Chcę dać nadzieję-tak jak dano mi ją!

ALICJAtoJA
napisał/a: ALICJAtoJA 2010-12-21 22:27
Moi drodzy...2 lata temu pierwszy raz szukałam pomocy na tym forum, w tej właśnie zakładce... byłam u skraju załamania nerwowego. Wystraszona, roztrzęsiona szara mysz terroryzowana przez męża od którego dopiero co wtedy odeszłam. Moje życie było katastrofą. Myślałam o śmierci ale przy życiu trzymała mnie moja (wtedy) roczna córcia.
Chcę wam napisać co się od tamtej pory wydarzyło. Mój 1 login to "zdesperowana21"-niektórzy zapewne pamiętają wątek "on chce mnie psychicznie zabić"- odsyłam.
Więc tak, po opisaniu wtedy mojej sprawy otrzymałam spory odzew. Wiele osób mnie wspierało-zarówno kobietki jak i faceci. Nie miałam pieniędzy na rozwód i mieszkałam pokątnie u mamy- tragizmem było moje życie-bez perspektyw na cokolwiek lepszego.
To forum mi pomogło. Pewnego dnia zorientowałam się iż otrzymałam na skrzynkę prywatnych wiadomości wiadomości (dokładnie 3) od 3 różnych prawników. Jeden okazało się był z miasta w którym mieszkam, 1 z Łodzi, inny z Wrocławia. wszyscy chcieli mi pomóc-pomóc w mojej sprawie "ZA DARMO!!!!!!". Zdecydowałam się zaufać (a nie ufałam wtedy nikomu) pani adwokat z Wrocławia KTÓRA NAPISAŁA, ŻE PO TYM CO PRZECZYTAŁA-moj wątek, SCYZORYK JEJ SIE W KIESZENI OTWORZYŁ(PAMIĘTAM TO JAK DZIŚ;))). To miała być moja pomoc prawna, która ostatecznie skończyła sie tym iż Pani adwokat przyjeżdżała do Gliwic na moje sprawy całkowicie za darmo. ANIOŁ. Nie wierzyłam we własne szczęście. Pani adwokat była ze mna do końca. Mój rozwód to prawdziwa męka. Trwał 1,5 roku ponad. Mój mąż na wszelkie sposoby próbował mnie zniszczyć, sędzina która prowadziła moją sprawę to największa czarownica jaką w życiu widziałam, przerażała mnie tak, że na myśl o sprawie zbierało mnie na wymioty. Pani sędzina nienawidziła mnie(chyba za wygląd) od samego początku i wcale sie z tym nie kryła-faworyzowała na każdej sprawie mojego męża a mnie traktowała jak błoto. Mimo to, moja dzielna prawniczka była ze mną i to mnie trzymało. Dzięki niej "nie wysiadłam". Dostałam rozwód z "winy obojga", córeczka jest przy mnie- mam nowe, lepsze życie.
Apeluję do kobiet które są na początku drogi którą ja już mam za soba-nie panikujcie!!!!-to TYLKO rozwód, dacie radę (to powtarzała mi zawsze moja prawniczka TO TYLKO ROZWÓD i mi to pomagało).
Rozpisałam się a chciałam tylko napisać iż gdyby nie forum.polki, ludzie którzy je czytają i pomagają tym co sa w potrzebie, prawdopodobnie nie byłabym dziś tym kim jestem, nie poznałabym tej wspaniałej adwokatki z powołania i moje, życie mogłoby potoczyć sie zupełnie inaczej. DZIĘKUJĘ!!!!
Piszę chaotycznie, mam nadzieję, że w miarę zrozumiale...
Dziękuję wszystkim którzy mnie wtedy wspierali i życzę powodzenia każdemu kto szuka pomocy...


