Czemu mnie okłamuje?

napisał/a: Smutas 2009-03-11 10:34
Wczoraj odezwala sie do mnie i byla dziwnie mila, powiedziala ze leci do kina - SAMA! jednak po powrocie, grubo po polnocy, skwitowala wszytko 2 slowami i tyle... oczywiscie na mailu z 5 wiadomosci do tego goscia, ona mu jakies swoje zdjecia wysyla i tak dalej, widac gadka kleila im sie do godzin wczesno porannych i chyba nie byla taka "sama" w tym kinie... wkurzylem sie rano i napisalem, przeczytajcie oceńcie... albo ja nie umiem rozmawiać, albo wyolbrzymiam to co widze, albo ona po prostu jest oszukańcem do kwadratu a ja nie umiem sobie togo dopuscic do tej mojej pustej głowy. Moze ten chlopak to jednak nie jest takie super cos jak ja to widze, ne wim

Ja:
widze ze wypad do kina wiecej jak udany... i chyba w koncu nie samotny, od razu widać, ani dobranoc, ani nic, przed wyjsciem taka milutka, po powrocie 2 slowa i nic, opis taki dwuznaczny :P, dam sobie głowe uciąc ze nie bedzie zadnego kina ani kebaba po powrocie do ... mam inne przeczucia, co do tego co będzie, powodzenia tam z tym co robisz
*******: (09:23)
ojjjj
********(09:24)
jezeli coś sie zmieni to tylko z Twojej strony
Ja: (09:28)
nie wiem, do lutego wszystko bylo ok, dopiero od tamtego czasu czuje ze mnie okłamujesz, nie mialem wczesniej tego uczucia, nie wzielo sie z nikąd, wiem ze cos jest nie tak, i nie wmawiam sobie tego, po prostu to czuje, nie chce ci robic problemow, ani ciązyc, ale nie chce tez czekac az zaczniesz z kims byc, albo jak zacznie byc z kims cos wiecej, nie moge i nie chce na to patrzec, szkoda ze przez chwile nie pomyslisz ze ja tu jestem i jest mi bardzo ciezko, a to co robisz, nie wiem no kurde, gdybym byl z toba zapytalbym czy mnie zdradzasz, nie jestme wiec pytam czy mnie nie oszukujesz, tu nie chodzi o zmiany, zalezy mi na tobie, ale czuje ze twoja uwaga jest gdzie indziej, wiec prosze powiedz mi szczerze co sie dzieje z toba w tym , jesli jest tak jak mysle, trudno, twoje zycie twoje wybory, musze je zaakceptowac i pojde w swoja strone
********: (09:29)
cały czas piszesz podtextami, ze niby robie tu coś złego i strasznego, naprawde nie wiem co chcesz tym osiągnąć ;] i w ogole zachowujesz sie jak to byłby koniec naszej znajomosci...
********(09:31)
jak jestem w praktycznie nie ma mnie w domu
********(09:32)
teraz jak jestem w chodze na siłke, czasem do kina i spotykam sie ze znajomymi- nie sa to tylko dzieczyny, ale tez nikt z kim sie całuje.... ;] zaden chłopak ani nikt kto mógłby nim być
i to ze nie siedze całymi dniami w domu jest dla ciebie dziwne
********(09:33)
ale jak w w domu bywam jak w hotelu to wszytsko ok
Ja: (09:33)
oboje wiemy ze odległość nie ma wiekszego znaczenia, a ja czuje ze cos jest nie tak, chce wiedziec co, chociaz tyle, staralem sie jak moglem przez te 10 miesiecy, stawałem na głowie zeby było ci dobrze, czy tego chcials czy nie, po prostu chce zebys mi szczerze powiedziala, bo zasluzylem na szczerosc, chociaz tyle, co sie stalo wtedy ze bylas taka dobita, co sie dzieje od polowy lutego ze nie masz dla mnie uwagi, ze nie potrzebujesz ze mna rozmawiac, ze zmieniaja ci sie humory, nie chce zebys sie czula zle czy przytloczona przez moje jakies podejzenia bo nie o to chodzi, nie po to sie staralem zeby to rozwalac swoim zachowaniem, ale tak mnie to cisnie ze czuje ze daje ci juz preteksty zeby mnie pogonic, to tez jest zle
sam nie wiem
;(
nie wiem co sie dzieje
********: (09:34)
nie pogonie cie nigdy :D
wiec na to nie licz
ehhehe
jak chcesz to sie weź i obraź :P
********(09:35)
dobija mnie wiele rzeczy ktore na początku mi nie przeszkadzały....
związane z mieszkanie w
********(09:36)
brakuje mi duzo rzeczy :( (i tutaj gadanie o tym ze nie ma przestrzeni dla siebie, ze kloci sie z ojcem, ze nie ma prywatnosci i tak dalej i tak dalej)
napisał/a: Tigana 2009-03-11 12:49
jak dla mnie to Ty zadałeś jej całkiem konkretnie pytania, z których nie odpowiediziała na żadne. wszystkie jej odpowiedzi są na tyle wymijające, że nic nie wnoszą do rozmowy. co to w ogóle ma być
napisal(a):jak chcesz to sie weź i obraź :P

