emocjonalny dołek pomóżcie

napisał/a: podrozniczka87 2011-09-05 00:47
Witam,
od pewnego czasu dręczą mnie myśli, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Pragnę się komuś wypłakać, opowiedzieć o swoich przeżyciach itp, ale zwyczajnie to nikogo nie obchodzi. Wszyscy wokół są szczęśliwi, a na opowiedziany przeze mnie problem mówią "przeżywasz".
Czego oczekuje od was? Tego, że ktoś "wyciągnie do mnie rękę" i mi pomoże. Pomoże mi zapomnieć o przeszłości.
Postaram się przedstawić mój problem w miarę szczegółowo i treściwie.
Byłam z facetem 5 lat. Była to moja pierwsza miłość (ja jego też). Przez 4 lata było super, póżniej zaczęła się wkradać monotonia. Mimo iż oboje byliśmy studentami, ja zapragnęłam czegoś więcej od tego związku, na wysyłane przeze mnie sygnały, odpowiedział "mam czas, około 30stki zdąże". Byłam w nim ślepo zakochana, więc cierpliwie postanowiłam zaczekać do tej 30stki. Niczego mu nie zabraniałam. Jednak po 5 rocznicy zostawił mnie dla innej, poznanej na dyskotece. Przez 3 miesiące zatraciłam kontakt ze światem,nie umiałam tego przełknąć, włączyło się we mnie myślenie typu "w czym ona była lepsza ode mnie?". Po 3 miesiącach męki nasze drogi ponownie się skrzyżowały, wtedy powiedział mi zdanie, które było jak kubeł zimnej wody. "Nie myślałem że będziesz tak długo rozpaczać po naszym rozstaniu" Wtedy coś we mnie pękło i pozostawiło głęboką rane.
Po ponad pół roku czasu poznałam innego faceta. Jest on całkowitym przeciwieństwem mojego ex. Przez ten cały czas gdy byłam sama poukładałam swoje życie na tyle ile mogłam, odcięłam się całkowicie od wspólnych znajomych z ex. Z nowym facetem poczułam olbrzymią różnice, różnice która jest między pierwszą miłością a dojrzałą miłością. Z nowym facetem jestem już prawie rok (czyli 1,5 roku od rozstania z ex), no i mimo szczerych chęci mnie zranił, a mianowicie pokazał mi u jubilera pierścionki zaręczynowe i dał do zrozumienia że o tym myśli, a teraz jak o tym wspomnę nagle wycofuje się, mówi że jeszcze mamy sporo czasu, cieszmy się tym co jest, a nie wybiegajmy w przyszłość. Niby ok i nie mam mu za złe gdyby nie fakt iż rozpalił we mnie iskierkę nadziei.
Oczywiście byłoby wszystko ok gdyby nie życzliwi znajomi, którzy poinformowali mnie iż mój ex się oświadczył tej kobiecie, dla której mnie zostawił. Był to cios poniżej pasa. Wzrosła we mnie frustracja, gniew i rozpacz iż ja się starałam całe 5 lat dla niego, a jej wystarczyło nie całe 1,5 roku by się jej oświadczył. I powróciło pytanie "w czym ona była lepsza ode mnie".
Coś od siebie... Do ex bym nie wróciła, nie mam jakiegoś takiego wewnętrznego przekonania, zbyt duża rana by móc wybaczyć, poza tym sam się nie kwapił by do mnie się odezwać przez ten czas. Ale mimo to myślami wracam do ubiegłych lat. Na obecnym facecie bardzo mi zależy, wydaje mi sie że wnosimy do związku tyle samo, jednakże gdy słyszę hasła typu "za bardzo wybiegasz w przyszłość (lubie planować wiele rzeczy taka ma natura np wakacje, wyjazdy, rzadko jest spontan), cieszmy się tym co jest teraz ", nagle mój entuzjam wypala się.
