Archiwum zdrad : 2008

napisał/a: ~gość 2008-12-02 14:58
Radzę to samo co dark_slave ,trzeba porozmawiać ,postawić sprawę jasno i przystawić go do muru. Spytac sie jasno - z kim chce być? nie chcesz kłamstw i nie będziesz tak żyła.

Sms-y mogą być różne, czasami żartami komuś sie zdarzy powiedzieć "Słonko" ,jednak "tęsknię" ma inny podtekst ,musisz to sprawdzić.
fajny kolega to musiał być : >

W ogóle czego on od ciebie chce? moze myśli o zerwaniu ,ale prowokuje cie do tego żebyś ty pierwsza z nim skończyła ,aby on sie poczuł rozgrzeszony? A ty czego byś chciała? Odnoszę wrażenie że to wszystko cię wykańcza...
napisał/a: ~gość 2008-12-02 14:59
Właśnie, pogadaj z nim. Myśle, ze te konfrontacje go przestraszyła.
napisał/a: kachna35 2008-12-02 17:21
onomatopeja12345 Twój post nosi tytuł "dlaczego nie wierze ludziom" Czyli co???? Nikomu nie wierzysz???? A mąz, dzieci, rodzina....
napisał/a: nati301 2008-12-02 19:09
Chcialam sie z nimi spotkac on sie zgodzil ale ona powiedzial ze nigdy w zyciu na to nie pojdzie. Chwilami mysle ze chyba nawet sie ciesz ze tak wyszlo. Przez to co zrobili co powiedzial o mnie wiele razy swoim kolega swiadczy o tym ze on nie chce ratowac nadzego zwiazku. a mnie juz tak nie zalezy jak dawniej, moze dlatego ze go nie widuje wogole a moze dlatego ze mniej go kocham. bo kocham jeszcze napewno. Czuje sie dobrze jak nie ma go w poblizu. Ostatnio spodkalismy sei w barze a on przeszedl kolomnie powiedzial wymuszone CZESC i przeszedl jakbysmy byli tylko dalekimi znajomymi :(
napisał/a: ~gość 2008-12-02 22:01
kachna35 napisal(a):onomatopeja12345 Twój post nosi tytuł "dlaczego nie wierze ludziom" Czyli co???? Nikomu nie wierzysz???? A mąz, dzieci, rodzina....


Początkowo, gdzieś do 25 roku życia byłam idealistką ( do tego stopnia, że nie zrozumiałam związku przyczyno - skutkowego pomiędzy brakiem łapówki dla lekarzy, a odstąpieniem przez nich od wykonania operacji mający istotny wpływ na moje zdrowie; lecz cóż byłam tak biedna, że na studiach żywiłam się makaronem ze smalcem, więc na łapówkę cash'u nie było, a ja naiwna wierzyłam w przysięgę Hipokratesa ), później jak rozpoczęłam życie zawodowe wyleczyłam się z idealizmu, stałam się realistką, wysłuchując bowiem opowieści o ludzkich losach nauczyłam się zasady ograniczonego ( bardzo ) zaufania do innych ludzi.

Zatem wierzę, ale zerkam, czy ktoś nie wbija mnie noża w plecy.
Czy można mieć zaufanie do dzieci - można, ale nie mogę dzieciom mówić nic na tematy zawodowe - gdyż przekonałam się, że maja za długie języki, małżonek - dobry człowiek, ale ma wredną mamusię, która chętnie utopiła by mnie w łyżce wody i w razie potrzeby mogę na nią liczyć, że nigdy mnie nie pomoże.
Rodzina mnie lubiła dotąd, dopóki nie odmówiłam pełnić roli całodobowego pogotowia prawnego dla bliższych i dalszych znajomych tejże rodziny. Ktoś kto jest przysłowiowym szwagrem brata teściowej sąsiada - liczył na to, że będę poświęcać np. niedzielny poranek i o 7 rano spotkam się celem rozwikłania niecierpiącej ( ich zdaniem ) zwłoki sprawy - oczywiście gratis. Musiałam popaliłam za sobą wszystkie mosty i zerwać kontakty, że się ode mnie odpie...lili ( przeprasza Sorrow za wulgaryzm ).


Dlatego też podpisuję się na tym forum starą łacińską maksymą - człowiek człowiekowi wilkiem.
napisał/a: nicholas 2008-12-03 11:21
Miałem kiedyś podobnie, i powiem Ci ze niestety, ale nic dobrego z tego nie wynikło... Osobiscie uważam ze szacunek to podstawa w związku, zastanów się nad tym. Ona jest w Twoim wieku?

