chlopak powiedział ze mnie nie kocha..

napisał/a: kiciatygrynia 2009-07-02 21:24
sylwia_t4 byłam kiedyś w podobnej sytuacji co Ty. Byłam z facetem no dobre 2lata (nie liczę przerw bo z przerwami to było było znacznie dłużej)kiedy mi powiedział, że to chyba nie miłość. Ale jego wydarzenie było poprzedzone wieloma sytuacjami. Przede wszystkim jak byliśmy rok ze sobą odwaliło mu coś i zerwał ze mną. Stwierdził, że jeszcze chce poznać inne dziewczyny, że mnie chyba nie kocha, nie jest gotowy na poważny związek. Nie poddałam się (bo jestem uparta, a jego bardzo kochałam) i walczyłam. Byłam ciągle kiedy tego potrzebował, kiedy chciał się wygadać jak zawsze, kiedy chciał gdzieś pojechać ale nie chciał sam, kiedy mu było smutno. To był wtedy jakby etap przyjaźni, ciągle wszędzie razem, na wesele jego kuzynki, mojego kuzyna, przyjaciolki chodzilismy razem i świetnie się bawiliśmy. Mimo, że nie byliśmy oficjalnie razem tak samo jak u Ciebie całowaliśmy się nawet namiętniej niż wcześniej, dogadywaliśmy się tak samo super jak wcześniej. Wszyscy twierdzili, że jeszcze będziemy razem, że się kochamy i wogóle. Ja się starałam jak mogłam, zaskakiwałam jak na początku związku, byłam nie obliczalna, szokująca, sexy różne takie sztuczki które na początku związku na niego działały że się zakochał. I udało się, postanowiliśmy dalej być razem mimo że mieliśmy 4miesiące przerwy. I później dużo razem prześzliśmy. Kiedy było podejrzenie o ciąży znowu się zaczęło jego nie pewność czy jest gotowy na tak poważny związek gdzie mogłoby się pojawić dziecko. Ale i w tym wypadku nie poddałam się, dużo z nim rozmawiałam o tym i dalej był. W końcu okazało się, że jestem w ciąży. Na początku wątpliwości, niepewność, zachodzenie w głowe co dalej skoro on jeszcze miał maturę mieć za 4miesiące. Ale w końcu zaczął się ze mną cieszyć z dziecka. I było bosko, troszczył się, dbał, mówił dużo o dziecku i wogóle. Ale niestety po miesiącu radości poroniłam i wtedy wszystko się też skończyło. Po tym jak poroniłam nie umiał się ze mną dogadać. Twierdził, że to było za szybko dziecko i wogóle. Stwierdził nawet że dobrze że poroniłam(a mówił wcześniej że się cieszy to kłamał??) . Wtedy kłociliśmy się strasznie, mówił nawet o rozstaniu. Ale prosiłam go aby dał sobie jeszcze czas, że się jeszcze ułoży i dał sobie czas trwało to kolejne 4miesiące. Wtedy dalej spotykaliśmy się, całowaliśmy rozmawialiśmy i wogole jak to pary. Nie chciał podejść do matury więc mu pomogłam, napisałam nawet mu ustną z polskiego i zdał ładnie. Potem załatwiłam mu pracę tam gdzie ja i pracowaliśmy. Jednak w końcu się rozstaliśmy. Ja okropnie cierpiałam, nie wiedziałam co ze sobą robić. Wracałam z pracy to tylko ryczałam, nocami nie spałam, rano chodziłam z podkrążonymi oczami,nie wyspana, załamana. Nie wychodziłam z domu jedynie tyle co do pracy. Nie widziałam sensu,nie wiedziałam jak mam dalej z nim pracować. W końcu się zwolniłam, znalazłam inną pracę. Ale nie chjciałam zerwać z nim kontaktu. Podkładałam się, płaszczyłam czego terasz żałuje. Ale teraz z perspektywy czasu wiem, że to nie miało sensu. Nie był odpowiedzialny, nie chciał się poważnie wiązać. I jestem mu za to wdzięczna teraz. Obecnie mamy dobry kontakt przyjaźnimy się, super się dogadujemy. I wiesz muszę stwierdzić że życie płata figle. Po tym jak zerwał nie wyobrażałam sobie przyjaźni z nim skoro go kocham. Ale czas leczy rany. I wiem że jest super przyjacielem i cieszę się że nim jest:)
Ty także pozwól mu odejść, chociaż bardzo boli. Nie narzucaj się nie płaszcz bo to nie ma sensu. Czas Ci pomoże i uleczy w jakiś posób Twoją ranę i miłość do niego. Nie zamykaj sobie serca na lepszą miłosć, lepsze życie. Podnieś głowe do góry. Kiedy mężczyzna cię kocha, nie pozwoli Ci cierpieć, płakać. Widać, los właśnie daję wam szansę, na znalezienie sobie miłości tej jeden jedynnej. Nie zadręczaj się. I nie przestawaj się cieszyć życiem, radować, bo odstraszysz swoją tą jedna jedyną miłość.
