czasem jest tak

napisał/a: daniel1988 2011-10-06 14:17
Witajcie
Piszę w bardzo kłopotliwej sprawie.
Mianowicie współżyję z moją partnerką już od 8 miesięcy.
Zycie seksualne obydwoje postrzegamy jako udane.
Niemniej jednak czasami, choć bardzo rzadko, przytrafia mi się
skończyć wcześniej niż ona. Piszę, że przytrafia się to rzadko,
bowiem w skali ostatniego półrocza stało się tak 2 -3 razy.
Kochamy się w zasadzie przy każdym spotkaniu, a więc
średnio 6- 7 razy w tygodniu. Zawsze wtedy moja partnerka
szczytuje.
Piszę prosząc o poradę, bowiem problem polega nie na tym,
że moja partnerka w tych 2-3 razach nie szczytowała, lecz dlatego,
że wprawia mnie to w okropne poczucie winy. W zasadzie zawsze
w takich sytuacjach moja partnerka jest bardzo zdenerwowana.
Przepraszam ją wtedy cały dzień, aczkolwiek wiem, że ona
tego typu sytuacje traktuje jako atak na jej seksualność i próbę
wykorzystania jej wyłącznie dla moich własnych korzyści.
Nauczyłem się przez te 8 msc, że jej seksualność jest na początku
stosunku priorytetem. Jeśli ja dojdę wcześniej to logicznym jest, że
ona z takiego stosunku nie ma w zasadzie żadnych korzyści.
Martwi mnie jednak fakt, że nawet w tak bardzo sporadycznych
sytuacjach reaguje na to dość nerwowo. Wiem, że się na mnie gniewa
choć nie okazuje tego tak bardzo. Wiele już o tym rozmawialiśmy,
zawsze po takich nieudanych stosunkach i zapewniałem ją wielokrotnie,
że w seksie zależy mi na tym abyśmy oboje czerpali z tego korzyści.
Nie mogę natomiast zrozumieć, dlaczego tak bardzo jej źle skoro
zdarza się to tak bardzo rzadko.
Czy jej gniew jest rzeczywiście uzasadnionych ? Jak rozmawiać z nią
w takich sytuacjach skoro przeprosiny i poczucie winy nie wystarczają?
Czy to rzeczywiście zamach na jej seksualność i próba jej wykorzystywania ?

Proszę o Wasze opinie w tej sprawie.

pozdrawiam serdecznie
D
napisał/a: Lojer 2011-10-06 14:46
Wszystko wskazuje na to, że trafiłeś na zapatrzoną w siebie egoistkę, niedostrzegającą niczego prócz własnego nosa. Twoja laska myśli tylko o sobie i swoich potrzebach, więc to raczej zamach na Twoją seksualność, a nie na jej. Ona w zwyczajny sposób odwraca kota ogonem, wylewa na Tobie frustracje, co także świadczy o tym, że seks to dla niej tylko orgazm i przykłada do tej sfery priorytetową wagę.
Odpuść ją sobie.
napisał/a: porcelanka 2011-10-06 15:06
O ja, nie wierze. Orgazm jest jej priorytetem?! Co ona ma w głowie?! Rozumiem gdyby zdarzało się to notorycznie ale tych sytacji gdy skończyłeś wcześniej było tak mał, że nie powinna zwracać na to uwagi i przejść do porządku dziennego.
napisał/a: ~gość 2011-10-06 15:39
Lojer napisal(a):Wszystko wskazuje na to, że trafiłeś na zapatrzoną w siebie egoistkę, niedostrzegającą niczego prócz własnego nosa. Twoja laska myśli tylko o sobie i swoich potrzebach, więc to raczej zamach na Twoją seksualność, a nie na jej. Ona w zwyczajny sposób odwraca kota ogonem, wylewa na Tobie frustracje, co także świadczy o tym, że seks to dla niej tylko orgazm i przykłada do tej sfery priorytetową wagę.
Rzekłabym, że to jakiś wyjątek w bytowaniu na forum, ale zgadzam się w pełni z Lojerem i nie powiem- szczęka mi lekko opadła. To ona MUSI mieć orgazm jeśli Ty masz? I kurcze jeszcze udało jej się wywołać w Tobie poczucie winy? Jeeeju nieźle. No też uważam, że to absurdalne i nie wyobrażam sobie Twojego chodzenia za nią i przepraszania, że nie przeżyła orgazmu...
napisał/a: Lojer 2011-10-06 16:17
vanilla napisal(a):Rzekłabym, że to jakiś wyjątek w bytowaniu na forum, ale zgadzam się w pełni z Lojerem i


Aż tak bolało ?

