Lęk przed śmiercią mamy.

napisał/a: lilaecru 2012-04-15 19:16
Witam. Od jakiegoś czasu mieszkam sama, bo wyjechałam na studia. Właściwie to mieszkam sama już 1,5 roku, nigdy wcześniej mi się tak nie działo. Otóż ostatnio bardzo często wyobrażam sobie jak to będzie kiedy moja mama umrze. Nie potrafię sobie wyobrazić świata bez niej, nie wiem jak sobie sama poradzę. W tygodniu do niej w ogóle nie dzwonię, ale za to często wracam na weekendy do domu. Boje się bo moja mama nie chodzi do kościoła, więc wydaje mi się, że jak umrze to albo się nigdy nie spotkamy bo nic nie ma po śmierci, albo co gorsza pójdzie do piekła i będzie cierpieć. Te myśli nie są stałe, zazwyczaj dopadają mnie jak siedzę sama w mieszkaniu i przechodzą przez noc, na drugi dzień jest już normalnie, ale jak mnie dopadną to do końca dnia nie jestem w stanie się ich pozbyć. Mam normalną rodzinę tata mama i brat, ze wszystkimi żyje w zgodzie, kochamy się. Nie mam takich lęków o ojca, tylko czasami boję się o brata ale głownie o mamę. Wynika to może z tego ze ojciec jest dość religijny, mama w ogole nie wierzy i nie wiem co z nią będzie. Ja nie jestem jakoś szczególnie religijna nie chodze do Kościoła bo go nie uznaję, ale wierze w Boga i modlę się wieczorem. Stąd moje pytanie czy powinnam się udaćdo psychologa na rozmowę, bo boje się ze jak moja mama odejdzie to już w ogóle się nie pozbieram, skoro teraz nawet jak zyje to tak mocno przezywam to ze kiedys umrze...;(
napisał/a: augustyn888 2012-04-16 09:27
lilaecru napisal(a):Witam. Od jakiegoś czasu mieszkam sama, bo wyjechałam na studia. Właściwie to mieszkam sama już 1,5 roku, nigdy wcześniej mi się tak nie działo. Otóż ostatnio bardzo często wyobrażam sobie jak to będzie kiedy moja mama umrze. Nie potrafię sobie wyobrazić świata bez niej, nie wiem jak sobie sama poradzę. W tygodniu do niej w ogóle nie dzwonię, ale za to często wracam na weekendy do domu. Boje się bo moja mama nie chodzi do kościoła, więc wydaje mi się, że jak umrze to albo się nigdy nie spotkamy bo nic nie ma po śmierci, albo co gorsza pójdzie do piekła i będzie cierpieć. Te myśli nie są stałe, zazwyczaj dopadają mnie jak siedzę sama w mieszkaniu i przechodzą przez noc, na drugi dzień jest już normalnie, ale jak mnie dopadną to do końca dnia nie jestem w stanie się ich pozbyć. Mam normalną rodzinę tata mama i brat, ze wszystkimi żyje w zgodzie, kochamy się. Nie mam takich lęków o ojca, tylko czasami boję się o brata ale głownie o mamę. Wynika to może z tego ze ojciec jest dość religijny, mama w ogole nie wierzy i nie wiem co z nią będzie. Ja nie jestem jakoś szczególnie religijna nie chodze do Kościoła bo go nie uznaję, ale wierze w Boga i modlę się wieczorem. Stąd moje pytanie czy powinnam się udaćdo psychologa na rozmowę, bo boje się ze jak moja mama odejdzie to już w ogóle się nie pozbieram, skoro teraz nawet jak zyje to tak mocno przezywam to ze kiedys umrze...;(