napisał/a: sylwia_t4 2009-07-02 23:05
kiciatygrynia widzisz mam chwile kiedy nie moge wytrzymac, kiedy myśle ze sobie nie poradze, i wtedy mam wielka ochote do niego pisac, dzwonic... pojechac nie pojade bo to 400km... a on raczej mnie nie chce widziec narazie.. ale w tych chwilach staram sie jakos opanowac i wziąć w garść żeby wlasnie nie robic z siebie ofiary.. bo to chyba i tak nie pomoże.. on wie co ja do niego czuję.. wie że bede na niego czekać jakby zmienił zdanie.. więc wiem że mówienie mu ciągle że sobie nie radzę, że cierpię , że płaczę - nie ma sensu.. tylko czasem to jest silniejsze ode mnie.. to dopiero początek naszego rozstania, zapewne z czasem będzie lżej.. ale nadal liczę że on się zastanowi i wróci.. ale to tak podświadomie.. bo tak to staram się godzić z tym że to może być koniec.. jeśli mi to wyjdzie to nie będę robić z siebie cierpiętnicy przed nim, jeśli wyjdzie.. myślę że mielibysmy szanse zostać przyjaciółmi bo to naprawde fajny chlopak, ale dopiero wtedy kiedy bym przestała go kochać, co wiem że nie będzie łatwe.. sam M. uzmyslowił mi jak kiedyś rozmawialiśmy że jakoś dam radę.. straszne jest to uczucie, ten ból w sercu, skurcz żołądka..ale w tym momencie (akurat mam lepszą chwilę) wydaje mi się że jakoś sobie poradzę.. mimo tego bólu.. widzę że wiele osób jest w pdobnej sytuacji.. wiele osób cierpi.. życie bywa przykre i niemiłe:( :(

[ Dodano: 2009-07-02, 23:08 ]
może własnie przerwa nam dobrze zrobi.. może przejrzy na oczy.. nie wiem co bym wtedy zrobiła ze szczęścia..
napisał/a: kropeczka5 2009-07-02 23:54
Sylwia, przeczytałam Twoje posty i jest to podobna sytuacja do mojej z przed 2lat.. Wtedy również mój chłopak miał wątpliwości, co czuje i rzekomo mieliśmy mieć przerwę. Tak naprawdę to nie było przerwy tylko koniec, ale wolał chyba wtedy tak powiedzieć, by było mi łatwiej. Podobno dla facetów nie istnieje takie słowo jak przerwa, oni albo kochają, albo nie, są prości w uczuciach i wygodni, taka już natura chłopaków. Może w Twoim przypadku będzie inaczej, ale ja bym się i tak zastanowiła, co w przyszłości z kimś takim, kto nie wie co czuje.. Miłość jest piękna, ale trzeba mieć te parę procent dla siebie, w takiej sytuacji gdy faceci odchodzą, nie warto przez nich tracić łez, mówię Ci to z własnego doświadczenia.. Głowa do góry i pozdrawiam serdecznie.
