dlaczego tak boli

napisał/a: stonka5 2009-05-07 13:42
witam wszystkich.
Z tej strony naiwna kochająca żona, uznająca swojego męża za chodzący ideał, wpatrzona jak w obrazek, wierna, itd................................
po ponad 7 latach małżeństwa, pare dni temu mój ślubny onzjamił mi, że
mnie już nie kocha, nigdy nie był szczęśliwy i takie tam słowa, które wydawały się być nie wypowiedziane z jego ust tylko jakiegoś mi obcego człowieka. Oczywiście jest zakochany w jakiejś babce której szczelnie broni przed zdemaskowaniem i chce rozwodu. Zostawia mnie z małym dzieckiem, tyle planów, dorobku itd.
Powiedział że jestem dla niego jednym wielkim problemem,
Jego słowa tak bolą że aż mi czaszkę rozwala a serce cwałuje .................
z 2000 tys. razy pytałam go dlaczego .......................................
Zrujnował życie mnie i dziecku ...................................................
na dzień dzisiejszy zadzwonił że chce wrócić że przymyślał co jest dla niego najważniejsze ale mnie się wydaje że się waha nie kocha mnie tylko tamtą po zaledwie paru miesiącach, tylko idzie na litość i ma poczucie obowiązku wobec dziecka.
Pytam dlaczego chcesz wrócić odpowiedział bo tak jest słusznie....
a miłość a reszta??????????????
Nie wiem co robić od paru dni nie mogę jeść, spać normalnie żyć
i chociaż wiem że dam radę bez niego i podniosę z takiej tragedyjiii to tak mnie to wszystko rozwala przytłacza i boli że musiałam sięgnąć po naprawdę silne leki.
Nie wiem co mam zrobić pozwolić mu wrócić czy wywalić z naszego życia
skoro to nie miłość tylko "słuszna sprawa"
dziecko go bardzo kocha źle znosi rozstanie
nie wiem jak żyć i co robić jak się zachowywać..............................
napisał/a: meexxx 2009-05-07 13:51
Ja byłem w podobny związku gejowskim…

