Czy warto dać kolejną szansę? Czy ryzykować po raz kolejny?

napisał/a: Aleksandra.24 2016-02-23 14:18
Cześć,

zalogowałam się na forum, ponieważ szukam desperacko jakiejś podpowiedzi, bo zdaje sobie sprawę, że nikt mi nie powie co mam robić.
Moja historia dotyczy mojego związku z Portugalczykiem. Jest on 15 lat starszy ode mnie, ja mam 24 lata a on 39. Poznaliśmy się 2,5 roku temu na jednym z portali internetowych, kiedy to studiowałam w Portugalii. Mój pierwszy pobyt trwał 5 miesięcy, kiedy to spędzaliśmy ze sobą możliwie dużo czasu tj. weekendy i wolne dni w tygodniu. Zakochaliśmy się w sobie, że tylko kiedy skończyłam licencjat w Polsce, zdecydowałam się na powrót i podjęcie ryzyka "A nóż widelec nam się uda". Wróciłam na wakacjach 2014 roku. Wiedziałam, że czeka mnie trud życia codziennego, ponieważ nie posługiwałam się wówczas j. portugalskim tylko angielskim, że to kraj, gdzie z pracą nie jest kolorowo i że wszystko potrwa jakiś nieokreślony bliżej czas. Byłam bez znajomych, tylko jego miałam przy sobie. Niespodziewałam się, jak ciężko będzie mi z tego powodu, zwłaszcza, że z rodziną też nie rozmawiałam szczerze, bo byli przeciwni mojej decyzji, wiedziałam, że jakiekolwiek narzekanie z mojej strony może pogorszyć sprawę. Mój facet nie wspierał mnie tak, jakbym tego oczekiwała: nie spędzał ze mną dużo czasu, ignorował moje potrzeby, nawet z czasem seks był problemem dla niego, w ogóle nie chciał się ze mną kochać. Wielokrotnie podejmowałam próbę rozmowy, dlaczego tak się dzieje, co jest nie tak, że tak się zachowuje, ale zazwyczaj dawał wymijające odpowiedzi, że nie wie, że stres w pracy itp., ale z tego co wiem, to zazwyczaj stres w pracy u faceta potęguje chęć na seks? Ja do stycznia 2015 roku nie mogłam znaleźć pracy, bo miałam jeszcze barierę językową, a tylko z angielskim nie było łatwo o pracę. Postanowiłam, że zerwę z nim, bo kompletnie nie czułam się jak w związku, tylko jakbym żyła z sąsiadem, bo z kolegą jeszcze czasami gdzieś się wyskoczy, a nim to nigdzie, tylko w weekendy ja szłam sama na plaże, a on spał do popołudnia. Masakra jakaś była. Wróciłam na 3 tygodnie do PL, mieliśmy kontakt telefoniczny i przekonał mnie do powrotu, stwierdził, że musimy się nad tym wszystkim zastanowić, że musimy przedyskutować sprawy. Dałam mu drugą szansę. Wróciłam, nawet załatwił mi pracę dorywczą, żębym języka się lepiej nauczyła, ale nie było fajerwerków. Szczerze? Nie widziałam jakiejś sporej poprawy. W weekend jakaś kolacja lub TV albo plaża i to nie zawsze, albo ja pracowałam, więc sam gdzieś wychodził z kumplami, seks był znów rzadki, bo raz na dwa trzy tygodnie. Straszne to jest uczucie dla atrakcyjnej kobiety, kiedy musi prosić się o seks z własnym facetem!!! W dodatku jest młodsza od niego o ponad dekade. Na prawdę myslałam, że on ma jakieś problemy z przeszłości, że może nie chce się kochać, bo coś przeżył, a jest mu cięzko o tym mówić. Nie wiedziałam co o tym myśleć. I tak mijały nijakie miesiące, raz lepiej, raz gorzej, aż do maja, kiedy to mieliśmy kolejny kryzys. Poszło o to samo. Kupił mi bilet do Polski, spakowałam swoje rzeczy i co zrobiłam? Wróciłam się z lotniska!!! Nigdzie nie poleciałam. Dałam mu kolejną szansę. Zapewniał o zmianie. Wtedy to już było tylkooo gorzej, doszło nawet do ponadmiesięcznej przerwy w seksie, nie było większych czułości z jego strony... Nie poddając się jeszcze i jeszcze raz próbowałam rozmawiać, jednak bez większego skutku. Odpowiedzi jakie otrzymywałam to, że on nie wie, ale może to jest związane z tym, że tak jakby nie jestem dla niego atrakcyjna, ale nie fizycznie tylko mentalnie, bo jestem trochę jak małe dziecko, musi mi pomagać w wielu rzeczach, bo tutaj na początku z językiem problemy (teraz mówię płynnie), to z pracą, to brak znajomych.... No ale wszystko jest kwestią czasu, uważam, że jak się kogoś kocha, to takie rzeczy nie mają znaczenia, zwłaszcza, że zmieniłam dla niego kraj, który zresztą pokochałam, ale nie o to chodzi. Ogólnie twierdził, że nie potrafi mi tego wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Wtedy chciałam zostać i poszukać jakiejś lepszej pracy niż kelnerka, ale na próżno i zdecydowałam, że wracam, bo ani pracy, ani miłości z jego strony, nic tu po mnie. Wróciłam dokładnie dwa miesiące temu. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo będę to przeżywać. Na początku błagał mnie, żeby wracała, że on już wie, że to ja jestem tą jedyną, że miał taki skarb koło siebie, a tego nie doceniał, że jestem jego dopełnieniem, że rozumiem go o wiele lepiej niż jego znajomi, że będzie inaczej, że wie, że był dupkiem, że teraz da mi tyle uwagi ile tylko potrzebuje, ze chce się ze mną kochać, dać mi uznanie. Do tej pory go kocham, ale przez to, że zostałam tak zraniona, boję się dać kolejną szansę. Mówię sama do siebie, że gdyby to była mniejsza odległość albo gdybym miała tam pracę... A tak znowu tułaczka i nie wiadomo co i jak. Jednak z drugiej strony mam ochotę zaryzykować, bo tęsknie tak bardzo, że nie potrafię nic ze sobą zrobić. Codziennie mi się śni po nocach, że tam jestem lub się wybieram... Nie umiem się tutaj odnaleźć, tam zaczęłam kreować swoje życie, bo miałam już język, znajomych, znałam okolicę... Wiem, że nie tym samym człowiek żyje i potrzebujemy pracy, a co za tym idzie pieniędzy. Jestem już tym zmęczona, raz mówię sobie, że to koniec, zranił mnie i nic z tego, później w mojej głowie tworzę historie o tym, co by było gdyby... Co jeśli na prawdę się zmieni? Boże, a może to ja jestem tak super naiwna... Może ktoś z was ma podobne przeżycia i mógłby się ze mną podzielić swoimi doświadczeniami?