PS. Sądząc po nicku, urodziłeś się tego samego dnia co ja :P
napisał/a: Millutka811 2008-12-03 16:26
Dziękuje wam serdecznie , za wszystkie odpowiedzi,zr0bie jak doradziliście ,tylko właśnie najbardziej boję się rozstania...
napisał/a: Millutka811 2008-12-03 16:29
Dziękuję wszytkim za te dobre rady,porozmawiałam z nim i wszystko idzie w dobrym kerunku ,wyjaśniliśmy sobie wiele rzeczy, w końcu zaczęliśmy rozmawiać zmierzato w dobrym kierunku...najchętniej postawiłabym wam wszystkim piwo:)
napisał/a: molo 2008-12-04 03:00
Witam!!
Na wstepie chce tylko powiedziec ze mam problemy z polska pisownia wiec przepraszam jak beda bledy (wychowowalem sie w innym kraju i tam chodzilem do szkoly i nie mialem duzej stycznosci z pisownia ale mysle ze nie bedzie az tak zle)
Ok wiec zaczne pisac moja ciekawa historie.
Pewnego dnia poznalem kobiete mojego zycia tak mi sie przynajmniej wydawalo. Zapoznalismy sie w dziwny sposob bo Ona dawala mi mandat jak ja przekraczalem predkosc jadac samochodem. Byla to naprawde dziwna sytuacja bo bylem strasznie nerwowy ze mnie zatrzymala pani policjant. Dalej juz bylo pieknie, pierwsze spotkania z pania policjant. Milosc, doszlo do slubu. Dwojka wspaniatych dzieci. Ukladalo sie cudownie. Do pewnego dnia. Kobieta ta jak sie pozniej okazalo ze prowadzila podwojne zycie od samego poczatku naszego spotkania. A nasze malzenstwo trwalo 10 lat. Okazalo sie ze ona wczesniej juz miala dzieci i caly czas z nimi sie spotykala i z bylym chlopakiem. Prowadzila podwojne zycie przez 10 dlugich lat. Ona miala prace na miejscu. ja bardzo duzo spedzalem czasu poza domem. Caly czas mosialem gdzies wyjezdzac, nawet czasami na kilka miesiecy. Milem bardzo uciazliwa prace bo jestem inzynierem i prowadzilem budowy na calyym swiecie. I jeszcze dodatkowo zeby dolozyc do wszystkiego ja te wczesniejsze dzieci znalem. Bo jej byly chlopak mial dziwczyne ktora byla przyjaciulka mojej zony. Oni caly czas byli razem. Nie byli formalnie zwiazani wiec niczego nie podejzewalem. Jeszcze do tego wszystkiego mozna bylo by dolozyc wiele wiecej,
np. jak poznalem ze jest cos nie tak!
otuz przypadkiem przyjechalem do domu pare dni wczesniej i zastalem moja zone z jej bylym chlopakiem ( na moim luzku)o ktorym nigdy wczesniej nie wiedzialem ze miala jakiegos. Dodatkowo moje dzieci bawilly sie z ich dziecmi. No troszke nie bylo latwo w tej chwili ale wielki kzyk itp. nie bede pisal co bylo dalej.
Gdy zostalismy sami ja i moja zona oczywiscie posypaly sie wyjasnienia bardzo smieszne.
wszystko mi powiedziala jak bylo przez 10 lat ,, groza w moich oczach i przerazenie" i okazalo sie ze ona byla tylko ze mna dla pieniedzy tak mi powiedzial. Dysponowala moim kontem fakt faktem malo nie zarabialem.. Chciala co miala. ja przez te 10 lat mialem wiele nieformalnych propozycji ale z ani jednej nie skozystalem ,, anie jednej".
Trwy te wszystkie wyjasnienia jakies 3 dni. Na 4 dzien byl pozew o rozwod. Trwalo to troszke zanim sie rozwiedlismy bo wchodzily tu sprawy majatku ale jakos poszlo.
Dalszy ciag finalu.
Wiadomo cierpienie itp kazdy chyba wie jak byl zdradzony jeszcze w taki sposob.
Trwalo to moze ze 2 latka nie jestem silny psychicznie jesli chodzi o uczucia ale stanowczy.
Po 2 latach przeprowadzilem sie do egzotycznego kraju oczywiscie zwiazane z praca, kontrakt na pare lat. Z tego wzgledu mialem bardzo maly kontakt z moimi dziecmi ibyla zona i w koncu udalo sie zapomniec. Poznalem tam inna kobiete powoli jej zaufalem trwalo to prawie jakies 2 lata ale udalo sie. nie mielismy dzieci z tego wzgledu ze ona nie mogla i znowu okazalo sie ze mnie zdradzila. Straszne to bylo po raz drugi. nasz zwiazek byl naprawde szczesliwy bardzo duzo spedzalismy czasu razem, wspolne wyjazdy , pracowalismy razem. zdradzila mnie z moim przyjacielem i ich zwiazek tral zaledwie 2 miesiace. I teraz chce do mnie wrocic bo tlumaczy sie ze miala chwile slabosci, chciala czegos innego sprobowac w zyciu, moj kolega jest mlodszy o 10 lat od nas bo my mamy po 37. Wiem w poprzednim zwiazku bylem stanowczy ale ja juz nie mam sily na walke. Poznowne zapominanie itp Co mi radzicie czy da sie zapomniec i nie myslec o tym co sie stalo bedac z ta kobieta. Ja caly czas pracuje z nia i moim przyjacielem (defakto juz nie przyjacielem) oni sie nie oddzywaja do siebie, tylko formalnie. Ona sie strasznie stara ale ja nie wiem co mam robic. Mieszkamy razem bo may sluzbowe mieszkanie i kontrakt nas trzyma bo zapisalismy go na siebie bez mozliwosci rezygnacji doo konca umowy a ona trwa jeszcze 2 lata he. Wiem moge wynajac sobie inne mieszkanie! Dodatkowo okazalo sie ze zaszla w ciaze. Bylo sprawdzanie i okazalo sie ze ja jestem ojcem. I co teraz mam zrobic.