Prawdopodobnie powinna Pani odbyć rozmowę przynajmniej z psychologiem.Takie ciągle powracające myśli,uporczywe nazywamy fobiami,i jeżeli nie potrafi się wyleczyć z tego psychoterapia,można zastosować w leczeniu leki,ale to już ostateczność.
Wiara ,to zawsze indywidualne zaangażowanie się w życie religijne pojedynczej osoby lub rodziny.Oczywiście są sytuacje, kiedy jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie w duchu religii swoich dzieci,kiedy to przy chrzcie zobowiązujemy się do tego przysięgą.Dotyczy to zwłaszcza Katolików i ich rodzin.Natomiast inna sprawa kiedy osoba jest dorosła i problem tego, czy wierzy czy też nie, pozostaje w jej osobistej gestii.Nie może nam to przesłaniać swojego życia,i myślenia że jeżeli ktoś nie wierzy a ja wierzę to nie spotkam się z tą osobą po śmierci.Bóg okazuje swoje miłosierdzie nawet najbardziej zatwardziałym,dosłownie na łożu śmierci.Pani sama ma poważny problem z wiarą.Dlaczego?Twierdzi Pani że nie uznaje Kościoła,natomiast wierzy w Boga i do niego się modli.Pytanie brzmi w jakiego Boga Pani wierzy i do jakiego się modli?Bo jeżeli się nie uznaje Kościoła, to i nie wierzy się w Boga,jednym zaprzecza Pani drugiemu.Mowa o Kościele Chrystusowym i myślę że taki ma Pani na uwadze.Bo przecież ten Kościół stworzył sam Chrystus,czyli Bóg,dając władzę swoim Apostołom a przede wszystkim Piotrowi,kiedy powiedział że jest Opoką i na tej Opoce zbuduje Kościół.Wystarczy tylko troszkę zagłębić się w Pismo Święte,bo jego nieznajomość prowadzi do stawiania takich wniosków i błędnych opinii.Każdy kto zabiera głos w sprawie wiary i religii chrześcijańskiej,powinien zapoznać się z kartami Ewangelii i poznać dogmaty wiary.A wtedy i samotność okaże się nie taka straszna,a piekło czasem przychodzi poznać niektórym ludziom już tu na ziemi.Nam ludziom wierzącym nie jest ono takie straszne,a wiara pozwala naprawdę żyć spokojnie i nie straszne są przeciwności losu.
Pozdrawiam serdecznie:)
napisał/a: augustyn888 2012-04-16 13:07
zibi4 napisal(a):
lilaecru napisal(a):Witam. Od jakiegoś czasu mieszkam sama, bo wyjechałam na studia. Właściwie to mieszkam sama już 1,5 roku, nigdy wcześniej mi się tak nie działo. Otóż ostatnio bardzo często wyobrażam sobie jak to będzie kiedy moja mama umrze. Nie potrafię sobie wyobrazić świata bez niej, nie wiem jak sobie sama poradzę. W tygodniu do niej w ogóle nie dzwonię, ale za to często wracam na weekendy do domu. Boje się bo moja mama nie chodzi do kościoła, więc wydaje mi się, że jak umrze to albo się nigdy nie spotkamy bo nic nie ma po śmierci, albo co gorsza pójdzie do piekła i będzie cierpieć. Te myśli nie są stałe, zazwyczaj dopadają mnie jak siedzę sama w mieszkaniu i przechodzą przez noc, na drugi dzień jest już normalnie, ale jak mnie dopadną to do końca dnia nie jestem w stanie się ich pozbyć. Mam normalną rodzinę tata mama i brat, ze wszystkimi żyje w zgodzie, kochamy się. Nie mam takich lęków o ojca, tylko czasami boję się o brata ale głownie o mamę. Wynika to może z tego ze ojciec jest dość religijny, mama w ogole nie wierzy i nie wiem co z nią będzie. Ja nie jestem jakoś szczególnie religijna nie chodze do Kościoła bo go nie uznaję, ale wierze w Boga i modlę się wieczorem. Stąd moje pytanie czy powinnam się udaćdo psychologa na rozmowę, bo boje się ze jak moja mama odejdzie to już w ogóle się nie pozbieram, skoro teraz nawet jak zyje to tak mocno przezywam to ze kiedys umrze...;(



Prawdopodobnie powinna Pani odbyć rozmowę przynajmniej z psychologiem.Takie ciągle powracające myśli,uporczywe nazywamy fobiami,i jeżeli nie potrafi się wyleczyć z tego psychoterapia,można zastosować w leczeniu leki,ale to już ostateczność.
Wiara ,to zawsze indywidualne zaangażowanie się w życie religijne pojedynczej osoby lub rodziny.Oczywiście są sytuacje, kiedy jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie w duchu religii swoich dzieci,kiedy to przy chrzcie zobowiązujemy się do tego przysięgą.Dotyczy to zwłaszcza Katolików i ich rodzin.Natomiast inna sprawa kiedy osoba jest dorosła i problem tego, czy wierzy czy też nie, pozostaje w jej osobistej gestii.Nie może nam to przesłaniać swojego życia,i myślenia że jeżeli ktoś nie wierzy a ja wierzę to nie spotkam się z tą osobą po śmierci.Bóg okazuje swoje miłosierdzie nawet najbardziej zatwardziałym,dosłownie na łożu śmierci.Pani sama ma poważny problem z wiarą.Dlaczego?Twierdzi Pani że nie uznaje Kościoła,natomiast wierzy w Boga i do niego się modli.Pytanie brzmi w jakiego Boga Pani wierzy i do jakiego się modli?Bo jeżeli się nie uznaje Kościoła, to i nie wierzy się w Boga,jednym zaprzecza Pani drugiemu.Mowa o Kościele Chrystusowym i myślę że taki ma Pani na uwadze.Bo przecież ten Kościół stworzył sam Chrystus,czyli Bóg,dając władzę swoim Apostołom a przede wszystkim Piotrowi,kiedy powiedział że jest Opoką i na tej Opoce zbuduje Kościół.Wystarczy tylko troszkę zagłębić się w Pismo Święte,bo jego nieznajomość prowadzi do stawiania takich wniosków i błędnych opinii.Każdy kto zabiera głos w sprawie wiary i religii chrześcijańskiej,powinien zapoznać się z kartami Ewangelii i poznać dogmaty wiary.A wtedy i samotność okaże się nie taka straszna,a piekło czasem przychodzi poznać niektórym ludziom już tu na ziemi.Nam ludziom wierzącym nie jest ono takie straszne,a wiara pozwala naprawdę żyć spokojnie i nie straszne są przeciwności losu.
Pozdrawiam serdecznie:)



Bardzo przepraszam za użycie niewłaściwego terminu,chodzi mianowicie o te"fobie".Oczywiście chodziło mi o - nerwicę natręctw.
Za pomyłkę jeszcze raz bardzo przepraszam.