FANTAZJA W SEKSIE - jak rozmawiać z żoną?

napisał/a: lukx360 2010-11-21 19:20
Lubię kochać się z moją żoną, ona ze mną też. Po kilku cudownych latach naszego związku jest w nas dużo namiętności. Chciałbym jednak co jakiś czas urozmaicać trochę nasz seks - poeksperymentować, albo powrócić do tego, co już próbowaliśmy i co było dla nas fajne. Żona wie już co nieco o tym, co lubię i jak najbardziej akceptuje to.

Wie np., że lubię, jak ona się ubierze w seksowne pończochy. Kupiłem jej takie i założyła może ze dwa razy w ciągu ostatniego roku. W takich ogólnych, niezobowiązujących rozmowach prezentuje pogląd: "Nie można za często bo się znudzi". OK, rozumiem ten punkt widzenia i poniekąd się z nim zgadzam, ale DLA MNIE (mówiłem jej to) ŚREDNIO RAZ NA TRZY TYGODNIE TO NIE JEST ZA CZĘSTO (ja bym wolał np. średnio co 2, ale kompromisowo może być co 3), ale 2 RAZY DO ROKU TO JEST DLA MNIE ZA RZADKO (zwłaszcza, że kochamy się kilka razy w tygodniu)!!!

Obejrzeliśmy kiedyś razem ze 2, 3 filmy erotyczne i ze 3 porno. Podobały jej się - nie musiała nic mówić (chociaż powiedziała) bo była po ich obejrzeniu mocno wilgotna i kochaliśmy się bardzo namiętnie. Ale później straciła wogóle chęć na ich oglądane. Pytam ją co jakiś czas (średnio co 1,5 miesiąca) czy nie miałaby ochoty na mały seansik a ona, że nie. Rozumiem, może w danym dniu nie mieć na to ochoty (nie naciskam jej), ale sama też nie wychodzi z inicjatywą - tak jak w poprzednim i w następnym.

Nie chce rozmawiać o swoich pikantnych fantazjach seksualnych - twierdzi, że ich nie ma. Zapewniam ją, że nie ma się co bać mojej reakcji - że to tylko fantazje, rozpalają wyobraźnię - nie trzeba ich realizować, samo opowiadanie daje niesamowite podniecenie. Nie będę zazdrosny o te fantazje, nawet, jeśli w części z nich mnie nie ma. Kiedyś odgrywaliśmy niektóre pikantne scenki z moich fantazji i było fajnie. Każde moje pytanie o jej potrzeby traktuje jak atak,. Twierdzi także, że nie ma w tym spontaniczności, jak się o tym mówi. Nie zgadzam się z tym.

Mam już dość tej jej grzecznej piżamki (czasem założy taką atłasową - doceniam to, ale wciąż brakuje mi pończoch). Nie mam dosyć jej - bo ją bardzo kocham i bardzo mnie podnieca taka jaka jest (naga, w piżamce). Żeby było jasne - jej ciało bardzo mnie podnieca bez dodatków - ale czasem chciałbym wprowadzić jakąś dozę kreatywności, fantazji. Ona też nie jest kobietą oziębłą, ani szczególnie pruderyjną. Chciałbym, abyśmy razem zasmakowali trochę w tzw. "wyższej kulturze seksu", poszerzyć horyzonty (tak jak się próbuje nowej kuchni, nowej litaeratury), wprowadzili więcej fantazji, oczywiście nic na siłę. Chciałbym też wiedzieć jak ja mam się zachowywać, aby ona miała jeszcze więcej przyjemnośći dla siebie. Ale ona wydaje się być tym słabo zainteresiwana albo nie udaje brak takiego zainteresowania. Ale po co miałaby to robić? Jak mam z nią o tym rozmawiać? Jak mam do niej dotrzeć, ośmielić, pobudzić? Jak rozpocząć taką rozmowę? O co pytać, co pokazać? Jakiego języka używać, jak zbudować odpowiedni komfort w rozmowie? Co o tym wszystkim sądzicie??? POMÓŻCIE!!!
napisał/a: ~gość 2010-11-21 22:58
na początek troche prywaty - zapraszam do siebie na bloga :)

lukasX6 napisal(a):Pytam ją co jakiś czas (średnio co 1,5 miesiąca) czy nie miałaby ochoty na mały seansik a ona, że nie. Rozumiem, może w danym dniu nie mieć na to ochoty (nie naciskam jej), ale sama też nie wychodzi z inicjatywą - tak jak w poprzednim i w następnym.
moze jej sie jednak te filmy nie spodobaly az tak (bo co tam do podobania) zeby sama wychodzila z inicjatywa ich ogladania? a wtedy zgodzila sie dla Ciebie, ale np zrobila sie zazdrosna o te silikonowe odessane z tluszczu panny i jej sie odechciewa dlatego ogladac takie filmy? nie wiem.. strzelam..