W tym wszystkim czuję się zagubiona, z jednej strony wiem że nie muszę się do niczego śpieszyć (mowa o zaręczynach), ale z drugiej strony czuję, że nie chce być tylko dziewczyną. W dodatku przygnębia mnie fakt, że ex się zaręczył. Jak tak czasem za dużo zacznę myśleć to męczą mnie myśli typu "widocznie nadaje się tylko na dziewczyne". Nie potrafie aktualnie docenić tego co daje mi dany dzień, nie potrafie nie myśleć, nie zastanawiać się nad tym kolejnym etapem w życiu, a myślenie i wielka niewiadoma psuje humor.
napisał/a: ~gość 2011-09-05 03:11
No tak...To ciekawe, co napisalas...
Skad u Ciebie ten ped do sformalizowania zwiazku...?Tzn.w swym poscie kladziesz nacisk na fakt zareczyn, przynajmniej w warunkach obecnego zwiazku, ale jesli to, to zapewne i ten ostatni "akt" chcialabys miec juz dograny i zaplanowany...
Twoj poprzedni zwiazek trwal 5 lat i zakonczyl sie rozstaniem.Bywa.W kategorii strat i zyskow to ujmujac, "inwestycja" chybiona.To oczywiscie niezbyt dobrze gdzy ktos bedac w dlugoletnim i z zalozenia szczesliwym zwiazku w ogole nie bierze pod uwage mozliwosci zwiazania sie na stale poprzez zawarcie malzenstwa, albo co gorsze z jakiegos powodu taka mozliwosc z gory odrzuca podczas gdy jego partner nie jest tego swiadomy i robi plany wrecz odwrotne, ale...Napisalas, ze po 4 latach w waszym zwiazku zagoscila monotonia, wszystko spowszednialo, kolory stracily swa jaskrawosc, cos rozeszlo sie po kosciach...Uwazalas, ze zawarcie malzenstwa jest sposobem na uratowanie zwiazku, czy na jakas radykalna odmiane relacji miedzy wami?Sadzilas, ze bedzie to lekarstwo samo w sobie na monotonie, szarosc codziennej egzystencji, rutyne, ktora wczesniej czy pozniej by was dopadla?Twoj owczesny partner najprawdopodobniej zbyl Cie ta obietnica "rozwazenia" ozenku "okolo 30-tki" wlasnie dlatego, ze byliscie juz na etapie "poczatku konca", czego on byl swiadom, a Ty...rowniez bylas choc piszesz, ze bylas slepo zakochana i wzielas jego slowa za dobra monete absolutnie nie przeczuwajac, ze on juz chyba raczej kombinowal jak tu z tego zwiazku sie wyplatac raczej, niz brac slub.Widzialas i wiedzialas, ze w waszym zwiazku nie dzieje sie najlepiej, wiec Twoje zakochanie nie bylo az tak do konca slepe.No chyba, ze tak naprawde liczylas na "slepote" u swego partnera.I sadzilas, ze metoda "klin klinem" bedzie tym co was uratuje.Do czego na szczescie nie doszlo.
Co do obecnego partnera...Czy dla Ciebie naprawde zwiazek w sensie "chodzenia" ze soba to tylko jakis nie do konca zrozumialy folklor, jakis rytual przez ktory trzeba nie wiedziec czemu przebrnac, podczas gdy zamiast tracic na to cos czas mozna by juz dawno byc na samym wierzcholku tej "ukladanki" czyli tytulowac sie mezem i zona, a juz w najgorszym razie co najmniej narzeczonymi?Gdzies tam ogladaliscie z chlopakiem pierscionki u jubilera, on jakoby dal Ci jakis "sygnal", Ty to odebralas niemalze jako oswiadczyny, w oka mgnieniu rozpalila sie w Tobie nadzieja i ...dawaj kuc zelazo poki gorace, a tu okazuje, ze to nie do konca tak...No i czujesz sie prawie jak ofiara jakiegos oszusta matrymonialnego...I jeszcze ten ex, ktory wlasnie komus sie oswiadczyl...Podczas gdy Ty nadal nie wiesz na czym stoisz...Toz to chwyt ponizej pasa z jego strony...Ty tak to odbierasz.Zareczyl sie?No i niech mu ziemia lekka bedzie, co Ciebie to obchodzi?Ciesz sie, ze nie na Ciebie popadlo biorac pod uwage jak wygladal ostatni rok waszego zwiazku...I jak wygladalaby, byc moze, reszta Twojego zycia...
