Czy mnie kocha?

napisał/a: Myyyszka 2009-04-29 14:32
Witam. Proszę, pomóżcie mi... Mam 29 lat, mój partner 40. Mieszkamy daleko od siebie, w różnych miastach. Znamy się od około dwóch lat, a spotykamy sie od około półtora roku. Ze względu na odległość spotkanie te są zawsze wielodniowe, ostatnio coraz dłuższe. Na początku trwały około czterech dni, a teraz minimum tydzień. Wakacje, wszelkie urlopy też spędzamy razem. W chwilach fizycznej rozłąki codziennie rozmawiamy na skypie. On wprowadził mnie w środowisko swoich dobrych przyjaciół, z którymi sie polubiłam, a ja jego w środowisko swoich i tez się polubili. On zna moją rodzinę, ale gdy ponad rok temu chciał mnie przedstawić swoim rodzicom, to oni nie chcieli. Jego dobrzy przyjaciele, których znam także ich nie znają, bo nawet mnie próbowali kiedyś podpytać jacy oni są. Podobno jego poprzednie dziewczyny tez ich nie poznały. Widzę, że on ma silne poczucie opieki nad nimi i są bardzo związani ze sobą emocjonalnie. Nawet mieszka z nimi. Zawsze to on przyjeżdża do mnie, albo razem gdzieś wyjeżdżamy. Gdy chciał mnie kiedyś przedstawić swoim rodzicom to zlekceważyli mnie i powiedzieli żebym przyjechała jak oni wyjadą na urlop. I tak też sie stało. Bardzo mnie to wtedy zabolało.
Coraz bliżej jesteśmy ze sobą, on okazuje mi swoje uczucie, we wszystkim mi pomaga, nawet wtedy gdy jest zmęczony, jest bardzo troskliwy, daje mi dużo czułości, ale nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha. Zawsze używa słów typu, że jestem mu bardzo bliska, droga, że jestem kochana, wyjątkowa itp. Wyczuwam jego uczucie, daje mi dużo czułości i ciepła, ale nie mówi mi, że mnie kocha. Wiem, że na kilka lat zanim mnie poznał rozstał się z kobietą, która cały czas robi wszystko żeby mu nie dać o sobie zapomnieć i daje mu do zrozumienia, że chciałaby aby do niej wrócił. Jest starsza od niego. On uważa, ze nie mam sie czym martwić, bo to ze mną chce być, a nie z nią. Wiem, ze to on odszedł, ale nie znam powodu. On nie lubi o tym rozmawiać. Ma wiele koleżanek, ale to są głównie wirtualne znajomości ze sporadycznym wirtualno byc moze telefonicznym kontaktem -to też mnie boli, ponieważ sie tego boję, ale przecież mu nie zabronię. Moze gdyby mnie upewnil co do swych zamiarów i uczuć nie byłabym zazdrosna.
Bardzo długo czekałam z radością na to, aż mi powie, że mnie kocha i oświadczy mi się, ale ostatnio zaczynam tracić nadzieje, ze kiedykolwiek to nastąpi. Kocham go, chciałabym założyć z nim rodzinę, ale zaczynam wątpić, że on tez tego chce. Znam jego poglądy w tej kwestii, bo zanim tak bardzo zbliżyliśmy się do siebie wiedziałam, że chciałby mieć własna rodzinę. Nawet jak obserwuje jego stosunek do dzieci to widać, że chciałby mieć własne. Kiedyś zrobił dwa razy delikatna aluzję do naszych zaręczyn i małżeństwa, ale to było tak subtelne, że niewiele z tego nie wynika. Może jednak jemu jest dobrze tak jak jest? Może przeszkodą są jego rodzice, a może on wciąż kocha byłą, chociaż twierdzi, że to zamknięty etap? Może mnie nie kocha? Może nie jest pewny czy chce ze mną żyć? Jego przyjaciele twierdzą, ze on uważa nasz związek za cos poważnego i że widać, że jest we mnie bardzo zakochany i ze sie stara. Ze widac, że jest przy mnie szczęśliwy, a przy poprzedniej kobiecie byl zgaszony i stlamszony. Ale czy gdyby tak było, gdyby mnie kochal, to czy nie powiedziałby mi o tym? Czy utrzymywałby telefoniczny kontakt z byłą i miał tyle koleżanek? Jak widziałam książkę adresowa w jego telefonie (przy nim, bo bawiliśmy sie kiedyś swoimi telefonami) to była tam cala masa żeńskich imion. Jestem zazdrosna, czuję sie niepewnie. Może byłoby inaczej, gdyby zapewnił mnie o swoim uczuciu.