napisał/a: kiciatygrynia 2009-07-03 00:00
sylwia_t4 ja Cię rozumie. Ale Ty musisz przede wszystkim zrozumieć, że nie można na kogoś czekać wieczność. Nie możesz swojego życia w tym momencie budować na ciągłym życiu w nadziei, że zmieni zdanie, że będzie. Wakacje się skończą, on nie wróci i co wtedy? Zaczniesz z bólu i rozpaczy zawalać studia? Z bólu nie będziesz chciała sie uczyć, nie będziesz miała ochoty wychodzić na zajęcia? Pomyśl o tym. Zacznij myśleć już, że to na prawdę koniec, póki są wakację i masz możliwośc nauczyć się żyć bez niego. Chodzicie na jedną uczelnie, więc już musisz zacząć się przyzwyczajać, że już nie będziecie robić wszystkiego razem. Przywyknij, że bedziesz go oglądać z daleka, będziecie przechodzić koło siebie, ale już nie jak para tylko znajomi, przywyknij przede wszystkim do tego, że możesz go widywać jak rozmawia z innymi dziewczynami.
Tak to boli, myślenie, o nim nie w sensie "my" tylko "on" i "ja". Musisz myśleć o sobie teraz o tym aby jakoś dobrze wykorzystać te wakacje na odpoczynek. Przecież po wakacjach kolejny rok ciągłej nauki i zmagania z dużą ilością materiału. Dla Ciebie samej będzie to lepiej. Jeśli teraz nauczysz się żyć bez niego, sama zauważysz że umiesz sobie radzić. Nie potrzebujesz do tego faceta!! Zrozum, że myślenie o nim kiedy jest ci żle, smutno nie nauczy Cię radzenia sobie z problemami. Nie możesz ciągle wierzyć, liczyć, że jest Ci źle to on Cię pocieszy. On chce ewidentnie odpocząć, pomyśleć, a nie zastanawiać się czy wogóle sobie radzisz bez niego.
Na pewno jesteś silną kobieta emocjonalnie, potrafisz sobie radzić w trudnych sytuacjach. To właśnie jest ta trudna sytuacja i musisz sobie sama poradzić, bez niego!
Wierzę w Ciebie, że się nie załamiesz i zaczniesz teraz z każdym dniem myśleć o sobie. Będziesz cieszyć się z wakacji jakie masz po zasłużonym roku nauki, będziesz cieszyć się życiem i radować każdym dniem. Dniem bez niego...
napisał/a: thinker1 2009-07-03 09:32
sylwia_t4, widzę, że jesteś bardzo mądrą dziewczyną. Może w Waszym związku było za dużo Ciebie, za bardzo się starałaś (jakkolwiek by to nie zabrzmiało), skoro piszesz, że nie masz koleżanek ze studiów, bo cały czas poświęcałaś jemu

Jeśli dziewczyna świata nie widzi poza swoim facetem, poświęca się, to pokazuje swoim zachowaniem: kochaj mnie bo jesteś taaaki cudowny, że nie poradzę sobie bez Ciebie (no i wtedy facet myśli: hmm, skoro jestem taki cudowny, to może inną znajdę, może to nie ta?)

Jeśli dziewczyna kocha, ale ma swój świat, swoje zainteresowania i nie wysyła po 200 smsów dziennie, to on sam się musi o nią starać, bo taki zachowaniem pokazujesz: kochaj mnie, bo jestem tego warta, staraj się o mnie

Zasada jest prosa: albo się zachowujesz jakbyś była dla niego nagrodą (dobre zachowanie), albo jakby on był nagrodą dla Ciebie (niewłaściwe).
napisał/a: Nikita8 2009-07-03 09:36
Thinker - i uważam że masz bardzo dużo racji w tym co napisałeś. Tylko wkurzające jest to, że nigdy nie można być w 100% sobą - ciągle trzeba grać, hamować się, wszystko robić wyrafinowanie. Jak kocham, to nie mogę tego okazywać tak jak chcę i wtedy kiedy chcę. Muszę kalkulować co jest lepsze. To jest głupie. Ale niestety tak jest.