lukasX6 napisal(a):Nie chce rozmawiać o swoich pikantnych fantazjach seksualnych - twierdzi, że ich nie ma.
wiec moze naprawde nie ma
lukasX6 napisal(a):Zapewniam ją, że nie ma się co bać mojej reakcji - że to tylko fantazje, rozpalają wyobraźnię - nie trzeba ich realizować, samo opowiadanie daje niesamowite podniecenie.
pamietaj ze przezywanie bliskosci przez rozne osoby a tym bardziej roznych plci jest rozne, to co podnieca Ciebie, niekoniecznie musi podniecac ją..

brakuje kompromisu.. moze podpytaj ja co lubi najbardziej w seksie (nie musi to byc nic pikantnego) a w zamian ona np obejrzy 'cos' czasem z Tobą.. ?
lukasX6 napisal(a):DLA MNIE (mówiłem jej to) ŚREDNIO RAZ NA TRZY TYGODNIE TO NIE JEST ZA CZĘSTO (ja bym wolał np. średnio co 2, ale kompromisowo może być co 3), ale 2 RAZY DO ROKU TO JEST DLA MNIE ZA RZADKO
a moze Ty fetyszystą troszkę jestes.. ;)
ok, koronki fajne, ja uwielbiam.. ale to się naprawde moze szybko przejesc.. chociaz jak dla mnie raz na 2-3 tyg jest ok :)
napisał/a: lukx360 2010-11-22 10:59
Dzięki za odpowiedź! Na pewno jest sporo racji w tym, co piszesz, ale kilka rzeczy wymaga z mojej strony sprostowania.

Izaczek napisal(a):moze jej sie jednak te filmy nie spodobaly az tak (bo co tam do podobania) zeby sama wychodzila z inicjatywa ich ogladania? a wtedy zgodzila sie dla Ciebie, ale np zrobila sie zazdrosna o te silikonowe odessane z tluszczu panny i jej sie odechciewa dlatego ogladac takie filmy? nie wiem.. strzelam..

Ale ja specjalnie wybieram takie, w których kobiety wyglądają bardziej naturalnie, nie mają "idealnej" (tzn. takiej, jaka się niektórym wydaje być idealna) sylwetki. Mnie też nie chodzi o to, żeby podziwiać i podniecać się kobietami z pornoli. To, co kręci mnie w tych filmach to samo podglądanie czyjegoś aktu seksulanego - wyuzdanego, niczym nie skrępowanego seksu (np. grupowego) a nie postacie, które w tym biorą udział. Kręci mnie oglądanie tego razem z moją żoną bo ona także reaguje na to podnieceniem (i to mnie właśnie najbardziej podnieca).

Izaczek napisal(a):
lukasX6 napisal(a):Nie chce rozmawiać o swoich pikantnych fantazjach seksualnych - twierdzi, że ich nie ma.
wiec moze naprawde nie ma
Każdy aktywny seksualnie człowiek je ma! A zwłaszcza kobieta. Patriarchalna kultura zakorzeniła w nas przekonanie, że kobieta nie ma wyrafinowanych pragnień erotycznych bo wtedy my faceci mielibyśmy problem ze swoim ego. Ja nie mam takiego problemu, ale spora część polskich kobiet (być może także i moja kochana żona) ma zakorzeniony w podświadomości ten "zakaz" kulturowy. Mimo, że świadomie taka kobieta może wyznawać zupełnie inne poglądy to i tak pewnie trzyma ją jakiś podświadomy lęk. Poza tym moja żona to kobieta oczytana, wrażliwa na sztukę - takie osoby nie mogą nie mieć fantazji. To tak, jakby muzyk nie miał ulubionego utworu do słuchania

Izaczek napisal(a):
lukasX6 napisal(a):Zapewniam ją, że nie ma się co bać mojej reakcji - że to tylko fantazje, rozpalają wyobraźnię - nie trzeba ich realizować, samo opowiadanie daje niesamowite podniecenie.
pamietaj ze przezywanie bliskosci przez rozne osoby a tym bardziej roznych plci jest rozne, to co podnieca Ciebie, niekoniecznie musi podniecac ją..
No tak, ale właśnie chcę się dowiedzieć w tym wszystkim, co podnieca ją!!! Mnie jest w stanie podniecać wiele rzeczy (bo jestem z natury szerokohoryzontalnym fantastą ) dlatego chciałbym poznać jej fantazje a nie opowiadam ciągle o swoich.

Izaczek napisal(a):brakuje kompromisu.. moze podpytaj ja co lubi najbardziej w seksie (nie musi to byc nic pikantnego) a w zamian ona np obejrzy 'cos' czasem z Tobą.. ?
Pytam, przecież napisałem, że ciągle o to pytam. Ale ona mówi, że wszystko jest w porządku i dobrze jest, tak jak jest.
Izaczek napisal(a):
lukasX6 napisal(a):DLA MNIE (mówiłem jej to) ŚREDNIO RAZ NA TRZY TYGODNIE TO NIE JEST ZA CZĘSTO (ja bym wolał np. średnio co 2, ale kompromisowo może być co 3), ale 2 RAZY DO ROKU TO JEST DLA MNIE ZA RZADKO
a moze Ty fetyszystą troszkę jestes.. ;)
ok, koronki fajne, ja uwielbiam.. ale to się naprawde moze szybko przejesc.. chociaz jak dla mnie raz na 2-3 tyg jest ok :)
Tak, jestem troszkę fetyszystą ale w znaczeniu takim, że podoba mi się (i bardzo mnie podnieca ) kobieta w koronkach a nie same koronki. Ale skąd u was to przekonanie, że jak się często coś robi to się może przejeść?! Ja mam inne spojrzenie na życie - codziennie trzeba sobie fundować święto bo nie wiadomo, kiedy przygoda zwana życiem się dla nas skończy (może potrącić nas samochód, możemy zachorować). Spójrzmy na to z innej strony - jak będziemy sobie po aptekarsku dozowali, to w końcu zacznie przeważać frustracja codziennością, która przyćmi w końcu radość z tych 2 razy na rok. Dbając o to, żeby się nie "przejeść", doprowadzimy w końcu do tego, że "umrzemy z głodu"...