Jak się poznaliśmy był cudowny i słodki, przyjeżdżał o 22.00 do mnie choćby żeby zobaczyć się 15 minut… Po miesiącu powiedział ze mnie kocha – przeraziłem się… Ale wydawał się odpowiedzialnym człowiekiem z zasadami… Wiec obserwowałem… Pierwsze starcie było jak chciałem zobaczyć się z moim znajomym – była awantura że po telepałem jego zaufaniem, żebym się zastanowił czego chce od życia, że nie nawiedzi moich znajomych pedałów, awantura o to że jak rozmawiam przez telefon to od chodzę obok ze pewnie mam jakieś tajemnice itp… Zacząłem się tłumaczyć ze nic się nie stało… zaczęliśmy urządzać jego mieszkanie, poświeciłem cały wolny czas – jeździłem kupować mu wszystko glazurę, kran na drugi koniec miasta… Podczas jednej z imprez upiłem się i wyciągnąłem na tapetę moich byłych – obraził się , powiedział ze to koniec, żebym spakował jego rzeczy… Prosiłem aby nie przekreślał wszystkiego przez głupie teksty… Mieszał mnie z błotem jak tylko kilka godzin się nie odzywałem miałem smsa- swoim milczeniem nie poprawiasz swojej już i tak marnej sytuacji !!! przejmowałem się tym bardzo… wróciliśmy do siebie… dalej urządzaliśmy mieszkanie… trafiła się znowu impreza u moich znajomych powiedział ze nie idzie i nie chce ich w ogóle poznawać – powiedziałem to ja jadę – i pojechałem… Telefon zostawiłem w kurtce i wydzwaniał czego ja nie słyszałem – wydzwaniał do znajomych czy wiedza gdzie ja jestem… W końcu usłyszałem i odebrałem powiedział ze jestem nieodpowiedzialny i nie poważny i jak mogłem w pierwszej kolejności zadzwonić do przyjaciółki a nie do niego… Przyjechałem do domu jego i rzeczy nie było… na drugi dzień chciałem pojechać i wyjaśnić co się stało – powiedział ze zakończmy to… powiedziałem ok. Twoja wola nie rozumie tego ale ok… zaczął wydzwaniać ze stracił do mnie zaufanie itd. Powiedziałem rozumiem nie ma pretensji rozstańmy się jak ludzie… zaczął przysyłać smsy jak tęskni za mną, jak bardzo chciałby się przytulić.. wróciliśmy do siebie… 14 lutego Walentynki idziemy do klubu- rozstanie powód bo popatrzyłem na gościa który tańczył obok bez koszulki… powiedziałem ok. rozstańmy się bo to nie ma sensu… za 3 dni dostałem do pracy pocztę kwiatowa z karteczka PRZEPRASZAM… i znowu wróciliśmy – mówił mi ze jest mu bardzo dobrze ze mną itd. … mówił kocham Cię , przytulał, mieliśmy plany, pod koniec marca pojechaliśmy na wakacje… po świętach powiedział ze musimy porozmawiać – uznał ze to nie ma sensu próbował ale nie może… dzień przed ta rozmowa spędził już wieczór z nowym chłopakiem.. zapytałem wprost czy był ktoś trzeci – patrząc mi w twarz powiedział ze nie (ja wiedziałem ze swoich źródeł)… Po dwóch tygodniach od rozstania ma opis na komunikatorze ,,Swoje szczęście już znalazłem,,… Nigdy ale to nigdy nie pozwólcie kierować ludziom w swoim życiu , patrzcie na wszystko , jaki stosunek mają do rodziny, bliskich, jak zakończyły się poprzednie związki… Nie słuchajcie pustych słów a patrzcie na czyny, czy nie jesteście odcinani od całego swojego dotychczasowego życia bo potem ta osoba jest dla Was całym życiem… Ja więcej tego bledu nie popełnię…
napisał/a: niki76 2009-05-07 16:09
Stonka, czytam co napisałaś i tak bardzo czuję Twój ból:( Mój mąż podobnie jak twój oznajmił mi to z zimna krwią, tez usłyszałam przykre słowa, patrzyłam na niego i swiat mi się walił! Był zdecydowany do niej odejśc, chciał zacząć nowe zycie... Wydawało mu się że bedzie umiał życ bez córki... beze mnie (tak twierdził). Przesrosło go to. Prosił o szansę dla nas...Trzy dni później pozwoliłam wrócić i to był błąd, dziś wiem to na 100% :( czuje się tak upodlona i upokorzona, czasami brak mi oddechu bo powstrzymuje swój krzyk! Nie ma dnia zebym o nich nie myślała, chwile "radosci' przypłacam potwornym niemalze fizycznym bólem serca, duszy... Nie moge pogodzic sie z tym, że człowiek dla którego oddałabym serce gdyby tego potrzebował, który był całym moim swiatem, który mówił "kochanie, nigdy bym Was nie skrzywdził" zadał mi najgorszy cios jaki moze zadac kochany mężczyzna, mąż, przyjaciel... Długo mogłabym pisać na ten temat, ale chciałabym Ci tylko powiedziec że NIE DA SIĘ ZYC PO CZYMS TAKIM, przynajmniej ja nie umiem. U mnie mineły 3 miesiące i 6 dni odkąd wiem i kazdy dzień jest straszną walką żeby nie zwariować. Nie umiem już życ z człowiekiem który podeptał naszą przeszłość, odrzucił wspólną przyszłość i zdeptał wszystko to co było tylko nasze... Chciałam się z nim zestarzeć i umrzeć dzień wczesniej, zeby nie cierpieć po jego stracie... I rzeczywiscie część mnie umarła 1 lutego! Teraz przygotowuję się do rozmowy z naszą córka, która jest dla mnie ( dla niego oczywiscie też) wszystkim i tak naprawdę jej ból będzie najgorszą dla mnie karą za moją decyzję o rozstaniu. Wierz mi, starałam się żyć udając że nic się nie stało, próbowałam... To nie ma sensu, nie powinnam pozwolic na powrót OBCEGO JUŻ CZŁOWIEKA, nie mamy szans:(

Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie!
niki76
Cikitusia
napisał/a: Cikitusia 2009-05-07 16:27
Ja tez to przerabiałam i to niejednokrotnie.... Obecnie wiem jedno, nie wqarto wracac i dawac nowej szansy... Odejdz, nie daj zniszczyc siebie po raz kolejny.... Będzie cięzko, ale nie bedziesz załować i cierpiec po raz 100
napisał/a: stonka5 2009-05-07 17:58
Jezu dziewczyny to straszne ale ja go kocham i tak kocham że aż nie mogę niczego nie zauważyłam żeby coś działo się u nas nie tak. dlatego tym trudniej mi się pogodzić że z dnia na dzień muszę się z nim rozstawać, tyle planów nie nacieszyłam się nim przez te 7 lat. Wiem w głębi duszy że powinnam odejść ale serce mówi coś innego, chciałabym się nie obudzić to jakiś koszmar, będzie mi cholernie ciężko.
Boże dlaczego to mnie spotkało, w życiu by mi przez myśl nie przeszło, że tak się stanie.
Z jedej strony nie wyobrażam sobie życia bez niego z drugiej życia z nim,
z myślą co zrobił jak mnie upodlił zniszczył, zdeptał..........................
mamy rozmowę za parę dni taką poważną co dalej
ale nie wiem co i jak..............................................
napisał/a: Ankaaaa 2009-05-07 18:02
zgadzam sie dziewczynami i uwazam, ze powinnas odejsc,jesli masz tyle sily. ludzie potrzebuja milosci, nie łaski i wyrachowania.

Twoj maz sam nie wie, czego chce i najwiekszym bledem byloby dac mu poczucie bezpieczenstwa, ze moze do Ciebie wrocic, kiedy chce.nie dosc, ze stracisz szacunek do siebie to jeszcze kawal zycia, z czlowiekiem, ktory bedzie przy Tobie tylko fizycznie i niechetnie. prawdopodobnie wlasnie przez taka oczywistosc, ze nigdy Ciebie nie straci - zecydowal sie zaangazowac w relacje z inna kobieta.

skoro juz przezylas najgorsze-bol rozstania i zdrady- nie pozwalaj mu na powrot i sama zadaj rozstania.zachowasz przynajmniej szacunek do siebie,co wielu kobietom sie nie udaje, bo pozwalaja na powroty swoim niewiernym mezom,ktorzy najczesciej po prostu boja sie podjac inna decyzje.skoro mowisz, ze wytrzymasz- to wytrzymaj.jescze bedzie dobrze,to na pewno.
napisał/a: stonka5 2009-05-07 18:09
Niki co było najgorsze jak się zeszliście po zdradzie? wiesz kto to był ta druga?
napisał/a: mgX26 2009-05-07 18:58
stonka napisal(a):witam wszystkich.
Z tej strony naiwna kochająca żona, uznająca swojego męża za chodzący ideał, wpatrzona jak w obrazek, wierna, itd................................


Jakbym czytala o sobie. Kurcze, jakie my jestesmy glupie i naiwne!!!!!!!!
napisał/a: niki76 2009-05-08 10:09
Co było najgorsze? Swiadomość, że chciał Nas zostawić, że tesknił do innej kobiety, że ją dotykał, że zastanawiam się czy gdy mnie dotyka i mówi teraz czułe słowa to mysli o niej... Boli mnie wszystko! Boli Patrzę na niego i nadal nie wierzę ze był to tego zdolny, nadal zastanawiam sie czy sobie tego nie wymysliłam! Byłam go pewna jak siebie samej! nigdy mi nie przeszkadzało że podziwiał piekne kobiety, ze na nie patrzył a wiesz czemu ? bo wiedziałam że jest MÓJ, że jestem dla niego najwazniejsza na świecie - tak czułam, tak było... do czasu aż zjawił się ktos kto mu zainponował. Mój mąż nie jest człowiekiem który robi cos pod wpływem tak zwanej chwili, on to dokładnie przemyślał i to mnie baaaaaardzo boli, bo wiem że robił to bardzo swiadomie. Wiesz, u niego to trwało prawie rok a tak naprawde to nie jestem pewna czy nie dłużej :( Mój mąż, od zawsze wiedział, że dla mnie zdrada jest końcem wszystkiego a mimo to... Pytasz kim ona jest? Jest koleżanką z pracy, z którą nadal pracuje a firma jest malutka więc nie uniknie z nia kontaktu (z pracy nie zrezygnuje)i to jest kolejna sprawa której nie moge przeskoczyć, bo wiem że chemia która była miedzy nimi nie zniknie...