Tylko propos tego zdobywania, to nie wiem czy tylko ja, ale zastanawiam się ostatnio gdzie są ci faceci - zdobywcy, łowcy? Ciągle trafiam na takich bez inicjatywy :/ Od kiedy myśliwy siedzi na kanapie i czeka aż zwierzyna zapuka do drzwi i poda mu strzelbę? :/ Ciągle muszę ciągnąć za język, podsuwać i dopiero wtedy coś łapią. Ehhh...
napisał/a: sylwia_t4 2009-07-03 10:35
wiem że macie rację.. tylko dlaczego widzę to dopiero teraz?? dopiero teraz gdy musiałam zacząć się nad tym zastanawiać?? czemu nie widziałam tego wcześniej?? juz jakiś czas temu poczułam że przez nasz związek jestem ograniczona towarzysko.. bo gdy się poznaliśmy to M. był bardzo zazdrosny o ludzi ode mnie z roku, bo generalnie to zawsze dobrze dogadywałam się z facetami więc miałam troche kolegów..z jednym nawet coś kręciłam zanim sie poznaliśmy.. i M. zabronił mi kontaktów z nim (zabronił, użyłam dobrego słowa), bardzo się o to kłóciliśmy.. ale M. podobał mi się, zaczęło mi na nim zależeć no i przez to wykluczyłam się z grupy, i tak zostało.. przez 1,5 roku byłam zależna głównie od niego, od jego znajomych.. nie przeszkadzało mi to, bo w sumie dobrze się dogadywałam z nimi.. ale teraz widzę że to był ogromny błąd, powinnam była mieć swoje życie, swoje imprezy, swoje znajomości..a nie tylko JEGO :( ale człowiek uczy się na błędach.. na pewno drugi raz tego samego błędu nie popełnię.. nie oddam się całkowicie facetowi.. ale pewnie trochę będzie mnie kosztowało żeby jakoś wdrążyć się w nowe znajomości..

reasumując plusy i minusy naszego związku widzę teraz że sporo tych minusów się uzbierało.. wiem że życie z Nim, jeśliby wrócił, i tak nie byłoby łatwe, mimo 22 lat jest strasznie niedojrzały, nie myśli o przyszłości, a tym bardziej o tym że mógłby mieć kiedyś żonę, dzieci.. raz rozmawialiśmy ze znajomymi, taka mała impreza była.. i jedna para zaczęła coś tam mówić w swojej przyszłości.. a "mój" stwierdził że on nie widzi siebie z jakąś kobietą, że on będzie sobie w przyszłości siedział, pił piwko, oglądał telewizję.. a ja tak siedziałam słuchalam, zrobiło mi się przykro.. na drugi dzień spytałam go czy na prawdę nie wiąże ze mną przyszłości.. stwierdził że nie jest pewien, że nie wie co kiedyś będzie..

może to lepiej że tak się stało.. może.. może on dojrzeje do tego.. ale teraz coraz bardziej widzę to że nasz związek był kiepski.. mimo że dobrze się dogadywaliśmy, mimo że było nam ze sobą dobrze, to jednak nigdy nie myśleliśmy o naszej wspólnej przyszłości (tzn. ja chciałam myśleć ale znając jego pogląd na ten temat nie wypowiadałam się..).. boli to bardzo.. ale wiem, dzięki Wam, że czas leczy rany, że za jakiś czas pogodzę się z tym co się stało, i teraz tak sobie myślę że nawet chyba nie chciałabym z nim być.. ale gdyby pewnie powiedział że jednak zmienił zdanie, że chce wrócić to bym się zgodziła, teraz bym się zgodziła..ale może za miesiąc, za dwa, wyleczę się z niego.. może.. ale dziękuję naprawdę za to że dzielicie się swoimi myślami.. dzięki temu lepiej mi jest przeżyć kolejny dzień..
napisał/a: Nikita8 2009-07-03 10:49
Tak to jest właśnie najgorsze - że musimy dostać takiego kopa w d... i cierpieć, żeby w końcu zrozumieć pewne rzeczy. A czasem rozumiemy i wiemy że inni mają rację, a mimo wszystko myslimy że z nami będzie inaczej, albo nie możemy tego zaakceptować.