Myslisz, ze jak juz zostanie wypowiedziane sakramentalne "tak", zostana podpisane stosowne papierki, to zycie samo z siebie stanie sie prostsze...?Chcialabys, zeby najlepiej nastapilo to juz dzis, bo jutro moze byc za pozno?Np.chlopak pozna kogos i mu "przejdzie" ochota na cokolwiek z Toba...?A jak bedzie juz Twoim mezem, to chocby sama obraczka bedzie dzialala jak tarcza i chronila i jego i Ciebie przed roznymi "niespodziankami", ktore niesie zycie?Przed monotonia, szarzyzna, konfliktami?Bedzie gwarantem stabilizacji, pewnosci jutra i wartoscia sama w sobie...?Otoz.obawiam sie, nie bedzie.
Nie twierdze bron Boze, ze nie powinnas w rozmowach z chlopakiem, tym czy innym, poruszac tematu malzenstwa w ogole i czekac chocby i 10 lat az Twoj "rycerz" byc moze zrobi Ci niespodzianke i podjedzie na bialym koniu prosic uroczyscie o Twoja reke...A byc moze tak nie zrobi.
O ile uwazasz, ze sytuacja miedzy wami do tego dojrzala, o ile jestes pewna ze to osoba z ktora chcesz spedzic reszte zycia, miec dzieci, trwac przy niej "w zdrowiu i chorobie", o ile jestes pewna, ze on uwaza podobnie z czym zreszta nie wiem czemu mialby sie kryc, jesli macie warunki materialne do funkcjonowania jako "podstawowa komorka spoleczna"...To jak najbardziej...Ale o ile chlopak twierdzi, ze "macie jeszcze czas" to postaraj sie najpierw zrozumiec powody ktore nim kieruja zanim uznasz, ze on ten zwiazek i Ciebie traktuje tylko i wylacznie w kategorii niezobowiazujacej zabawy...
Istnieja tu i owdzie opinie, ze zbyt dlugie "chodzenie" ze soba jest o tyle ryzykowne, ze wlasnie caly "potencjal" zdazy sie wyczerpac podczas gdy dwoje ludzi nie jest jeszcze ze soba zwiazanych tak naprawde w zaden istotny sposob, majacy w zalozeniu stanowic zapore dla pokusy "pochopnego" powiedzenia sobie "nara", ale wydaje mi sie, ze stawianie sie przed faktem dokonanym i trwanie przy sobie, bo jest zaciagniety wspolny kredyt, bo sa jakies zaleznosci i zobowiazania, bo sprawy zaszly juz za daleko zeby sie wycofywac, samo w sobie nie jest sposobem na nic pozytywnego i nikogo ani niczego nie uratuje.
Zamiast "tracic entuzjazm", popadac we frustracje i zniechecenie, pogadaj z chlopakiem rzeczowo i na spokojnie, bez naciskow i stawiania sprawy na ostrzu noza, bez dawania mu terminow na "samookreslenie" sie, wybadaj jaki jest jego stosunek i zamiary wobec perspektywy zareczyn z Toba, a nastepnie kroku dalej...Nie daj po sobie poznac, ze jakos SZCZEGOLNIE zalezy Ci na szybkim "zalatwieniu" tych kwestii, bez racjonalnego uzasadnienia co wlasciwie Toba kieruje, bo niechcacy sprowokujesz go do rozmyslan o co tu chodzi...