Pozdrawiam!
napisał/a: sorrow 2010-11-22 12:33
lukasX6, myślę, że zdefiniowałeś sobie problem, który nie istnieje. Nie jestem pewien ile z tego, co napiszę do ciebie trafi, bo widzę, że już bardzo wskoczyłeś na konkretną ścieżkę i nie jesteś chętny z niej zboczyć (czytaj, że nie jesteś chętny na przyjęcie do wiadomości, że się mylisz).

Po pierwsze nie każdy ma fantazje seksualne... obojętnie czy to kobieta, czy mężczyzna. Niektórzy to po prostu ze sobą robią i są szczęśliwi. Jest tylko on, ona i bliskość między nimi - przysłowiowe jedno ciało. Rzeczy w rodzaju filmów porno, gadżety, wydumane fantazje, itp są im obce bądź marginalne i nie są im do szczęścia potrzebne. Nie potrzebują "pomocy naukowych", żeby się ze sobą kochać. Nie czują się też w jakiś sposób zubożeni w związku z ich życiem intymnym. Dodam jeszcze, że wcale to nie świadczy o tym, że są jacyś nie oświeceni, zacofani, nie wyzwoleni. Są po prostu inni niż ty. Pisząc o fantazjach nie mam na myśli "zwykłym" krążeniu myślami o tym co się będzie robiło z partnerem, albo co się z nim robiło - to pewnie robi każdy.

Po drugie (jeśli przyjąłbyś do siebie to, co napisałem wyżej) spróbuj się postawić w jej sytuacji. Ty dla niej jesteś "zwykłym erotomanem" ;). Żeby takie fantazje realizować obie osoby muszą nadawać na tych samych falach. Inaczej skutek jest wręcz odwrotny. To wybitnie wkurzające i dołujące musi być słuchac ciągle od partnera "no powiedz jakie ty masz fantazje", "co cię kręci", "no nie wstydź się, tylko zdradź mi swoje sekrety","jestem pewien, że każdego dnia marzysz o czymś, czego moglibysmy spróbować". Jeśli człowiek tych fantazji po prostu nie ma, to z czasem każda kolejna próba działa jedynie odpychająco. Zamiast podniecać, to zniechęca do seksu.

Nie umiesz, albo nie chcesz wsłuchać się w jej psychikę i potrzeby. Widać to jak piszesz o filmach porno - "podobało się jej, bo była wilgotna". Nic bardziej mylnego. Była wilgotna, bo ją to zwyczajnie odruchowo podnieciło, podczas gdy psychicznie filmy mogły w niej wzbudzać sprzeciw. Wcale się to jej nie podobało, co widać zresztą po tym, że w końcu miała ich dość. Powinieneś mimo wszystko jeszcze raz przemyśleć wasz problem. Zamiast skupiać się na tym jak ją przekonać do ujawnienia fantazji (których brak) pomyśl jak metodą kompromisu pożenić dwie osoby o odmiennych potrzebach seksualnych.
napisał/a: ~gość 2010-11-22 19:57
lukasX6 napisal(a):Każdy aktywny seksualnie człowiek je ma! A zwłaszcza kobieta.
poprosze w takim razie zrodlo naukowe

nie pisz kazdy bo sie na tym ostro przejedziesz.. moze sporo osob faktycznie ma, ale nie kazdy, uwierz

lukasX6 napisal(a):Poza tym moja żona to kobieta oczytana, wrażliwa na sztukę - takie osoby nie mogą nie mieć fantazji.
a co to ma do fantazji erotycznych?
lukasX6 napisal(a):To tak, jakby muzyk nie miał ulubionego utworu do słuchania
a bo to malo takich? osobiscie znam przynajmniej trzech

sorrow napisal(a):Widać to jak piszesz o filmach porno - "podobało się jej, bo była wilgotna". Nic bardziej mylnego. Była wilgotna, bo ją to zwyczajnie odruchowo podnieciło, podczas gdy psychicznie filmy mogły w niej wzbudzać sprzeciw.
o tym tez mialam wspomniec, kobieta jest w stanie przezyc orgazm nawet uwaga z gwalcicielem - przerazające prawda - mimo ze to co on jej robi jest okropne, zwierzece i w ogole slow nie mam, po prostu organizm moze zadzialac jak automat
napisał/a: lukx360 2010-11-22 23:51
sorrow napisal(a):lukasX6, myślę, że zdefiniowałeś sobie problem, który nie istnieje. Nie jestem pewien ile z tego, co napiszę do ciebie trafi, bo widzę, że już bardzo wskoczyłeś na konkretną ścieżkę i nie jesteś chętny z niej zboczyć (czytaj, że nie jesteś chętny na przyjęcie do wiadomości, że się mylisz).
No nie, nie sądziłem, że od razu będę tutaj oceniany... i to tak negatywnie że zdiagnozuje mi się urojenia, erotomanię i straszliwie uparty charakter czy też odporność na wiedzę... Ale z was superpsychologowie - po dwóch postach wiecie o człowieku wszystko...