przeciez nie jesteście dziećmi!! jak dla mnie opcja jest tylko jedna: albo sie decydujecie na związek, albo ograniczasz kontakty na maxa. inaczej sie wykończysz ciagłymi domysłami. uwierz, że nie warto sie tak męczyć.
napisał/a: Maćka 2009-03-11 18:06
smutas, kurczę, zakochałeś się w kobiecie, która najwyraźniej ma radochę z tego, że jej nadskakujesz... jesteś jej siłą napędową....jednak ona pozyskaną energię wykorzystuje nie tam, gdzie Ty byś chciał...
więc, czy nie szkoda Ci energii, która się po prostu marnuje??
z tego, co piszesz, wynika, że masz wielkie serce i na pewno uczynisz jakąś wspaniałą kobietę najszczęśliwszym stworzeniem na Ziemi :)
napisał/a: Smutas 2009-03-12 10:04
Ostatnie 2 noce to tragedia totala... w glowie takie scenariusze, takie rzeczy m isie snily, pomimo ze spalem krotko i ciagle sie budzilem, nigdy tak sie nie meczylem. Powiedzialem ze pakuje manaty i jade tam do niej, niech mi wyjasnia wszystko, wywale kawe na ławe, nie mam juz siły, byleby to sie skończylo, nie moge patrzec na to zakłamanie. Trzymajcie kciuki
napisał/a: ~gość 2009-03-12 10:06
Smutas, trzymam. Powodzenia
napisał/a: przemek0810 2009-03-12 15:15
I dobrze. Ja też
napisał/a: Smutas 2009-04-01 00:21
Noooo od mojego ostatniego posta minelo troche czasu. Dla zainteresowanych opowiem jak to sie dalej potoczylo.

Pojechalem do niej, tak jak napisalem wtedy. Spotkalismy sie od razu, i jasno powiedzialem ze nie przyszedlem po to zeby mnie informowala o czyms, bo wiem swoje i po prostu chce to od niej uslyszec. Na to wszystko opowiedziala mi cala ta historie, jak poznala tego goscia, gdzie, jak sie to potoczylo. Powiedziala ze nawet jej sie spodobal, ale wie ze jest z ta dziewczyna, a ona nie zamierza i nie bedzie niczego niszczyc swoja obecnoscia. Zapytalem czemu mi nie powiedziala o nim kiedy pytalem o to dwukrotnie wczesniej. Stwierdzila ze to jest zwykla kolezenska znajomosc i gdyby mi o tym powiedziala to od razu pomyslalbym ze to cos "ważnego", a ze nie bylo nie jest i nie będzie, to nie warto o tym wspominac zeby sobie nie wyobrazal nie wiadomo czego. W sumie przyjalem ta wersje, pomimo ze wiem ze nie powiedziala mi wszystkiego. Zapytalem co zrobi jesli on zerwie z ta dziewczyna, powiedziala, że nic. Ze nie chce byc z kimkolwiek i miec przez to związane ręce, bo jest jej dobrze tak jak jest. Ogolnie calkiem dobrze sie nam ukladalo przez jakis czas... pomimo ze tego samego dnia spotkala sie z nim jeszcze, ale juz mi o tym powiedziala ze idzie sie z nim zobaczyc i zebym sobie nie ukladal w glowie dziwnych scenariuszy bo nie ma miedzy nimi nic poza typowo kolezenska relacją.