Nie wiem co robić. Przecież nie oświadczę mu sie pierwsza. Jak długo można tak żyć miedzy dwoma miastami? Na dłuższa metę ile tak można? Mam strasznego doła od wczoraj w związku z ta sytuacją. Może nie ma sensu czekać? Może powinnam odejść? Ale nie potrafię... Kocham go, lecz tracę nadzieję. Pomóżcie mi obiektywnie spojrzeć...
napisał/a: Broszka25 2009-04-29 15:59
Czy cię kocha niewiem i niewiem czy ktokolwiek na tym forum będzie wstanie ci powiedzieć.To że ma wiele koleżanek nic nie oznacza a ty nie powinnaś od niego wymagać żeby ich nie miał.Zazdroscia mozesz sobie tylko zaszkodzić.Coś między wami jest ale czy to prawdziwe uczucie z jego strony,czy może tylko porządanie tego tez nie jestem w stanie ci powiedziec.Jest między wami spora różnica wieku więc sama powinnaś wyczuć co was tak na prawdę łączy.Poza tym jak sama napisałaś jego rodzice nie chcą cię poznać więc może on przez to się wacha i niewie jak dalej postępować w stosunku do ciebie.Dziwi mnie jeszcze jedno...czemu on mając 40 lat mieszka z rodzicami?Dlczego nie zamieszkacie razem skoro ty go kochasz a on (chyba) kocha ciebie?Rozmawiacie czasem o wspólnym mieszkaniu?
napisał/a: zdesperowana21 2009-04-29 16:23
według mnie ten facet jest dziwny.Naprawdę dziwny.No bo tak: ma 40 lat.Mieszka z rodzicami, nie ma (i nawet chyba nie chce)żony, dzieci...
ma wiele "wirtualnych"koleżanek(?)!!!!!!!!
ale do rzeczy.To że nie mówi ci"kocham cię" jest dziwne-to fakt, bo przecież jesteście parą nie miesiąc ani dwa tylko 1,5 roku!Droga, kochana i bliska może być dla niego mama ale ukochaną się kocha!
poza tym jak facet kochający kobietę może nie pragnąć przedstawić jej rodzicom?nawet jeśli byłoby to dla nich niezbyt komfortowe, powinien z nimi jasno porozmawiać i cię zaprosić.do cholery on ma 40 lat!!!!!!!!!
jeśli mam być szczera to uważam,że on cię kocha ale w trochę inny sposób niż powinien.Myślę że jest za mocno związany z rodziną by od nich odejść(czyt.założyć własną rodzinę).
ja na twoim miejscu nie wytrzymałabym ciągłych spotkań u mnie lub na wyjazdach, braku jakiejkolwiek deklaracji i wzięcia odpowiedzialności za siebie!sądzę, że to ten typ, który chce być zawsze przy mamusi bo ona najlepiej ugotuje, wypierze ręcznie brudne majty i skarpety.
nie chcę go zbyt surowo oceniać ale myślę że jemu jest tak zwyczajnie wygodnie-w domu wszystko podane pod nos, jak się nudzi, jedzie do ciebie albo na jakiś wyjazd z tobą, wtedy ma sex i chwilę odpoczynku od rodziców, i później znów tęskni do swoich cudownych przyjaciółek z internetu i za ogórkową mamusi i wraca.a ty zostajesz i łudzisz się że coś się zmieni.
na moje oko, to pewnie tak będzie, tylko, że on może dopiero pomyśli jak dorosły człowiek w momencie ja jego rodzice umrą(nie życzę im źle!!!!)
albo w końcu kopną go w d...i powiedzą "synu, spadaj bo my też chcemy mieć trochę prywatności a nie życia w 3"(bo przecież mają go na karku już40 lat)!
że też im to nie przeszkadza!ja nie mówię że oni mają go nienawidzić lub wyrzucić z domu ale porządna męska rozmowa(ojca z synem)powinna się odbyć.Bo może ten twój facet jeszcze nie zauważył że 40 lat minęło.
ma młodą śliczną kobietę u boku która chce go za męża...i jeszcze mu źle!!!???
chore.naprawdę uważam że to nie jest zdrowe.
w skrócie:
-facet mieszka z rodzicami,
-ma 40 lat
-brak żony
-brak dzieci
-brak ochoty do stworzenia czegoś własnego
-przesiaduje na internecie i wisi na telefonie
-rodzice nie pozwalają mu przyprowadzić dziewczyny do domu w czasie gdy oni tam są
-nie potrafi się określić co do uczuć.