ps. zmieniłam login gdyż kiedyś mój mąż odnalazł mnie na tym forum i groził, że wykorzysta je przeciwko mnie a ja nieświadomie, naiwnie wystraszona sarna uznałam, ze na pewno mi coś grozi:confused::eek::D głupia byłam i tyle... :p
napisał/a: kropka00 2010-12-23 21:14
Witaj
jestem tu pierwszy raz...w podobnej sprawie :( stąd mój nick, bo tak się czuję....może od początku, jestem mamą 2 dziewczynek, 6 letniej i rocznej. Wyprowadziłam się od męża w październiku. Już nie dałam rady poniżania, szarpania. Mój mąż miał okresy "szarpania" ale to przechodziło. Ja jak pracowałam to jakoś z tym żyłam...bo do domu,obiad,dziecko, znów praca. jakoś to było...Obecnie jestem na urlopie wychowawczym, moja kruszynka ma wadę wrodzoną przepuklinę oponowo-rdzeniową, nie będę opisywać na czym to polega..w każdym razie przed nią operacja neurochirurgiczna w bliżej nie określonym czasie. Mam szczęście, przy jej wadzie powinna być sparaliżowana od pasa w dół, z wodogłowiem. Mała mieści się w 10% dzieci z tą wadą, które nie mają porażeń. Operacja jest konieczna, ale póki nie ma wyraźnych wskazań nie będzie operowana, za duże ryzyko powikłań pooperacyjnych do stanu w którym teraz jest. Na oko jest normalnym dzieckiem bardzo dobrze się rozwija...już stawia pierwsze kroczki. Szczęście w nieszczęściu. Zawsze pracowałam, od momentu w którym poszłam na wych. bez żadnych pieniędzy z mojej strony wszystko sie posypało. byłam nikim w domu...mąż twierdzi ze nigdy mnie nie uderzył..a rzucanie mną o meble, to co to jest!? w końcu zrobiłam 1 obdukcję, była policja, niebieska karta. Złożyłam pozew o separację i alimenty. Mąż był z prawnikiem ja sama. Sędzina zmieszała mnie z błotem...mimo iż przestawiłam obdukcję i raporty policyjne...pozew całkowicie oddalono... Jestem teraz u rodziców z dziewczynkami, nie jest lekko. Mąż daje 100 zł na dzieci miesięcznie. chce sie z nimi widzieć kiedy jemu pasuje. On został w naszym wspólnym mieszkaniu..wymienił zamki..rzeczy dzieci w workach mi przynosi...Złożyłam kolejny pozew o alimenty same tym razem..nie odebrał wezwania.. rozpr na inny termin. A ja znów siedzę i myślę. Tracę po prostu nadzieję, że uda mi się z twego wyjść...poszłabym do pracy, ale jak przy małej?! wszystkie moje marzenia o własnym domu legły w gruzach.Boję się wszystkiego, sądu, potem rozwodu. Z rodzicami nie jest lekko tym razem od nich jestem zależna całkowicie. Czuje się jak mała dziewczynka która ma dzieci...:( wysiadam...niech to się skończy...mam dość. ale są dzieci, nie mogę, ale powoli odpadam...boję się.
ALICJAtoJA
napisał/a: ALICJAtoJA 2010-12-23 22:02
Kochana kropko... tak bardzo mi przykro, wiem co czujesz-miałam dokładnie tak samo... Sędzina zmieszała Cię z błotem gdyż byłaś bez prawnika! Na 1 rozprawę też poszłam bez prawniczki. Sędzina tak mnie opier... że nie wiedziałam co sie dzieje,gdzie jestem i zastanawiałam sie za co, bo przeciez nic powiedzieć nie zdążyłam. Dopiero moja kochana prawniczka wytłumaczyła, że będąc bez prawnika-jeśli 2 str, ma adwokata jesteś nikim(wielu sędziów stosuje wtedy technikę "strachu" albo oddalają taki pozew-żeby7 nie robić sobie zbędnej roboty albo ZMUSZAJĄ Cię do przyjęcia warunków stawianych przez przeciwników.)Kiepskie ale tak to jest. Dlatego moja rada- załatw prawnika, spróbuj chociażby z urzędu a jeśli nie to pożycz. Warto zainwestować w swój sposób. Takich(jak twój mąż przepraszam) kuta..ów trzeba załatwiać! Musisz być silna...wiem, łatwo mi mówić bo mam to za soba ale wierz mi, ze byłam u skraju wyczerpania wtedy! Gdyby nie córka... Teraz jak o tym myślę, to zrobiłabym największy błąd w życiu jeśli bym sobie zrobiła wtedy krzywdę. Bo niby dlaczego ja? Ty siedzisz z dziećmi, ty opiekujesz się chorą córką i walczysz o jej zdrowie. On- siedzi z kumplami, przesypia spokojnie noce, jada w dobrych restauracjach a wokoło rozpowiada, żeś ......
