Dziwki w moim mieszkaniu....

napisał/a: Leta 2009-11-12 12:54
Witam. Minął miesiąc od kiedy mąż mnie zdradził i wpadam w coraz większego doła.Jesteśmy razem 13 lat ...to było 13 lat sielanki.Zawsze dawał mi wszystko co chciałam nic nam nie brakowało obydwoje jesteśmy domatorami wszystko robiliśmy razem.Ostatnio się kłóciliśmy o pierdoły.Doszło do kłótni że że wkurzyłam się i wyszłam o 22 z domu i pojechałam do siostry na noc bo wiedziałam że robi się gorąco w domu. Jednak o 3 w nocy coś mnie tknęło i postanowiłam wrócić by tylko sprawdzić czy wykorzysta sytuacje i wyjdzie na noc bo ostatnio zdażało się to jemu po kazdej kłótni.
Drzwi były zamknięte od środka i już miałam wrócić do siostry że jednak nigdzie nie polazł kiedy usłyszałam za drzwiami kobiece głosy. Zadzwoniłam bo chciałam wejśc by się upewnić .Słychać było popłoch za drzwiami postanowiłam już nie odpuścić .Przez pół godziny mąż mi nie otwierał z nadzieją że zrezygnuje jednak pechowo dla niego domofonem zadzwonił jakiś facet do naszego mieszkania. Widziałam to bo mieszkamy na parterze i widać drzwi wejściowe do klatki schodowej.Domyśliłam się że to pewnie alfons wtedy one nie miały wyboru i otworzyli drzwi. Moim oczom ukazały się dwie szmaty stojące w moim przedpokoju a mąz wychodził z łazienki w tym momencie. Doznałam szoku zaczęłam go lac a one uciekły.Weszłam do naszego pokoju a tam łóżko rozścielone i alkohole stojące na ławie. Wszystko z ławy zmiotłam jeden wielki hałas o 4 rano i wróciłam do siostry.By was nie zanudzić napisze dalej w miare skrótowo.Mieszkałam u siostry tydzień on przyjeżdżał codziennie błagał płakał mówił że był przybity i chciał tylko z kimś pogadać i znalazł je w necie że do niczego nie doszło ( TOTALNA BZDETA) Dałam szanse mija miesiąc a mi się coraz bardziej żyć nie chce.Cały czas widze te szmaty przed oczami i to co się mogło wtedy dziać w moim domu.Najgorsze jest to że mąż to ideał do tej pory wątpie bym znalażła podobnego a ten jeden moment rozsypał mi życie ...nie wiem co dalej nie wiem ......
napisał/a: karioke 2009-11-12 13:31
Leta bardzo Ci współczuję!
Nie wiem co bym na Twoim miejscu zrobiła...
Z jedne strony piszesz, że to ideał no ale jaki z niego ideał skoro zdradził i wykorzystał sytuację kiedy Ciebie nie było a między wami się nie układało? Z drugiej strony to Ty znasz go najlepiej i jeśli kochasz go i wierzysz w niego w to że szczerze żałuje za to co zrobił to może jednak spróbuj wybaczyć. Ja nie wiem czy bym potrafiła ale każda z nas jest inna.
Przede wszystkim musisz ochłonąć od tego wszystkiego i spróbuj z nim na spokojnie porozmawiać. Wiem, że jest ciężko ale krzykami i nerwami nic nie zdziałasz.
3maj ciepło
napisał/a: Leta 2009-11-12 13:42
Pisząc ideał bardziej miałam na myśli że naprawde był dobrym Ojcem i mężem ...wiem użyłam za wielkie słowo.
On Żałuje bardzo teraz wygląda jak wrak człowieka.Wtedy był pijany co go nie tłumaczy ale na trzeźwo sam teraz nie może patrzeć w lustro.On sam często płacze, codziennie kwiaty ,sms,telefony z pracy ,sprząta gotuje robi zakupy wszystko bym tylko uwierzyła że może być jeszcze dobrze.Że wtedy on zbłądził i nigdy sobie tego nie wybaczy. Chce odnowić naszą przysięge w kościele na nowo poświęcić obrączki na nowo obiecać wierność.....Ja go Kocham bo z dnia nadzień trudno się odkochać wiadomo teraz to mną szarga nienawiść i miłość ale to tak boli ....widze tą cholerną orgie w domu .
Jeden dzień mam lepszy a drugi taki że wole zasnąć i się nie obudzić totalne poniżenie....
napisał/a: karioke 2009-11-12 17:49
Leta rozumiem Cię, że czujesz poniżenie i grają emocje, ale to jest normalne w takiej chwili! Wiesz dla niego nie ma wytłumaczenia, że to zrobił ale po tym co piszesz widać, że bardzo zależy Twojemu mężowi na Tobie i waszym małżeństwie! Gdyby tak nie było, nie starałby się no i w ogóle ten motyw z przysięgą i obrączkami, jak dla mnie znaczy to bardzo wiele! Czasami ludzie błądzą tak jak to napisałaś a potem żałują. Dobrze, że ma wyrzuty sumienia bo przynajmniej wie co zrobił i kogo może stracić.
napisał/a: Leta 2009-11-12 19:17
Rany a ja zawsze uważałam że jak przyłapie męża na zdradzie to będzie definitywny koniec nawet mowy o niczym nie będzie ....a teraz zobaczyłam dwie zdziry w moim domu i się gubie ...ale się staram jakoś przez to przebrnąc niczego nie obiecuje sobie co dopiero jemu po prostu nie moge

