bład życia

napisał/a: mrowisko 2009-07-27 22:28
hej,
chciałem opisać jak sprawiłem że moje życie stało się... nie umiem to opisać. trudno jest mi znaleźć słowa opisujące to w jakim jestem wstanie.
Jestem łajdakiem który doprowadził do sytuacji gdy z tą drugą ma się dziecko.
Łajdakiem który tak bardzo się boi poniesienia konsekwencji że ucieka.

Mam żonę, i kochankę. Przez kilka miesięcy było cudownie. Żona prac, praca, ja w końcu spotkałem kogoś z kim się dobrze dogadywałem. Po kilku miesiącach kochanka stała się zaborcza. stawiała mi warunki, ultimatum. Chciała spędzać czas ze mną. Od samego początku wiedziała że jest żona. Żona z którą nigdy tak naprawdę nie rozmawiałem, dopiero informacja o kochance, i tym że jest w ciąży ze mną... sprawiła że zaczęliśmy rozmawiać. Jest tu wiele wypowiedzi że kobiety ratują związki. Moja żona zaczęła ratować. Ja zacząłem się pogrążać.

Faceci, mówię WAM, kobieta gdy was kocha zawsze będzie przy was, gdy coś się psuje to psuje się z winy dwojga. Chyba że jesteś nie wyszalały samcem i szukasz...

gdy w lutym kochanka postawiła warunek Ja lub żona masz czas do wyprowadzki do lipca - powiedziałem że będę z żoną. Chciałem być pewny że nasz związek się rozpadnie. Ona powiedziała coś co mi do dziś nie daje spokoju. -Powiedź jej że ona Wygrała.

Gdy była nasza "rocznica" poznania, bardzo lubiłem moją kochankę, czułem się czasem jak ojciec dla córki, czułem się bardzo szczęśliwy mogąc jej pokazywać świat i uczuć się cieszenia się życiem. gdy roztaliśmy się na wiosnę brakowało mi tego bardzo. Ale wracając do meritum. Spotkaliśmy się na ten ostatni raz.
I to był złoty strzał.

Oj. a miało być tak pięknie.
teraz jestem na tabletkach, podjąłem decyzje że nie idę z nią, chciała dziecka to ma. Gdy idzie się do lekarza i słyszy się że ten dzień był środkiem... a słyszało sie że nic nie będzie, i używało... ehhh...
Chciałbym postawić po sobie ślad. powiedzieć że są ludzie którzy są zdolni do budowania szczęścia na czymś nie szczęściu.

Ja już prawie się wyprowadzałem. Ale gdy szukaliśmy mieszkania, zrozumiałem że gdy była już pewna swojego... jak ona się zmieniła.

Ależ ja byłem głupi.
Jestem łajdakiem, a tacy zawsze źle kończą.

Dziś kolejna noc... kończy się lipiec. kiedyś miałem plany. Teraz zastanawiam się jak bardzo będzie źle gdy sie obudzę. co zrobię gdy zmienię zastosowanie z człowieka na bankomat.

zawsze umiałem pokonywać trudności, zawsze stawiałem sobie jakiś cel i dążyłem do niego.
teraz powoli się poddaje.
Chciałem napisać do wszystkich kochanek: dajecie poczucie spełnienia, i marzeń. Ale to tylko iluzja w której żyjecie. Nie można budować szczęścia na czymś nie szczęściu.

Dobrze jestem facetem, spotkała mnie zasłużona kara. Za kilka dni pewnie znajdę się na ulicy - życie.
Ale chyba wole to niż życie z kobietą która odebrała mi wszystko... moje życie.