Przyszedl moment ze on zapytal się jej "co będzie z tego dalej?" na to ona "to co teraz - nic" no i sie obrazil ;). Nawet jak bylem z nia na lodach to pytal "co robisz?" a ona "jestem na lodach" a on "sama?" a ona "nie, wiesz ze nie jadam sama" :D wiec zapytal "z kim?" "z " no i znowu sie obrazil ;). Milo mi sie zrobilo na sercu. Ogolnie ich znajomosc podumarła lekko. A nasza kwitła i naprawde fajnie sie ukladalo, znowu spedzalismy razem cale dnie, zaczelismy w koncu rozmawiac ze soba na calkiem innej plaszczyznie. Interesuje ja kiedy i o co sie martwie, kazda niejasna sytuacje dokladnie mi wyjasnia, ja o wsyzstko dokladnie dopytuje i wiem ze moge oczekiwac odpowiedzi, tego wczesniej nie bylo. Generalnie bylo pieknie ladnie do momentu 2 dni wstecz... kiedy to zadzwonił, że zerwał z ta dziewczyna. Przerazilem sie. Wiedząc ze on sie jej podobał, on teraz nie ma nikogo, poczułem realne zagrożenie. Ona oczywiscie powiedziala ze nie mam sie co martwic, bo wyjezdzamy razem do pracy daleko i ona nic nie planuje wiec spokojna glowa. Tego samego dnia jeszcze sie z nim poklocila bo dzwonił i smucił jaki to on biedny ze sie rozstał i cierpi strasznie, i powiedizala że nie moze go słuchac, jaki on jest obłudny w tym co robi, że mogl powiedziec tamtej ze sie zakochal i dlatego ja zostawia i tak dalej i tak dalej, i że tacy ludzie jak on tylko pokazuja ze zwiazki sa nic nie warte bo ludzie sie zdradzaja, oszukuja itp. Szkoda gadac. Nie powiem jest miedzy nami calkiem dobrze, spedzamy razem mase czasu, ale strasznie mnie dobija to ze nadal nic z tego nie ma :(((((((( Gdzies chyba powoli zaczynam sie wypalać, rok to dosc dlugo. Uczucie niepielęgnowane umiera,a ja juz trace pomysly jak to ratować. Trzymam kciuki sam za siebie zeby ten wyjazd i wspolne mieszkanie przez pol roku, cokolwiek odmieniło...zwlaszcza ze o ile wczesniej nie byla pewna tego wyjazdu, to teraz kilka razy dziennie slysze marudzenie jakby juz tam chciala byc :)

