Czas na mnie ....

napisał/a: urk 2009-10-06 09:10
Jednym słowem nadszedł czas na mnie …. nie spodziewałem się, ze kiedykolwiek założe tutaj temat, ale życie potoczyło się inaczej.
Najpierw suche fakty: Mam rodzinę i dwójkę dzieci, małżeństwo trwa od 8 lat.
Poczatki jak to poczatki ulotne, piękne, pełne miłości, wyznań i to wszytsko przyprawione chemią. Byłem wtedy w 100% pewny ze znalazłem kobietę moich marzeń. Ślub odbył się po 1,5 roku i po 1 roku mieszkania ze sobą więc wydawało się że się poznaliśmy. Wszyscy mówili jaka wspaniała para i rzeczywiście byliśmy zawsze razem i nie lubiliśmy się rozstawać.
Oboje byliśmy na tzw „starcie” co oczywiście budziło czasem nieporozumienia bo nie zawsze była kasa na to co byśmy chcieli, ale z tym dawaliśmy sobie radę. Związek trwał czas płynął, nuda się wkradała i zabierała powoli nasze małżeństwo w nieznane. Ja powoli zacząłem rezygnować ze sportu (żałuje strasznie), wyjscia na miasto najpierw były wspólne potem ona stwierdziła że nie chce i zacząłem imprezowac sam … ale ciągle byłem pewny i wierny. Z czasem nawet i te wyjścia zaczęły gdzieś znikać, po trosze z mojego głupiego poczucia obowiązku żeby zostać z nią. Swoja cegiełke dokładała też ona nie mówiąc może dosłownie ale dając do zrozumienia żebym nie wychodził. I tak po paru latach znaleźlismy się czarnej dziurze. Ja nie dość że przez siedzący tryb pracy i życia przybrałem na wadze to moje kontakty z ludźmi strasznie się zminimalizowały … a nie taki byłem przed ślubem. Zawsze duza grupa znajomych, paru sprawdzonych przyjaciół i życie towarzyskie kwitło …. a po pewnym czasie byłem jakby własnym negatywem. Zapadniety w sobie, bez ognia … taki szarak żyjący w stereotypie praca, dom. Ona zrobiła się mało kobieca dla mnie, monotonna, bez polotu i bez tej fascynacji. Generalnie nasz związek był „bardzo udany” bo się nie kłóciliśmy tylko tak sobie żyliśmy.
Aha a propos kłótni: to co mnie dobijało że nigdy nie było takiej z prawdziwego zdarzenia, z rzucaniem talerzami, krzykami itd. Trochę przesadzam ale nie za wiele. Wszystkie konflikty były kwitowane cichymi dniami czyli kwas powoli się odkładał i zatruwał nasze życie.
Dalej … nasze rozmowy. Przez tyle lat razem nie pamiętam żebyśmy kiedykolwiek przegadali całą noc lub spierali się na jakiś fascynujący temat. Rozmowy zazwyczaj były …. Nazwijmy to bezpłciowe. Po trosze dlatego że nasze zainteresowania sa odmienne i dlatego że w rozmowie szukamy innych wartości. Ona jest bardziej przyziemna i woli rozmowy o nas, codzienności, planowaniu. Ja owszem też ale bardzo lubię spierać się na tematy światopoglądu, prowadzić lekko odjechane dyskusje … tak dla utrzymania mózgu w gotowości.
Oczywiście zdarzały się przez te lata cudowne chwile … potrafi być naprawdę fajną żoną, szanuje ją i nie dam powiedzieć o niej złego słowa. Niezależnie od tego jak się nasze losy potoczą.
„Ukoronowaniem” naszego małżeństwa był moja zazdrość. Niektóre osoby na forum znają sprawę z postów ogólnodostępnych lub z rozmów na prv. Generalnie chodziło o zazdrość o jej przeszłość i zrobiłem z tego niezłą burzą. To było równo rok temu. Chodziłem do fajnego psychologa a racze razem chodziliśmy i już myslałem że wszystko udało się wyprostować aż tu nagle …… zobaczyłem JĄ – kobietę z moich snów. Zostałem porażony, opętany, owładnięty jej osobą od pierwszego wejrzenia.
Słyszałem kiedyś słowa: „Zakochałeś się od pierwszego wejrzenia , spójrz po raz drugi” i zrobiłem tak ale jak można się domyslić zauroczenie pozostało. Zaczelismy się spotykać i tu słowa w które mi nikt pewnie nie uwierzy ale spotykałem się z nia nie w celu szybkiego zaciągnięcia do łóżka tylko po to żeby w ogóle z nia być…. fascynacja narastała. Nie spalismy ze sobą więc zdrady fizycznej nie było.