To mówię ze swojego krótkiego doświadczenia - nie wiem czy znasz moją historię - w skrócie pod koniec maja chłopak mnie rzucił po 7 latach razem i jest juz zakochany po uszy w innej. Generalnie najpierw popełniałam mnóstwo głupstw, płaszczyłam się, płakałam, błagałam żeby wrócił :/ Nic to nie dało. Stwierdziłam że wszystko to moja wina, bo to on odszedł. A teraz zaczynam widzieć, że on też nie był święty, że nie pomagał, że był bierny. To w nim uczucie się wypaliło parę miesięcy temu. Jak pytałam czy mnie kocha, zaczął mówić "nie wiem" zamiast "kocham". A w końcu powiedział że nie kocha, że się wypalił. A jeszcze w kwietniu oglądaliśmy razem mieszkania :/ I byłam pewna, że nikt inny tak mi nie podpasuje, że tylko on.
I nagle wszystko się zmieniło w ciągu jednego dnia :/ Jak zrozumiałam jak bardzo ją kocha - zabolało jak cholera. I runęły nadzieje na powrót. I zrozumiałam że nie mogłabym z nim byc po tym wszystkich - może za x lat ale nie wiem. No i ktoś się pojawił na horyzoncie - nie mam pojęcia czy to ma szanse. Ale nagle mam banana na twarzy, o byłym nie myślę i to jescze kilka dni temu wydawało się nierealne, zaczyna nabierać realnych kształtów. Tak - gdzieś tam ktoś jest, może nawet więcej niż jeden. I wcale nie gorszy - może po prostu inny. Będzie popełniał inne błędy pewnie, ale będzie. I już wiem że tak musi być :) Czy to za szybko? Czy po prostu byłego nie kochałam naprawdę, a tylko tak myślałam i chciałam go mieć? Nie mam pojęcia. Dziś mogę powiedzieć, że czuję się prawie szczęśliwa :) Tak nagle, tak po prostu. Nawet jak nic nie wyjdzie z tej nowej znajomości, to nieszkodzi. Poczułam się zainteresowana, więc mogę znów się poczuć :)
Życie jest strasznie dziwne. Nigdy nie wiadomo co się nagle zdarzy. Tylko czasem tak trudno uwierzyć że może być lepiej. Przedwczoraj nie wierzyłam, Dziś wierzę. I cieszę się, że dziś czuję się właśnie tak, a co będzie jutro? Zobaczymy :)

P. S. Może troszkę zboczyłam - ja też odcięłam się od wszystkich znajomych, on mi wystarczył. Może nie starałam się tak jak Ty, dużo błędów popełniłam, ale też wygasło uczucie po jego stronie. I też widzę teraz że nie było super - zresztą wiedziałam, bo nie byłam szczęśliwa. Ale wierzyłam że mogę być, że to pokonamy. Najważniejsze - wyciągnąć wnioski i nei popełnić znów tych błędów za drugim razem, bo będzie drugi raz - tak znienacka nagle nas dopadnie ale będzie :) Na pewno.
napisał/a: kiciatygrynia 2009-07-03 12:17
Nikita8super, że się wyleczyłaś na tyle, aby nie myśleć o byłym. Zawsze jest ryzyko, czy nowa znajomość pomoże i będzie lepiej niż z byłym. Ale warto ryzykować, bo dajesz sobie szczęście na miłość, na życie w radości i możliwość uśmiechać się nawet sama do siebie na myśl o nim. Życzę powodzenia i obyś nie musiała nigdy tak przez niego płakać jak przez byłego, aby płaszczenie się czy proszenie nie wchodziło w grę. Myśleć trzeba osobie.

sylwia_t4skoro już sama zauważyłaś, co wasz związek zrobił z Tobą i twoim życiem prywatnym(którego niezaprzeczalnie nie miałaś,tylko w kręgu jego i jego znajomych się obracałaś) to już dużo. Będzie łatwiej teraz. Przede wszystkim teraz myśl o sobie. O naprawieniu swoich relacji z ludźmi na studiach. Zdobyciu własnych przyjaciół(no raczej to się będą nazywać znajomi teraz;p) imprez, zabawy, przyjemności. Masz do tego całkowite prawo. Zresztą Tobie będzie łatwiej radzić sobie samej, jeśli będziesz miała znajomych i nie będzie Cię ruszała jego obecność w pobliżu. Myśl teraz o sobie i tylko o sobie. Sama sobie, bez niego dasz radę ze wszystkimi problemami. Zresztą podobno pisałaś, że masz tam przyjaciół w domu. To korzystaj z czasu i spędź wakacje z nimi.
