Chciałbym z nią być, ale nie potrafię jej kochać.

napisał/a: piotrek123 2010-03-08 19:26
Mamy po 18 lat. Poznaliśmy się 3 lata temu, miesiąc później byliśmy już parą. Mamy trochę przeciwne charaktery, ale zawsze potrafiliśmy się dogadać. Mamy podobne marzenia, dążenia.
Poznaliśmy się w wieku 15 lat. Ona była bardziej dojrzała ode mnie, miała silną osobowość, mi jej brakowało. Na początku (jak to na początku związku) cud miód orzeszki, ale potem jej silna osobowość zaczęła mną manipulować. Powiedzmy, że sprawiała, że mówiłem i robiłem rzeczy, których wcale niekoniecznie chciałem robić (potrafiła mnie przekonać). Oczywiście nie było to nic radykalnego, ale czułem się trochę (a właściwie dopiero teraz to widzę) ubezwłasnowolniony. Wkurzała się na mnie z (wg mnie) błahych powodów, a potrafiła tak dobrze udowodnić moją winę, że ją jeszcze potem przepraszałem.
Nie myślcie tylko, że jest to jakaś okropna osoba. Było w tym też trochę mojej winy (byłem uległy, nie sprzeciwiałem się; skąd mogła wiedzieć, że coś jest nie tak?). "M" jest bardzo czuła, kochająca, lojalna, uczciwa, dojrzała, lubimy podobnie spędzać czas itd itd. Te problemy też nie zdarzały się bardzo często, ale były dotkliwe. Nie pytajcie czemu wtedy się z nią nie rozstałem, bo sam tego nie wiem.
Po jakimś czasie oboje się ocknęliśmy, i ja zacząłem walczyć o swoje, i ona bardzo się zmieniła. Naprawdę. Będę szczery, jeśli powiem, że pozbyła się tych wad.
Teraz problem: moje podejście do niej się nie zmieniło! Jakoś nie potrafię "ogarnąć" tego, że ona nie jest już taka jaka była, że się zmieniła, że między nami jest wszystko w porządku. Ciągle mam w oczach ten stary obraz. Takie są moje sny, odruchy. Czuje się winny, że nie potrafię się przestawić.
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że chyba jej nie kocham. Utwierdzałem się w tym przekonaniu jakiś czas. Mówiłem też "M" o moich wątpliwościach. Była miła, pomogła mi to sobie wyperswadować. Swoją drogą, kiedy jestem z nią nie odczuwałem (no, powiedzmy, że bardzo rzadko) takich wątpliwości. Zdarzały się za to często kiedy nie było jej przy mnie. Rozum mówił, że jest nam razem dobrze, ale serce miało zawsze jakiś problem, nawet jak było między nami super. Starałem się ją kochać, ale nie udawało się.
W końcu jednak z nią zerwałem. Powód: "nie kocham Cie". Nie zrobiła nic złego, nie pokłóciliśmy się. Rozważyliśmy taka opcję, że może jeszcze kiedyś spróbujemy, od nowa.
Od rozstania minęły prawie dwa tygodnie. Tęskniłem za nią. Czułem, że chciałbym z nią być. Nie wiedziałem, czy ją kocham, ale stwierdziłem, że przecież mogę umówić się z nią na "pierwszą" randkę i spróbować znowu się zakochać. Podszedłem do niej w szkole, i powiedziałem jej to wszystko. Ucieszyła się, zgodziła. W pierwszej chwili się cieszyłem, ale kilka godzin później znowu te same wątpliwości. Tak jakby rozum mówił: "super, to jest dziewczyna dla Ciebie", ale serce (intuicja? szósty zmysł?) ciągle ma te same wątpliwości, ten sam dawny obraz.
Dzień później napisała mi smsa, że nie jest jeszcze gotowa na to spotkanie. Napisała, że dalej mnie kocha i że jeśli ja ją też to przybiegnie choćby zaraz, ale jeśli chodzi o "spróbowanie od nowa" to musi jeszcze poczekać. Więc czekamy. Tylko teraz ja nie wiem, czy chce tego spotkania.
To działa tak, jakbym chciał tego, czego akurat nie mam: tęsknie, chcę z nią być; umawiamy się; wątpliwości; znowu dajemy sobie czas; znowu tęsknota i tak w kółko.

Co robić? Czy ten związek ma szanse? Można się zakochać jeszcze raz? Jeśli tak, to jak?

Jeśli coś jest niejasne, pytajcie proszę, dopowiem. Bardzo zależy mi na rzetelnych odpowiedziach. Z góry dziękuje!
napisał/a: banita69 2010-03-08 22:07
Pierwsza rzecz: pochwalam na dojrzałość formy jak na Twój wiek.
Ja nie będę Ci radził, bo jeszcze mnie posłuchasz, tylko powiem tak, jak samiec do samca:
Zastanów się w jaki sposób byś zareagował, gdyby ona Ci powiedziała, że Cię już nie chce.
napisał/a: e3db0e919d97c016d6e7865ee2737a24c8f0f696 2010-03-09 21:05
Wydaje mi się, że Twoje wątpliwości biorą się z tego, że mężczyzna jest zdobywcą, a ta dziewczyna zmieniła się do tego stopnia, że nie musisz za nią "latać", zabiegać, bo i tak wiesz, że jest Twoja... to Ci może daje pewność i nudzi Cię w jakiś sposób. Nie czujesz adrenaliny, motylków w brzuchu, niepewności... czyli wszystkiego tego co jest obecne przy zakochaniu. Wydaje mi się, że kochasz tą dziewczynę, ale ta miłość jest spokojna, czujesz się bezpiecznie, jest bez żadnych wzlotów i uniesień... miłość taką nazywamy apage, natomiast ta "emocjonalna" eros. Poczytaj troszkę na ten temat, może Ci to pomoże.