W końcu postanowiłem porozmawiać z żona o nas, o tym co się miedzy nami dzieje i powiedziałem że przeżywam poważny kryzys uczuć i nie portafię powiedzieć gdzie zmierzamy. Przyjeła to płaczem …. Nie dziwie się w końcu usłyszała to od człowieka którego kocha i też bym się pewnie załamał.
A potem to już lawina …. Parę dni później sprawdziła mój telefon, obudziła mnie w nocy i pokazła wszystko. Byłem na tyle zaskoczony że nie zaprzeczałem. Jedyny pozytyw tej sytuacji był taki że usiedlismy i rozmawialismy o tym, on co mnie zdziwiło nie płakała. Przyznalismy się przed sobą że sama podstawa naszego małżeństwa była lekko wymuszona. Jak się okazało ona zecydowała się na tak szybki ślub bo otoczenie naciskało, ja za to pamiętam jak jechałem z moim ojcem do kościoła i w pewnym momencie zatrzymałem się i zaczałem się zastanawiać czy aby to jest to. Ale wtedy cała ta sprawa mnie przerastała i widząc ile jest przygotowane na wesele pojechałem do celu.
Może to wygląda nieciekawie ale z początku nasz zwiazek sprawdzał się i była fajnie.
Teraz gdy ona już wie wszystko jeszcze trudniej jest mi zaprzeczać gdy ona pyta o moje uczucia do niej. Wiem że podciąłej jej skrzydła i obróciłem życie w jedne wielkie zagrożenie.
Dzisiaj wyprowadze się na dwa dni żeby to wszystko sobie w samotności ułożyć.
Uczuciowo czuje się strasznie rozdarty, kiedy ona próbuje się zbliżyc cos się we mnie łamie. Nie jest mi do końca obojętna bo krew mi szybciej płynie gdy czuje jej ciało, lecz nie wiem czy jest to miłosc czy tylko pożądanie. Ostatnio kiedy się kochalismy, już po tym wszystki, był to naprawdę seks przez łzy. Ona czuła że nie jest jak dawniej, ja czułem się jakbym ją dodtykał po raz ostatni …. Taki zapis testamentu ciał. Najgorszemu wrogowi nie zycze takiego rozdarcia uczuć i emeocji.
Z drugiej strony mysle o „kobiecie z moich snów”. Kiedy ja ostatnio widziałem postanowiłem się jej przyjrzeć krytycznie, począwszy od urody poprzez gesty, słowa. Chciałem znaleźć jak najwięcej negatywnych cech ale nie udało się. Patrze i płynę.
Trochę takich historii jak moja czytałem ostatnio na forum, czytałem i nie wierzyłem że też tak daleko zabrnę. Teraz czytam jak to się kończy i też nie wierzę …. Po prostu nie wiem jak się życie potoczy.
W tej chwili tęsknię do dwóch kobiet ale zafascynowany jestem tylko jedną.
napisał/a: majka 83 2009-10-06 10:19
Zatrzymaj się urk, nie idz dalej, bo się całkiem pogrążysz. Czujesz ten narkotyk pożądania, ale uwierz nawet nie zdajesz sobie sprawy z jego siły...tak naprawdę nie wiesz czym jest romans, jaka jest jego niszczycielka siła.Masz rodzinę, którą tak naprawdę kochasz i masz tego świadomość, jednak gdy zdradzisz fizycznie, z kimś kto cię tak fascynuje,zupełnie odrzucisz swoją żonę i wtedy naprawdę to będzie pożegnanie ciał.Twoje życie przewróci się do góry nogami i nie będziesz mógł logicznie myśleć, wtedy bardzo łatwo o błędną decyzję.Za dużo masz do stracenia, za duża na tobie odpowiedzialność za najbliższych.
Jesteś rozdarty? Wierzę, znam to uczucie, jest niesamowicie, ale jeżeli pójdziesz dalej rozdarcie przybierze wręcz rozmiar obłędu.
Wyprowadzasz się, może to i dobrze,ale nie wiem czy dwa dni tu wystarczą, bądz uczciwy i nie kontaktuj się jakiś czas z obiektem twojej fascynacji, tylko to ci pozwoli spojżeć na to realnie, daj sobie więcej czasu.
W Twoje małżeństwo wkradła się rutyna i zwykła szara codzienność to jest jeszcze do naprawienia o ile nie pójdziesz dalej...Musisz podjąć rozsądną decyzję..tu potrzebny jest czas i trzeżwy umysł, jak na razie brakuje ci jednego i drugiego.
napisał/a: arturo1 2009-10-06 10:37
urk, skoro tak uwielbiasz utrzymywac mozg w stanie gotowosci - deliberujmy.
Na jednej szali mamy 8 lat, 2 dzieci i jak piszesz "calkiem" udany zwiazek. Na drugiej szalce jest fascynacja NIEZNANA kobieta. Dostrzegasz dysproporcje ? Zobacz ile w swoim poscie napisales o tej drugiej... "dwa zdania" - chyba to cos znaczy ?

