brak reakcji na zdradę ....

napisał/a: Martwy 2009-03-24 10:18
Marta, ja trochę inaczej niż inni tutaj - nie będe się wgłębiał, kto winny, kto nie.

Chcę ci tylko zwrócić uwagę na to że twój były mąż wcale nie musiał planować tak jak to piszesz "ona mnie zdradziła, to teraz będę miał asa".

Normalny facet dostaje taki cios, i jak obuchem w łeb i próbuje sobie z tym poradzić.
Tak śmak, próbuje ratować związek itd.
Dzieci? może w danym momencie uznał że uda się wam. Że może dzieci scementują związek.
Nie widział innej w swoim życiu, nie potrafił sobie wyobrazić innej jako partnerki.
Do czasu... aż się zorientował że jednak inną, w jego mniemaniu lepszą - znalazł.
Zostawienie dzieci to nie "mszczenie się na dzieciach".
To konsekwencja tego że wiedział o Twojej zdradzie. Nawet nie tego że zdradziłaś, choć oczywiście pośrednio też.
Na decyzje podejmowane na różnych etapach życia mają wpływ wydarzenia z przeszłości. Szczególnie tak silne emocje.
Zwyczajnie - żył z Tobą i nie był szczęśliwy. Siedziało to w nim, nie był pewny czy znowu nie pójdziesz w tango.

To wszystko oczywiście - być może. Ale moim zdaniem to dość prawdopodobne.

Co do pytania "dlaczego nic nie mówił skoro wiedział".
A co miał powiedzieć? Oskarżać? Zrobić awanturę? Domagać się wyjaśnień? Narażać się na wysłuchiwanie kłamstw?
Jeśli zdradzająca strona nie mówi o tym, ukrywa - to widać chce żyć w takiej fikcji.
To zdradzająca strona powinna temat rozpocząć.

To pytanie "mówić o zdradzie czy nie", jak to niesławny Kominek napisał w swoim blogu kiedyś - "nie mów, gnojku, miej odwagę i siłę ponieść konsekwencje, w postaci życia z tym na wątrobie, ale nie zwalaj tego na niewinnego partnera"... to może i dobre podejście. Pod warunkiem że druga strona nic o zdradzie nie wie. Bo jeśli wie, jeśli się domyśla... to ukrywanie tego prowadzi do nikąd.
Bo zawsze na pytanie mówić czy nie, pojawia się argument i to słuszny "a chcesz żeby się dowiedział od usłużnej koleżanki?"

Mam takich znajomych. Wiem że dziewucha się zwyczajnie puszczała, on o tym nic nie wiedział. Prosty facet, z ideałami. Ona miała tyle honoru że się z nim rozstała, on był w rozsypce. Nie wiedział o co chodzi, dlaczego.
Nie powiedziałem mu o tym. Jej zresztą też nie mówiłem że wiem.
Biłem się z myślami czy mu powiedzieć, czy może by mu to pomogło gdyby ją sobie jakoś zdezawuował.
Z drugiej strony - istniało ryzyko że uzna "wszystkie baby to zdziry".

Nadal jest z nim problem, zatraca się w pracy. Na szczęście jakiś tam powód rozstania sobie wymyślił, trochę wini siebie (i wcale nie jest wykluczone że to się rzeczywiście przyczynilo do tych numerów które wyczyniała, przyczyniło choć nie usprawiedliwiało).
Na szczęście jest to powód typu "w przyszłości zrobię inaczej".
napisał/a: marta1001 2009-03-29 13:47
Ale mi dokopaliście.
Właściwie powinnam powiedzieć : dzięki.

Dla tych którzy piszą, że jak ja zdradziłam to było ok, a jak on zdradził, to kopnęłam go w d., kilka słów wyjaśnienia: przez dwa lata prosiłam go żeby wrócił do nas, prosił o kolejne terminy do namysłu,a ja zgadzałam się , czekałam. Zapłaciłam depresją i utratą pracy z "wilczym biletem". I samotnością.