napisal(a):Po pierwsze nie każdy ma fantazje seksualne... obojętnie czy to kobieta, czy mężczyzna. Niektórzy to po prostu ze sobą robią i są szczęśliwi. Jest tylko on, ona i bliskość między nimi - przysłowiowe jedno ciało. Rzeczy w rodzaju filmów porno, gadżety, wydumane fantazje, itp są im obce bądź marginalne i nie są im do szczęścia potrzebne.
OK, ok, już dobrze, nie każdy ma fantazje. Mówiąc, że "każdy" ma jakieś fantazje, miałem na myśli, że przeważnie mamy w głowie jakąś wizję tego, co nas podnieca (to "zwykłe" krążenie myślami o tym, co się będzie robiło lub chce się robić, ale któremu jednak towarzyszy także pewien dreszczyk - podniecenie). A tak się jeszcze składa, że bardzo wiele osób ma także te "wydumane" (dla mnie są one "wyrafinowane", ale to kwestia założeń). Moja żona należy do tych co ma te fantazje bo wcześniej mi się z pewnych zwierzała (już wam nie będę pisał dokładnie bo widzę, że otwieranie się przed wami chyba nie ma sensu) - ok, skąd wiem, że ma jeszcze inne... Sęk w tym, że do końca nie wiem i chcę się dowiedzieć. Zaraz pewnie na mnie naskoczycie, że jej nie wierzę i nie mam do niej zaufania bo skoro mówi, że nie ma to nie ma! Wyznaję pogląd (poparty zresztą badaniami naukowymi, wpiszcie sobie w Google nazwisko Paul Ekman), że każdy człowiek średnio co 10 minut kłamie, robi to często podświadomie i najczęściej nie ma na to wpływu. I robi to często W DOBREJ WIERZE - żeby kogoś nie urazić (np. mówimy "ładną masz fryzurę" a myślimy: "co ona ma właściwie na tej głowie?!"), nie zrazić do siebie ("co ona sobie pomyśli, jak jej powiem, co mnie podnieca?"), itp. Nie mam o to pretensji, tak jak nie mam pretensji o to, że dzień jest krótki a na dworze zimno - taka jest po prostu uroda ludzi i świata.

napisal(a):Nie potrzebują "pomocy naukowych", żeby się ze sobą kochać. Nie czują się też w jakiś sposób zubożeni w związku z ich życiem intymnym. Dodam jeszcze, że wcale to nie świadczy o tym, że są jacyś nie oświeceni, zacofani, nie wyzwoleni.
Ok, mnie też do szczęścia wiele nie trzeba - JESTEM SZCZĘŚLIWY (z moją żoną oczywiście), ale szczęście i zadowolenie może ewoluować (zawsze mogę być szczęśliwszy). Najpierw zakochani mieszkają na studiach w wynajętym mieszkaniu (przeważnie) i to im wystarcza a potem przeprowadzają się na swoje i też mogą się z tego cieszyć. Potem do większego mieszkania (bo np. dzieci), a potem budują dom albo kupują luksusowy apartament i też mogą być szczęśliwi jak dawniej. Najpierw jeżdżą maluchem i jest im dobrze a potem jeżdżą mercedesm i też może im być dobrze. Niektórzy zostają w małym mieszkanku i też są bardzo szczęśliwi bo mają siebie (w życiu częściej bywa jednak, że narzekaniem na brak kasy - "bo on nie zarabia" - niszczą swoje relacje). Ale jeśli nadarzy się okazja, aby jadać lepiej, kupić ładniejsze firanki , to czemu nie skorzystać...

napisal(a):To wybitnie wkurzające i dołujące musi być słuchac ciągle od partnera "no powiedz jakie ty masz fantazje", "co cię kręci", "no nie wstydź się, tylko zdradź mi swoje sekrety","jestem pewien, że każdego dnia marzysz o czymś, czego moglibysmy spróbować". Jeśli człowiek tych fantazji po prostu nie ma, to z czasem każda kolejna próba działa jedynie odpychająco. Zamiast podniecać, to zniechęca do seksu.
Ale czemu zaraz ciągle?! Robię to rzadko - raz na jakieś 1,5 - 3 miesięcy (ostatnio coraz rzadziej). Tu masz rację - mówienie o tym zniechęca. Dlatego chciałem, żeby ktoś poradził mi w jaki sposób się tego dowiedzieć, nie pytając o to wprost (a nie żeby mnie tu tylko krytykować), dyskretnie, w zabawie, żarcie, itp.