A moja żona... pozbędzie się z domu łajdaka jakim byłem.
napisał/a: Dariaa1 2009-07-28 00:59
czuleś się jak ojciec dla córki????? Ty się stary zastanów co piszesz?!
to jaki ojciec opuszcza córkę w potrzebie - jaką by ona nie była? Bankomat? Wczesniej ci to przecież odpowiadało, dodawało ci powagi - i nagle zaczelo przeszkadzać kiedy pojawił się "problem" dziecka?
Idź do psychiatry, może pomoże ci spojrzec na sprawę trochę obiektywniej.
napisał/a: mrs7 2009-07-28 01:19
Oj Stary coż mogę powiedzieć no nie zazdroszczę Ci sytuacji w jakiej się znalazłeś, nie będę Cie też dołował oczywistymi rzeczami, że sam jesteś sobie winien. Mogę za to powiedzieć że jesteś osobą która umie wyciągać wnioski ze swoich czynów i dosyć trzeźwo patrzy na to.
Bankomat- no cóż my mężczyźni prawie zawsze kierujemy się zdrowym rozsądkiem, ale nie sprowadzaj tego do tylko materialnych niedogodności, alimenty to jeszcze nie koniec świata.
Mówiłeś, że masz kochającą żonę, i koniec końców cała ta sytuacja paradoksalnie zbliżyła was do siebie(o ile dobrze zrozumiałem), postaraj się to wykorzystać i jakoś zrekompensować to żonie. Napewno jest wściekła i lepiej teraz bez kija do niej nie podchodzić ale spróbuj wyrazić skruchę i postarać się jej to wynagrodzić. A o tamtej za przeproszeniem zdzirze zapomnij na amen, (no może oprócz tych alimentów).
napisał/a: mrowisko 2009-07-28 07:48
Dariaa napisal(a):czuleś się jak ojciec dla córki????? Ty się stary zastanów co piszesz?!
to jaki ojciec opuszcza córkę w potrzebie - jaką by ona nie była? Bankomat? Wczesniej ci to przecież odpowiadało, dodawało ci powagi - i nagle zaczelo przeszkadzać kiedy pojawił się "problem" dziecka?
Idź do psychiatry, może pomoże ci spojrzec na sprawę trochę obiektywniej.


hmm.... Nie wiem czy zauważyłaś, że już dawno mi to przestało odpowiadać. Już raz podejmowałem decyzje. Parę miesięcy temu. Zdecydowałem - żona. Później to już były takie podchody... Nie wiem jak to określić... Nie kontaktowałem się z kochanką, czasem coś któreś z nas napisało...

Miało być inaczej. Ja miałem zamknąć swoje rozdziały życia. Kiedyś powiedziałem jej daj mi 2 lata, abym wszystko dobrze zamkną, zabezpieczył nas.
Nie poczekaliśmy... Tak teraz będzie dziecko. Nie będę pisał, co powiedzieliśmy sobie, co usłyszałem, czy jest pewna tego, co robimy... tiaa... Ma swoją fasolkę. To jej słowa.

Widzę, że tak jak ja wielu facetów postępuje, zwodziłem i nie umiałem podjąć decyzji. W końcu zrozumiałem. Gdy w końcu dopięła swojego i żona zakomunikowała jej, że składa pozew o rozwód. Jaka ona była szczęśliwa? Jak ona się zmieniła.
Zabrzmi to może paradoksalnie, ale żona nawet niej współczuła za to, co zrobiła... bo gówniara itp.
Co ona na to, że jest dramat? - No cóż, życie.

Ja jej nie byłem potrzebny. Wiem. Teraz już to wiem. Dla niej nie jest problem, że nie będę przy niej, dla niej problemem jest to, że na jakiś czas będzie musiała wrócić do domu rodzinnego.
---

Tak trzeźwo myślę. Moja sytuacja jest konsekwencją moich decyzji i działań, jakie podejmowałem przez miesiące, a może lata. Teraz nie mam już planów i marzeń. Alimenty to w sumie najmniejszy z problemów.
Czuje się wykorzystany, czuje, że to wszystko jest pewnego rodzaju grą. A ja dałem się w nią wciągnąć, bo było mi wygodniej. Czasami trzeba się przyznać do błędu, i właśnie te moje posty są tym. Chciałbym, aby coś pozostało. Świadectwo jak bardzo wszystko można stracić...
Nie chodzi tu o pieniądze, prace, znajomych... "Oni są, ale też ich niema".
Cała ta sytuacja sprawiła, że nie mam już do siebie samego szacunku. Sprawiła, że zawiodłem chyba sam siebie najbardziej.
Co będzie? Nie wiem. Czy mam teraz jakieś uczucia? Nie stłumiłem je.

Psychiatra nic tu nie pomoże. Wiem, bo już korzystam z różnej pomocy i nic nie pomaga.

Piszę to wszystko, aby wszyscy, którzy dążą do sytuacji, w jakiej jestem... Niech wiedzą, że może ona ich doprowadzić do... Sam nie wiem, czego.

Czytając to pewnie sobie myślisz uff... Ja nie będę w takiej. Ja też tak myślałem. A jestem. I jestem w jednej wielkiej kropeczce.
napisał/a: sorrow 2009-07-28 10:45
mrowisko napisal(a):Czytając to pewnie sobie myślisz uff... Ja nie będę w takiej. Ja też tak myślałem. A jestem.