Dzięki karioke
napisał/a: Mari 2009-11-12 20:54
Leta ..wiesz jakos nie potrafie uwierzyc w Twoja historie :confused: ...predzej dam wiare ,ze to prowokacja na forum, poniewaz moj mozg nie przetwarza tego ,ze Twoj maz mogl cos takiego zrobic...
Dobra uwierze , ze poszedl ..gdzies na dziwki , ale w domu + alfons dzwoniacy do drzwi ?... Zbyt mocno wieje sensacja i dramarurgia ...nie to niemozliwe ...sory...
napisał/a: Leta 2009-11-13 00:50
Mari : Nie masz pojęcia jak zareagowałam na Twój wpis .....
Nie podsumowałaś niczego a dobiłaś
On wie że ja szukam pomocy i siły na forach i wiesz co ?
Wszystko zrobie żeby przeczytał to co do mnie napisałaś .....wszystko :(
Więcej nie trzeba tłumaczyć ...tak było ale sorki rozbiłas mnie

Rozryczałam się jak dzieciuch bo wiem ...trudno w to uwierzyć
napisał/a: ewe0005 2009-11-13 11:53
A ja Ci wierzę, bo sama często szukam pomocy, na forum, a takie rzeczy się niestety zdarzają, nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji. Może spróbowałabym wybaczyć, ale myślę, że w waszym związku brak zaufania, będzie na pierwszym miejscu, a to jest najgorsze. To co widziałaś, będzie przed twoimi oczami, całe, życie. Kurczę, sama mam teraz do niego obrzydzenie, a nawet go nie znam. Sorry, że to napiszę, ale myślę, że ten związek nie ma przyszłości, nawet jak wybaczysz to nie zapomnisz:mad:

Pamiętaj czas leczy rany!!!! Może twoje, całe życie się zmieni, może poznasz innego mężczyznę i będzie szczęśliwa i tego Ci życzę.

Mari, nawet jeśli to prowokacja, to może czyta to kobieta, która przeżyła podobną sytuację i możemy jej w jakiś sposób pomóc.

Pozdrawiam
napisał/a: Mari 2009-11-13 12:05
Przepraszam Cie bardzo Leta , ale nie przetwarzam ,ze Twoj mezczyzna jest taki durny!.
Tlumaczenie ,ze byl pijany mnie nie rusza ...bo co po trzezwemu mysli , to wylazi po pijaku .
Jesli On wie ,ze Ty szkasz pomocy tzn .,ze malo jeszcze sie stara. Powiedz mu ,ze od rana do wieczora na kleczkach za Toba ! .
A tak szczerze ..dostalby odemnie wpie*dol ,albo naslalabym na niego moich Przyjaciol gdyby byl moim mezem .
Co ! ...teraz zaczal myslec ,ze moze Cie stracic? ...dopiero teraz zaczela dzialac ta jego ostatnia komorka , ktora przez przypadek mu sie zostala po przodkach?.


sorki jeszcze raz Leta, ale ...
a co tam ! powiedz mu:) ,ze jak mu sie bedzie chcialo , to niech miedzy sztachety i kapciem !.
Zycze milej lektury mezowi ...


buziaki M.
napisał/a: paskudnysamiec 2009-11-13 12:06
Leta,

nie nakręcaj się, przecież to wspomnienie Cię katuje, a jako zjawisko jest wyłącznie w Twojej głowie, tylko tam zostało, bo ewidentnie na zewnątrz już tego nie ma...