Wiesz czym jest fascynacja i idealizowanie ? Zarzucasz zonie monotonie i szarosc - czy Ty zrobiles cokolwiek w tym kierunku by bylo inaczej ? Kto zajmuje sie domem i dziecmi ? Bo jesli zona to wybacz ale zacytuje: "na kanapie siedzi len nic nie robi caly dzien..." ...i oczekuje porywow namietnosci?

Moim zdaniem nie powinienes tak latwo rezygnowac z RODZINY !!! Sprobuj cos zmienic w Was dla Was. Zrob cos...
napisał/a: urk 2009-10-06 12:03
Arturo nie jest tak że ja siedze ona robi. Przy pierwszym dziecku dzielilismy sie równo. Oboje pracujemy i oboje zajmujemy się domem aczkolwiek zgoda niektóre czynnosci należą tylko do mnie albo tylko do niej.
Realnie patrząc to rzeczywiście do stacenia mam za dużo, czyli całe życie to co było i to co może być.
Dlaczego nie pisze o tej nowej. Bo nie tego do końca dotyczy moja wypowiedź. Ale ok póki co jestem w stanie napisać o niej duuuuuuuużo mniej niz o żonie.
Wiem też że dwa dni przerwy to nic ale nie chce jej zostawić ze wszystkim na głowie.
Opamiętaj się ... sam do siebie tak czasem mówię ale za żadne skarby nie moge znaleźć w sobie tej siły.
A żeby dolac jeszcze oliwy do ognia to nie potrafię jej powiedzieć o mojej sytuacji, ona nic nie wie o mnie. Widze też że nie jestem jej obojętny i dlatego oddalam moment "spowiedzi" bo bie chcę jej też zranić ..... idiotyzm przyznacie.
Taka dziwna metoda małych kroków: jeszcze jedno spotkanie tylko, jeszcze raz ja zobacze i powiem, jeszcze jedno wejrzenie w oczy i skończę to i tak krok po kroczku dojdziemy nad przepaść.
napisał/a: Misia7 2009-10-06 12:13
urk, Myślę podobnie jak moi poprzednicy. Takie kryzysy w związkach zdarzają się. Teraz dopadło to ciebie. Ale myślę, że pchanie się w ramiona innej kobiety nie jest wyjściem z sytuacji. Zastanów się czy chcesz poświęcić rodzinę, te wszystkie wspólne lata dla tej kobiety.
Jeszcze nie jest za późno. kiedy zrobisz o jeden krok za daleko nie będzie już odwrotu.
napisał/a: Stranger 2009-10-06 14:53
Kolego urk,
