,że się wyzwalam...na wszystko potrzeba czasu.
napisał/a: Mandaryna1 2010-03-03 20:36
Tak dobrze zrozumialas, boje sie urodzic mezowi nastepne malenstwo bo boje sie ze zostanie mi na glowie ono, nasza corcia i do tego caly dom. Mowisz ze ta choroba w niczym nie przeszkadza ... A jak mam zostawic corke z mezem jak on ni z tego ni z owego wybiega do toalety np z nudnosciami? Co wtedy robi roczna corka? Zdana jest sama na siebie? Chyba nie da rady. a nie wiadomo ile taki atak bedzie trwal. Czasami trwa chwile, czasami dosc dluzsza chwile. Czasami mam wrazenie ze boje sie bardziej niz maz.
napisał/a: Agusia1982 2010-03-03 20:43
Wiesz ja nie mam nudności więc może tutaj nie do końca zrozumiałam sprawe.
Choć wiesz wydaje mi się,że Twój mąż mimo nerwicy jest na tyle odpowiedzialnym człowiekiem ,ze wolał by chyba zwymiotowac na podłoge niż dziecko samo zostawić.
Ja nie raz miałam napady leku jak zostawałam sama w domu z dzieciakami...mąż w pracy a ja z niemowalakiem sama...a jak mi się coś stanie co z nią będzie itd...tysiące mysli ale to tylko MYśli...zrozumiałam to,że krzywdy mi nie zrobią...są a zaraz znikają i teraz żaden problem,moge siedzieć sama i tydzień...wiem,że rade dam.
Uwierz ,że jak tutaj napisałam pierwszy post to nie wiedziałam co się ze mną dzieje,dlaczego tak mam i an czym tak dokładnie to polega...dzięki cierpliwości dziewczyn,tłumaczeniom zrozumiałam,że nie jestem sama,że jest nas dużo i wspieramy się wzajemnie w walce.
Ktoś już wspominał ,zeby mąż zapisał się na forum i poczytał,wypisał się...to na prawde bardzo pomaga...zostanie nakierowany,wsparty przez osoby,które żyją z tym normalnie...ja myslałam,że tez będe się nakręcała ale nie...poczułam się znacznie lepiej i walcze...odkąd sie tutaj pojawiłam przestałam wegetować a z każdym dniem budziło się we mnie nowe życie.
napisał/a: Mandaryna1 2010-03-03 20:57
No wlasnie maz siedzi na jakims forum ... z tym ze denerwuje sie czasami jak to czyta i przerzuca innych objawy na siebie. Nie kazdy lubi poplotkowac o byle czym lub tez wkolko o problemie. Mezczyzna to jednak nie ta sama glina co kobieta. Zreszta jak tu mmozna zaobserwowac wiecej forumowiczow to kobiety.
napisał/a: bacha26 2010-03-03 21:13
Hej Mandaryna,,,napisze Ci na własnym doświadczeniu co mi pomagało a co szkodziło:)
Jak dopadały mnie leki potrzebowałam przytulenia...takiego mocnego zeby poczuc że nie jestem sama, zreszta wtedy miałam silne drgawki z zimna to dawało mi takie ciepło:) Cieszyło mnie jak mąz miał wolne i mi mówił ze zrobi zakupy albo szedł ze mną do sklepu i stał ze mną w kolejce:) Ale denerwowało mnie jak np mi mówił...nie denerwuj się(jakbym jakoś nie wiadomo jak nadpobudliwa była) albo jak na siłe chciał mnie w czyms wyręczyc wręcz wtedy wpadałam w szał wrzeszcząc by nie robił ze mnie psychicznie chorej osoby!!! On że nie chciał tego w tym kierunku a ja na kazdym kroku dopatrywałam sie ze chcą ze mnie już taką psychiczna zrobic:) Pomagaj mężowi ale z umiarem:) zachęcaj go do wspólnych zakupów, spacerów. Starajcie sie robic coś wspólnie:) Mój mąż nawet ze mną jeździ na terapie jakoś mi raźniej jak wiem ze on na parkingu w aucie czeka:) wiesz on to na pewno mocno przeżywa bo co innego jak nerwicę ma kobieta...a co innego jak mężczyzna który czuje że żona jest silniejsza psychicznie niż on:(
Masz racje ta choroba przeszkadza w naszym zyciu...i to strasznie. we wszystkim czlowiek czuje sie ograniczony!!! ale jestes na pewno super żoną i dacie rade:) Przede wszystkim zacznijcie jak najszybciej od wizyty u psychologa...pozdrawiam:)
napisał/a: Mandaryna1 2010-03-03 21:19
Dziekuje za ciekawa odpowiedz ...
Masz racje ciezko jest z tym zyc i mojemu mezowi ale tez i mnie.
Co do wizyty to juz maz dzwonil ale miesiac trzeba czekac i az strach pomyslec jaki to moze byc miesiac.
A powiedzcie mi ile trwaja i ile kosztuja takie sesje?
napisał/a: bacha26 2010-03-03 21:27
Mandaryna napisal(a):Dziekuje za ciekawa odpowiedz ...
Masz racje ciezko jest z tym zyc i mojemu mezowi ale tez i mnie.
Co do wizyty to juz maz dzwonil ale miesiac trzeba czekac i az strach pomyslec jaki to moze byc miesiac.
A powiedzcie mi ile trwaja i ile kosztuja takie sesje?

Moja terapia trwa 50 minut i płacę 60 zł. Chodze co tydzień ale efekty widoczne:) Wiem że Tobie na pewno tez ciężko bo jak nie raz rozmawiałam z mężem to nie ukrywał ze mu łatwo...ale z czasem to zrozumiałam:)
napisał/a: Mandaryna1 2010-03-03 21:29
A w jakiej miejscowosci jak moge wiedziec udzielana jest pomoc w tak niskiej cenie?