Moje odczucia sa takie, wiem wczesniejszy zwiazek zakonczylem szybko bo bylem oszukiwany bardzo dlugo, bylem mlodszy i chyba silniejszy. Teraz jestem coraz slabszy i starszy i nie wiem czy juz pozniej spotkam jakas kobiete w moim zyciu bo sie tego boje. Ja kocham a zarazem nie nawidze za to ze mnie zdradzila z moim przyjacielem i tylko byla z nim 2 miesiace.


Moje pytanie co mam robic??
napisał/a: mania4 2008-12-04 09:33
Jeśli Ona żałuje, to daj Jej szanse, nie przekreślaj Jej z góry.

Bądź silny, rozmawiaj z Nia, w końcu będzie matką Twojego dziecka, stwórzcie mu normalny dom, spróbuj zaufać....Na pewno będziesz cierpieć na początku, ale myślę, że jeśli ktoś bardzo kocha i żaluje szczerze tego co się stało, to są bardzo duże szanse na odbudowanie związku, może nawet jak się postaracie to będzie jeszcze lapiej niż było....

Ja bym dała 1 i ostatnią szansę!!! Będzie dobrze, tylko się nie załamuj...
napisał/a: ~gość 2008-12-04 10:32
Szczerze mówiąc to nie zdziwiłabym sie gdybyś teraz pomyślał że wszystkie kobiety są lekkich obyczajów. Takie przezycia przez jakie ty przechodzisz zostawiają wiele rys.
Chwila słabości - co za idiotyczne tłumaczenie. Nie daj sobie tego wmówić, bo wychodzi na to ze możemy zdradzać i ranić się kiedy tylko dopadnie nas chwila słabości. Beznadziejne usprawiedliwianie się. Skoncentruj się na tym co najistotniejsze - czy szczerze żałuje, okazuje skruchę , najwazniejsze są jej intencje.
Ty sam nie kieruj sie bzdurną przesłanką że zostaniesz sam ,nie znajdziesz już nikogo, bo to nic ci nie da. Strach to po dumie kolejny zły doradca. Pomyśl czy naprawdę ją kochasz ,czy potrafisz zapomnieć o tym co sie wydarzyło. Pierwszy związek to był koszmar(tamtej kobiecie współczujmy zgnicia duchowego, tak samo dzieciom współczujmy takiej rodziny, więcej nie powiem, bo musiałabym użyć wulgaryzmów tudzież klątw ^_~), szczerze mówiąc zastanawiam sie czy już z taką rysą będziesz mógł żyć po zdradzie drugiej ukochanej. Nie rób nic ze wzgledu na dziecko czy na strach przed samotnością, może to ja to tak odbieram bo jeszcze daleko mi do twojego wieku ; D ale też miałam podobny problem z samotnością i trzymałam sie usilnie fałszywych przyjaciół, którzy mnie wykorzystywali, więc myślę sobie, że nie warto być z byle kim ze strachu.
Dziecko - będzie nieszczęśliwe i pokażesz mu zły obraz związku jeśli będziesz na siłe w nim tkwić. Czasami lepsze jest rozdzielenie rodziców niż bycie w związku ze wzgledu na dziecko.
No i najważniejsze - miłość. Musisz sie mocno zastanowić, bo będziesz dalej z nią żył, wspomnienie tego co sie stało może ci przysłonić całe szczęście, nie uda ci sie strawić tego co ona ci zgotowała. Zostając w tym związku będziesz musiał stoczyć walkę ze sobą, z negatywnymi emocjami. Do tego różne wizje, iluzje w głowie mogą sie kołatać na bardzo długo. Najważniejsze to zadaj sobie pytanie czy warto, czy podejmiesz sie ryzyka i czy będziesz umiał poradzić sobie z różnymi myślami i własnym bólem.
napisał/a: kachna35 2008-12-04 14:47
Onomatopeja12345 każdy z nas miał taką sytuacje. Ja też nie raz sie przejachałam na innych a jednak wierze ludziom. Wierze, że "zły" człowiek ma w sobie odrobinę dobroci.

Sol omnibus lucet