Rak trzustki - brak nadziei zgaszonej przez lekarza

napisał/a: kumpelkanaszelkach 2010-10-03 16:02
Mama jest już na plastrach z morfiną, etap tramadolu już mamy za sobą, po paracetamolu mama miała krwawienie i omal nam nie zeszła... na razie mamy Durogesic 50, chciałabym aby przeszła na 75, bo widzę że ją czasem bardzo boli, ale to jej decyzja. I mamy taki rytuał gdy bardzo boli: 2 termofory, nospa na rozkurczenie, tramadol, no i dużo głaskania po głowie... nie wiem czemu tak jest, ale takie coś zdarza się raczej wieczorami... i czasami tak się trochę zaczynam stresować wieczorem, czy dzisiaj też tak będzie...

dzisiaj byliśmy w restauracji :) wielki deser lodowy został wchłonięty i od 3 h jeszcze nic złego nie zrobił... ufff..
napisał/a: Vieri 2010-10-03 19:38
Witam,

W razie występowania bólu trzeba rozważyć zwiększenie dawki morfiny lub zmienić ją na fentanyl. Waszym prawem a zarazem celem jest sytuacja w której choroba nie powoduje żadnego bólu. Proszę pamiętać, że od tych środków przeciwbólowych NIE MOŻNA się uzależnić. Przede wszystkim ma nie boleć WCALE!

Pozdrawiam
napisał/a: kumpelkanaszelkach 2010-10-06 10:35
Dziękuję Ci bardzo Vieri za wsparcie... i dużą wiedzę, bo uprzedzenia mamy do zwiększenia dawki środka przeciwbólowego są właśnie takie że boi się uzależnić... ale niestety, moja mama jest takim człowiekiem że jak nie chce to się nie da, jak bardzo krwawiła z jelit, leżała i nic nie mówiła że coś się dzieje, jak zrobiła się słabsza poprosiła by przy niej posiedzieć... ja mówię że wezwę pogotowie, ona wpadła w histerię i zaczęła płakać że mam tego nie robić... no ale dobrze że jej nie posłuchałam... bo od razu ją zabrali do szpitala... no i tak samo z plastrami, na razie nie zwija się z bólu więc jeszcze będzie na durogesicu 50...

a, i okres kiedy mama miała bardzo lekką dietę - gotowanie na parze itd., bezpowrotnie minął... wczoraj byliśmy w magdonaldzie... nie bolało a życie stało się trochę smaczniejsze :)

zauważyłam że okres kiedy ona źle się czuje ja źle się czuje, jak ona dobrze się czuje to ja tez dobrze sie czuje...
napisał/a: kumpelkanaszelkach 2010-10-08 21:41
(piszę następny post bo nie wiem czemu nie umiem zrobić by z edytowała się poprzednia wypowiedź)

mama ma przerzuty do płuc, ja jestem teraz przeziębiona i nie mogę z nią być bo bym ją zaraziła a w poniedziałek idzie na badanie i do lekarza..

boję się...

boję się również o siostrę która również ma podejrzenie choroby układu pokarmowego - celiakie albo Chrona...
napisał/a: kumpelkanaszelkach 2010-12-13 21:23
bardzo proszę o interpretację wyników,trzymam w ręku wyniki badania rezonansem mojej mamy..

"badania MRI mózgowia SE i TSEw ovrazach T1 i T2-zależnych w 3 płaszczyznach oraz w sek Flair oraz po CM.

Na wysokość płata czołowego prawego przystrzałkowo, zewnątrzmózgowo, widoczna jest struktura patologiczna o wym. 24x20 mm, wykazująca sygnał izointensywny z korą w obrazach t1 i t2 zależnych i ulegająca intensywnemu jednorodnemu wzocnieniu po CM. W otoczeniu zmiany widoczne jest pogrubienie opony twardej i charakterze "ogona twardówkowego". Zmiana ta odpowiada oponiakowi.

Innych zmian ogniskowych w zakresie mózgu nie stwierdza się.
Układ komorowy położony pośrodkowo, symetryczny i nieposzerzony. struktury tylnego dołu czaszki bez cech patologii"