W ostatnich dniach dowiedziałam się od postronnych osób, że on ma rocznego syna.

Czasem pozwalam sobie na myśl " A może już dość odpokutowałam?"
Pewnie dla tych z Was, którzy nigdy nikogo nie zdradzili i nie skrzywdzili - odpowiedź będzie zawsze jedna - nie , nie dość, nigdy nie będzie dość. I każdy kolejny cios od ( byłego) męża muszę znieść z pokorą.

Muszę odbyć z nim rozmowę, zbieram się do tego od wielu dni. Poza sprawą rozwodu i zabezpieczenia bytu dzieci będę chciała go zapytać dlaczego to wszystko zrobił, czy dlatego że kiedyś ja go zdradziłam, od kiedy wiedział, i dlaczego nie powiedział. Dlaczego urodziły się nasze dzieci. I czy teraz jest wreszcie szczęśliwy.
napisał/a: ~gość 2009-03-30 16:14
marta100 napisal(a):
Muszę odbyć z nim rozmowę, zbieram się do tego od wielu dni. Poza sprawą rozwodu i zabezpieczenia bytu dzieci będę chciała go zapytać dlaczego to wszystko zrobił, czy dlatego że kiedyś ja go zdradziłam, od kiedy wiedział, i dlaczego nie powiedział. Dlaczego urodziły się nasze dzieci. I czy teraz jest wreszcie szczęśliwy.


Odnoszę nieodparte wrażenie, że ty w głębi duszy chciałabyś, żeby twój mąż do ciebie wrócił.
Zatem nie wyciągnęłaś żadnej nauki ze swoich błędów i znowu oszukujesz, ale tym swojego nowego partnera o którym piszesz w innym wątku.

Ty nadal mentalnie jesteś żoną swojego męża, nie przyjmujesz do wiadomości, że twoje małżeństwo de facto to czas zaprzeszły dokonany, że twój mąż założył nową rodzinę, że ma roczne dziecko z inną kobietą.

Analizowanie tego wszystkiego to rozgrzebywanie nie zasklepiającej się rany, a ty powinnaś iść do przodu, chociaż za tobą zostały zgliszcza twojego małżeństwa.

Taka rozmowa o tym dlaczego, od kiedy nie ma sensu, on gdyż on zatai prawdę, przemilczy lub skłamie a ty będziesz znowu myśleć i myśleć oraz analizować. Jaki jest cel tych analiz ?
napisał/a: marta1001 2009-03-30 16:32
Onomatopeja,
dla mnie cel jest dość prosty: skoro nie jestem w stanie dojść do siebie poprzez zatrzaśnięcie tych drzwi, i mimo terapii i upływu czasu nie jest lepiej, w takim razie próbuję zrozumieć co się stało przez te naście lat i liczę na to, że dzięki tej wiedzy uda mi się zamknąć ten rozdział.
Czuję, że potrzebuję wiedzieć co myśli mój były mąż, z czym się rozchodzimy. Może to i rozgrzebywanie. Myślę jednak , że nie ma w tym nic złego. A na pewno nie jest gorsze od chowania pod dywan, żeby nikt nigdy nie dowiedział się o co chodziło.


Real jest taki , że rzeczywiście nie jestem w stanie żyć ani wyobrazić sobie życia z innym mężczyzną. I nic dziś na to nie poradzę.

Byłam z miłym facetem przez pół roku, zakochaliśmy się w sobie. On jest w identycznej sytuacji życiowej jak ja. Jednak po jakimś czasie poczułam, że go nie kocham, że nie potrafię z nim być do końca życia. Powiedziałam mu to, rozstaliśmy się.Smutne.
Nie oszukiwałam go ani przez chwilę, jeśli o to Ci chodzi.

Myślę, że dopóki nie zrozumie się przeszłości, nie można się od niej oderwać i iść do przodu.