Złość na obcych ludzi w miejscach publicznych

napisał/a: ambersb 2012-12-11 21:52
Od wielu lat mam ten sam problem, który od paru miesięcy mam wrażenie, że nasila się. Być może dlatego, że już jestem na tyle dorosła by odezwać się we własnej sprawie. Mój problem polega na tym, że w zatłoczonych autobusach, sklepach, na ulicy, dostaje ataku szału na ludzi. Nie jest to zwykły, naturalny stres. Ja po prostu kompletnie nie potrafie koegzystować z ludźmi. Dziś jadąc do centrum miasta na zakupy świąteczne tak bardzo zirytowała mnie kobieta która dotykała mnie łokciem (w niecałkiem zatłoczonym autobusie), że nie kupiłam nic i wróciłam do domu. Potem, stojąc w sklepie spożywczym starsza Pani w kolejce dotykała mojej dłoni torebką. Zirytowało mnie to tak bardzo, że w sposób teatralny tą rękę odsuwałam. Nie ma mowy o wyjściu na targ, już będąc dzieckiem na targu staroci dostawałam ataków histerii od ilości ludzi. Moja mama zachowuje się podobnie, być może jakoś to po niej odziedziczyłam, natomiast zaczyna mi to przeszkadzać w codziennym życiu. Nie daj Boże jakiś bezdomny tknie mnie palcem żeby zapytać o pieniądze, aż obrzydzenie mnie bierze. Kiedyś trzymając loda w waflu dotknęła mnie bezdomna, śmierdząca kobieta. Lód zgniotłam w pięści i wyrzuciłam, niemalże z płaczem stamtąd uciekłam. Musze robić zakupy o porach w których sklepy są niemalże puste, bo na samą myśl o kimś, kto zastawia wózkiem przejście, albo popycha mnie w kolejce skacze mi ciśnienie i wpadam w irytacje! nawet teraz, pisząc o tym. Długo sądziłam, ze jest to naturalne, ale mój partner uświadomił mnie że moje reakcje są stanowczo zbyt nerwowe. Czy to choroba?? Do kogo skierować się o porade? co może mnie uspokoić?