Przeczytaj sobie wątek pewnej dziewczyny:
http://forum.we-dwoje.pl/topics28/watpliwosci-czy-jest-cos-gorszego-vt15971.htm

Jakoś tak mi się Twój przypadek kojarzy z tym wszystkim...
napisał/a: piotrek123 2010-03-09 22:49
Dzięki za odpowiedzi. Przeczytałem przytoczony przez Was wątek i mogę się spokojnie podpisać pod większością wypowiedzi tamtej dziewczyny. Jedyna (za to istotna) różnica to nasza przeszłość. Tak jak pisałem, nie zawsze było między nami kolorowo. Żeby nie być takim gołosłownym podam jakiś przykład: groziła, że jak się jeszcze raz pokłócimy z mojej winy (w sumie przeważnie było z mojej winy) to zerwie ze mną i "uwiedzie" mojego najlepszego przyjaciela.

Wydaje mi się, że to jest powód (nie tylko ta groźba, mam na myśli "całokształt") całego tego problemu. Nie potrafię jej zaufać, nie potrafię tego zapomnieć. Ona się teraz bardzo wstydzi, że tak się zachowywała. Mówi, że była młoda i głupia. Ja, mimo, że jest już wszystko ok, dalej widzę ją w takim świetle. Mam takie porąbane sny, w których ona robi mi jakieś idiotyczne krzywdy. Mam też "dawne odruchy". Na przykład lekko się posprzeczamy, ja czuję już na karku całodniową kłótnie, a wszystko kończy się na szybkim wyjaśnieniu i przepraszam (tym razem już z obu stron).

Nie wiem czemu to uderzyło dopiero teraz. Może minął czas "zakochania", przyszedł stan tego spokojniejszego związku i stąd te refleksje. Nie kocham jej, a chciałbym.
Jak się czuję po rozstaniu? Po części lepiej, bo bardzo bolało mnie to "życie w kłamstwie", a po części gorzej, bo tęsknie za nią.
Można jakoś zacząć od nowa, zakochać się jeszcze raz? Czy w ogóle warto w mojej sytuacji?
napisał/a: e3db0e919d97c016d6e7865ee2737a24c8f0f696 2010-03-10 17:41
No to faktycznie nie fajnie z jej strony, że w taki sposób Ci groziła...ale wiesz to tylko groźba, podyktowana stresem, nerwami więc wydaje mi się, że nie powinieneś aż tak przywiązywać wagi do tego co kiedyś powiedziała w złości. Zwłaszcza, że tamta kłótnia nie była pewnie ostatnia a ona nic takiego nie zrobiła, prawda?
Czytając Twoje wypowiedzi dochodzę do wniosku, że jesteś mimo tej sytuacji spokojny i opanowany. Niektórzy rozstając się zaczynają panikować, odczuwać niby miłość podyktowaną tak naprawdę uczuciem tęsknoty. Może faktycznie w Twoim przypadku nie ma tu miłości i nie ma co szukać na siłę i podciągać to uczucie pod jakąkolwiek definicje miłości. Może po prostu nie pasujecie do siebie? Skoro na dodatek nie potrafisz jej zaufać, masz jakieś awersje. Na Twoim miejscu spróbowałabym się umówić z jakąś inną dziewczyną, poprzebywać z innymi ludźmi. Może to Ci jakoś pomoże, da odpowiedź i rozwiązanie na Twoje problemy, może Cię olśni, nie wiem. Choć uważam, że nie ma sensu zmuszać się w tym wypadku do miłości, bo wydaje mi się, że masz po prostu dość osoby Twojej ex:)
napisał/a: piotrek123 2010-03-10 19:48
To był tylko przykład. Nie przeżywam konkretnie tego incydentu. To nie była ostatnia kłótnia i nic z tej groźby się oczywiście nie zdarzyło.

Można jakoś zacząć od nowa? Wiecie, zapomnieć o tym co było, jeszcze raz pójść na "pierwszą randkę"? Bez uprzedzeń "poznać" ją jeszcze raz i się zakochać?
Jestem właściwie pewien, że w tym momencie nie czuję do niej miłości (może dlatego jestem opanowany) i nie wiem jak to zmienić. Ale może lepiej stworzyć zupełnie nową miłość, zamiast kombinować ze starą? Da się tak?
napisał/a: Olo manolo 2019-09-04 19:57
Miałem podobny problem i znalazłem film z kanału na yt langusta na palmie pt. "a co jeśli nie umiesz kochać" może wydać się to komuś dziwne ale jeżeli postawimy się w sytuacji Piotra z filmiku to usłyszymy co jest największą miłością, czyli tęsknota za miłością do danej osoby, oczywiście na filmie jest to opowiedziane dużo lepiej :) mimo iż wiem że to strasznie stary wątek to ma nadzieję że film pomoże osobą z tym problemem co ja i op. Pozdrawiam i powiedzenia!