Przeszłam to wszystko. Myśl o córeczkach. One ci kiedyś odpłacą za zaistniała sytuację! Będą ci wdzięczne-wierz w to i chowaj je tak aby tak było. Jeśli potrzebujesz jakiejśkolwiek pomocy-pisma do sądu, czy cokolwiek innego...pisz na priv-pomogę z radością. Póki co mogę ci poradzić byś zbierała wszystkie paragony dotyczące córek. WSZYSTKIE!!!! to bardzo ważne na sprawie o alimenty jak i rozwodowej. Staraj się zbierać sms, nagrania rozmów, maile czy cokolwiek innego i przesyłaj do sądu bo nawet jeśli ta Sędzina jest Ci przeciwna( a wcale nie jest-chodziło o 'system') to i tak jej cholernym, śmierdzącym obowiązkiem jest przeczytanie i ustosunkowanie sie do tego co napisałaś. MUSI PRZECZYTAĆ TWOJE PISMO!!!!! ok, mam nadzieję, że choć troszkę pomogłam. W razie czego-pisz. Buziaki
napisał/a: kmf84 2011-05-03 11:42
Droga Alicjo - rzeczywiście Twój post napawa optymizmem. Rozwód to niewyobrażalna tragedia i stres i tak ważna jest w tym momencie pomoc i wsparcie otoczenia. Ja też jestem zdecydowana na rozwód, ale boję się, że to będzie się ciągnęło wieki i psychicznie nie dam rady przez to przejść (lata maltretowania, poniżania i bicia chyba sprawiły, że straciłam pewność siebie i zaczynałam wierzyć, że to faktycznie moja wina, że zasłużyłam sobie na to), teraz powoli buduję w sobie przekonanie, że jestem silna i dam radę, że jestem więcej warta i że pokażę na co mnie stać!

Ile kosztuje sprawa rozwodowa, łącznie z opłaceniem prawnika?
ALICJAtoJA
napisał/a: ALICJAtoJA 2011-09-01 19:57
Sprawa rozwodowa kosztuje 600 zł. Możesz wnieść pismo o zwolnienie z kosztów. Ja zakładając sprawę nie pracowałam i zwolniono mnie z opłat. Jednak na sam koniec przy ogłaszaniu werdyktu nałożono na mnie połowę czyli 300 zł+ opłatę za kuratora któremu chyba Sąd zlecił sprawdzenie w jakich warunkach mieszka moja córka. To chyba standardowa procedura... albo i nie . Nie wiem:( Byłam zaskoczona, że pomimo zwolnienia z kosztów na początku i tak koniec końców musiałam zapłacić. Rozwód ogłoszono z winy obojga więc płaciliśmy po połowie. On płaciła tyle samo. A co do prawnika? Nie mam pojęcia ile biorą prawnicy. Moja p.Aniela przyjeżdżała i prowadziła sprawę za darmo. Sama się do mnie zgłosiła(jak już pisałam chyba)> W razie jakichkolwiek komplikacji pisz. Będę się starała pomóc na tyle na ile będę mogła:) Trzymaj się dzielnie
wiolka1670
napisał/a: wiolka1670 2011-09-11 23:15
Witam serdecznie. Jestem tutaj, ponieważ szukałam miejsca, osób które będą mogły mnie zrozumieć, może pocieszyć, czy też skrytykować, może obdarzyć dobrym słowem którego teraz tak bardzo potrzebuje.
Czytając Wasze przeżycia widzę samą siebie. Stoję nad przepaścią życiową. Nie potrafię już walczyć z bezsilnością. Brak mi sił.
Poświęciłam swoje życie dla rodziny i dzieci po to by usłyszeć że jestem nikim, utrzymanką i darmozjadem, tylko dlatego że nie pracowałam zawodowo i nie zarabiałam duuzych pieniędzy jak mój (jeszcze) mąż. Gdybym pracowała 22 lata tyle ile żyłam w małżeństwie miała bym prawie wypracowaną emeryturę, a dzisiaj nie mam z czego żyć. Mąż powiedział że wykończy mnie finansowo, i psychicznie, co czyni. Odchodząc od niego wzięłam tylko kilka swoich rzeczy do ubrania i wyszłam z domu. Zostawiłam dzieci to co kochałam najbardziej ,ale nie mogłam postąpić inaczej, bo i one żyły by w biedzie a tak pozostając z ojcem musi je utrzymać. ..aż przykro o tym pisać…łzy płyną strumieniem po policzkach a żal ściska serce….