Ja pierwszy raz spotykam się z przypadkiem TAKIEJ kobiety, o jakiej pisze Autor wątku.
No po prostu taki typ kobiety stanowi ewidentne zaprzeczenie kobiecości w seksie.
napisał/a: ~gość 2011-10-06 16:23
Lojer napisal(a):Aż tak bolało ?
Jak uważam, że masz rację, to nie boli w najmniejszym stopniu ;)

Mi trochę żal autorka, bo panna sobie go piknie pod siebie ustawiła. Niczym mnie mój ojciec :/
napisał/a: Lojer 2011-10-06 16:28
vanilla napisal(a):Jak uważam, że masz rację, to nie boli w najmniejszym stopniu


Ja mam zawsze rację. A jeśli Ty się ze mną nie zgadzasz, to oznacza to, że Ty masz swoją a ja swoją.

Autor wątku najpewniej kocha swoją partnerkę. A przez to stanie na głowie, aby sprawić jej radość i zapewnić satysfakcję z seksu. Jeżeli się do kogoś coś czuje, to trudno (graniczy to z niemożliwością) aby nagle się zbuntować i powiedzieć : "Dość, [Mod: pip-pip] dość ! Nie będziesz taka a ja przestaję się Tobie poddawać!". I podejrzewam, że taki stan rzeczy mieć jeszcze będzie długi czas miejsce. Niestety. Zwłaszcza, że partnerka Autora nie robi mu o to awantur, jedynie sygnalizuje jakiśtam swój negatywny stan emocjonalny wynikający z faktu braku orgazmu raz na jakiś czas.
napisał/a: ~gość 2011-10-06 17:18
Lojer napisal(a):Ja mam zawsze rację.
tak tak, przekonaliśmy się o tym w innym wątku :P nie offtopujmy już lepiej ;)
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-10-06 17:23
daniel1988 napisal(a):Jeśli ja dojdę wcześniej to logicznym jest, że
ona z takiego stosunku nie ma w zasadzie żadnych korzyści.
jak to ona nie ma z takiego seksu 'korzysci'? a radosc plynąca z wzajemnej bliskosci, a radosc z orgazmu partnera?
nie daj sobie wmówić jakiegos poczucia winy

rozumiem, gdyby to było nagminne zjawisko, ale 2-3 razy na dziesiątki, a moze nawet setki zblizen i to niby atak na jej seksualnosc? bez przesady
napisał/a: daniel1988 2011-10-06 17:39
Drodzy