co to znaczy? na co trzeba uważać? co mamy robić? jak to będzie? błagam o odpowiedź...
napisał/a: krynia501 2010-12-22 13:53
Bardzo Ci współczuję, moja mama umarła 5 lat temu, chorowała też na raka trzustki. Lekarz rodzinny gdy zobaczył u mamy duży brzuch , powiedział że to przepuklina. Ostatnie swoje Święta Bożego Narodzenia mama spędziła u mnie z moją rodziną. Pamiętam, że już wtedy nic nie mogła jeść. Smażonego karpia nawet nie tknęła. Na początku stycznia z powodu bólów została przyjęta do szpitala, tam zrobiono jej USG brzucha no i wyszło, że ma guza. Potem zrobiono tomograf komputerowy, który potwierdził - guz na ogonie trzustki. Moja siostra wyniki te faksowała do jakiejś kliniki w Warszawie, tam lekarz który je odczytywał, powiedział, że operacja nie wchodzi w grę, może jakieś leczenie, ale dał mamie parę tygodni życia. Przynajmniej był szczery. Mamie naklejałyśmy plastry przeciwbólowe, jakoś znosiła tę chorobę. Mama była bardzo dobrym człowiekiem, nawet w czasie tej choroby nie chciała nam stwarzać problemów swoją chorobą ( jak to ona myślała), natomiast my siostry bardzo byłyśmy przy niej , wspomagaliśmy ją. Mama nie brała żadnej chemii, ponieważ nawet żaden lekarz tego nie zaproponował, po prostu było już na wszystko za późno. Ostatnie dni swojego życia spędziła u mojej siostry, tam też zmarła w połowie lutego. Do ostatnich chwil swojego życia była wszystkiego świadoma. Nieraz tak sobie myślę, że dobrze że nie męczyła się długo.
Moja droga, musisz być przygotowana na to najgorsze, wiem że są to słowa które bolą, ale taka jest rzeczywistość. Rak trzustki jest okrutny, nie daje dobrych rokowań. Życzę Ci wytrwałości, nie załamuj się, mi tez było ciężko, dlatego bardzo Ci teraz współczuję. Mama do końca nie wiedziała, że to rak złośliwy, cały czas żyła w nadziei , że będzie żyć.
napisał/a: krynia501 2010-12-22 18:05
Bardzo Ci współczuje, kilka lat temu miałam podobną sytuację z moją mamą też miała raka trzustki.
napisał/a: kumpelkanaszelkach 2011-05-23 10:52
Moja Mama zmarła 30 grudnia
przed wigilią już chyba zaczynała tracić siły by udawać że jest ok, zaczęły się nocne dyżury przy niej
święta były koszmarne, modliłam się by był już poniedziałek
by zadzwonić do lekarza z hospicjum i spytać się co zrobić

w poniedziałek lekarz z ośrodka powiedział mi (bez obecności Mamy) że to są jej ostatnie dni
że mamy jej mówić że czeka ją chemia i inne zabiegi by miała wciąż na co czekać...
to były trudne dni, patrzeć jak powoli zapada w śpiączkę, z dnia na dzień coraz mniej mówiła
coraz więcej spała, ostatni posiłek zjadła w środę...w czwartek był ksiądz i w czwartek odeszła w domu
wszyscy zdążyli się z nią pożegnać, choć była już nieprzytomna... myślałam że śpiączka będzie trwać tygodniami...
a trwała kilka godzin...
lekarz z hospicjum spisał się na 6 z plusem... była od świąt u nas codziennie, tak samo pielęgniarka
ja byłam strasznie spanikowana... co godzina zastrzyki nawet w nocy...

ciężko to wszystko ogarnąć, a to było prawie pół roku temu :(
napisał/a: Blackursus 2011-05-23 22:55
Parowarka- przyjmij moje wyrazy wspolczucia. Bardzo mi przykro. Pozdrawiam.
napisał/a: krynia501 2011-05-25 21:31
Do Prowarka .Przyjmij szczere wyrazy współczucia. Szkoda, że Ci których tak mocno kochamy, odchodzę od nas tak szybko i na zawsze. Nie załamuj się, czas leczy rany, wiem to po sobie. Trzymaj się.
napisał/a: kumpelkanaszelkach 2011-06-11 15:12
Dziękuję Dziewczyny...
napisał/a: agata198711 2011-06-12 13:13
Ech...na poczatek chciałbym prosić o przyjęcie moich wyrazów współczucia...
Ale...
Należy pamiętać, że tak długo jak istnieje nadzieja istnieje szansa na przeżycie... Co nie zmieni faktu, że każdy choć chciałby żyć 100 lat kiedyś umrze...bo choć często staramy wyprzeć się śmierć to w życiu jest czas życia i czas śmierci i zarówno ja, Ty, lekarz, policjant, czy złodziej kiedyś umrze... Ale to nie powód do tracenia nadziei, bo wszyscy dostaliśmy już w momencie urodzenia określony czas życia i cel, który mamy spelnić...I do spełniania celu należy dążyć zawsze, tak samo jak dbać o swoje zdrowie.
Choć łatwo to pisać to jednak z pewnością Twoja mama nie chciałaby byś się smuciła... Pomyśl, że na tamtym lepszym świecie ma lepsze życie bez takich lekarzy, o tym iż czuje się tam szczęśliwa, bo ogląda tego kto ją stworzył... O tym, że choć jej ciało odeszło dalej jej duch się unosi gdzieś wśród Ciebie... Umarli, których kochaliśmy zawsze są wśród nas choć nie w sposób materialny, namacalny, dotykalny, a duchowy...i ujawniają się gdy potrzebujemy ich najbardziej. Zawsze lepiej być chocby i śmiertelnie chorym, ale żyć i umierać w miłości niż mieć całkowitą sprawność przez całe życie ale żyć bez miłości...