Dziekuje wszystkim ktorzy sie zaitneresowali moim przypadkiem, dziekuje za rady i ze trzymaliscie kciuki za mnie wtedy 12 marca.
napisał/a: Misia7 2009-04-02 09:01
Smutas, jesteś wspaniałym facetem (oby było takich jak najwięcej). Przykro mi, że trafiłeś w swoim życiu na taką kobietę, która na Ciebie nie zasługuje. Zarazem cieszę się, że teraz jest już trochę lepiej i że odżyłeś po tamtych wydarzeniach. Życzę ci, żebyś wreszcie odzyskał spokój i był szczęsliwy bo naprawde na to zasługujesz
napisał/a: loveshy 2009-05-12 21:52
Witam...mam nadzieje, że kiedyś jeszcze odwiedzisz to forum i przeczytasz to co CI napisze za chwile... sprawy miłosne - ach ten temat jest dla mnie dobrze znany... mam dla Ciebie rade a raczej informacje. Kobiety kochają być najważniejsze, jeśli się dla nich z czegoś zrezygnuje, ale jeśli to będziesz pokazywał aż za bardzo to w tym czasie kiedy mogłaby się w Tobie zakochać znudzisz się jej po prostu. Kobiety bardzo różnie okazują uczucia, jedne są czule i kochane a inne boja się okazac choc odrobine uczucia, bo widzą, że zrobisz dla nich co chcą i to im wystarczy...z reszta kazdemu by pasowalo zeby mial wolna reke i rowniez osobe ktora Cię kocha. Wiesz to tylko rada mozesz zrobic z tym co tylko chcesz...ale jesli chcesz zobaczyć jej uczucia to musisz być troszeczkę bardziej obojętny, musisz sprawić aby ona poczuła się tak jak ty, wtedy obudzi się w niej prawdziwa zazdrość - takie chwile to chwile w których wszystko może się stać. Ta dziewczyna...może się w Tobie zakochać a wiesz dlaczego? ...bo tylko Ty tak naprawdę wiesz czego chcesz... POZDRAWIAM
napisał/a: alicja221 2009-05-13 01:04
Smutas, inteligentna, nieszczera kobieta i zakochany mezczyzna...faktycznie- trudna sytuacja. Ale, jak bys mial "pluc sobie w brode" do konca zycia, ze nie sprobowales, to daj jej szanse, tylko nie badz naiwny...
napisał/a: soltys83 2009-05-13 12:43
stary jestes beznadziejny! idealizujesz ja! bronisz przed samym soba! wcale nie potrzebujesz tego forum czlowieku! po lektorze musze przyznac, ze sprawiasz wrazenie naprawde inteligentnego i madrego faceta, a mimo to zastanawiasz sie co dalej! zrob to o czym myslisz od dawna i nie pytaj sie nas o pozwolenie. stary zycie jest bolesne, kazdy ma jakies swoje przejscia i problemy, ale akurat ty nie potrzebujesz pomocy. nikt ci tu nie powie, jak mozesz ja w sobie rozkochac, to niemozliwe.

ps. mam nadzieje, ze nie bylem za bardzo szorstki. na 90% nie wroce do tego watku, jakbys poczul sie urazony, lub sie ze mna nie zgadzal, to prosze o PW. chetnie cie przeprosze, o ile mi napiszesz, ze cie obrazilem.

ps2. nie czytalem rowniez odpowiedzi w tym temacie, jezeli padly podobne slowa do moich, to sie z nimi rowniez zgadzam.
napisał/a: Smutas 2010-07-05 15:44
Witam wszystkich po ponad rocznej przerwie... tym razem opiszę troche jak potoczyła się dalej ta historia i uczulę każdego, na własnym przykładzie jakim idiotą i głupcem potrafi sie stac człowiek gdy kocha. Ta historia z morałem pokaze, że niektórzy za nic maja godność swoja jak i cudzą heh. Jesli ktoś ten wątek pamieta to zachecam do lektury!

Rok temu wyjechalem z tą dziewczyna, podjelismy nowa prace i zaczelismy mieszkac razem w parę osob. Byl to niemal najgorszy okres mojego zycia. Totalnie ze soba nie rozmawialimsy po paru kłotniach na początku. Ona robila wszystko zeby mi zycie uprzykrzyc, dzwonila do tego kolesia o ktorym mowa, pisala wiadomosci, robila to tak zebym widzial i slyszal, meczylem sie nieziemsko, ale kontrakt podpisany z firma i musze siedziec, przeprowadzic sie nei bylo gdzie, bo te 2 miesiace mielismy szkolenie w malutenkim miasteczku, a bez samochodu ciezko sie bylo ruszyc. Sytuacja przechlapana, do tego widzielismy sie codziennie czy chcielismy czy nie, porobily sie obozy w grupie szkoleniowej i byla bieda. Pod koniec pobytu, gdy mielismy oboje wyjechac za granice do tej "naszej wymarzonej wspolnej pracy", okazalo sie ze jej udalo sie przeniesc do Warszawy i tam zostaje, a ja nie wiedzac nic o tym zostalem rzucony tam gdzie mialem od poczatku jechac. Oczywiscie do tego czasu rozwalila jej sie ta znajomosc z kolesiem i zaczela byc super mila dla mnie.