napisal(a):Nie umiesz, albo nie chcesz wsłuchać się w jej psychikę i potrzeby. Widać to jak piszesz o filmach porno - "podobało się jej, bo była wilgotna". Nic bardziej mylnego. Była wilgotna, bo ją to zwyczajnie odruchowo podnieciło, podczas gdy psychicznie filmy mogły w niej wzbudzać sprzeciw. Wcale się to jej nie podobało, co widać zresztą po tym, że w końcu miała ich dość.
A jaka jest różnica między podnieceniem a odruchowym podnieceniem? Podniecenie to odpowiednio uwarunkowany odruch - czy to na pewne wyobrażenie, czy na rzeczywistą sytuację (nie mówię tu o odruchach bezwarunkowych, gdzie wilgotność pochwy może być np. związana z fazą cyklu, itp.). Ważne jest oczywiście, czy świadomie akceptujemy naszą reakcję. Ale ja uważam, za Freudem, że jeśli człowiek nie akceptuje swoich podświadomych pragnień, to rodzi się w nim frustracja. Inną sprawą jest to, że nasze pragnienia mogą kogoś ranić, jeśli są realizowane (np. pedofilia). Ale ja właśnie chciałbym jej powiedzieć, że mnie jej pragnienia nie zranią - może mogłyby jakieś zranić, gdyby były realizowane, ale samo mówienie o nich na pewno nie. Piszesz, że nie umiem albo nie mam ochoty wsłuchiwać się w jej psychikę. Zarzucanie złej woli człowiekowi, którego się nie zna jest nonsensem. Natomiast można przyjąć, że być może... nie umiem - i właśnie chciałbym się naumieć a nie wysłuchiwać, że nie umiem.
napisał/a: sorrow 2010-11-23 01:43
lukasX6 napisal(a):No nie, nie sądziłem, że od razu będę tutaj oceniany... i to tak negatywnie

Oceniony nie zostałeś, tylko na podstawie tego co napisałeś i w jaki sposób pisałeś wytworzyłeś u czytelnika określony swój obraz. Nie ma się o co dąsać. Nikt ciebie tu nie ocenił, ani tego co robisz, ani twoich marzeń... podkreślony został jedynie fakt, że ludzie się bardzo od siebie różnią. Postrzeganie ich przez swój pryzmat i swoich upodobań to często błędne założenia.

lukasX6 napisal(a):Wyznaję pogląd (poparty zresztą badaniami naukowymi, wpiszcie sobie w Google nazwisko Paul Ekman), że każdy człowiek średnio co 10 minut kłamie, robi to często podświadomie i najczęściej nie ma na to wpływu. I robi to często W DOBREJ WIERZE - żeby kogoś nie urazić (np. mówimy "ładną masz fryzurę" a myślimy: "co ona ma właściwie na tej głowie?!"), nie zrazić do siebie ("co ona sobie pomyśli, jak jej powiem, co mnie podnieca?"), itp.

No tutaj to trochę sobie strzeliłeś w stopę (mam nadzieję, że pisałeś posta krócej niż 10 min ;)). Dopuszczasz więc możliwość, którą ci wcześniej narysowałem, że żona "z uprzejmości" zgadzała się na to i owo, żeby nie urazić? A teraz coraz częściej już po prostu tego robić nie chce. Ja wiem, że to nie jest przyjemne odkryć taką prawdę (jeśli tak faktycznie jest), że żona zgadzała się na różne rzeczy mimo, że w gruncie rzeczy jej się to nie podobało. W sumie... to załamka. Może tak nie jest, ale przynajmniej taką możliwość trzeba wziąć pod uwagę podczas tych szczerych rozmów i zamiast pytać o kolejną fantazję, albo namawiać na wiadomy film lepiej pogadać tak od serca z innego punktu widzenia. Mam nadzieję, że nie ulegnie panu Ekmanowi i cię nie okłamie.

lukasX6 napisal(a):Ale jeśli nadarzy się okazja, aby jadać lepiej, kupić ładniejsze firanki , to czemu nie skorzystać...

Jeśli jej się te firanki podobają i smakuje jedzenie, to jak najbardziej. Jeśli jednak masz cienki gust co do kolorystyki i lubisz tłuste jedzenie, a ona lekkie? Teraz już wiesz czemu lepiej nie skorzystać? Przedstawiasz te fantazje zawsze jako coś "lepszego"... dla oczytanych, wrażliwych, wykwintnych i wyrafinowanych ludzi. Tu musisz mi wybaczyć... ale zupełnie się z tym nie zgodzę. Uznaję to jako jedną z wielu możliwości, ale jest to po prostu "inne", a nie "lepsze". Skoro inne, to często bardziej atrakcujne, co zresztą ty akurat tak właśnie odczuwasz. Z nią może być inaczej, a nie gorzej. To nie tak, że ty jedną nogą już w apartamencie siedzisz, a ona ciągle w lepiance :).

lukasX6 napisal(a):A jaka jest różnica między podnieceniem a odruchowym podnieceniem? Podniecenie to odpowiednio uwarunkowany odruch - czy to na pewne wyobrażenie, czy na rzeczywistą sytuację (nie mówię tu o odruchach bezwarunkowych, gdzie wilgotność pochwy może być np. związana z fazą cyklu, itp.). Ważne jest oczywiście, czy świadomie akceptujemy naszą reakcję. Ale ja uważam, za Freudem, że jeśli człowiek nie akceptuje swoich podświadomych pragnień, to rodzi się w nim frustracja.