To dobrze, że ludzie tak myślą. Myśląc wytyczają podświadomie kierunek swoich działań. Gdyby myśleli odwrotnie, to też częściej wpadaliby w takie problemy jak ty. Twoja historia jednak jest dobrą przestrogą. Nie wystarczy myśleć, że "mi to się nie przytrafi"... trzeba jeszcze zachować czujność i mieć otwarty umysł, żeby ocenić sytuację w calości i jej wpływ na nasze życie wraz ze środowiskiem, w którym życjemy. Gorzej kiedy tuż przed zdradą w naszej głowie jest tylko kochanka i seks, a reszta naszego życia z niej wypada... a powraca dopiero, kiedy widzimy, że została zrujnowana.
napisał/a: majka 83 2009-07-29 22:36
Zaintrygował mnie twój post,może dlatego,że taki pouczający a może ze względu na te słowa " powiedz jej ,że ona wygrała"....też kiedyś usłyszałam takie słowa...może w innym kontekście..."jednak wygrał'.
Bo to jest walka mrowisko, walka która trwa w momencie gdy wisimy sobie na płotku, po obu stronach mamy trawkę i zastanawiamy się na którą stronę spaść, na tą znaną czy też może tą nieznaną ale z zieleńszą trawką.Walka, która się kończy w momencie podjęcia przez nas decyzji.
Przykro mi z powodu twojej sytuacji, tym bardziej,że kiedys razem wisieliśmy na płotku, ja podjęłam decyzję,teraz wiem,że właściwą, a ty na tym płotku zostałeś i dyndałeś bo właściwie decyzji nie podjąłeś żadnej.
Napisałeś, że podjąłeś decyzję w lutym -zostajesz z żoną, ale jednak piszesz sobie od czasu do czasu z kochanką...to nie jest podjęcie decyzji. Decyzję dopiero podjęła za ciebie żona... widocznie musiała, inaczej wisiał byś na tym płotku w nieskończoność.
Jednego nie rozumiem z twojego postu, wybierasz żonę wlutym, to co to za ultimatum do lipca?Jak koniec to koniec i kropka.
Nie martw się tak mrowisko, tak naprawdę nie ty jesteś tu ofiarą, ofiarą jest ktoś, z kim coś sie dzieje wbrew jego woli...twoja żona.Musisz wreszcie zacząć podejmować decyzje a nie się zamartwiać.Podnieś się mrowisko, porozmawiaj z żoną ,niech wie ,że żałujesz, należy jej się,za tą walkę jaką podjęła o ciebie, za ogromne cierpienie.Powinieneś ją teraz wspierać, nie ona ciebie, jeżeli nawet dojdzie do rozwodu,będzie on dla niej dużo trudniejszy, ty jednak miałeś swoją zieloną trawkę ona miała tylko ciebie.
Będziesz miał dziecko,pamiętaj ono jest absolutnie niewinne temu co się stało,nie zadecydowało o swoim poczęciu ,pomyśl jakim ojcem będziesz, bo żeby być ojcem wcale nie musisz być z matką dziecka jeżeli nie chcesz.
Dobrze,że napisałeś ten post, przyda się tym co się wahają zdradzić czy nie zdradzić. Jeżeli choć jeden przeczyta to ostrzeżenie i nie wejdzie na płotek, to znaczy,że to była dobra pierwsza twoja dobra decyzja, teraz czas na następne dobre decyzje. A piwko, które zaważyłeś...trudno chociaż niesmaczne musisz je wypić sam.
napisał/a: Dariaa1 2009-07-30 00:28
mrowisko napisal(a):hmm.... Nie wiem czy zauważyłaś, że już dawno mi to przestało odpowiadać. Już raz podejmowałem decyzje. Parę miesięcy temu. Zdecydowałem - żona. Później to już były takie podchody... Nie wiem jak to określić... Nie kontaktowałem się z kochanką, czasem coś któreś z nas napisało...

nie kontaktowaleś się? a "złoty strzał" - do tego niezbędny jest kontakt...

mrowisko napisal(a):czy jest pewna tego, co robimy... tiaa... Ma swoją fasolkę. To jej słowa.