Nie ma nawet najmniejszej mowy o zmianie partnerki, bo to moja jedna jedyna na całe życie. Zadałem to pytanie bowiem martwię się o nasze wspólne życie i zależy mi na tym aby była szczęśliwa ze mną w każdym calu. Seks to ważny aspekt naszego życia, stąd moje dzisiejsze pytanie. Problem jednak nie jest nowy i mimo tego, że sporo miedzy sobą o nim rozmawiamy dochodzimy zawsze do różnych wniosków.
Moja partnerka ma tego typu poglądy na seks ze względu na swojego poprzedniego partnera, który nie do końca troszczył się o jej potrzeby, a ona musiała spieszyć się ze swoim orgazmem bo jego zbliżał się bardzo wielkimi i szybkimi krokami. Uważam, że ze mną nie miewa tego typu problemów, zawsze aa czas na orgazm w pozycjach jakie sobie sama wybiera, do niczego nigdy się nie spieszymy, chce aby zdążyła nacieszyć się mną podczas penetracji jeszcze na długo przed jej orgazmem.
Nasze życie seksualne, choć teraz uważam udane, z początku takim nie było. Strach przed porażką i próba zaimponowania mojej dziewczynie sprawiała, że przez pierwszy miesiąc w zasadzie niewiele kochaliśmy się. Zwyczajnie nie byłem w stanie jej zaspokoić. Ona natomiast reflektowała mi moje porażki seksem oralnym. Z czasem wyznała mi jednak, że był to dla niej dramatyczny okres kiedy czuła się dalece wykorzystana przeze mnie. Ja w tym czasie starałem się aby to zmienić, udałem się nawet do urologa aby przekonać się czy nie mam problemu z impotencją. Lekarz zapewnił mnie że wszystko jest w porządku i potrzebuje tylko poradzić sobie ze strachem przed porażką. Od tamtego czasu kochamy się bardzo często z pozytywnym skutkiem dla nas obojga. Staram się również w miarę możliwości odwdzięczyć się jej za trudy z początku związku, kiedy tylko ja miałem satysfakcję z seksu. Dlatego też, kocham się z nią oralnie gwarantując jej, że jest to czas tylko dla niej i że robię to zupełnie bezinteresownie z pożytkiem tylko dla niej.
Wszystko między nami funkcjonuje w porządku, do czasu kiedy przytrafi mi się skończyć wcześniej niż ona. Wtedy wiem, że będzie zła a ja prócz przeprosin nie mogę nic już poradzić. Czy w obliczu porażek na początku związku jej gniew na mnie nadal pozostaje uzasadniony?
Jak sądzicie?
napisał/a: Lojer 2011-10-06 18:03
Ale to nie jest Twoja wina, że CZASAMI zdarza się, że Twój organizm zadziała tak, a nie inaczej - że kończysz orgazmem przed nią. Przecież gdyby to od nas - mężczyzn zależało, kiedy chcemy skończyć, to żaden z nas nie wybrałby opcji "orgazm przed kobietą". Ale to nie tak funkcjonuje. To jest fizjologia ludzka, męska. I Ty nie masz na nią 100% wpływu, nie możesz jej w pełni kontrolować. Wiadomo, że w jakimśtam stopniu można oddziaływać na tę kwestię poprzez różnego rodzaju ćwiczenia, które mają na celu przedłużenie stosunku z kobietą, opóźnienie męskiego orgazmu, ale... seks to taka sfera, w której trudno o realizację wszystkich planów każdego dnia, o każdej porze...A w związku z tym, co napisałem powyżej - nie ma tu i nie powinno być mowy o wykorzystywaniu jej przez Ciebie. "Wykorzystywanie" to działanie celowe, zamierzone, konsekwentne. A czy Ty dbasz tylko o swoją rozkosz, o swoją satysfakcję i ignorujesz pakiet jej potrzeb i preferencji ? NIE.
napisał/a: daniel1988 2011-10-06 18:37
Nie mam najmniejszej nawet ochoty na ćwiczenia kegla itp. udziwnienia, które przedłużają stosunek bo uważam, że nie są mi potrzebne. Przy tylu stosunkach jakie miewam z moją kobietą naprawdę sądzę, że przesadą byłoby robić jeszcze coś na rzecz przedłużenia stosunku. W tym wypadku temat raczej zamknięty.
Apropo wykorzystywania, cóż moja kobieta wyznała mi raz w afekcie, że cały ten czas na początku związku, kiedy kochała się ze mną w sposób opisany wyżej, to jeden wielki dramat dla niej samej. Gdybym wiedział to już wtedy, to nie pozwoliłbym jej na żadne tego typu zachowanie wobec mnie. Zawsze natomiast kwitowała to mówiąc że: "przynajmniej z nas dwojga chociaż ty miej z tego jakąś przyjemność". Dowiadując się tego od niej poczułem się nieco oszukany. Żyłem bowiem w przeświadczeniu, że rzeczywiście robi to dla mnie bezinteresownie. Mniejsza o to, zrozumiałem wtedy, ze być może było to dla niej czymś w rodzaju wykorzystywania. Staraliśmy się wtedy kochać, nie wychodziło nam to najlepiej, mnie ogarniała frustracja o nieudany seks i kompromitacją przed nią samą, ją denerwowała frustracja o brak finału jej podniecenia. Potrzebowałem czasu aby nauczyć się jej seksualności i zrozumieć jak sprawić aby również i ona miała orgazm. Od czasu kiedy to zrozumiałem nigdy nie kochałem się z nią tylko po to, aby samemu skończyć. Zawsze w seksie towarzyszy mi troska o jej potrzeby, z miłości do niej nigdy nie kochałbym się z nią tylko po to aby samemu zaspokoić swoje potrzeby seksualne.
Teraz kiedy minęło już sporo czasu, zawsze kochamy się tak aby ona miała czas na swoje potrzeby. Staram się je również potęgować grę wstępną zaczynając od seksu oralnego. Robię to nie tylko przez wzgląd na jej orgazm, ale również po to aby zreflektować się za pasmo nieszczęść na początku związku.
Dlatego właśnie zadałem pytanie o wykorzystywanie, bo próbuje ustalić czy rzeczywiście nieszczęścia z początku związku mogą być w tym wypadku powodem do gniewu za takie incydenty jak opisane w I poście?