Beznadziejne zakochanie w dobrym kumplu...

napisał/a: bachora 2008-11-29 17:28
Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że trafiła mnie strzała amora...tylko, że po raz kolejny źle trafilam - tym razem to mój dobry kumpel. Dużo nas łączy, wspólna pasja, to samo miasto rodzinne, Ci sami znajomi, nawet studiujemy w tym samym mieście i mieszkamy blisko siebie...no i jeszcze jakieś wspólne plany zawodowe...a ja się wzielam i zakochałam...nasza znajomość zaczęła się niewinnie - wakacje, imprezki, luz, blues...nagle, zupełnie przypadkiem o mały wlos się z nim bym przespała...byłam w mega szoku, że do takiego zbliżenia doszlo między nami...szybko stwierdziliśmy oboje, że to jednorazowa i nic nieznacząca akcja.Wszystko wrócilo do normy, do czasu kiedy moja przyjaciółka kazała mi "otworzyć oczy"...więc otworzyłam i co widzę - jak mój kumpel jest mną bardzo zainteresowany...byłam w szoku, bo podobno to widać było na kilometr, tylko ja taka ślepa byłam...przemyślałam sprawę i postanowiłam zaryzykować. Moje ryzyko - jakaś masakra...oszukał mnie, na oczach kibicujących nam znajomych...to bylo jakieś pieklo..nie moglam uwierzyć...miesiąc milczenia i moja mega niechęć doprowadziły w końcu do jakiegoś tam pojednania dla dobra dalszego wspólnego funkcjonowania w naszym spoleczeństwie...nie nawidziłam go..i nagle bach...znowu to samo...z dnia na dzień zdałam sobie sprawę,że znowu coś do niego czuję...i to tak trwa już 1.5 roku...ciągle się mijamy...nic się nie zmienia, tkwię w martwym punkcie...chcę pogadać szczerze, ale brakuje mi odwagi, bo mam za dużo do stracenia...pomimo wcześniejszych wydarzeń żyjemy prawie jak najlepsi przyjaciele...ale ja czuję coś innego..i wydaje mi się, że on też czuje podobnie, tylko się broni...juz sama nie wiem co mam robić, dobra pogadać, ale jak nastąpi najczarniejszy scenariusz...to co dalej będzie?:eek:
napisał/a: mmaestrina 2008-12-10 21:02
A Czy Nie Zakochałaś Się W Nim Tylko Dlatego Ze Czujesz że Ty Się Jemu Podobasz?
napisał/a: bachora 2008-12-21 22:09
Hmmm...rozważałam taką opcję...myślalam już chyba o wszystkich możliwych powodach, dlaczego tak się stało, dlaczego tak się dalej dzieje...itd. Ale to nie to...on ma to magiczne "coś" w sobie, co mnie do niego ciągnie. To coś nie pozwala mi zapomnieć, nie pozwala mi oderwać się, nie pozwala myśleć racjonalnie i co gorsza na tyle mnie onieśmiela, że nie potrafię nic zrobić...boję się...ale teraz, kiedy zbliża się koniec roku i może warto "polecieć" na symbolikę - czas wyjaśnić niewyjaśnione, zakończyć niezakończone w starym roku??...to chyba dość doba opcja...
exelka
napisał/a: exelka 2008-12-22 08:04
kto wie, może ma takie same postanowienia wobec Ciebie :)
napisał/a: bachora 2008-12-23 18:42
nie sądzę...jemu chyba jest wygodnie tak jak jest, czyli nijak...mam nadzieję, że wyrzucając mu wszystko to co leży mi na wątrobie, nie zejdę przy okazji na zawał...:(
exelka
napisał/a: exelka 2008-12-23 19:03
nie schódź na zawał, jak sie nie powiedzie to nie, bedziesz zła na siebie, na Niego, na cały świat...ale po paru dniach ulzy Ci, że Wiesz jak jest i po meczarniach
napisał/a: bachora 2008-12-24 02:14
szczerze to wiem, że nie będzie happy endu...mam takie przeczucie, a ono mnie raczej nie oszukuje...wcześniej jeszcze była nadzieja, ale gdzieś sobie poszła:( a na zawał postaram się nie zejść...tylko boję się tej konfrontacji, czeka nas kilka spotkań po Świętach, później wspólny Sylwester...jeszcze wspólny wyjazd...kurde, będzie co najmniej krępująco...ale nie warto chyba za dużo gdybać!czas działać...no moze nie w Wigilię...Wesołych wszystkim!!
napisał/a: rozowakotka1 2009-01-30 14:23
No cóż mogłaś gorzej rozlokować swe uczucia, ja na przykład mam romans ze swoim wykładowcom! I nie mogę przestać, nie potrafię… przegrywam ze swoim ciałem za każdym razem gdy on znajduje się obok. Od początku wiedziałam, że tak będzie, od pierwszych zajęć. Nie potrafiłam się skupić. On coś mówił ja nigdy nie potrafiłam powtórzyć o tematu, myślałam tylko o tym jak…jak by to było gdybyśmy się znaleźli w łóżku. No i doszło do tego. I dochodzi ciągle..I nie mogę przestać, wyrzec się teraz tego, odebrać swojemu ciału tę przyjemność. Choć wiem, że to jest złe, bo on ma młodą żonę i śliczne małe dziecko. Dodam, że nigdy wcześniej nie miałam romansu z żonatym mężczyzną i nie czuję się z tym wcale dobrze…Czy ja jestem potworem?
napisał/a: baristyczna85 2009-02-05 00:41
bachóra-mysle sobie ze piszesz o fajnym zauroczeniu, po prostu macie wspolne tematy wspolne pasje wspolna droge zycia taka bratnia dusza wiec wydaje ci się ze się zakochalas ale to minie wczesniej czy puźniej, zreszta masz dwa wyjscia-albo rozmowa i co będzie to będzie albo milczenie i „może się odkocham” wyboerz sama nikt ci nie pomoze niestety. ja bym wybrala rozmowe… a co do rozowakotka1 ty mowisz po prostu o pociągu sexualnym i o niczym wiecej, bywa. Kiedys mialam podobna przygode tylko mój ćwiczeniowiec był samotny, ale przestal mnie uczyc a ja mu napisalal maila czy możemy się spotkac na kawie bo chciałabym przedyskutowac jeden temat na spokojnie raz jeszcze. Dodam ze o ten temat bardzo się poklucilismy na zajeciach z powodu roznicy zdań. Spotkaliśmy się o 20 z knajpy wyszliśmy o 3 w nocy i pojechaliśmy do mnie, trwalo to ponad rok ale obydwoje wiedzieliśmy ze laczy nas tylko czysty układ bez podtekstu miłosnego, potem ja poznalam swojego uwczesnego chopaka i się rozstaliśmy, bywa