brzydki rozwód

napisał/a: Barbara45 2009-02-02 09:59
Dokładnie 22 lata temu rozwiodłam się z moim mężem. Dzieliło nas więcej niż łączyło, po półtora roku małżeństwa rozstaliśmy się bez żalu i bez orzekania o winie. Przed rozwodem sami bez pomocy adwokatów ustaliliśmy wszystko, rozstaliśmy się zachowując szacunek do siebie nawzajem i wspomnienia dobrych chwil, których przecież było również niemało. Obydwoje ułożyliśmy sobie życia od nowa, kontakty mieliśmy rzadkie, ale zawsze sobie pomagaliśmy nawzajem. Mój syn nigdy nie usłyszał złego słowa o swoim biologicznym ojcu, a wręcz przeciwnie. Teraz niestety rozpada się małżeństwo syna i z przerażeniem obserwuję to co się dzieje. Jako bardzo młodzi ludzie wzięli slub cywilny, gdyż spodziewali się dziecka. To była taka pierwsza wielka miłość. Aż miło było na nich patrzeć. Spotykali się przez trzy lata, potem niespodziewana ciąża i ślub cywilny. Trzy i pół roku małżeństwa kończy w czwartek pierwsza sprawa rozwodowa, ale od czerwca mieszkają osobno. Obydwoje stwierdzili, że chcą rozwodu. Wspólnie zaakceptowali pozew, syn jako że mieszka w mieście w którym znajduje się sąd, miał złożyć pozew o rozwód bez orzekania o winie. Gdy tylko złożył pozew, synowa poprzez adwokata napisała pismo iż nie zgadza się na rozwód bez orzekania o winie, tylko z orzeczeniem winy syna podając stek bzdur jako przyczynę. Na to syn wynajął adwokata i napisał pismo, że nie poczuwa się do winy i skoro żona uniemożliwia mu kulturalne rozstanie to zmienia pozew na taki z orzeczeniem winy żony. Koszmar! Każde z nich za adwokata płaci około 2 tys, fundują sobie publiczne i upokarzające pranie brudów. Nie dają sobie szans na to, aby rozstać się zachowując wzajemny szacunek, a mają przecież dziecko, które obydwoje bardzo kochają. Przecież będą spotykali się przez całę życie i jak oni sobie to wyobrażają? Przecież po czymś takim znienawidzą się już do reszty. Tak myślę sobie, że skoro ich rozstanie jest jak mówią nieuniknione, to mogliby to zrobić z większą klasą, a te pieniądze przeznaczyć na wakacje dla dziecka. Albo wpłacić jej na książeczkę. Próbowałam o tym z nimi porozmawiać, ale widząc, że nie mają ochoty nawet mnie wysłuchać dałam sobie spokój. Co o tym wszystkim sądzicie? Dlaczego ludzie którzy kiedyś tak się kochali, rozstają się w taki brzydki sposób? Dlaczego obydwoje deklarują miłość do dziecka, ale wogóle nie biorą pod uwagę jego dobra?
Trafiłam gdzieś na mądre słowa:
"Przed ślubem przymykamy często na wiele spraw swoje oczy; otwierają się nam one dopiero po nim. Znacznie rozsądniej i wygodniej byłoby robić odwrotnie."
Stefan Pacek