Różnica jest następująca. Wyobraź sobie sytuację, gdzie na imprezie zgodziłeś się zatańczyć z dziewczyną, za którą nie przepadasz. Jej się podobasz, więc powiedzmy, że dla świętego spokoju poszedłeś, zwłaszcza że twoja żona się zgodziła. Podczas tańca ona łapie cię nagle za krocze i zaczyna pieścić, co bardzo szybko powoduje wiadomy skutek. Ty jednak ją odpychasz i mówisz, żeby się już do ciebie nie zbliżała. No i jak? Byłeś podniecony? No byłeś... a chciałeś tego? Chyba nie... co? W końcu zblizyła się do ciebie, a ty przecież jesteś wiernym mężem. Jak widzisz to, czy coś się komuś podoba, czy nie bardziej się w mózgu znajduje niż w reakcji organów płciowych. A pan Freud (który już się u fachowców pokrył kurzem z racji wielu nietrafionych hipotez) mam nadzieję, że nie ma na ciebie zbyt dużego wpływu. Bo lepiej być trochę sfrustrowanym człowiekiem, który może sobie spojrzeć w twarz niż takim, który po prostu ulega odruchom.

Podsumowując... na prawdę myślę, że ona tych fantazji po prostu nie ma, a przynajmniej nie takich, które się spodziewasz. Ona zna cię bardzo dobrze. Wie co lubisz i jak bardzo lubisz, bo mówiłeś jej o tym nie raz. Wątpię, że ma w zanadrzu jakąś fantazję, którą ukrywa, bo mogłaby cię zranić. Pewnie gdyby miała, to już byście ją realizowali. Mimo, że piszesz, że rzadko ją "naciskasz", to u niej jakaś niechęć już zdążyła się wykształcić... ogólnie do seksu. Filmów porno niektórzy po prostu nie lubią, bo krótko mówiąc są w większości żałosne. Odgrywanie scenek dla niektórych na prawdę może być sztuczne i raczej rujnować nastrój niż go budować. Teraz już nawet tych najbardziej niewinnych fantazji nie chce stosować. No bo koronki, czy pończoszki załozyć dwa razy na miesiąć dla ukochanego mężczyzny wiedząc, że sprawi mu to przyjemność, to raczej nie jest nic trudnego. Ona jednak nie chce, a to prowadzi do kolejnego wniosku, że nie zależy jej aż tak bardzo, żeby ci sprawić przyjemność. Czyżby problem leżał gdzieś głebiej niż tylko w braku/posiadaniu fantazji? Czy próbując z nią porozmawiać nie powinieneś zmienić tematu na coś bardziej ważnego niż seks?
napisał/a: lukx360 2010-11-23 04:00
sorrow napisal(a):
lukasX6 napisal(a):No nie, nie sądziłem, że od razu będę tutaj oceniany... i to tak negatywnie

Oceniony nie zostałeś, tylko na podstawie tego co napisałeś i w jaki sposób pisałeś wytworzyłeś u czytelnika określony swój obraz. Nie ma się o co dąsać. Nikt ciebie tu nie ocenił, ani tego co robisz, ani twoich marzeń... podkreślony został jedynie fakt, że ludzie się bardzo od siebie różnią. Postrzeganie ich przez swój pryzmat i swoich upodobań to często błędne założenia.
Nie rozumiem: "Oceniony zostałeś..." i "Nikt ciebie tu nie ocenił". To się nazywa ANTYNOMIA... To w końcu jak? Zostałem czy nie zostałem oceniony?

napisal(a):Dopuszczasz więc możliwość, którą ci wcześniej narysowałem, że żona "z uprzejmości" zgadzała się na to i owo, żeby nie urazić? A teraz coraz częściej już po prostu tego robić nie chce. Ja wiem, że to nie jest przyjemne odkryć taką prawdę (jeśli tak faktycznie jest), że żona zgadzała się na różne rzeczy mimo, że w gruncie rzeczy jej się to nie podobało. W sumie... to załamka. Może tak nie jest, ale przynajmniej taką możliwość trzeba wziąć pod uwagę podczas tych szczerych rozmów i zamiast pytać o kolejną fantazję, albo namawiać na wiadomy film lepiej pogadać tak od serca z innego punktu widzenia.
Dopuszczam, owszem. Ale czemu zakładasz, że nasze rozmowy dotyczą tylko pytań o fantazje? Czy ty myślisz, że ja o niczym innym szczerze ze swoją żoną nie rozmawiam (nic takiego nie pisałem)?! Na siłę próbujesz ze mnie zrobić jakiegoś tyrana-erotomana... Jak bym chciał tutaj (w tym wątku) rozmawiać o wszystkich sprawach dotyczących związku, to bym