Mając 19 lat wyszłam za mąż i urodziłam syna, pierwszy rok był cudowny, ale sielanka szybko się skończyła, mąż za moimi plecami załatwiał sobie wyjazd za granice i postawił mnie przed faktem dokonanym…płakałam i prosiłam aby nas nie zostawiał, aby nie wyjeżdżał, przecież nie było źle finansowo aby musiał pojechać za chlebem. Niestety wyjechał przed samymi świętami Bożego Narodzenia ,na pół roku, zostawiając mnie z maleńkim dzieckiem i w 2 miesiącu ciąży. Dużo wtedy płakałam, martwiąc się i o niego i o siebie i o synka który bardzo mi chorował..było mi bardzo źle i ciężko samej, byłam za młoda jak na takie doświadczenia, na samotność. Bardzo go potrzebowałam a go nie było. I tak wracał i wyjeżdżał co trwa do dzisiaj. Mając 23 lata, miałam już 3 dzieci które tak naprawdę wychowywałam sama. Dziaj mam 41 lat, 22 lata małżeństwa w samotności , cudowne dorosłe dzieci, i jestem bez środków do życia……
Zapytacie ”dlaczego odeszłam?”….hmmm….przez pierwsze lata małżeństwa najpierw byłam zaślepiona miłością, potem obowiązkami przy dzieciach i nie zwróciłam uwagi iż mam męża aktora…tak tak aktora i bajkopisarza słownego(tak go określiłam swoim językiem) chociaż w tej chwili mam na niego zupełnie inne określenie ( niecenzuralne)…potrafił i potrafi pięknie opowiadać tylko te jego opowieści z prawdą nie mają nic wspólnego..a ja mu wierzyłam a on sprzedawał mi kłamstwa , i to na każdej płaszczyźnie naszego życia, do momentu aż po prostu wpadł jakimś kłamstwem na które zwróciłam uwagę i zaczęłam dociekać. Okazało się wówczas, iż tych niewinnych jak to określił kłamstewek była cała masa….od tego momentu prawie każde jego kłamstwo widziałam o którym potrafiłam powiedzieć mu prosto w oczy…obiecywał poprawę a ja kolejne razy mu zaufałam i uwierzyłam że się zmieni. Był moment że bardzo go znienawidziłam, do tego stopnia ze nie potrafiłam na niego patrzeć….ale musiałam zwalczyć to uczucie ze względu na dzieci i żyć dalej..nie było łatwo. Mąż lubił i lubi żyć na pokaz, błyszczeć w towarzystwie…pokazywać jaki to on jest cudowny (obrzydliwe), ja zawsze stałam w jego cieniu, nie potrafiłam prowadzić bezsensownej często głupiej rozmowy po to aby tylko coś gadać tak jak on. W przeciwieństwie do niego ja szanuje ludzi, a on ich potrzebuje tylko do swoich planów i celów, to jest kolejna rzecz z którą nie potrafiłam się zgodzić. Nie znosiłam tego Jego cwaniactwa i chciwości (materialista).
Obecnie czekam na 2 sprawę rozwodową, na 1 nie byłam, nawet pojęcia o niej nie miałam(kolejny plan mojego męża) bo sąd podobno nie zdążył mnie powiadomić, wiem tylko że bardzo po mnie na tej sprawie pojeździli i całą winę za rozpad małżeństwa zwalili na mnie-to bardzo przykre. Nie mogę zrozumieć jak sąd nie dając mi możliwości do wypowiedzenia się wyraża swoją opinie do oceny mojej osoby(pewnie aktorzyna użył swojego uroku). Byłam zmuszona wziąć prawnika, pożyczyłam pieniądze, bo nie mogę sobie pozwolić na takie traktowanie mnie. Mąż już dzwonił do niego, nawet nie wiem w jakiej sprawie, ale wiem jedno, mój adwokat już wyrobił sobie o nim zdanie , wystarczyła ta jedna rozmowa . Rozmawiając z adwokatem uspokoił mnie, powiedział że wie już z kim ma do czynienia i mam się tak nie martwić że sobie poradzimy( mam taką nadzieje). Sprawa za tydzień, a ze mnie kłębek nerwów, i lęk przed tym co może wydarzyć się na sprawie, mój mąż jest nieobliczalny, potrafi rękoma innych załatwić swoje sprawy. Zrobił z siebie ofiarę ,którą wszyscy żałują, a ze mnie szmatę i wyrodną matkę, nawet dzieci wciągnął w swoją intrygę, wykorzystuje moich znajomych i moją rodzinę przeciwko mnie, na szczęście co niektórzy już tez się na nim poznali.
Moim wielkim błędem jest to że ja nigdy się nie żaliłam, nie potrafiłam. W dzień się uśmiechałam a nocą wylewałam łzy żeby nikt nie widział, zwłaszcza dzieci. Jeśli się kłóciliśmy to też tak aby nie było świadków bo wstyd. Mój błąd. Dlatego teraz otoczenie nie potrafi zrozumieć dlaczego odeszłam ,przecież miałam wszystko jak twierdzą, mówią to co widzą, a to nie zawsze jest prawdą…..cdn.
Sorki że sie tak rozpisalam :). Pozdrawiam serdecznie:).