ona była pewna tego co chce - pytanie czy ty byłeś pewny co robiłeś?
Chyba nie za bardzo i zostałeś sam. Nie chcesz byc z kochanką nie możesz byc z zona ale życie toczy sie dalej. Nie wiem w jakim jestes wieku, ale masz przecież szansę reszte zycia przeżyć odrabiając ten szacunek do siebie który jak piszesz straciłeś. Może żona cie przyjmie - moze kochanka zrozumie i przyzna ze jednak jestes jej potrzebny jako ty a nie bankomat, ale musisz sie wziac w garsc i pokazac im że ciebie stac tez na wiele dobrych rzeczy! i ze generalnie jestes ok, a wtedy sie po prostu pogubileś i wynagradzaj to wszystko osobom, które zawiodłeś. Po jakimś czasie zaczniesz otrzymywac od nich sygnaly aprobaty i jeszcze możesz byc szczesliwy. Był tu na forum ktos kto miał zone i 2 kochanki zanim poznał miłość i w efekcie ma ze wszystkimi dobry kontakt i jest szczesliwy jak nigdy dotąd.
napisał/a: mrowisko 2009-07-30 08:49
majka napisal(a):Zaintrygował mnie twój post,może dlatego,że taki pouczający a może ze względu na te słowa " powiedz jej ,że ona wygrała"....też kiedyś usłyszałam takie słowa...może w innym kontekście..."jednak wygrał'.
...
Przykro mi z powodu twojej sytuacji, tym bardziej,że kiedys razem wisieliśmy na płotku, ja podjęłam decyzję,teraz wiem,że właściwą, a ty na tym płotku zostałeś i dyndałeś bo właściwie decyzji nie podjąłeś żadnej.
...
Nie martw się tak mrowisko, tak naprawdę nie ty jesteś tu ofiarą, ofiarą jest ktoś, z kim coś sie dzieje wbrew jego woli...twoja żona.Musisz wreszcie zacząć podejmować decyzje a nie się zamartwiać.Podnieś się mrowisko, porozmawiaj z żoną ,niech wie ,że żałujesz, należy jej się,za tą walkę jaką podjęła o ciebie, za ogromne cierpienie.Powinieneś ją teraz wspierać, nie ona ciebie, jeżeli nawet dojdzie do rozwodu,będzie on dla niej dużo trudniejszy, ty jednak miałeś swoją zieloną trawkę ona miała tylko ciebie.
Będziesz miał dziecko,pamiętaj ono jest absolutnie niewinne temu co się stało,nie zadecydowało o swoim poczęciu ,pomyśl jakim ojcem będziesz, bo żeby być ojcem wcale nie musisz być z matką dziecka jeżeli nie chcesz.
Dobrze,że napisałeś ten post, przyda się tym co się wahają zdradzić czy nie zdradzić. Jeżeli choć jeden przeczyta to ostrzeżenie i nie wejdzie na płotek, to znaczy,że to była dobra pierwsza twoja dobra decyzja, teraz czas na następne dobre decyzje. A piwko, które zaważyłeś...trudno chociaż niesmaczne musisz je wypić sam.


Uwierz mi, że doskonale opisałaś moją sytuacje.
Może komuś to wyda się dziwne, ale dokładnie tak jak napisałaś mam zamiar zrobić.
Czas użalania i szukania winnych zakończyłem.
Zostawiłem kochankę... jak można zostawić kochankę, przecież nigdy z nią nie byłem. Miałem Żonę i dom. Nadal w nim mieszkam. Co zrobi żona? Nie wiem. Tak wiem doskonale to My z kochanką skrzywdziliśmy ją.
Nie wolno budować swojego szczęścia na czyjeś krzywdzie.
Gdy pisałem pierwszego posta byłem zły i załamany.
Może wydać się wam dziwne, ale nie sądziłem, że będzie mi dane pisać wam jeszcze w tym czy kolejnych tygodniach... Miałem totalne załamanie.

Ale jakoś tak mignęła mi kilku sekundowa rozmowa z Jasiem Nelą, tym, który pomimo swojej niepełnosprawności zdobył dwa bieguny, teraz jest w górach Kaukazu...

Zawsze odkładałem pewne sprawy na później. Zawsze miałem czas, wszystko jakoś się ułoży albo przewali...
Teraz jest moment zerowania. Teraz jest czas nowego początku, albo to wykorzystam i będzie mi dane zaznać jeszcze szczęście lub też totalnie się pogrążę.

To jest moment, w którym każda przekładana decyzja musi być już realizowana. Będę miał dziecko. Ale kobieta która je urodzi nigdy więcej nie będzie chciała mnie znać. Czy ja ją?? Nie wiem, ale słowa: "pogratuluj żonie - wygrała", "powiem dziecku że tatuś wolał życie z inną Panią" Przekonują mnie że Ona nie rozumie co się stało. Że urodzi DZIECKO.
Tak miałem marzenia i plany z nią. Tak z nią spędziłem ostatni rok, obfitujący w cudowne chwile i chwile pożegnań gdy wracałem do domu. Ale zawsze mówiłem daj mi czas, czas który potrzebuje na ułożenie swojego życia. Ona była bardzo ekspansywna, spędzaliśmy wiele czasu. Gdy w końcu po kłótni dała mi miesiąc czasu abym kończył kilka spraw w życiu (nie małżeństwo), widziałem, co się działo... Później pojawiło się żądanie odejścia do lipca... Resztę tej historii znacie.