Tak jak już Ci majka83 zasugerowała, na chwilę się zatrzymaj. Pośpiech jest złym doradcą. Kilka dni spokojnej refleksji nie zaszkodzi ani Tobie, ani Twojej żonie jeśli postanowisz z nią zostać, ani kochance, jeśli zdecydujesz się być z nią. A te kilka dni spożytkuj na bardzo intensywną refleksję.
Zastanów się nad kilkoma sprawami:
1. Pamiętasz jak poznałeś swoją żonę? Jak Cię olśniła, jak fascynował Cię czas spędzany z nią? Rozmowy, spojrzenia, dotyk, pierwszy kontakt fizyczny? Czy nie było tak samo jak obecnie z tą obcą kobietą? A jeśli tak, to czy nie uważasz, że za parę lat ta atrakcyjna, cudowna i ponętna niewiasta, którą dziś znasz tylko z ukradkowych spotkań w przyjemnych okolicznościach, ze spędzanego bez zobowiązań i prozy życia czasu nagle dostarczy Ci tej samej rutyny, tych samych wątpliwości i nudy? Otóż gwarantuję że będzie tak samo. Albo nawet gorzej, bo wówczas zdasz sobie sprawę z tego że te lata które spędziłeś na budowaniu wszystkiego od nowa, po prostu zmarnowałeś!
2. Nie jestem zwolennikiem utrzymywania rodziny dla samego utrzymywania rodziny. Żyjemy w kraju chrześcijańskim (podobno :)), w którym funkcjonuje stereotyp, że jeśli w rodzinie jest dziecko, to trzeba tę rodzinę utrzymywać, bez względu na to jak bardzo rodzice się nie dogadują. Z tym się nie zgadzam, ale pomyśl przez chwilę co łączy Cię z Twoimi dziećmi. Czy umiałbyś wyprowadzić się z domu, zostawiając dzieciaki z ich mamą i zaglądając do nich tylko dwa, trzy dni w tygodniu? Nie widziałbyś jak rano budzą się z zaspanymi oczkami, jak zasypiają po ciężkim dniu, jak przeżywają pierwsze miłości, nie mógłbyś przy nich czuwać, gdy któreś z nich będzie chorować potrzebując w nocy opieki. Myślisz, że rozwiązaniem jest związek z kimś kto da Ci nowe dzieci? Pomyśl, czy tak byś umiał...
3. Pomyśl o tym, że szukanie przyczyn kryzysu w Waszym związku poza sobą to tylko próba zrzucenia poczucia winy. Mówisz, że Twój związek został zalegalizowany z powodu jakichś nacisków, że był wymuszony, itp. Wygodnie jest tak się samemu przed sobą tłumaczyć. Bo wtedy człowiek zaczyna wierzyć w to, że jego zachowanie jest wytłumaczalne w sposób, który inni rozumieją. A to tylko mydlenie oczu. Nikt Was do ślubu nie zmuszał, tylko do tego trzeba umieć się przyznać.