Pozdrawiam
napisał/a: errr 2016-02-23 16:38
Aleksandra.24 napisal(a):ale z tego co wiem, to zazwyczaj stres w pracy u faceta potęguje chęć na seks?
???
potwierdzi to chociaż jeden facet?
jeden, jedyniutki?


Wymyślasz.
A gdybyś tam znalazła fajną pracę to zostałabyś? to jedź, weź d.pe w troki i znajdź pracę. Z czasem napatoczy się jakiś inny...
napisał/a: krasnolud1 2016-02-24 00:19
errr napisal(a):potwierdzi to chociaż jeden facet?
jeden, jedyniutki?
mój zdecydowanie nie

Aleksandra.24, byłaś długie miesiące kiedy był czas na wszystko, język, pracę, poznawanie znajomych i budowanie związku. Nie wyszło to do czego chcesz wracać? Najbardziej dziwi mnie tylko brak znajomych, bo do tego nie trzeba mówić biegle w danym języku, znajomi to też przyjaciele partnera, a wygląda na to że i on ich za wielu nie miał. Za czym tęsknisz? Za kiepską pracą? Brakiem oparcia w partnerze, czy brakiem seksu? A może jest Ci po porostu głupio przed rodziną? Bądź szczera sama ze sobą i zastanów się czego realnie oczekujesz i w którą stronę warto zmierzać, bo coś tłuczesz nieustannie głową w mur, a bez narzędzi i tak go nie rozbijesz.
napisał/a: muslina 2016-02-24 22:08
dasz szansę po raz kolejny i co dalej?

Będziesz tak dawała regularnie n-tą szansę? Za rok, dwa, pieć i piętnaście? Albo się tak będziesz męczyć całe zycie albo w którymś jego momencie i tak czy siak zerwiecie...
napisał/a: sebastian.r 2016-06-02 02:53
Witaj. Na wstępie zacznę od sprawy seksu. Stres w pracy działa na faceta bardzo negatywnie i w większości przypadków sprawia, że nie mamy na niego ochoty co jest powodowane tym, że przez pierwsze chwile po powrocie do domu tak naprawdę wciąż jesteśmy w pracy- mentalnie. U niektórych może to trwac od kilku minut u niektórych do kilku godzin, nie ma na to reguły gdyż każdy inaczej znosi stres, ale... Masz w 100% rację. Gdy ktoś decyduje się na związek powinien pomyśleć najpierw czy będzie potrafił zapewnić tej drugiej osobie wszystko co za tym idzie również przyjemność cielesną. Choć nie dla wszystkich jest ona najwazniejsza, to brak jasnych ustaleń dotyczących tej sfery powoduje często kompleksy u jednego z partnerów, chorobliwa zazdrość, podejrzenia różnego rodzajuna zdradzie kończąc. Co do Twojego pytania... Z tego co wyczytalem nie jest to pierwsza podobna sytuacja, w której to Ty rzucasz wszystko i wyjezdzasz do niego. Owszem, ja również uważam, że szansa, może nawet dwie należą się każdemu, ale policz na palcach ile tak naprawdę ich było? Mogę Ci zaproponować fajne rozwiązanie dzięki, któremu okaże się czy naprawdę jesteś dla niego kimś ważnym czy tylko jesteś tą, która w jego mniemaniu zawsze wraca. Może niech on się pofatyguje do Ciebie? Przecież to on ma przeprosić Ciebie. To on powinien plaszczyc się przed Tobą jak zbity pies, nie Ty przed nim. Mam nadzieję, że choć trochę mogłem Ci pomóc i życzę powodzenia. PS: nikt nie mówił, że podejmowanie właściwych decyzji czasem nie będzie boleć... Przemyśl te słowa. pozdrawiam. Sebastian. R