Ktore to rozmyslania moga go doprowadzic do niekoniecznie wlasciwych wnioskow...
napisał/a: ~gość 2011-09-05 10:43
Złotko, z tamtą się zaręczył bo faceci lubią albo zołzy albo puste blondi z remizy. Ty widocznie jesteś lelum polelum, a takich nie lubimy. Bylem z taka 6 lat i też ją zostawiłem.
napisał/a: podrozniczka87 2011-09-05 11:34
Dziękuje za wyczerpującą wypowiedz.
Wiem, że powinnam mieć głęboko gdzieś to czy mój ex się żeni czy nie i że to w pewnym sensie szczęście mnie spotkało, bo teraz, po tych parunastu miesiącach widzę jego wady, egoizm itp.
To nie tak że po 4 latach chciałam ratować nasz związek małżeństwem. Rutyna się wkradła, to prawda i jest to normalne w każdym związku ze stażem. Staraliśmy się z nią walczyć tzn. szukaliśmy wspólnych nowych sposobów spędzania czasu, pojechaliśmy do Bułgarii, w Tatry, jednakże i tak się to sypło. Prawda jest taka że mu przestało na mnie zależeć, znudził się mną i cokolwiek bym nie zrobiła to i tak by nie wyszło...
Z obecnym facetem jest mi bardzo dobrze i sama nie wiem dlaczego tak chcę to przyśpieszyć, do czego mi śpieszno. Wiem że obrączka nie daje pewności że ta osoba mnie nie zdradzi,nie zostawi to tylko wyższy etap związku. Mam świadomość tego że będąc małżeństwem można się sobą znudzić, to nie jest reguła...
Problem tkwi we mnie. Nie wiem może dobija mnie fakt iż stoję w miejscu, że dosięgła mnie frustracja bo miałam tyle planów, marzeń i ich nie spełniłam. Może boję się że kolejnej osobie poświęcę całą siebie a on mi za 4 czy 5 lat podziękuje bo znajdzie się nowa -lepsza... A może dobija mnie fakt, że mój ex, dla którego stawałam na głowie by było jak najlepiej - skrzywdził mnie i ma szczęśliwsze życie ode mnie. Może wszystko po trochę...
Obecnemu facetowi jak powiedziałam o swoich planach (gdzie chciałabym pojechać na wakacje, że chciałabym mieszkać przed ślubem z facetem, opowiedziałam mu jak wyglądały zaręczyny u moich koleżanek) on mi odpowiedział wprost - żebym zwolniła, nie planowała tyle w przód.
Można to zrozumieć nie tak jakbym chciała. Po pierwsze to nie są (w moim rozumieniu) dokładne plany, nie wyznaczam mu daty, nie mówie tu i teraz ani niczego nie każe. Po prostu są to moje marzenia o których mu opowiadam. Często mam tak że jak wpadam na pomysł (np wyjazd w Bieszczady) to planuje sobie transport, szlaki, mniej więcej cenę lokum - tym sposobem wiem jakie są to koszty i czy mnie stać i po pewnym czasie jak mnie będzie stać to tam pojadę. Bo swoje pomysły wszystkie zapisuję w wordzie. To samo z wakacjami. Moim marzeniem jest wyjazd do Turcji. Już "zbieram" ceny różnych biur podróży, porównuje hotele, biura, szukam najtańszego terminu by na początku przyszłego roku móc zamówić wczasy marzeń za przystępną cenę. To samo robię w przypadku Egiptu. Wymarzyłam sobie, że moje ostatnie wakacje (po obronie studiów) spędzę właśnie tam i już patrzę na ceny by wiedzieć w jakim miesiącu najlepiej zamówić. Również wiąże się to z moim największym marzeniem - weselem. Kolekcjonuje polecane sale/zespoły/fotografów/pomysły na panieński. Czy to takie złe? Jeżeli są to tylko marzenia/plany, w których nie wyznaczam daty spełnienia?