Pomyśl o tym wszystkim i wówczas podejmij decyzję. Pamiętaj jednak o tym, że jakąkolwiek byś tę decyzję nie podjął, musisz się jej konsekwentnie trzymać. Jeśli zostaniesz w domu, bezwarunkowo musisz zakończyć przygodę z tamtą kobietą. Jeśli odejdziesz z domu, nie oszukuj żony i dzieci, że może kiedyś wrócisz. Pamiętaj też o tym, że masz dzieci, które zawsze w kolejnym związku będą zarzewiem konfliktu z Twoją nową partnerką. Nie dlatego, ze nie będzie ich tolerować, ale zawsze będą ogniwem łączącym Cię z byłą żoną. Zawsze będą Cię angażować i zajmować Ci czas. Nie możesz też zapomnieć, że jeśli wrócisz do domu, to musisz poświęcić się cały naprawianiu tego co przez ostatnie miesiące (lata?) się popsuło. Bo najmniejsze wątpliwości mogą zniweczyć Twoje wysiłki. A możesz mieć pod górkę, bo Twoja żona wiedząc o tym co stało się teraz może mieć do Ciebie ograniczone zaufanie, może wypominać Ci to przy okazji jakichś spięć. A w takiej sytuacji wątpliwości bardzo często prowadzą do sytuacji, która potwierdza stare powiedzenie, że jeśli ktoś zdradzi raz, to zrobi to i drugi...

Życzę trzeźwego spojrzenia na sprawę i celnych wniosków!
Powodzenia
napisał/a: urk 2009-10-07 13:27
Może z mojej wypowiedzi tak to wynikało ale naprawdę nie szukam winy tylko po stronie żony.
To że zaniedbałem ją uczuciowo i jako kobiete tez widzę, aczkolwiek ona tez trochę do tego dodała.
Wiem że podjęcie najwazniejszej decyzji w moim życiu przypadnie pewnie na najblizsze dni i chciałbym podjąć decyzję której nidgy nie bede żałował. Nie chciałbym aby za ta decyzją poszedł równiez żal że nie spróbowałem ...., bo to na nic. Wtedy powrót do domu tez nie będzie pełnowymiarowy, podobnie dizłac to bedzie gdybym zdecydował sie odejść. Ale w takim przypadku obawaima się że żal bedzie chociażby ze wzgledu na dzieci, a w szczególności na starszego syna. Widze jak mnie potrzebuje, jak mówi tato kocham cię tego nic mi nie zastąpi i bedzie we mnie do śmierci. Wiem też ze dobudowa związku w obecnej chwili będzie duzo łatwiejsza niz gdybym zdradził ciałem.
Gdybym tak potrafił ta fascynacje zatrzymać i zauroczenie przekreślić byłoby dużo łatwiej...
napisał/a: Stranger 2009-10-07 13:46
urk napisal(a):Może z mojej wypowiedzi tak to wynikało ale naprawdę nie szukam winy tylko po stronie żony.
To że zaniedbałem ją uczuciowo i jako kobiete tez widzę, aczkolwiek ona tez trochę do tego dodała.

Mała przestroga. Nie licytuj się w myślach kto komu więcej zawinił... Gwarantuję, że w ten sposób i tak nie wyzbędziesz się wyrzutów sumienia.

urk napisal(a):Wiem że podjęcie najwazniejszej decyzji w moim życiu przypadnie pewnie na najblizsze dni i chciałbym podjąć decyzję której nidgy nie bede żałował.

Po pierwsze dlaczego zakładasz, że tą decyzję musisz podjąć już teraz? Pośpiech jest złym doradcą. Postaraj się zdystansować od tematu na jakiś czas. Weź urlop, wyjedź gdzieś na parę dni, ale sam. Pomyśl o wszystkim bez obciążeń emocjonalnych. Bez nacisków na spotkanie i sms'ów od kochanki i bez smutnych oczu rozgoryczonej żony.
Wiesz co jest najgorsze? Że słuszność decyzji można zweryfikować wyłącznie wówczas gdy się ją podejmie. Tej nie podjętej nigdy nie zweryfikujesz. Nigdy nie będziesz miał pewności czy jeśli podejmiesz jedną i okaże się chybiona, to ta druga okazałaby się lepsza. I obawiam się że żalu nigdy nie unikniesz. Ale pamiętaj, jeśli zostaniesz w domu, masz szansę zapomnieć o tej kobiecie i o tym, że chciałeś z nią układać sobie życie. Jeśli z domu odejdziesz, nigdy nie pozbędziesz się żalu że rozbiłeś rodzinę i skrzywdziłeś swoje dzieci.


urk napisal(a):Gdybym tak potrafił ta fascynacje zatrzymać i zauroczenie przekreślić byłoby dużo łatwiej...