Tak jak Ty - Kochałam mojego męża ponad wszystko, ale czuję się strasznie źle ze swiadomoscia że on chciał mnie wyrzucić ze swojego życia. Czasem zastanawiam się czy kiedykolwiek mnie kochał... Bo przeciez nie mozna kochac i zdradzać, jedno wyklucza drugie! Jedna mysli rodzi drugą, skoro zdradzał to znaczy że było mu źle ... a ja tego nie czułam! Byłam szczęśliwa że budzimy się razem, że jestesmy, ze mamy wspaniałą zdrową córę, czułam że razem mozemy wszystko! A dziś? NIC JUZ NIE JEST TAK SAMO, nawet śniadanie, wspólne wyjścia, wyjazdy, seks a nawet zwykłe rozmowy... NIC! Nie ma mnie, zniszył całą moją naturalną radość, ufność do ludzi a przede wszystkim zniszczył poczucie kobiecości! Nie potrafię wskrzesic w sobie radości!

Jestem daleka od doradzania, bo jak widać sama sobie nie poradziłam - pozwalając na powrót i wierząc że nam się uda - ale wiem jedno PO ZDRADZIE NIE MA JUZ WSPÓLNEGO ŻYCIA, jest droga przez mękę, a na to chyba nie zasłuzyłam (ani zadna z nas)!

Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie. Trzymajcie się!
niki76
napisał/a: stonka5 2009-05-08 12:26
Niki u mnie dokładnie tak samo, mój mąż musiał to zrobić bardzo świadomie bo też nigdy nie kierował się emocjami zawsze miał wszystko wywarzone i przygotowane. Niby jest z nią od 2 m-cy aż mi się nie chce wierzyć, kto to jest nie mam pojęcia bo mój mąż pracuje na delegacjach. WYjeżdżał bo taka praca, (ale w kraju) żeby nam się poprawiło finansowo i żeby się czegoś dobrobić. I dorobiliśmy się.................. rozwodu.
Dziewczyny chyba macie rację to nie ma sensu,
on nie zerwie tamtego związku a ja nie mogę żyć w trójkącie ze spuszczoną głową.
Muszę się wziąść w garść, będzie ciężko ale dam radę
Niki jak masz ochotę popisać ze mną na priva to daj znać.
papapapapapapa
napisał/a: niki76 2009-05-08 15:08
Prędzej czy później oswoimy z bólem, podłością i całym tym tematem , otrzepiemy się i pójdziemy dalej... choć troszkę kulawe jak zbity psiak.

Zastanawiam się czemu mój czas na szczęście był tak krótki i czemu zawsze znajdzie się ktoś (kobieta czy mężczyna) który zabiera nam to szczęście (moja rywalka wiedziała że On ma "wspaniałą" - za taka uchodzilismy -rodzinę, a jednak nie przeszkadzało jej to - ale jak mówią do tanga trzeba dwojga).

Stonka_chętnie pogadam z Tobą na privie.

Pozdrawiam bardzo.
niki76
napisał/a: WINNIE 2009-05-18 10:23
niki76 napisal(a):Co było najgorsze? Swiadomość, że chciał Nas zostawić, że tesknił do innej kobiety, że ją dotykał, że zastanawiam się czy gdy mnie dotyka i mówi teraz czułe słowa to mysli o niej... Boli mnie wszystko! Boli Patrzę na niego i nadal nie wierzę ze był to tego zdolny, nadal zastanawiam sie czy sobie tego nie wymysliłam! Byłam go pewna jak siebie samej! nigdy mi nie przeszkadzało że podziwiał piekne kobiety, ze na nie patrzył a wiesz czemu ? bo wiedziałam że jest MÓJ, że jestem dla niego najwazniejsza na świecie - tak czułam, tak było... do czasu aż zjawił się ktos kto mu zainponował. Mój mąż nie jest człowiekiem który robi cos pod wpływem tak zwanej chwili, on to dokładnie przemyślał i to mnie baaaaaardzo boli, bo wiem że robił to bardzo swiadomie. Wiesz, u niego to trwało prawie rok a tak naprawde to nie jestem pewna czy nie dłużej :( Mój mąż, od zawsze wiedział, że dla mnie zdrada jest końcem wszystkiego a mimo to... Pytasz kim ona jest? Jest koleżanką z pracy, z którą nadal pracuje a firma jest malutka więc nie uniknie z nia kontaktu (z pracy nie zrezygnuje)i to jest kolejna sprawa której nie moge przeskoczyć, bo wiem że chemia która była miedzy nimi nie zniknie...