Tak myślałam o tym i wiesz, was związek tak na prawdę już się skończył w momencie kiedy powiedział, że Cię nie kocha ale potrzebuję czasu. Tak jak tu jedna osoba powiedziała, u nich nie ma czegoś takiego jak przerwa. On Cię po prostu próbował oswoić z tym że odchodzi. Abyś lepiej zniosła fakt, że naprawdę odszedł. Te wasze spotkania to owszem były, może nawet nie udawane. Ale przychodził do Ciebie bo wiedział że go kochasz, dasz mu trochę ciepła czułości. Facet po prostu lubi myśleć o sobie. On to właśnie robił, myślał o swoim zaspakajaniu potrzeb, wiedział że to dostanie bo go bardzo kochasz i nie chcesz aby odchodził. Ale w momencie kiedy się rozstaliście na wakacje, przestał się odzywać, odbierać telefon, bo chciał się już kompletnie odciąć od Ciebie. Oni tacy już są, dlatego nie warto nad takimi wylewać łez, obwiniać siebie za rozpad związku itd. Kiedy poczuł, że go bardzo kochasz wykorzystywał to, a pierwszym sygnałem że to zacznie wykorzystywać było zabronienie Ci kontaktów z tamtym kolegą. Posłuchałaś go i już wiedział, że będziesz wstanie zrobić dla niego dużo. I co z tego wyszło?Nie masz swoich przyjaciół na uczelni, swojego życia. Musisz to teraz naprawić, wymazać go z życia, swoich spraw!! Będzie boleć ale dasz radę. Ale kochana pod żadnym pozorem, żadna namową nie wracaj do niego. Czy to będzie za miesiąc czy za 2! NIGDY! Znowu stracisz swoją prywatność, naobiecuje dużo, abyś tylko wróciła, ale później nie dotrzyma słowa jak już będziesz. Nie pozwól się znowu mu wykorzystać. Nie poddawaj się i walcz o swoje lepsze jutro. Jutro bez niego.!
napisał/a: sylwia_t4 2009-07-05 14:00
ostatnie dwa dni były przyjemne, za dużo o nim nie myślałam.. starałam się skupić na sobie.. ale dziś mój nastrój znowu wrócił, znowu jest ciężko.. mimo że pomału godzę się że to koniec, to jest to takie nie do opisania.. ciągle wracają mi wspomnienia, w sumie wszystko mi się z nim kojarzy, jak piję piwo to od razu przypomina mi się on, jak robię obiad - to samo, jak robię cokolwiek co jeszcze niedawno miałam okazję robić z nim.. przykre to jest, że te chwile się więcej nie powtórzą
ale zaraz też przypominam sobie co złego było w naszym związku, mimo że wydawał się idealny, bo na pierwszy rzut oka taki właśnie się wydawał, to po głębszym zastanowieniu, przemyśleniu wiem że z M. nie miałabym żadnej przyszłości
wiem że na pewno trudno będzie mi wrócić do normalnego życia, życia w sumie sprzed kilkunastu miesięcy, kiedy byłam sama i potrafiłam sobie poradzić.. ale dam radę.. wczoraj zobaczyłam jak dużo mam znajomych, byłam na imprezie i w końcu mogłam bawić się z kim chciałam, bez żadnych pretensji potem ze strony M. (był zazdrosny bez powodu, nawet jak się popatrzyłam na kogoś i uśmiechnęłam), wiem że mam przyjaciółki, one są ze mną, ich ciepłe słowa podnoszą na duchu.. ale jednak pozostaje ta pustka w sercu, pozostaje ten ból ale jakiś tydzień temu, gdy byliśmy jeszcze ze sobą, to wydawało mi się że nie dam sobie rady.. ale idzie trochę łatwiej niż przypuszczałam..