nic więcej nie mam do dodania.
pozdrawiam i życzę szczęścia(ale chyba przy boku innego faceta).
napisał/a: Myyyszka 2009-04-29 21:43
Dziękuję Dziewczyny za Wasze wypowiedzi, dają do myślenia.
Nie rozmawiamy o wspólnym życiu. Raz tylko, dawno temy poruszył temat ewentualnej ciąży i ze dwa razy zrobił delikatne aluzje do zaręczyn i małzeństwa. Ale naprawdę bardzo delikatne. Raz też wspomniał jakie są ceny mieszkań u mnie a jakie u niego, ale nie padła przy tym zadna propozycja z hego strony. I tyle. Chętnie bym rozmawiała z nim na ten temat, ale uważam, że to on jako mężczyzna powinien pierwszy zacząć, określić się, oświadczyć. Z jednej strony czuję jego uczucie, a z drugiej czuję się strasznie niepewnie. Potrzebuje deklaracji, zapewnienia o miłości, działań w kierunku założenia rodziny.
Nie wiem o co chodzi z jego rodzicami. Czasem zastanawiam się, czy to nie jest tak, że oni nie chcą by od nich "odszedł", bo w zasadzie mają tylko jego. Wiem, to byłby egozim z ich strony, ale może tak jest? Więź między nimi na pewno jest mocna. Wiele czasu spędzają razem, bywa, że chodzą razem na wycieczki czy do kina. Może nie pasuje im, że jestem z innego miasta i móglby się wyprowadzić za daleko? Z jednej strony to jest człowiek rozsądny, odpowiedzialny, zaradny, a z drugiej być może ma niedojrzałe podejście do swoich rodziców? Może mieszkając wciąz z nimi on nie zdaje sobie sprawy, że ma już 40 lat? Wiem, że jego przyjaciele dobrze nam życzą, podpytują go o zaręczyny, wspólne mieszkanie, pytają mnie czy już się zdeklarował itp.
Marzę o małzeństwie z nim, o założeniu wspólnej rodziny, ale zaczynam się obawiać, że może to jest nierealne?
Kontaktów z koleżankami mu nie zabraniam i za bardzo nie ujawniam się z zazdrością. Zdaję sobie sprawę, że mogłabym w ten sposób wszystko zepsuć. To są głównie dziewczyny, które poznał, gdy szukał kogoś po rozpadzie poprzedniego związku. Twierdzi, że są na stopie koleżeńskiej. Nie znam ich, znam tylko takich zwyczajnych jego przyjaciół. Mam wrażenie, że on się miota pomiędzy rodzicami a mną. Co mam robić, jak dać mu do zrozumienia czego oczekuję, ale nie naciskać go przy tym? Jak sprawić, by spojrzał z dystansu na swoje relacje z rodzicami? Wydaje mi się, że jego rodzice, zwłaszcza mama, chcą go mieć tylko dla siebie. Tak właśnie to wygląda. A on temu ulega. Przyzwyczaili się, że mają go obok, nie chcą zmian. I tak jak mówisz, mogą tym doprowadzić do tego, że po ich śmierci zostanie całkiem sam. Kocham go, ale nie wiem co robić. Może on potrzebuje jakiegoś wstrząsu, ale to raczej nie ja powinnam nim potrząsnąć. Nie wiem, czy mogę żonie jego przyjaciela się zwierzyć ze swoich obaw co do jego relacji z rodzicami, bo wiem, że razem ze swoim mężem dobrze nam życzą, ale może to nie byłoby w porządku wobe niego? Chociaż oni sami chyba dobrze widzą co i jak... Czuje się na boku jego rodziny. Czy uważacie, że mogę zrobić czasem delikatną aluzję, że chciałabym ich poznać? On na pewno poczuwa się do opieki nad rodzicami, to widać. No ale opieka opieką, ale poświęcenie swojego życia dla nich to co innego. Wydaje mu się, że za kilka lat mogą umrzeć (kiedyś powiedział, że są w takim wieku, powinien się już zacząć liczyć z ich śmiercią). No ale nie można przecież czekać z założeniem rodziny na smierć rodziców, bo co w wieku np 50 lat będzie ją zakładał? Rozumiem opiekę nad rodzicami, na pewno w sytuacji ewentualnej cieżkiej choroby tak samo jego rodziców jak i swoich na pewno starałabym się pomóc nimi opiekować, ale jak na razie jego rodzice nie są chorzy i nie wymagają całodobowej opieki. A on zachowuje się tak, jakby to, że z nimi mieszka było całkiem normalne. Szczerze mówiąc w takiej sytuacji obawiałabym się zamieszkać blisko nich. Wydaje mi się, ze abym mogła z nim normalnie zyć powiniśmy zamieszkać z dala od jego rodziców, ale to może nierealne? Myślę, że gdyby doszło do mojego spotkania z jego rodzicami to później byłoby łatwiej. Ale co, jeśli on nie potrafi ich "opuścić"? Czy ja w ogóle mogę coś zrobić w tej sytuacji? Czy oni zawsze będą ważniejsi niż ja? Zaczynam mieć mega doła...
napisał/a: Myyyszka 2009-04-29 23:57
"Miłość jest jak roślina,trzeba ją pielęgnować.
