rak pluc i kolejne etapy

napisał/a: donia241 2008-02-20 09:38
quote="donia24"]mama zachorowała w usa była tam 9 lat i chciała własnie tam podjąc leczenie jednak my z siostrami nie chciałyśmy sie zgodzić to było w maju 2007 musiała jednak po nią lecieć siostra bo sama już nie była w stanie zaraz na drugi dzien trafiła do warszawy do centrum tam po podstawowym badaniu i przeczytaniu historii choroby ze stanów lekarz poinformował mnie i siostre o tym ze mamy stan jest ciezki i ze zostało jej max 3 tyg życia mama na szczeście tego nie słyszała lekarz po długim proszeniu jednak postanowił położyć ją na odział i podiąć prube leczenia pierwsza chemi okropnie ja przeżyła druga troche lzej jednak wyszły jej włosy lampy były jednak najgorsze i wtedy też okazało sie że guż w śródpiersiu znacznie urósł i ma ok7 cm na wypisie ze szpitala tylko opieka z hospicium lub rodzinny lekarz dostała też przy okazji zapalenie dróg moczowych zapalenie oskrzeli i skrzepy zaczeły sie robić we krwi i plastry przeciwbólowe ktore wywołały cięzkie wymioty i biegunke było naprawde żle z nia ledwo co dowiezliśmy ją do domu rodzina była zobaczyć ją ost raz notariusz itd po kilku dniach kryzys przeszedł po znajomości załatfiliśmy jej szpital bliżej domu wyleczono jej przewód moczowy i musiano przetaczać krew bo zdażył sie jakić dziwny wylew krwi w organiżmie lekarze robili zdjecia szukali inf w necie sami nie wiedzieli co to jest i jak to mozna leczyć narazie jest w domu i jest cudowna ona nas pociesza żartuje pierwsze świeta były jak z moich marzeń listopad grudzien i styczen byl stabilny mama chodzila jadla itd ale byla oslabiona jednak od dwóch tygodni pojawił sie naprawde niepokojacy kaszel nie to ze wczesniej go nie bylo ale ten byl inny przez te kilka miesiecy juz po wyjsciu ze szpitala zalatwilismy onkologa najpierw jeden potem drugi i trzeci kazdy muwil co innego i inne leki przepisywali wiec mama wkoncu sie zgodzila na learza z hospicium zalatwilismy takze tlen w razie czego i jest po stala opieka tego lekarza jednak z dnia na dzien mama puchnie na twarzy i ciele wazy juz 95kg i ciagle puchnie trudno powiedziec czy tlen pomaga bo po kilku uzyciach mame strasznie bolało wiec nie chce go uzywac wczoraj wieczorem sedziala jak zawsze i nagle zaczela kaszlac tak jakby chciala cos wyksztusic z siebie i nagle zaczelo jej brakowac tchu to trwalo sekunde zrobiła sie sina na twarzy i z otwartymi oczyma przechylila sie na bok i zemdlala zaczelusmy krzyczec budzic ja plakac myslalam ze to koniec ze sie udusila jednak po sekundzie doszla do siebie i nic nie pamietala szybko zadzwonilysmy do lekarza z hospicium spytac co robic w takich sytuacjach powiedzial nic nie mozecie tylko pilnowac jej zeby nie uderzyla sie w glowe postanowilam nie odstepywac jej na krok spie z nia w pokoju na podlodze i czuwam dzis natomiast ma chcype i glos jakby miala angine sluchac tez charczenie coraz gorsze z pluca nie nazeka juz na bol lecz na brak powietrza co robic slyszalam tez o jakies dziuze w plucu w ktora wklada sie rurke ale kto to robi czy kazdy moze to miec od czego to zalezy czy bedzie mogla muwic jak to dziala i na czym polega pomozcie mama jest bardzo dzielna nam rece opadaja a ona jest jak daniec i ani mru mru razem wzieci nie rozumiem skad w niej tyle sily i radosci zycia jest cudowna caly czas nas zabawia opiepsza krzyczy planuje żartuje ale jaki to etap choroby co bedzie dalej czy sie udusi guz rosnie boje sie jak zaczyna kaszlac wczoraj przezylam koszmar mam caly czas to w oczach czy morfina to ostatecznosc chce zeby jeszcze zyla wyjechala jak mialam 16lat chce ja poznac lepiej rozmawiac opowiadac kochac cieszyc sie z nia boje sie ze przestanie muwic pomozcie :( :( :( :( :( :( :( [/quote]