Z drugiej strony wiem, że może mu nie powinnam pewnych rzeczy mówić, że może pomyśleć iż zależy mi bardziej na ślubie niż na nim itp. Wiadomo że każdy sobie interpretuje na swój sposób.
O zaręczynach rozmawialiśmy, powiedział mi, że wie że tego bardzo chcę i on też by chciał, ale dodaje że wszystko w swoim czasie. Myślałam o tym przez całą noc i doszłam do wniosku że chyba za dużo poruszałam ten temat i teraz się zastanawiam czy mam całkowicie zamilknąć na ten temat, nagle pokazać mu że mi przeszło czy jak? Żeby nie czuł jakiejś presji z mojej strony. Bo tego nie chce, nie chce go do niczego zmuszać. Bo w końcu ma to być najpiękniejsza chwila w moim życiu a nie wymuszona. [/b]

[ Dodano: 2011-09-05, 11:41 ]
dr preszer napisal(a):Złotko, z tamtą się zaręczył bo faceci lubią albo zołzy albo puste blondi z remizy. Ty widocznie jesteś lelum polelum, a takich nie lubimy. Bylem z taka 6 lat i też ją zostawiłem.


nie jestem "lelum polelum", po prostu byłam dziewczyną, która pozwala facetowi żyć własnym życiem i nie suszy mu głowy po większej imprezie, nie strzelałam fochów itp. Zołzą ani pustą blondi też nie jestem. Widocznie "jestem za dobra dla faceta i faceci szybko się takimi nudzą".
napisał/a: dziewczynkaa 2011-09-05 11:58
podrozniczka87 napisal(a):Oczywiście byłoby wszystko ok gdyby nie życzliwi znajomi, którzy poinformowali mnie iż mój ex się oświadczył tej kobiecie, dla której mnie zostawił. Był to cios poniżej pasa. Wzrosła we mnie frustracja, gniew i rozpacz iż ja się starałam całe 5 lat dla niego, a jej wystarczyło nie całe 1,5 roku by się jej oświadczył. I powróciło pytanie "w czym ona była lepsza ode mnie".
Coś od siebie...
to zdanie mówi samo za siebie...Ty po prostu jesteś zazdrosna i myślisz, że jak Ci się Twój aktualny facet teraz oświadczy to udowodnisz cos ex, ze tez jesteś szcześliwa i kochana i wtedy byc może czułabyś, ze jakos jemu też zrobiałas na złość. Ale to wszystko świadczy o Twoim niskim poczuciu własnej wartości... Co Ciebie ten ex interesuje? niech sobie bierze ślub, rozwód jak tam chce... przecież każdy ma prawo do szcześcia... Jest taki cytat, który trochę pokazuje dlaczego tak myślisz o tym ex:
Mężczyźni pragną zawsze być pierwszą miłością kobiety. Kobiety zawsze pragną być ostatnim romansem mężczyzny. — Oscar Wilde.
podrozniczka87 napisal(a):W tym wszystkim czuję się zagubiona, z jednej strony wiem że nie muszę się do niczego śpieszyć (mowa o zaręczynach), ale z drugiej strony czuję, że nie chce być tylko dziewczyną.
rozumiem, masz tam jakiś uraz po przednim związku i dlatego, aby wyjasnic sprawę jak Ty i Twój obecny partner zapatrujecie się na Wasz dalszy związek powinnaś:
Mariusz251 napisal(a):pogadaj z chlopakiem rzeczowo i na spokojnie, bez naciskow i stawiania sprawy na ostrzu noza, bez dawania mu terminow na "samookreslenie" sie, wybadaj jaki jest jego stosunek i zamiary wobec perspektywy zareczyn z Toba, a nastepnie kroku dalej...Nie daj po sobie poznac, ze jakos SZCZEGOLNIE zalezy Ci na szybkim "zalatwieniu" tych kwestii,

podrozniczka87
napisal(a):Z drugiej strony wiem, że może mu nie powinnam pewnych rzeczy mówić, że może pomyśleć iż zależy mi bardziej na ślubie niż na nim itp. Wiadomo że każdy sobie interpretuje na swój sposób.
