mąż,dzieci a ja kocham innego

napisał/a: czarnywiatr 2011-12-04 20:12
witam...wiem ze spotkam si tu z roznymi opiniami i pogladami na ten temat a ja po prostu szukam rozmowy i byc moze porad...
otoz po krotce,aby nie zameczac:)-jestem w malzenstwie blisko 20 lat,dwoje dzieci syn starszy ma juz 17 lat,kocham dzieci bardzo,ponad 6 lat bylam w domu by poswiecic sie im ez graic,z mezem bylo roznie ale przygryzalam zęby,w sumie to nie byla nigdy milosc tylko..hmm,,wlasnie samam nie wiem bylam zbyt mloda,niepewna i ponaglana,,,
maz,zawsze byl paranoicznie zazdrosny,nie wychodzilam z domu,balam sie ludzi,meczyl mnie psychicznie wyzywal i ponizal...zylam w dostatku nie powiem,ale gdzy patrzylam na niego czulam odraze...
a dzis..dzis jestem zakochana,nie zauroczona tylko zakochana...spotkalam mezczyzne moich marzen,trwa to juz blisko rok,marzymy,planuemy,czesto sie widzimy,niejednokrotnie dawal mi dowody swojej milosci,nie raz moglam na niego liczyc....kocham go tego jestem pewna przy jego boku odczuwam szczescie...tysiac roznych odczuc ktore mi towarzysza....
on tez jest zonaty ,tez ma dwoje dzieci....
rozsadek czy serce?
nie wiem...co mam robic,zyje w pustce...z jednej strony maz,ktory mnie poniza z drugiej zas kochany,ktory daje tyle radosci...a po srodku dzieci....
wiem ze dzieci zaraz odejda a ja boje sie zostac z mezem,ktorego nie kocham z mezem ktory mnie obraza...z mezem ktory nic dla mnie nie znaczy....
prosze spojrzec na to z boku...moze ktos ma podobna sytuację?
napisał/a: corea 2011-12-20 20:23
czarnywiatr napisal(a):witam...wiem ze spotkam si tu z roznymi opiniami i pogladami na ten temat a ja po prostu szukam rozmowy i byc moze porad...
otoz po krotce,aby nie zameczac:)-jestem w malzenstwie blisko 20 lat,dwoje dzieci syn starszy ma juz 17 lat,kocham dzieci bardzo,ponad 6 lat bylam w domu by poswiecic sie im ez graic,z mezem bylo roznie ale przygryzalam zęby,w sumie to nie byla nigdy milosc tylko..hmm,,wlasnie samam nie wiem bylam zbyt mloda,niepewna i ponaglana,,,
maz,zawsze byl paranoicznie zazdrosny,nie wychodzilam z domu,balam sie ludzi,meczyl mnie psychicznie wyzywal i ponizal...zylam w dostatku nie powiem,ale gdzy patrzylam na niego czulam odraze...
a dzis..dzis jestem zakochana,nie zauroczona tylko zakochana...spotkalam mezczyzne moich marzen,trwa to juz blisko rok,marzymy,planuemy,czesto sie widzimy,niejednokrotnie dawal mi dowody swojej milosci,nie raz moglam na niego liczyc....kocham go tego jestem pewna przy jego boku odczuwam szczescie...tysiac roznych odczuc ktore mi towarzysza....
on tez jest zonaty ,tez ma dwoje dzieci....
rozsadek czy serce?
nie wiem...co mam robic,zyje w pustce...z jednej strony maz,ktory mnie poniza z drugiej zas kochany,ktory daje tyle radosci...a po srodku dzieci....
wiem ze dzieci zaraz odejda a ja boje sie zostac z mezem,ktorego nie kocham z mezem ktory mnie obraza...z mezem ktory nic dla mnie nie znaczy....
prosze spojrzec na to z boku...moze ktos ma podobna sytuację?


Ja nie mam podobnej sytuacji, ale rozumię Cię i nie potępiam. Skoro mąż Cię obraża, i nie kochasz Go, to nie ma sensu taki związek.