Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

MOJE PRZYGODY Z MIGDAŁKAMI

napisał/a: tellme 2009-06-26 12:22
8 lat temu pobolewało mnie gardło, więc udałem się do lekarza. Pani zdiagnozowała anginę i zapisała antybiotyk - amoksycylinę (np. Forcid), ale skierowała do laryngologa, bo "migdałki są brzydkie" ;) Po kilku dniach trafiłem do specjalisty, a właściwie specjalistki ;) która stwierdziła, że migdałki są do wycięcia. Po ogłoszeniu tegoż werdyktu bliskim i znajomym oraz po odradzeniu tego zabiegu przez bliskich i znajomych - olałem sprawę :D Mijały lata, ja się od tamtego czasu jakoś nie przeziębiałem, gardło czasem się zaczerwieniło, ale żadnych poważnych angin nie przechodziłem. Odpluwałem zawsze przy myciu zębów żółtawą flegmę, ale byłem przekonany, że to od papierosów i wypitej kilka minut wcześniej kawy. Co jakiś czas wylatywała mi charakterystyczna grudka (kamień migdałkowy). W końcu zdecydowałem wybrać się do laryngologa jeszcze raz. Znów pani :D stwierdziła, że antybiotyk pomoże tylko powierzchniowo i doraźnie, po czym wszystko wróci. No więc decyzja podjęta - wycinamy! :D Teraz opowiem, jak to było przed i po ;)
Cóż przed zabiegiem? Przede wszystkim nastawić się psychicznie, że "wyrwać chwasta", a nie zastanawiać do ostatniej chwili (różnie ludzie reagują na nasze decyzje - jedni są za, ale większość odradza). Jeśli nie byliśmy szczepieni przeciw żółtaczce, to jak najbardziej należy się zaszczepić. Można popytać wśród znajomych o opinie, który szpital wybrać (jeśli ktoś z naszych bliskich lub znajomych miał już ten zabieg). Gdy już wybraliśmy odpowiednią klinikę, musimy zapisać się na termin - wiadomo, z marszu to nas na NFZ nie przyjmą ;) W ustalonym dniu do szpitala przyjeżdżamy na czczo i z siuśkami i idziemy najpierw do laba - pobiorą krew, wezmą sik. Następnie idziemy na prześwietlenie klatki piersiowej i EKG serca. Po tych czynnościach udajemy się ze skierowaniem do rejestracji i czekamy aż nas zawołają, obejrzą i przyjmą na oddział.
Sam zabieg jest najczęściej następnego dnia, więc w pierwszym dniu najedzmy się ile wlezie, bo w kolejnym dniu (już PO) wypijemy tylko rumianek :)
No cóż, jesteśmy już po :) W myślach mamy jeszcze ten obraz fotela dentystycznego i rzeźnickich narzędzi (w moim przypadku tak było). Ciągle widzimy panią (znów mój przypadek, wam może wycinać PAN), która najpierw popsikała gardełko jakimś powierzchniowo znieczulającym płynem, później wzięła strzykawę z konkretnym znieczulaczem i wbiła kilka razy w lewego migdała (albo i gdzieś obok) i tak samo z prawej strony. Następnie wzięła sprzęt obcęgo-szczypco podobny ;) i zabrała się kolejno za jednego i drugiego migdałka, niemiło mówiąc do mnie "nie zamykać buzi, nie kaszleć, nie patrzeć na odpluwaną krew" itp. Nie trzeba martwić się spływającą śliną z krwią do tchawicy - konsystencja tych nie powoduje duszenia się, ale lekkie odruchy kaszlu oczywiście są. Trzeba się przemóc i równo oddychać, nie zwracając uwagi na to, że "charczymy" ;) Jeszcze wchłanialne pętełki na jedną i drugą stronę, jazda z powrotem na salę i patrzymy na kroplówkę z środkiem przeciwbólowym. Mamy obok miseczki z ligniną i odpluwamy powoli jeszcze czerwoną ślinę, nie chrząkając i nie kaszląc przy tym. Najlepiej usnąć (ja nie dałem rady). Gdy miną dwie godziny zaczyna się SURVIVAL :D Puści znieczulenie (wycinanie oczywiście nie boli) i należy wypić zaparzony tuż przed zabiegiem kubek rumianku. Mnie strasznie kłuło jakby w tylne, boczne części języka. W rzeczywistości to gojące się, świeże rany powodują ból. Zrobiłem ze trzy łyczki i mówię - NIE, nie dam rady. Jednak po kolejnej godzinie przemogłem się i małymi łyczkami, z wielkim trudem dopiłem wszystko, odpluwająć tyle samo tworzącej się śliny o żółtawo-brązowym zabarwieniu, ze sporadycznymi smużkami krwi. Wieczorem przyszła miła pani, wstrzyknęła środek przeciwbólowy (bo przecież nie wyobrażałem sobie połknięcia tabletki) i po długim kręceniu się zasnąłem. Trzeci dzień, pobudka. Niby niewiele boli, ale wystarczy przełknąć ślinę, by przekonać się o powadze sytuacji ;) Nic, trzeba wypić rumianek. Wokół jeszcze śpią, więc idziemy do jadalni by w samotności przeżyć rumiankową męczarnię. Po drodze zahaczam o pielęgniarki i proszę o zastrzyk przeciwbólowy. "Ale dlaczego zastrzyk" pyta miła pani - "no bo ja nie przełknę tabletki" mówię. "Spokojnie, przełknie pan, a poza tym tabletka dłużej działa". No więc daje mi pani małą, niebieską tabletkę (hehe, nie viagrę) - KETONAL - mój, nasz, wasz wybawca od cierpienia :D Połykam tabletkę szybciutko, piję rumianek (z trudem oczywiście, bo każde przełknięcie to jak przy najostrzejszej anginie) i po kilkunastu minutach przychodzi ulga - ketonal zaczyna działać. Rezygnuję ze śniadania - niech się tam lepiej spokojnie goi. "Posiłkiem" jest dopiero "obiadek" w południe - duży kubek zmiksowanej, letniej zupki. W międzyczasie pani ogląda gardło i mówi, że ładnie się goi. No to ja cały hepi piję kolejny rumianek i tak dobijam kolejny dzień w szpitalu. Jeszcze zupka mleczna na kolację, jakiś film ze Seagalem i śpimy. No i mamy czwarty dzień. Wiedząc, że ketonal zjada połowę bólu szybko zapierniczam do pielęgniarek (najlepiej 3 x dziennie co 6-7h brać) i zaczynamy dzień od rumianku jak zwykle :D Dostaję lekkie śniadanko - trzy skibki chleba, ciut masła i papkę serową do posmarowania. Oczywiście boli jak przełykam, ale spoko - do zniesienia (dzięki ketonalowi rzecz jasna). Po dwóch godzinach pani wzywa na oglądanie i decyzja - IDĘ DO DOMU :D Proszę się tylko oszczędzać, żadnych wysiłków przyjemnych :D czy nieprzyjemnych, bo czasem może pojawić się krwawienie i nie jeść nic ostrego, ciepłego, żadnych jabłek, cytrusów itp. -"A banany mogę?" - "Oczywiście" :D No to z bananem na gębie lecę do pokoju, przebieram się, pakuję.. Jeszcze tylko wypis ze szpitala, zapis na wizytę kontrolną po 2tyg. i... JESTEM W DOMCIU! :D