napisal(a):Przedstawiasz te fantazje zawsze jako coś "lepszego"... dla oczytanych, wrażliwych, wykwintnych i wyrafinowanych ludzi. Tu musisz mi wybaczyć... ale zupełnie się z tym nie zgodzę. Uznaję to jako jedną z wielu możliwości, ale jest to po prostu "inne", a nie "lepsze". Skoro inne, to często bardziej atrakcujne, co zresztą ty akurat tak właśnie odczuwasz. Z nią może być inaczej, a nie gorzej. To nie tak, że ty jedną nogą już w apartamencie siedzisz, a ona ciągle w lepiance :).
Wcale tak nie twierdzę, że fantazjowanie jest absolutnie najważniejszym etapem rozwoju jednostki ludzkiej (daleki jestem od absolutyzowania czegokolwiek). Nie mniej dla mnie (subiektywnie) jest to jeden z ważniejszych etapów. Powiedziałem w końcu, że jest to kwestia pewnych założeń (arbitralność).
napisal(a):

Wyobraź sobie sytuację, gdzie na imprezie zgodziłeś się zatańczyć z dziewczyną, za którą nie przepadasz. Jej się podobasz, więc powiedzmy, że dla świętego spokoju poszedłeś, zwłaszcza że twoja żona się zgodziła. Podczas tańca ona łapie cię nagle za krocze i zaczyna pieścić, co bardzo szybko powoduje wiadomy skutek. Ty jednak ją odpychasz i mówisz, żeby się już do ciebie nie zbliżała. No i jak? Byłeś podniecony? No byłeś... a chciałeś tego? Chyba nie... co? W końcu zblizyła się do ciebie, a ty przecież jesteś wiernym mężem. Jak widzisz to, czy coś się komuś podoba, czy nie bardziej się w mózgu znajduje niż w reakcji organów płciowych.
Nie czytasz ze zrozumieniem! Co ja pisałem?! Czyny - jedno, reakcje - drugie... Nie mogę się obwiniać za swoją reakcję - za swoje podniecenie. A reakcję organów płciowych wywołuje układ nerwowy, którego częścią (istotnym elementem) jest mózg. Nie można oddzielić podniecenia "fizycznego" od "psychicznego". To po prostu różne aspekty tego samego procesu. Natomiast to, co z tym zrobimy... Nie mówię, że wszystkie fantazje muszą być chciane. Ale niektóre są niechciane tylko dlatego, że obawiamy się reakcji partnera na nie. Ale nawet chcianych fantazji nie trzeba realizować, ze względu na drugą osobę.

napisal(a):A pan Freud (który już się u fachowców pokrył kurzem z racji wielu nietrafionych hipotez) mam nadzieję, że nie ma na ciebie zbyt dużego wpływu. Bo lepiej być trochę sfrustrowanym człowiekiem, który może sobie spojrzeć w twarz niż takim, który po prostu ulega odruchom.
Hipotezy nie są nigdy i nie będą nigdy do końca trafione - bo zadanie nauki polega na falsyfikowaniu hipotez a nie na ich potwierdzaniu. Freudowi, tak na marginesie, zarzuca się właśnie nienaukowość. Ale to nie ma znaczenia bo coś z tego funkcjonuje, coś pasuje... I tak jest ze wszystkim - zapytasz się świata, czy składa się z cząstek, odpowie, że TAK, zapytasz, czy składa się z fal - odpowie, że TAK...

napisal(a):Podsumowując... na prawdę myślę, że ona tych fantazji po prostu nie ma, a przynajmniej nie takich, które się spodziewasz. Ona zna cię bardzo dobrze. Wie co lubisz i jak bardzo lubisz, bo mówiłeś jej o tym nie raz. Wątpię, że ma w zanadrzu jakąś fantazję, którą ukrywa, bo mogłaby cię zranić. Pewnie gdyby miała, to już byście ją realizowali. Mimo, że piszesz, że rzadko ją "naciskasz", to u niej jakaś niechęć już zdążyła się wykształcić... ogólnie do seksu
Co ty bredzisz? Jaka niechęć do seksu? Skąd to wziąłeś? Uwielbiamy się kochać ze sobą. Ona sama często inicjuje zbliżenia między nami i czerpie z tego przyjemność. To ty wynajdujesz mi problemy tam, gdzie ich nie ma.

napisal(a):Filmów porno niektórzy po prostu nie lubią, bo krótko mówiąc są w większości żałosne. Odgrywanie scenek dla niektórych na prawdę może być sztuczne i raczej rujnować nastrój niż go budować.
Dla ciebie tak to wygląda. To ty twierdzisz, że one są gorsze bo sam ich nie lubisz (sam absolutyzujesz swoje upodobania). I kto tu narzuca swoje poglądy?

