Co robić ?

napisał/a: Jaroslaw39 2017-02-19 11:43
Od kilku lat żyję w związku nieformalnym, wychowujemy partnerki syna z pierwszego związku (lat 12) i syna z naszego zwiazku (7 lat). Tak naprawdę ten związek od samego początku przejawiał znamiona toksycznej relacji. Partnerka miała dosyć nerwowe dzieciństwo, ojciec zajmował się przemytem co skutkowało alkoholem w domu i przemocą. Przez te lata wszelkie zwrócenie uwagi, wygłaszenie własnego zdania odbierane było jak atak, nawet najmniejsze prośby, komentarze wiązały się z nerwową reakcją. Siłą rzeczy raz na jakiś czas człowiek nie wytrzymuje i reaguje bardziej (przynajmniej próbuje) asertywnie. Sytuacja sprzed 2 dni: mieliśmy jechać wspólnie na masaż (prezent świąteczny), najpierw jednak miałem jechać po zakupy, zapytałem czy kupić ziemniaki, w odpowiedzi otrzymałem nerwową odpowiedź, że przecież mówiła, że nie, więc jak na to, czy nie może się do mnie zwracać z większym szacunkiem, w odpowiedzi żebym na nią nie krzyczał (??), po chwili płacz i ucieczka do sypialnii. Między czasie dwa razy próbowałem pogadać, ostatecznie masaż przepadł ,powiedziała że nigdzie nie jedzie. "Podziękowałem" za wspaniały prezent świąteczny i wyszedłem z domu. Wróciłem ok. północy. Rano wychodząc z domu rzuciła mi bonem na masaż z komentarzem, żę ważny jeszcze 2 tygodni tylko muszę sobie znaleźć kogoś z kimś na niego pójdę. Wyszła z domu i pojechała po dzieci do dziadków. Należę do osób raczej racjonalnych i pozornie spokojnych (duszę w dobie pewne rzeczy), ale wyżęj opisany przykład jest jednym z wielu podobnych jakie mają miejsce raz na jakiś czas. Partnerka jest osobą bardzo emocjonalną, bardzo nerwową i w takich sytuacjach złośliwie i za wszelką cenę lubi pokazywać, że jest górą. Mam wrażenie, że jest w stanie poświęcić związek i rodzinę ,a by tylko mieć rację. Na dzieci też krzyczy, starszy syn wiele razy wieczorami płacze, bo mama na niego krzyczy. Naszej rodzinie brakuje spokoju, a mi osobiście brakuje pomysłów i siły co robić. Wszelkie próby rozmowy nie dają rezultatów, gdyż to oczywiście ja jestem wszystkiemu winien. Mam nerwicę, trzęsą mi się ręce, ale kocham nasze dzieciaki i tylko naprawdę mnie trzyma aby nie odejść, ale czuję że dochodzę do ściany i nie wiem co robić. Mam wrażenie, że dla mojej partnerki taka nerwowa atmosfera jest niejako przeniesieniem na własny rodzinny grunt tego co miała w dzieciństwie. Możliwe, że źle się czuje w atmosferze rodzinnego spokoju.