Nikita8 - widzisz ja dopiero niedawno zauważyłam że jego uczucie wypaliło się też już dawno.. często go pytałam o to czy mnie lubi (przytulalam się i pytałam), zawsze odpowiadał że lubi, no ale lubić a kochać to jednak różnica.. i powiedział że mnie bardzo lubi, że jestem fajna, ale to nie ''to''.. może za jakiś czas będę w stanie mu podziękować za to że się rozstaliśmy.. może.. na pewno błędów które popełniłam z nim , nie popełnię już więcej.. ale mimo wszystko nadal go kocham.. gdzieś w głębi serca nadal mam nadzieję że jutro się obudzę i to wszystko okaże się tylko złym snem.. na pewno nie chciałabym się dowiedzieć że z kimś się spotyka, teraz na pewno by to zabolało, więc może to lepiej że dzieli nas te 400 km.. i pomimo że obiecał że będzie się odzywał to od trzech dni milczy.. dziś zastanawiałam się czy by do niego nie napisać, ale w efekcie stwierdziłam że napiszę coś do Was.. to też mi pomaga, a wiem że gdyby on odpisał to uczucie które staram się zburzyć, znowu by urosło, i ''terapia'' by nie pomogła.. ale pewnie i tak nie wytrzymam.. myślicie że jest jakiś sens w tym żeby się odzywać do niego?? teoretycznie on przemyśla naszą sytuację ((w co wątpie)).. teoretycznie może jeszcze zmienić zdanie ((w co też wątpię)).. no nic.. wezmę się za czytanie.. przynajmniej wtedy wchodzę w świat książki i Prawie nie myśle o czymś innym..
pozdrawiam
napisał/a: Alunia19 2019-09-04 15:24
Cześć, odnawiam wątek. Spotkała mnie równie przykra sytuacja. Od lipca zaczynało się psuć, chłopak bardzo dużo pracował, ja byłam w ciągłym stresie i ciągle smutna przez problemy w domu. W sierpniu na początku było jeszcze cudownie, potem chciał pogadać jakoś 13 sierpnia, i powiedział mi że ma dość że jestem ciągle smutna, przytłacza go to i jego praca stresuje go. Chciał przerwy, zareagowałam histeria, w czwartek wkurzył się i rozstał się ze mną, bo on nie wie co do mnie czuje ;( po dwóch godzinach z płaczem zadzwonił że nie chce tego tak zostawić! Wybaczyłam i weekend był dość fajny, spędziliśmy go razem, odpoczywając, ale on był taki nie swój, a ja zestresowana. W niedzielę 20stego powiedział mi "nie wiem czy jeszcze coś do ciebie czuję". Rozstaliśmy się. We wtorek już pisał o powrocie, ale byśmy to robili powoli od nowa, zgodziłam się ale chciałam by był pewny swych uczuć więc potem urwałam na parę dni kontakt. Wtedy tak się szarpałam ze sobą okropnie! Kocha nie kocha itd! Aż wczoraj napisałam do niego. Wjechałam mu na ambicję, napisałam że jest niedojrzały ponieważ zostawił kobietę z problemami na głowie i zwyczajnie uciekł zamiast ją wspierać. Ciągle powtarzał "we mnie coś pękło", wkurzyłam się jeszcze bardziej i napisałam albo walczysz o nas albo koniec, on że chyba mam rację i żeby dać sobie spokój, ale mieć kontakt ze sobą. Spytałam na koniec "kochasz mnie czy nie? Nie ma nie wiem" odpisał... "Nie".
Świat się zawalił, zablokowałam go. Nie mogę uwierzyć w to że taki związek się skończył! Myślałam o przyszłości ze mną itd. a tu nagle bum!.
Z jednej strony mi ulżyło, bo wiem na czym stoję choć tak boli że serce mi pęka. Ale podświadomie juz myślę sobie "może naoisze jak zrozumie że odeszłam"
Nie wiem co robić ze sobą a tu się zaczął rok maturalny dla mnie (19l.) I nie mogę się skupić!