Coś Ci powiem. Potrafisz! Musisz tylko chcieć. A z tą chęcią jest zawsze najtrudniej. Wiem, bo kiedyś byłem w podobnej sytuacji i udało mi się całkowicie zapomnieć o tamtej kobiecie. Dla Ciebie jest to w tej chwili o tyle łatwiejsze, że tą znajomość trudno nazwać zaawansowanym związkiem (bo tak wnioskuję, skoro jeszcze nie doszło do kontaktów fizycznych). Nie popełniaj błędu bezmyślnie się teraz angażując jeszcze mocniej. Najpierw zdecyduj co dalej, a potem dopiero rób kolejne kroki. Im później, tym będzie Ci trudniej... I tym poważniejsze będą konsekwencje, bez względu na to, którą opcję wybierzesz...

pzd
napisał/a: majka 83 2009-10-07 14:01
Stranger napisal(a):Po pierwsze dlaczego zakładasz, że tą decyzję musisz podjąć już teraz? Pośpiech jest złym doradcą. Postaraj się zdystansować od tematu na jakiś czas. Weź urlop, wyjedź gdzieś na parę dni, ale sam. Pomyśl o wszystkim bez obciążeń emocjonalnych. Bez nacisków na spotkanie i sms'ów od kochanki i bez smutnych oczu rozgoryczonej żony.
Wiesz co jest najgorsze? Że słuszność decyzji można zweryfikować wyłącznie wówczas gdy się ją podejmie


To prawda , pośpiech jest złym doradcą, ja potrzebowałam 6 tygodni bez widywania ich obu, i to na samą weryfikację podjętej już decyzji, z początku pozostanie w Tobie poczucie niepewności co do słuszności wybranej drogi, ale czas to zweryfikuje.Nie śpiesz się, ale nie przeciągaj...każdy dzień czekania dla Twojej żony to koszmar, pamiętaj, że ona już cierpi i żyje w niepewności.

Stranger napisal(a):Wiem, bo kiedyś byłem w podobnej sytuacji i udało mi się całkowicie zapomnieć o tamtej kobiecie.


Ja również powoli zapominam, to niesamowite , ale tak właśnie jest...czas jest jednak najlepszym lekarzem.
napisał/a: ewulkana 2009-10-07 14:11
Urk ja uwazam, ze lekkiego zycia to ona tez z Toba nie miala.
\ Wydaje mi sie,ze masz bardzo wrazliwa nature, taka artystyczna dusze i ze wczesniej czy pozniej w kazdym zwiazku dopadnie Cie rutyna.
\ Nie dlatego, ze jestes zlym czlowiekiem, ale dlatego, ze nalezysz do tej grupy ludzi ktorzy za bardzo sa ciekawi swiata, ze kazdy uklad jaki by nie byl bedzie Cie ugniatal. To swietna cecha tylko zle sie z nia zyje.
\ Powinienes byc wędrowcem, obieżyświatem, malarzem ktory co pol roku mieszka w innym miescie, ale meza to raczej z Ciebie nie bedzie. Ito nie Twoja , ani Jej wina.Ona jest poprostu zwyczajna.
\I Ty sam musisz zadecydowac czy dasz rade dalej tak zyc czy nie. I ta nowa kobieta tez nie ma tu znaczenia, bo ona taz kiedys bedzie zwyczajna. I nastapia te same sytuacje o ktorych wczesniej Ci napisano, bedzie mnostwo komplikacji, przez co szybciej zrobi sie normalnie.
\Tu poniekad masz sprawdzony uklad|: dom, zona dzieci. Bezpiecznie, ale to tez nie znaczy szczesliwie, a trudno być caly czas "prawie szczesliwy", bo wtedy nikt z Was szczesliwy nie bedzie, a Twoja Zona dales do zrozumienia, ze jest tego warta.
\Ja tez znalazlam sie tu dlatego, ze nie wiem czy jest ,bo kocha? Czy dlatego , ze jest rozsadny i wierz mi, ze to kijowe uczucie ten brak pewnosci.
\Powodzenia i pozdrawiam
napisał/a: urk 2009-10-07 14:22
ewulkana, Powiem Ci ze jak na pierwszy Twój post w moim temacie to znasz mnie chyba całkiem dobrze z jednym ale... ojcem potrafię być i jestem ddobrym la mojego syna a i on oddaje mi powoli to co w niego uczuciowo "zainwestowałem"
Fakt juz planuje wyjazd w przyszłym roku na dłuuugie samotne wakacje tam gdzie nazwą mnie gringo.
Dzięki za cenne rady.
napisał/a: Stranger 2009-10-07 14:26
ewulkana napisal(a):Urk ja uwazam, ze lekkiego zycia to ona tez z Toba nie miala.
\ Wydaje mi sie,ze masz bardzo wrazliwa nature, taka artystyczna dusze i ze wczesniej czy pozniej w kazdym zwiazku dopadnie Cie rutyna.
\ Nie dlatego, ze jestes zlym czlowiekiem, ale dlatego, ze nalezysz do tej grupy ludzi ktorzy za bardzo sa ciekawi swiata, ze kazdy uklad jaki by nie byl bedzie Cie ugniatal. To swietna cecha tylko zle sie z nia zyje.

Jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...
Jestem dziwnie spokojny, że jeśli historię słyszelibyśmy opowiedzianą ustami żony, nikt by tu nie mówił o wrażliwej naturze, artystycznej duszy, poszukiwaniu uczucia itp. Po prostu na facecie nikt suchej nitki by nie zostawił...
Dlatego zawsze powtarzam. Nie ocenia się książki tylko po obrazku na przedniej okładce. Jak nie ma czasu przeczytać jej całej, to chociaż recenzje na "plecach" trzeba przecytać...


ewulkana napisal(a):\ Powinienes byc wędrowcem, obieżyświatem, malarzem ktory co pol roku mieszka w innym miescie, ale meza to raczej z Ciebie nie bedzie. Ito nie Twoja , ani Jej wina.Ona jest poprostu zwyczajna.
\I Ty sam musisz zadecydowac czy dasz rade dalej tak zyc czy nie. I ta nowa kobieta tez nie ma tu znaczenia, bo ona taz kiedys bedzie zwyczajna. I nastapia te same sytuacje o ktorych wczesniej Ci napisano, bedzie mnostwo komplikacji, przez co szybciej zrobi sie normalnie.
\Tu poniekad masz sprawdzony uklad|: dom, zona dzieci. Bezpiecznie, ale to tez nie znaczy szczesliwie, a trudno być caly czas "prawie szczesliwy", bo wtedy nikt z Was szczesliwy nie bedzie, a Twoja Zona dales do zrozumienia, ze jest tego warta.
\Ja tez znalazlam sie tu dlatego, ze nie wiem czy jest ,bo kocha? Czy dlatego , ze jest rozsadny i wierz mi, ze to kijowe uczucie ten brak pewnosci.
\Powodzenia i pozdrawiam

Nie obraź się kolego urk ale ja mam nieco inną teorię. Doskonale rozumiem, że każdy, najpiękniejszy nawet związek kiedyś staje się rutynowy. Bo przecież nawet najcudowniejsze cechy charakteru i wyglądu powszechnieją gdy ma się je na codzień... Ale ja uważam, że jeśli ktoś poszukuje w związku motylków, ekscytacji, emocji, uniesień i romantyzmu to znaczy że nie dojrzał do stabilnego związku. Takiego który nie opiera się na szybko znikających podnietach, ale na prawdziwej przyjaźni i więzi zależności emocjonalnych. Do tego trzeba niestety dojrzeć. Wyszaleć się za młodu, związać z setką partnerów, jeśli odczuwa się taką potrzebę, a na koniec zrozumieć, że "ochy" i "achy" to tylko wabik, a liczy się tak naprawdę coś całkiem innego.

pozdrawiam,