Brak czułości w związku i internetowe "znajomości"

napisał/a: eviczek 2015-02-15 19:28
Cześć wszystkim,

nie wiem już czy może to jest normalne i tylko ja robię sobie problemy, nie potrafiąc tego zaakceptować...

W dużym skrócie: mam 29 lat, mój partner 33. Wcześniej mój kolega, 5 lat temu to on zaczął się o mnie starać. Zerwał wcześniej swoje zaręczyny twierdząc, że nie może zmarnować życia narzeczonej, bo jednak, poza łączącą ich przyjaźnią, nie kocha jej, a poza tym od roku rzekomo walczył z uczuciem do mnie. Twierdził, że nigdy jej nawet nie powiedział, że ją kocha. No i zaczął bardzo się o mnie starać. Patrzył na mnie jak nikt nigdy wcześniej, prowadziliśmy długie rozmowy, pokazywał, że zawsze mogę na niego liczyć... wyznał mi w końcu miłość i nawet się przy tym rozpłakał, bo zdarzyło mu się to pierwszy raz w życiu (w wieku 29 lat). Naprawdę uwierzyłam w to uczucie, sama się zakochałam, zostaliśmy parą.

Było to czas, kiedy przytulał mnie, całował, miał plany na nasze wspólne życie, przez pewien czas byliśmy razem naprawdę szczęśliwi...
Zaczęło się psuć kiedy postanowił zamieszkać w dużym mieście, w którym wcześniej studiował ze względu na lepsze perspektywy. Byłam temu przeciwna, jego brak u boku - widywanie się w weekendy, powodował, że było mi smutno, czułam się samotna, a co za tym idzie zaczęły się kłótnie, kwasy, wzajemne pretensje...
Teraz jest jakby lepiej, nasz związek trwa już od prawie 4 lat, mamy wiele fajnych wspomnień, ale jednak się zmienił. Nawet nie wiem kiedy to się zaczęło...

On już sam od siebie mnie nie przytula. Kiedy proszę: "przytul mnie" to słyszę "no to się przytul", seks najczęściej muszę inicjować sama, nieraz już musiałam się mierzyć z upokorzeniem, kiedy mimo moich pocałunków, głaskania itp. po prostu mi odmawiał, a to bo teraz jest fajny film, a to jest zmęczony. Ogólnie jak sobie rozmawiamy przez telefon jest fajnie, jak się spotykamy, spacerujemy, jesteśmy na wakacjach, to potrafimy spędzać miło czas. Ale jak tak sobie siedzimy na kanapie, to osobno. Jak przyjeżdżam to nawet nie dostanę całusa, jak się o niego nie upomnę. Po prostu zrobiła się z niego taka zimna ryba, jaką był chyba też w poprzednim związku (wiem od jego rodziców, że z poprzednią dziewczyną też potrafił się zachowywać jakby byli tylko kolegami, żadnych czułości okazywanych przy rodzinie). Tylko, że ze mną miało już być, inaczej...

Jakiś rok temu odkryłam ponadto, że regularnie od wielu, wielu lat (jeszcze jak był ze swoją byłą) przesiaduje na czacie, portalach erotycznych, seks-kamerkach, posiada pewien adres mailowy służący mu tylko i wyłącznie do pisania z obcymi laskami, przesyłania sobie zdjęć... i tam był bardzo wylewny. Baaardzo mnie wtedy za to przepraszał, mówił, że jest to jego wstydliwy problem, że jest chyba chory, że musi coś z tym zrobić. Ja z nim zostałam, on nic z tym nie zrobił. Wiem, że nadal to robi, ale nie mam odwagi znów poruszyć tego tematu, bo musiałabym z nim zerwać... inaczej wyszłoby, że już w ogóle nie mam do siebie szacunku.

Wczoraj bardzo się pokłóciliśmy o to wszystko, że od 3 lat nie usłyszałam, że mnie kocha, że nie idziemy do przodu (oświadczyny itd.), że czuję, że bez czułości i sama na co dzień więdnę i nie dam rady tak żyć... Bardzo się rozpłakałam, ale i tak mnie nie przytulił. Powiedział, że ma faktycznie problem z czułością i chciał pogadać jeszcze dzisiaj, ale mu powiedziałam, że już chyba nie mamy o czym rozmawiać, bo następnego dnia mnie chyba nagle nie zacznie kochać. A to chyba podstawa, aby być razem. Nie zaprzeczył, tylko uronił łzę..
No to... czyli co?
napisał/a: e-Lena 2015-02-15 20:33
...czyli czas zakończyć związek.
napisał/a: eviczek 2015-02-15 21:36
być może tak...
ale czy żadna z Was nie miała do czynienia z podobnym "przypadkiem" człowieka? Czy któraś z Was była w związku, w którym czułość sprawiała taką trudność?

Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale jego ojciec miał problem z alkoholem, po rozwodzie rodziców, od dziecka, już od 20 lat nie ma z nim kontaktu (ma ojczyma). Mimo, że bardzo dobrze ułożył sobie życie, to jednak nie miał wzorców, jak mężczyzna powinien prawidłowo układać relacje z kobietą...
napisał/a: e-Lena 2015-02-15 21:47
Bardzo fajnie, ale facet nie ma 17 lat, tylko 33, a Ty nie jesteś ani jego matką, ani terapeutką. Tłumaczenie jego zachowania jakimiś problemami osobowościowymi jest pójściem na łatwiznę i próbą ratowania czegoś, czego już nie ma. Jeżeli on ma jakiś problem, to niech go rozwiąże SAM i jak już to zrobi, niech bawi się w związki, a nie szuka usprawiedliwienia w kontaktach z ojcem, matką czy panienkami z komputera. Mam dziwne wrażenie, że usłyszysz wkrótce to samo, co powiedział swojej byłej narzeczonej, bo najwyraźniej jego dotychczasowe zachowanie Cię nie zniechęciło, a - co za tym idzie - popsułaś mu plany i nie chcesz wziąć odpowiedzialności za koniec waszego związku. Zwalanie winy na jakieś bliżej nieokreślone sprawy typu "nie przytulę Cię, bo chyba mam jakiś problem z okazywaniem uczuć" jest oczywiście bardzo wygodne, ale na tym etapie życia chyba już nie przystoi.

Jak dla mnie tracisz tylko czas, bo nie da się być miłosierną Samarytanką 24 godziny na dobę. Zresztą przeczytaj jeszcze raz swojego pierwszego posta. A potem jeszcze raz. I jeszcze raz. A potem spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie czy jest to odpowiedni kandydat na męża, ojca i Anioła Stróża. No chyba, że szukasz dziecka. To wtedy spoko.
napisał/a: Valkiria_ 2015-02-15 22:02
Wiesz dziewczyno, byłam w związku z facetem który przesiadywal na czatach, wysyłał i otrzymywał zdjęcia od kobiet (wiadomo jakiego typu...). Gdy tylko się o tym dowiedziałam (co wyszło przez zupełny przypadek, to również był związek na odległość, widywalismy się weekendami) to był ostatni raz kiedy gość mnie na oczy widział. Spuscilam na bambus, bo szanuje siebie. Osiem miesięcy później poznałam swojego męża, który jest uosobieniem tego o czym każda kobieta marzy.
W życiu należy się szanować i znać swoją wartość. Bo jak sami siebie nie będziemy cenić to nikt za nas tego nie zrobi. Wyzbyłaś się niestety dziewczyno honoru i godności. Sama siebie postawiłas na przegranej pozycji. Dopraszasz się o uczucia i czułość których NIE MA. Żebrzesz o to. Smutne.
To nie jest związek "na dobre i złe". Niestety. Szkoda tylko, że do ludzi bardzo późno dociera jak istotne jest to "na dobre i złe, w zdrowiu i w chorobie".
Wiesz dziewczyno, zestawie ci dwa modele zachowania.

Model 1. Ten wspomniany przeze mnie eks od flirtow na czatach i wysyłania fotek babom. Ba, oświadczac mi się chciał. Tak się złożyło, że w trakcie trwania związku z nim miałam parszywy problem z bólem zęba mądrości, który finalnie musiałam mieć usuwany chirurgicznie. Kto to przeżył ten wie, co to znaczy...
Mój eks zamiast być przy mnie, zająć się choćby, zainteresować czymkolwiek - wyjechał z kumplem na wczasy. Bo zachciało się mu męskich wakacji. Dzwonił raz dziennie na parę minut. Nieważne ze w nocy spala ze mną moja mama żeby pilnować czy nie udusze się własnym dziaslem.

Model 2. Mój mąż. Jestem na etapie diagnozowania niezbyt fajnej choroby... Choroby przez którą przytyłam ostatnimi czasy 45 kg, co już samo w sobie jest mocnym demotywatorem i próbą związku. Mąż chodzi ze mną na każdą wizytę lekarską, czy badanie. Uspokaja mnie, trzyma za rękę, znosi humory...
Dopiero będąc z nim widzę i czuje jak związek wyglądać powinien.

Ludzie, nie zadawalajmy się polsrodkami, życie jest na to naprawdę za krótkie...