Tak jak Ty - Kochałam mojego męża ponad wszystko, ale czuję się strasznie źle ze swiadomoscia że on chciał mnie wyrzucić ze swojego życia. Czasem zastanawiam się czy kiedykolwiek mnie kochał... Bo przeciez nie mozna kochac i zdradzać, jedno wyklucza drugie! Jedna mysli rodzi drugą, skoro zdradzał to znaczy że było mu źle ... a ja tego nie czułam! Byłam szczęśliwa że budzimy się razem, że jestesmy, ze mamy wspaniałą zdrową córę, czułam że razem mozemy wszystko! A dziś? NIC JUZ NIE JEST TAK SAMO, nawet śniadanie, wspólne wyjścia, wyjazdy, seks a nawet zwykłe rozmowy... NIC! Nie ma mnie, zniszył całą moją naturalną radość, ufność do ludzi a przede wszystkim zniszczył poczucie kobiecości! Nie potrafię wskrzesic w sobie radości!
Jestem daleka od doradzania, bo jak widać sama sobie nie poradziłam - pozwalając na powrót i wierząc że nam się uda - ale wiem jedno PO ZDRADZIE NIE MA JUZ WSPÓLNEGO ŻYCIA, jest droga przez mękę, a na to chyba nie zasłuzyłam (ani zadna z nas)!

Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie. Trzymajcie się!
niki76


B]Niki,[/B] dokładnie opisałaś moje uczucia. Co prawda mój mąż nie zdradził mnie fizycznie, Tak jak Ciebie i Stonkę ale wierzcie mi świadomość, że mąż kocha inną kobietę jest też bardzo bolesna. Minęło 5 miesięcy a ja nadal nie umiem się "pozbierać", nawet dla dobra dzieci. Miałam nadzieję, że każdy nowy dzień będzie przynosił ulgę, niestety myliłam się. Najgorsze jest to, że ja też wyjechałam po odkryciu "prawdy", ale wróciłam bo chciałam ratować nasz związek, nasze marzenia i nasze wspólne plany, no i co najważniejsze, żeby dzieci dorastały w kochającej się rodzinie.Błąd. Ale to wszystko mnie przerasta, codziennie rodzi się we mnie bunt, że tak dłużej nie chce, a wiecie co jest najgorsze, że ja podświadomie robię wszystko, aby zniszczyć to małżeństwo. A przecież świetnie zdaje sobie sprawę, że sama nie dam rady z dziećmi, więc sama siebie nie rozumiem dlaczego tak postępuję! Dlaczego nie macham na to wszystko ręką, dlaczego nie robię tak aby go nie prowokować, wtedy byłyby spokój. Kiedyś się kochaliśmy, a dzisiaj mamy problem z komunikacją, nadajemy na dwóch różnych falach, jedno zdanie, jeden gest, a dwie wersje przetłumaczenia. Wystarczyłoby trochę dobrej woli, czy to z mojej czy męża strony, a wszystko by inaczej wyglądało. Odnoszę wrażenie, że mężowi wcale nie zależy na "ustąpieniu" mi, nie chodzi mi, żeby na każdym kroku mi ustępował, ale tylko czasami, jak widzi, że mi na czym zależy, ale nie zawsze musi być kontra, ma być jak on chce, a poza tym to chyba tylko na mnie spoczywa obowiązek ratowania małżeństwa. Ostatnio zrobiłam mały eksperyment: jak wrócił z pracy podałam mu obiad, ale jak zawsze nie spytałam jak minął dzień, co my robiliśmy, a wieczorem nie przytulałam się, trwało to trzy dni i wiecie co zero reakcji on również nie rozmawiał ze mną i nie podszedł by się przytulić i stąd mój wniosek, że tylko ja ciągnę ten wózek zwany małżeństwem. A najbardziej zastanawiam mnie fakt, ze nigdy nie powiedział przepraszam i wie ,że dla mnie to jedno ważne słowo wiele by zmieniło, no ale cóż on nie poczuwa się do winy, bo przecież ja tez jestem winna, że zakochał się w innej kobiecie i może dlatego uważa, że tylko ja powinnam się starać. Nie wiem jak jeszcze długo damy rade żyć pod jednym dachem, ale coraz bardziej jestem pewna, że już nie ma nas jako małżeństwa. Ot cała prawda, jak zdrada czy to fizyczna, czy emocjonalna potrafi zabić nawet najsilniejsze uczucia.
Pozdrawiam Was i trzymam kciuki za wszystkich zdradzony i umiejących sobie poradzić z ta zmorą "zdradą"