Może to okrutne, ale nie będą się nad Tobą roztkliwiał i pisał jaka jesteś biedna, pokrzywdzona, itd. Tym niech zajmą się inne babeczki. Ja postaram się pomóc w zupełnie inny sposób.

Leta, podsumujmy stan faktyczny. Jesteście z Mężem do siebie bardzo przywiązani, zaryzykuję stwierdzenie, że bardzo się kochacie, skoro takie fajerwerki latają w powietrzu. Pokłóciliście się i Ty okropnie go zraniłaś, bo wyszłaś z Waszego domu. Tu się na chwilę zatrzymajmy.

Po pierwsze zauważ, że kiedy napisałaś o mieszkaniu, napisałś "moim mieszkaniu". Ciekawe, że nie "naszym mieszkaniu", czyżby to nie był Wasz wspólny Dom? Pomijam kwestie własnościowe, bo to jest zupełnie nie istotne.

Po drugie, to ważne, żebyś przyjeła do wiadomości, że jesteś współodpowiedzialna za sytuację, która się zdarzyła. Nie jesteś tu ofiarą, a Mąż katem, tu ofiarami jesteście oboje (i oboje oprawcami trzoszkę też). Pewnie wszystko Ci się burzy na takie postawienie sprawy ( i nie chcę nawet myśleć, ile za chwilę pojawi się gromów na moją głowę ze strony innych kobiet), ale tak właśnie jest - gdyby nie Twoje rainące Męża zachowanie, to nigdy by to takiej sytuacji nie doszło. Oczywiście to nie jest Twoja wina w żadnym razie, po prostu jesteście oboje współodpowiedzialni za to co się zdarzyło. I pozwolisz, że skoro ustawodwaca konstruując współwłasność małżeńską odchodzi od dzilenia jej na ułamki, tak i w tym wypadku nie będziemy zastanawiać się, kto bardziej przegął, bo to do nikąd nie prowadzi.

Idąc zatem dalej. Twój Mąż zareagował bardzo emocjonalnie, proporcjonalnie do skali zranienia i zrobił coś szalenie głupiego, bo próbował tęsknotę za Tobą i Twoją Kobiecością wypełnić dwoma córami Koryntu i alkoholem. Oczywiście krok samobójczy, bo wiadomo było, że to go ani nie zaspokoi, ani nie "wyrówna rachunków" między Wami.

Ty zobaczyłaś Męża z nimi ze wszystkimi konsekwencjami, ale bardzo poczułaś, że kochasz i wcale nie chcesz od niego odchodzić, po protu nie potrafisz sobie poradzić z myślą o tej "orgii". To zrozumiałe, takie masz psychoseksualne granice i Twoje poczucie bezpieczeństwa zostało zaburzone. Ale uświadom sobie o co Ci naprawdę chodzi, bo mam wrażenie, że chodzi Ci o to, żeby sprawy z Mężem nigdy nie zaszły tak daleko, bo chesz z nim być, boisz się teraz tylko, że to na zawsze jest niemożliwe.

Najlepsza rada jest prosta - wróć do Domu. Powiedz Mężowi prawdę - że go kochasz i nie chcesz żyć bez niego, ale że nie może ani sprowadzać, ani bywać u cór Koryntu, bo to dla Ciebie za dużo, od tego pęka Ci serce. Obiecaj, że nie będziesz uciekać z Domu w czsie choćby nawet najbardziej gorących dyskusji, a jemu powiedz, że jak się na Ciebie wścieka, to nich coś stłucze, czy rozwali, ale niech nie pije i niech nie szuka zapomnienia w ramionach obcych bab. I masz być ciepła, do cholery, nie pełna wyrzutów i spazmów!

Przecież Wy za sobą potwornie tęsknicie, po cholerę się zadręczać tą separacją? Możecie wszystko naprawić, cała ta sytuacja jak żadna inna pokazała Wam, jak bardzo jesteście dla siebie ważni. Możecie z nową, niespotykanie silną motywacją, zabrać się za Wasze wcześniejsze napięcie, jakie między Wami narastało (a to jest sprawa kluczowa, nie jakiś bezsensowany incydent) i zmierzyć się z nowymi etapami Związku.

Możesz skorzystać z mojej rady i żyć dalej tak, jak podopowida Ci serce. Albo możesz unieść się pychą i żyć zranieniem, zamieniając życie swoje i Męża w piekło. Wybór należy do Ciebie.