O zaręczynach rozmawialiśmy, powiedział mi, że wie że tego bardzo chcę i on też by chciał, ale dodaje że wszystko w swoim czasie.

Dokładnie!!! I nie popadaj w jakąś paranoje z tym ślubem, że już teraz trzeba... Jak Ci pokazywał te pierścionki to być może o tym myśli a może nawet o czymś wyjątkowym w jaki sposób mógłby Ci się oświadczyć, a Ty popsujesz cała niespodziankę ;) no chyba, że wolisz to też zaplanować.
napisał/a: sorrow 2011-09-05 13:38
podrozniczka87, nadmiernie upraszczając przypomina mi to scenę z filmu, gdzie eks partnerzy tańczą z innymi na jakiejść imprezie. Ona widzi jego jak namiętnie przytula nową partnerkę, więc kładzie rękę nowego partnera na swoim pośladku ;). Taka dygresja... wiem, że u ciebie do pewnego stopnia wynika to z doświadczeń i obaw na przyszłość.

Mówienie o swoich marzeniach i pragnieniach to fajna sprawa. Daje możliwość partnerowi poznania trochę więcej co ci w duszy gra. Czasem jednak trzeba zdawać sobie sprawę ze skutku, jaki wywołują takie opowieści. Kiedy byłaś sama, to te marzenia odnośnie podróży dotyczyły tylko ciebie. Teraz sama nie jesteś. Marzenie "chciałabym kiedyś pojechać do Egiptu" jest piękne i niekonkretne - wzbudzi w partnerze jakieś myśli w rodzaju "może rzeczywiście kiedyś pojedziemy jak trochę odłożymy". To samo marzenie sformułowane w sposób "do końca studiów muszę pojechać do Egiptu, tu możesz sobie zobaczyć ile to będzie kosztować, a tu ile zdołam odłożyć". Potem wymowny wzrok i co on pomyśli? Pomyśli, że chyba oczekujesz, żeby on stanął na głowie, żeby ci tą brakującą kwotę jakoś załatwić, a co więcej, żeby dla siebie też uzbierał :). Z czasem, po kilku takich marzeniach zostanie obładowany (niezamierzonymi mam nadzieję) roszczeniami. To ciężar, który niektórzy ciężko znoszą.

Podobnie jest z oświadczynami i małżeństwem. To są sprawy, które albo macie planować razem, albo wcale. Jeśli on nie jest na to gotowy (bo nawet rok nie upłynął odkąd jesteście razem), to kiedy przychodzisz do niego z wyliczeniami za suknię, salę, itd. to go jedynie obciąża. Zabierasz mu całą przyjemność udziału w tym wszystkim, bo ty już zaplanowałaś. Musicie to wszystko robić razem od początku. Na razie ty "odwaliłaś" kawał roboty i chcesz tylko, żeby on zaakceptował i postawił kropkę nad i kupując ci pierścionek :). Wywal te wszystkie pliki wordowe, skasuj wszystkie terminy ze swojej głowy. Wtedy będziesz gotowa do rozmowy z nim i do powolnego "w swoim czasie" realizowania tego, na czym ci zależy.
napisał/a: podrozniczka87 2011-09-05 14:24
Postanowiłam że te wszystkie pliki wordowe głęboko schowam i nic o nich nie będę mówić. Te pliki nie służą temu bym miała jakąś presje na nim wywierać. To są dla mnie tylko. Ten o ślubie to zbieranie informacji typu gdzie jest dobre jedzenie, gdzie dobrze obsługują gości itp. A to jaką salę będę miała zdecydujemy oboje. Nie podłoże mu papierów i nie powiem by podpisał. Zależy mi by on też miał w tym udział.