Zawsze marzyłem, aby mieć dziecko, zawsze chciałem mu dać cudowny ciepły dom, gdzie dwoje kochających się ludzi pokaże mu jak ma żyć... jaką siła jest miłość, wiara w drugą osobę. Chciałem być przy nim gdy będzie jeszcze tam... chciałem być tuż po jego narodzinach, chciałem być przy nim jak będzie dorastał, jak będzie poznawał świat. Bardzo chciałem mu pokazać świat, którego mi w dzieciństwie nikt nie chciał pokazać
Postanowiłem nie być z Nim i jego Matką. Dlaczego?
Bo uważam, czyje, że to wszystko jest takie dziwne. To nie tak miało być.

Teraz muszę się skupić na tym, aby w przyszłości zrekompensować jej, jemu (dziecku) to wszystko, co zrobiliśmy z jego matką. Będzie mi bardzo ciężko. Wiem, że powinienem być przy dziecku, ale boje się, że obecnie nie będę mógł mu zabezpieczyć najprostszych potrzeb. Ona ma kochających rodziców, pomogą jej, ja również będzie chciała alimentów, nie zamierzam się uchylać. Nie chciałbym, aby to dziecko było dla niej elementem jej lansowania. Nie ukrywam, że tą kroplą goryczy były śmichy hihi, gdy już się pakowałem, a Ona – Musimy kupić taki wózek…, bo jest śliczniusi. Dobrze, ale zauważ, że jest nie praktyczny, dodatkowo nie stać nas na taki wydatek. Jak nie ja muszę mieć, w czym się pokazać?

Jest wiele we mnie złości i załamania. Ale moją obecna porażkę (sytuację) muszę przekuć w sukces, a sukcesem będzie to, że będzie mnie stać kiedyś być z moim dzieckiem. Zapewnić mu to, czego ja nie miałem.
Przełamałem się. Mój czas obecnie inaczej planuje, poświęcam go żonie, i mam nadzieje, że nie długo również inwestowaniu w samego siebie, ale móc spełnić wymagania dziecka.

Dziękuje za wypowiedzi.
Dziękuje, że daliście mi motywację do zmiany swojego życia.
To, co się stało… nigdy się nie odstanie – nie będę umiał żyć z matką mojego dziecka, ale mogę żyć dla NIEGO.
napisał/a: ~gość 2009-07-30 18:21
a bedziesz potrafil zyc ze swoja zona? bedziesz umial o nia zawalczyc? czy nie masz na to sil...?
osobiscie uwazam, ze skoro potrafiles ja tak dlugo oklamywac, to dasz rade o nia walczyc...

a coz. na kochanke wziales sobie gowniare ktora nie zna zycia i ktora bedzie trakotwala dziecko jako karte przetargowa... to ona jest ta na litere "k", to ona wyciagnela reke po to, po co nie bylo jej wolno... a teraz bedzie walic tekstami ze to ty jestes ten zly...? litosci co za zenada...

nie usprawiedliwiam cie bo to co zrobiles jest niewybaczalne. nie jestes zlym czlowiekiem. jestes cholernie slabym czlowiekiem... a to roznica. osobiscie nie potrafie sobie wyobrazic tragedii kogos, kim miotaja żądze... powinienes teraz sie podniesc i sprobowac naprawic zycie, naprawic to co zburzyles.
i nie czuj sie wykorzystany. nie powinienes. to ty wykorzystywales... nie, nie kochanke. swoja zone. latwo jest powiedziec- nie ukladalo sie, nie rozmawialismy... ale czy wtedy naprawde sie nie dalo niczego naprawic? jestem pewna ze sie dalo. ale najlepiej poczekac na moment gdy wszystko runie...
tak czy inaczej, musisz sie podniesc i isc dalej. spadla na ciebie odpowiedzialnosc za dziecko....
napisał/a: Fila 2009-07-31 14:21
mrs7, Zdepresjonowana, nie znamy tej "gówniary" i nie wiemy, co pchnęło ją do tego kroku. Na pewno jej postępowanie nie było odpowiedzialne w takim samym stopniu, jak mrowisko. Nie widzę powodu, by używać wulgarnych określeń. Kilka tematów dalej w tym samym dziale pisze do nas dziewczyna, mająca romans z żonatym facetem. Znamy jej punkt widzenia i jakoś nikt jej nie potępia.
mrowisko, myślę, że znalazłeś już w sobie siłę, by walczyć o ustabilizowanie sytuacji. Cieszę się i życzę powodzenia!