A Ty, Marii,

nie unoś się głupimi emocjami, bo Lecie nie pomagasz, dajesz tylko babski środek znieczulający, który może Letę per saldo zabić...
napisał/a: ~Katarzyna1984 2009-11-13 13:23
paskudnysamiec: a Ty wybaczyłbyś kobiecie, która w trakcie kłutni i wybuchu emocji w ciągu paru minut twojej nieobecności (bo wyjść człowiek zawsze może aby ochłonąć) sprowadziła sobie do domu dwóch fagasów i uprawiała orgię? Mówiłbyś po tym wszystkim, że ją kochasz i rozumiesz? Czy miałbyś po czymś takim do takiej kobiety zaufanie? Byłbyś pewien, że takich sytuacji nie było więcej w przeszłości i że nie będą miały miejsca w przyszłości? Puściłbyś taką sytuację w niepamięć?
Nie zgodzę się z Tobą, że z miłości można wybaczyć tego typu rzecz.
Super ona kocha jego, on kocha ją, ale nawet najgorsza sprzeczka i najgorsza kłutnia nie usprawiedliwia czegoś tak perfidnego. Skąd ta dziewczyna ma mieć pewność, że on przy następnej awanturze nie zrobi czegoś podobnego? A będzie pewnie nie jedna afera, skoro oboje mają takie silne charaktery ... a ludzie nie zmieniają się od tak sobie.
"Wyjście z domu osoby kochanej" nigdy nie będzie proporcjonalne ze "zdradą" - podobnie uczucia. O ile o wyjściu z domu się zapomina, o zdradzie nigdy i nigdy już nie będzie tak jak kiedyś bo obraz dwóch prostytutek nigdy nie będzie wymazany.

Wypowiadając słowa "w moim domu" Leta na pewno miała na myśli to, że razem z mężem budowała wspólny dom, który on zniczył. Że to jest jej wypracowany dom (rodzina) a on? on zaprzepaścił jej miłość i zaufanie. Jakby sprawa poszła do sądu dostałaby rozwód już na pierwszej sprawie i to jeszcze z orzeczeniem o jego winie. Więc nie pisz, że wina za "jego zdradę" leży po obu stronach - są bowiem granice.

PS. ja to bym takiego dziada wywaliła z tego domu i na pewno nie chciała go widzieć przez jakiś czas i szczerze nie wiem czy bym wybaczyła. I już na 100% nie utwierdzałabym go w przekonaniu, że kocham ... bo takim postępowaniem dałabym mu do zrozumienia, że to co zrobił to w końcu nic takiego.
I NIE ZGODZĘ SIĘ Z TOBĄ, ŻE WYBUCHOWOŚĆ ŚWIADCZY O MIŁOŚCI - RACZEJ O TEMPERAMENCIE.
napisał/a: paskudnysamiec 2009-11-13 14:40
Kasiu,

ja i moje postawy nie mają tu nic do rzeczy. Ale skoro pytasz, to Ci odpowiem - nie maiłbym najmniejszych problemów, żeby natychmiast przytulić swoją Ukochaną, jakbym wrócił po starsznej kłótni i zobaczył, że sprowadziła sobie np. dwóch tancerzy erotycznych, a wszyscy są np. półnadzy. Grzecznie (i serdecznie) wyprosiłbym chłopców, a Ukochaną się zajął. Już większy żal miałbym o to, że mnie pod drzwiami przetrzymała ze strachu o moją reakcję, niż o dwóch lowelasów zaproszonych w chwili zranienia... Nie zrozumiesz tego, nie jesteś do tego zdolna.

Wyjście z domu może być gorsze, niż sprowadzenie cór Koryntu, zależy od okoliczności. Znów tego nie zrozumiesz. Takie wyjście to może być gorsza zdrada, niż pojechanie na karnawał w Rio i codziennie używanie z całym sambodromem.

Zupełnie myslisz się, co do orzeczenia sądu o winie. Sam ten incydent w takich okolicznościach plus zachowanie męża po nim w żadnym razie nie pozwalają przyjąć, że to mąż jest wyłącznie winny rozkładu pożycia małżeńskiego. Po za tym w takich sprawach orzeczenia nigdy nie zapadają "na pierwszej rozprawie"...

Mąż Lety niczego nie zaprzepaścił, Leta jest współodpowiedzialna za losy ich małżeństwa, zarówno z uwagi na wywołanie tego incydentu, jak i z uwagi na swoje dalsze działanie.

Na koniec, niezbyt grzecznie - Kasiu, tu kompletnie nie ma znaczenia, co Ty byś zrobiła, czego byś nie zrobiła, czy co mówisz, że byś zrobiła, czy nie. To dla sprawy bez znaczenia, to nie o Ciebie chodzi, egocentryczna Forumowiczko.