Jeśli chodzi o wakacje (Turcja Egipt) bym chyba go zabiła jakby miał mi stawiać. Dlatego wcześniej robię wyliczenia czy mnie stać i czy to jest realne.
Ale tak jak napisałam na początku, schowam te wszystkie pliki bardzo głęboko i w odpowiednim momencie się do nich wróci.
napisał/a: Afazja 2011-09-05 20:47
dr preszer napisal(a):Złotko, z tamtą się zaręczył bo faceci lubią albo zołzy albo puste blondi z remizy. Ty widocznie jesteś lelum polelum, a takich nie lubimy. Bylem z taka 6 lat i też ją zostawiłem.


Preszer - to Ty złym człowiekiem jesteś. Wpędziłeś dobrą kobietę w lata i przerzuciłeś się na zołzy?

A co do Ciebie Podrozniczko - to po co Ci te wszystkie pliki? A co będzie jeśli twoj facet ci się nie oświadczy albo zrobi to za kilka lat?
Mi się wydaje, że Ty tak desperacko chcesz wyjść za mąż, że aż facet się przeraża. Odpuść sobie. Bez ślubu też może być fajnie :D
napisał/a: MałaZ 2011-09-05 21:12
Ja myślę, że koleś mając Cię u boku może czuć się troszkę przerażony. Wszystko tak planujesz, robisz notatki. On co - ma robić swoje zapiski, a potem je porównacie. Mówisz, że do plików "kiedyś się wróci". A po cholerę? Jesteś samowystarczalna w tym swoim planowaniu, to na co Ci On? Jak ma się czuć facet, którego kobieta daje Mu może i wybór, ale ze swojej kolekcji menu, orkiestr, etc. Będziesz w kółko gadała o ślubie to Ci czmychnie, bo Go jak to ktoś ładnie napisał obciążysz tak mocno, że nie uciągnie. Wierz mi moja droga, że lśniąca obrączka na palcu nie da Ci żadnej pewności, że Cię nie zostawi, a jeżeli na dodatek będziesz taka nachalna, to masz duże szanse, że to zrobi (abo zdradzi). Myślę, że zależy Ci na zaręczynach żeby SOBIE udowodnić, że jesteś coś warta (nie wiedzieć czemu teraz w to nie wierzysz). Będziesz myślała JA biorę ślub a nie MY. O to MY się potem zajebiście ciężko (nie zawsze, ja piszę z autopsji) trzeba starać - jeżeli oczywiście zależy i jeżeli ślub był z miłości a nie z pędu do awansu na drabinie matrymonialnej.
napisał/a: alicja221 2011-09-05 23:40
podrozniczka87, a nie lepiej, abys ten czas, dopoki Twoj facet sie nie oswiadczy, dobrze sobie przemyslala czy chcesz wyjsc wlasnie ZA NIEGO? Bo tak, jak dziewczyny napisaly- slub nie da Ci zadnej gwarancji wiernosci partnera czy ogolnie pojetego szczescia, a i dowartosciowywac sie zbytnio nie ma czym. Ale za to mozna sobie mocno skomplikowac zycie.
Daj sobie tez spokoj z tym, co robi Twoj eks, nigdy sie do konca nie dowiesz czy jest szczesliwszy od Ciebie, nawet jesli na obecna chwile tak, to nie wiadomo, co bedzie za kilka lat. Poza tym chyba nie zyczysz mu zle? ;)
No ale podsumowujac- nie podchodz tak sztywno do swoich planow zarowno tych malzenskich, jak i wycieczkowych. Tak na marginesie- rozmawialas ze swoim facetem, gdzie on by chcial pojechac czy caly czas zalewasz go swoimi propozycjami? Nie wszyscy lubia Turcje i Egipt.