A słowa miłości są dla tej rośliny jak rosa"
P.la Mure
napisał/a: Ankaaaa 2009-04-30 09:50
jeżeli spotykasz sie z mezczyzna, ktory ma 40 lat, to prawdopodobienstwo, ze go "zmienisz" czy wplyniesz na niego w jakis sposob jest zadne. jezeli jest zzyty z rodzicami- to tak juz zostanie.jezeli nie chcą Cie poznac-nie zmienisz tego.mozesz tylko byc cierpliwa,ale to nie gwarantuje zadnych efektow.

jedyne, co mozesz zrobic to z nim porozmawiac.jezeli uzyjesz dobrych argumentow- moze uda ci sie uswiadomic mu rozne rzeczy, ktorych on nie dostrzega.a moze wyjasni Ci przyczyny, dla ktorych tak sie dzieje i tak to wsyzstko wyglada.powinnas sie na to zdobyc, bo moze sie okazac, ze on nigdy nie bedzie chcial sie ozenic i preferuje np. wolny zwiazek,chociaz wczesniej sugerowal inaczej.

poza tym jesli kocha dzieci i planuje je miec- to na pierwsze dziecko juz najwyzsza pora.wiem, ze dla mezczyzny czas biegnie inaczej- ale jesli che sie byc ojcem a nie dziadkiem- to czas dzialac. dlatego musisz sie dowiedziec,co dalej. a najlepiej zamiast go wypytywac - powiedz, czego Ty chcesz i zapytaj, jakie to ma szanse realizacji z jego strony.
napisał/a: Myyyszka 2009-05-02 09:57
Ankaaaa, dziękuję za te słowa. Faktycznie, muszę się liczyć z tym, że on już zawsze będzie bardzo zżyty z rodzicami. Właściwie nawet by mi to tak bardzo nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że czuję, że oni są dla niego dużo ważniejsi ode mnie. Że ja jestem trochę na boku. Nie za bardzo umiem z nim o tym rozmawiać ponieważ to są jego rodzice. Może poczekać na jakąś konkretną sytuację, gdy poczuję się na boku i wtedy mu powiedzieć co czuję? Chyba nie jest dobrze, że wzbieram w sobie żal, zamiast reagować od razu.
Kiedyś gdy wynikła jakaś sytuacja z jego mamą i chciałam z nim o tym porozmawiać, to powiedział tylko, że "to jest szerszy problem". Niestety on uważa, że jak są jakieś problemy, to powinien je rozwiązać sam a nie obciążać nimi mnie -ja uważam inaczej. Łatwiej by mi było, gdym wiedziała dlaczego tak sie dzieje.
Wiesz Ankaaaa, ostatnio zrozumiałam, że on nie mówi mi "kocham", bo być może nie jest tego pewny. Gdy rozmawialiśmy sobie ostatnio o rożnicach w męskiej i damskiej psychice on powiedział coś takiego, że gdy o czymś ważnym mówi to tylko wtedy gdy jest tego pewny i gdy wie, że nie będzie się chciał z tego wycofać. Między wierszami wyczytałam sobie, że być może dlatego nie mówi mi, że mnie kocha. Chociaż jego zachowanie wobec mnie wskasuje na to, że jednak kocha. Nie umiem pierwsza powiedzieć, że kocham i czekam... bardzo bym chciała na tym etapie bycia razem poczuć pewność. Usłyszeć te słowa.
Masz rację, zamiast się go wypytywać zacznę mówić o tym czego ja pragnę. Że chciałabym mieć rodzinę, dzieci... itd.
Dziękuję Ankaaaa
napisał/a: Myyyszka 2009-05-03 17:30
No i doszło między nami do poważnej rozmowy. Wprawdzie nie ja ją zaczęłam, ale delikatnie trochę go sprowokowałam ;) Rozmowę zaczął on i jesteśmy w tym momencie na etapie rozważania w którym mieście zamieszkać, komu będzie łatwiej zmienić pracę itp :D Analizujemy plusy i minusy... Dziękuję za wsparcie :) Oby wszystko nadal szło w takim kierunku :D