Zaczelo sie gadanie zebym nie jechal, zebym wrocil jesli nei moge teraz zrezygnowac, ze zamieszkamy razem i pomyslimy co ztego bedzie.... to bylo naprawde bardzo fajnych pare dni kiedy czulem ze mnei w koncu docenila, po tych miesiacach udreki. Siedzac daleko daleko.. rozmawialismy codziennie, bylo super, udalo mi sie zalatwic przeniesienie do Warszawy od poczatku wrzesnia, wiec 2 miesiace rozlaki. Koles zaczal sie do niej znowu odzywac i zaczela sie z nim spotykac ponownie... znowu zaczela mnie oszukiwac a ja znowu wszystko wiedzialem i dalem swiadomie robic w wała... miesiac potem znowu zerwala z nim znajomsoc mowiac mi juz otwarcie "ze pogonila go w taki sposob ze duma nie pozwoli mu sie wiecej odezwac. Uwierzylem

Wrzesien mieszkamy razem w wawie, kawalerka, male mieszkanko... jedno wyro. A ona? Jak ktos zupelnie obcy. Mieszkalem prawie 2 miesiace, zasypialem codzien kolo kobiety ktora kocham, nie mogac jej nawet przytulic. Klocilismy sie codziennie... masakra. Powiedziala ze potrzebuej wiecej przestrzeni. Znalezlismy wieksze mieszkanie, kazdy mial swoj pokoj, myslalem ze bedzie lepiej. Lecz nagle ten gosc zadzwonil umowil sie z nia, polala na randke, mi naklamala w oczy ze idzie na zakupy itp a wczesniej mowila ze nie ma kasy za bardzo, ze nie ma ochoty... po randce zadzwonila zebysmy poszli na spacer, byla jak zwykle super mila - pierwsza oznaka tego ze ma cos na sumieniu. Zobaczylem ja swietnie ubrana, bez zadnej torby z zakupami itp... ucieszona. Wiedzialem juz ze cos jest nie tak. Oczywiscie klamala w oczy ze znowu wymyslam. Wieczorem peklem i zrobilem tak awanture, ze sie przyznala ze widziala sie z tym facetem, ze on zerwal i chce z nia byc, ale ona juz nie chce, ze to tylko satysfakcja. Nie uwierzylem... klocilismy sie niemial tydzien, az w koncu (jak pozniej powiedziala) ze zlosliwosci przyprowadzila go na noc do domu, do naszego mieszkania.

Bylem juz tak wyproty psychicznie, ze nie zrobilem nic, poczekalem do nastepnego dnia i gdy jej nie bylo nie mowiac slowa spakowalem rzeczy i wyprowadzilem sie. Zadzwonila pare razy, wiem z pozniejszych rozmow ze strasznie ja to zabolalo co zrobilem i wielokrotnie przepraszala mnie za to co zrobila, dla mnei jednak bylo za pozno. od listopada do stycznia nie mielismy kontaktu. Ja zalapalem sie w miedzyczasie na kontrakt do pracy w rejonie polwyspu arabskiego... wyjazd mial byc na poczatku 2010 roku. Ona byla z tym facetem przez ok 2 tygodnie po czym on ja zostawil z tego co wiem... miesiac pozniej poznala kogos innego i znowu zaczela byc z kims innym, jakos po sylwestrze. Nie rozmawialismy ze soba w tym czasie.

Los tak chcial, ze spiknelismy sie ze soba w okolicach drugiej polowy lutego, powiedzialem ze wyjezdzam na kontrakt i los tak chcial ze ona tez do pracy w ten sam rejon... 300km ode mnie. Przeprosilismy sie, wybaczylismy, ona zerwala z tym facetem, bo ten chcial ja zatrzymac, nie chcial pozwolci jechac... a ta praca tam to zawsze bylo jej marzenie. Wiec wybrala marzenie i z najgorsza opinia rozstala sie z tym facetem. Miedzy nami zaczelo sie swietnie ukladac... po 2 miesiacach docenila pewne rzeczy, pierwszy raz uslyszalem od niej ze kocha, oficjalnie nie bylismy para, ale w koncu doczekalem czegos wiecej, i bylem szczesliwy. Jednak czasu zatrzymac sie nei da, przyszlo do wyjechania, ja pojechalem pierwszy, ona miesiac po mnie. Ten miesiac gdy byla w polsce, rozmawialismy ciagle, tysiace smsow, wiadomosci, skype, czas lecial i bylem calkiem szczesliwy. Zaczelismy planowac ze przeniose sie do niej jak tylko bedzie mozliwe, bo warunki tam troche lepsze jak u mnie.

