Operacja serca i STRACH

napisał/a: iglosik 2008-01-30 13:33
Mam 36 lat jestem mężczyzną mam żonę i dwie śliczne córeczki w wieku 11 i 13 lat. Mój problem jest wielki, potężny i przerażający mnie prawie do utraty zmysłów!. Urodziłem się z wadą serca, niedomykalność zastawki. Moja mama trzęsła się nade mną całe życie bo pierwsze dziecko straciła z powodu wady serca. Jeżdżę po szpitalach od dziecka, centrum zdrowia dziecka, kliniki itp. Zawsze mówiono że operacja będzie niezbędna....kiedyś!. Człowiek nie myśli o takich rzeczach w natłoku codziennych spraw a życie mija nie ubłagalnie. W końcu nadszedł ten czas, zmiana trybu życia, nowa praca, stres i serducho podupadło, podobno na tyle poważnie że już czas na stół. Stało się, świat się wali.....strach,strach,strach. Mam na nieszczęście bujną wyobraźnię i przez mój umysł przewija się milion scenariuszy na sekundę z reguły czarnych scenariuszy!. Jak wyznaczono mi termin na 8 lutego to był początek stycznia i strach mniejszy bo tyle czasu jeszcze a tu coraz bliżej....czas płynie i nie zatrzyma się.Fakt że najpierw badania itd i wielu mi tłumaczy że na stół nikt siłą mnie nie położy ale do mnie to nie dociera. Jest we mnie taki mały "JA" z czasów dziecięcych pobytów w szpitalach i on mnie dręczy, on mi przypomina te wszystkie chore, biedne dzieci które widzieliśmy w tych szpitalach. Jestem przerażony, nigdy nie uważałem się za twardziela jestem bardzo uczuciowy, może za bardzo?. Wstyd mi bo jestem katolikiem i powinienem polecić się Bogu i jego planom co do mojej osoby. Powinienem wierzyć, ufać i prosić bo wiem że jak mocno poproszę i uwierzę to będzie mi dane. Ale się wstydzę, boję.....moja wiara słabnie i źle mi z tym bardzo. Kocham życie, ludzi, świat, ubolewam nad tym że tak wielu ludzi cierpi bez powodu, głoduje i umiera samotnie. Tak dużo dziś nieszczęścia na tym świecie że wstyd wyjeżdżać z takimi lękami na forum. No cóż, mój strach jest tak duży że czasami w głowie się kręci. I jeszcze tyle tych opinii innych życzliwych ludzi....jedni pocieszają inni odradzają i straszą, bo ten przeżył a ten umarł na stole operacyjnym......co robić? kogo słuchać? gdzie się schować? może uciec i zapomnieć?może, może, może. Musiałem to z siebie wywalić, wcale nie jest mi lżej dzięki temu ale może coś się stanie....cud?. I dzięki!.
napisał/a: Peter 2008-01-30 13:55
Spojrzyj na sprawę trochę inaczej. Masz rodzinę, która z pewnością jest i będzie przy Tobie. Masz dla kogo żyć. Obecnie takie operacje są coraz mniej ryzykowne, dopracowane. Pacjenci bardzo szybko powracają do zdrowia i normalnego życia. Obecnie stosuje się zastawki biologiczne (nie muszisz przyjmować leków przciwzakrzepowych). Osobiście znam 2 osoby: jedna żyje już ponad 25 lat z dwiema sztucznymi zastawkami i ma się dobrze i jedną z zastawką biologiczną. I też ma się dobrze.
Nie rezygnuj z operacji, bo szanse masz ogromne.