Niestety z momentem dotarcia jej na miejsce, wszystko zaczelo znowu upadac. Malo kontaktu, tlumaczyla ze nowe miejsce, ze ciezkie szkolenie, ze teskni, ze jej zle, zebym dal jej czas na poukladanie sobie w glowie tego gdzie i po co jest. Dalem czas... Pojechalem do niej na pare dni niedawno. Nie widzielismy sie 2,5 miesiaca. Nie wiem czego sie spodziewalem po kobiecie ktora mowi ze mnie kocha i nie moze sie doczekac spotkania.

Gdy chcialem ja pocalowac oburzona wyskoczyla do mnie "co ty robisz?" i odsunela sie. Totalnie bylem zaskoczony. Po rozmowach, i swinstwac ktore wygadywalismy na skypach, opowiadajc sobie najsprosniejsze fantazje, co to sie nie bedzie dzialo jak sie spotkamy, spodziewalem sie ze buzi w momencie gdy zostaniemy sam na sam to nie jest wiele. Widac przeliczylem sie. Znowu zaczela traktowac mnie jak kolege, nawet sie nie przytulila. Powiedzialem w koncu ze mam dosc takiego czekania, ze skoro kocha mnie, to chce oficjalnego zwiazku, byc razem, budowac cos trwalego, konkretnego, nie chce wiecznie czekac az znowu kogos pozna, bo takie zycie bez tego "jestesmy razem" to droga wolna i nie chce potem uslyszec "nic ci nie obiecywalam" gdy pozna kogos innego. Powiedzialem co mnie boli i co chce zmienic. Tuz przed moim wyjadem powiedziala "mozemy byc razem, teraz rozumiem co czujesz, wiem co to znacyz kochac"

Wrocilem do siebie. Nastepnego dnia dostalem maila.. takiego ze malo sie nie przekrecilem. Zarzucila ze za bardzo sie staralem, ze zmienilem cale zycie dla niej, ze jestem tutaj bo ona tu jest, ze nie jestem tu szczesliwy, a ja nie jestem szczesliw by tesknie. Ze jak sie przeniose do niej tam to bedzei to samo co rok temu. Ze ona nie chce juz byc ze mna, bo nie umiem podjac trudnych decyzji i nie wiem czego chce. A ja wlasnie wiedzialem od poczatku czego chce. Wiedzialem ze kocham i chce sie cieszyc tym co mam z nia. Podjalem najtrudniejsze decyzje mojego zycia zeby byc razem. Duzo innych zarzutów ktore osobyscie wygladaja mi ze poznala kogos na miejscu... wszystkie maile, listy, pamietniki, wiaodmosci ktore sobie wysylalismy, sa malo warte. Najgorsze sa jej spotnaniczne wiadomosci w stylu "pamietaj ze cie kocham", nie wiem juz po co.

Ostatecznie, teraz nie moge sie z nia nawet skontaktowac, tak o po prostu zapytac co tam. Nie odbiera, dzieja sie tam u niej jakies dziwne rzeczy ostatnimi dniami, torche sie martwilem czy cos sie nie stalo. W sumie wszystko jest swierze bo mialo miejsce 2 tygodnie temu. Ale nie rozmawiamy juz ze soba wlasciwie.

Moje wnioski. Nie warto dla milosci poswiecac siebie ani swojego zycia. Czasy w ktorych idealy rzadzili zyciem ludzi sa juz za nami. Teraz liczy sie kasa i pogon za jakimis przyziemnymi rzeczami. nie mogla mi zarzucic braku pieniedzy czy oleju w glowie, zarabiam bardzo dobre pieniadze i bylbym w stanie zapewnic jej bardzo dobra przyszlo,sc ona rowniez zarabia swietnie, razem moglismy zyc pelnia zycia.

Mysle ze nie ma milosc, jest tylko czysty pragmatyzm i na koniec dnia, wszystko sie predzej czy pozniej rozsypie. A cala ta sytuacja i 2 lata zycia sa najlepszym przykladem mojej głupoty i slabosci do dziewczyny, ktora totalnie nie traktuje ludzi jak ludzi.

Pozdrawiam!