napisal(a):Teraz już nawet tych najbardziej niewinnych fantazji nie chce stosować. No bo koronki, czy pończoszki załozyć dwa razy na miesiąć dla ukochanego mężczyzny wiedząc, że sprawi mu to przyjemność, to raczej nie jest nic trudnego. Ona jednak nie chce, a to prowadzi do kolejnego wniosku, że nie zależy jej aż tak bardzo, żeby ci sprawić przyjemność. Czyżby problem leżał gdzieś głebiej niż tylko w braku/posiadaniu fantazji? Czy próbując z nią porozmawiać nie powinieneś zmienić tematu na coś bardziej ważnego niż seks?
No gratuluję rozbudowanej teorii... ale oparta jest ona na faktach, których nie obserwowałeś w przyrodzie (i nie zaobserwujesz). Jest dla nas coś bardziej ważnego niż seks - miłość (dla mnie seks na miejscu drugim). O miłości rozmawiamy i to sporo. Codziennie dajemy sobie wyrazy czułości, szacunku (mówię jej często, że ją kocham, pomagam w codziennych sprawach)... Czasem się kłócimy, ale się godzimy, przepraszamy nawzajem... Z seksu też czerpiemy radość. Ale nie o tym chciałem tu, konkretnie w tym poście rozmawiać (wolę z żoną)! Nie potrafię tylko z nią dobrze rozmawiać o seksie (na litość, o miłości, przyszłości, czułości umiem )
napisał/a: margarita77 2010-11-23 08:52
Mówiąc szczerze nie dziwię się Twojej żonie, że nie ma ochoty być nastawiona choć trochę na sprawianie Ci przyjemności w seksie, gdy Ty tanie filmy porno uznajesz za jakiś afrodyzjak. Ok- dla faceta samotnego takie sposoby są może jakąś alternatywą, ale w małżeństwie wolę przedstawianie mi swych fantazji w sposób werbalny a nie za pomocą obrazów lal zbijających kasę, na pozbawionym duchowego pierwiastka seksie dziwek- czy to damskich czy to męskich. Wolę komunikację dającą mi poczucie że jestem dla mojego pana na tyle wyjątkowa, że nie potrzebujemy naoglądać się kogoś, żeby podniecić siebie. Może zraziłeś ją do tych pończoszek (fajnie jest je ubierać dla faceta i jeśli kobieta czuje się w związku spełniona, bezpieczna- w każdej sferze a szczególnie seksu- biorąc pod uwagę nie tylko zaspokojenie zmysłów, ale i komfort psychiczny dotyczący tej sfery) czymś czego ona szczególnie nie uznaje, a do czego Ty dążysz? Może przez to się zamyka? Spróbuj ją w delikatny sposób podpytać, co ją konkretnie zraziło, lub czy była szczera twierdząc, że faktycznie podobało jej się wszystko to, na co godziła się wcześniej.. A co do Twoich pseudonaukowych wywodów na temat Freuda to zastanów się nad tym ilu osobom on pomógł nimi a ile zła ma miejsce przez czysto "mechaniczne" zaspokajanie swych potrzeb"- jak ktoś ma fantazje nt. agresji w seksie, to jak zgwałci kogoś i mu ulży jest takie chlubne?.. A czy pan Freud umiał pomóc sobie dzięki swym teoriom? Twoja kolejna pseudonaukowa wypowiedź tyczy się zanegowania wypowiedzi Twego rozmówcy, z którym ja się zgadzam- odnośnie tego, że fizjologiczna reakcja organizmu, choć mózg ma na nią wpływ nie rożni się niczym od psychicznej- podniecenie podczas gwałtu jest niestety TYLKO fizyczne- i choć "macza w tym palce" mózg, to bardziej liczy się jego ogólna= całościowa reakcja na ogromną krzywdę, jakiej doznaje kobieta. I jeśli Ty tej różnicy nie potrafisz zauważyć, to współczuję Twojej żonie! I to bardzo! I już się jej nie dziwię, że nie zakłada dla Ciebie tych pończoch! Niejedna kobieta, która lubiłaby to robić dla swego faceta, odkrywając jego przedmiotowe podejście do seksu, którego nabył ulegając "urokom" czy to pornografii, czy to modnych acz przestarzałych już i odchodzących do lamusa teorii "zezwierzęcających" człowieka po prostu straciłaby na nie ochotę.
napisał/a: lukx360 2010-11-23 12:42
alisson7 napisal(a):Mówiąc szczerze nie dziwię się Twojej żonie, że nie ma ochoty być nastawiona choć trochę na sprawianie Ci przyjemności w seksie, gdy Ty tanie filmy porno uznajesz za jakiś afrodyzjak.
Widzę, że wszyscy tutaj są kategorycznymi przeciwnikami filmów porno. Szczerze mówiąc to nie jest najważniejszy element mojego wątku (ani fantazji czy pragnień). Jednak sporo osób (w tym także i seksuologów) nie widzi niczego złego i destrukcyjnego dla związków we wspólnym oglądaniu (od czasu do czasu) filmu porno przez małżeństwa. Wszytsko zależy od tego, jakie ma się podejście - nerwowe czy na luzie.

napisal(a):Wolę komunikację dającą mi poczucie że jestem dla mojego pana na tyle wyjątkowa, że nie potrzebujemy naoglądać się kogoś, żeby podniecić siebie.
My też ich nie potrzebujemy, żeby się nawzejm sobą podniecać. Już to wiele razy tutaj pisałem a wy wogóle nie chcecie mnie słuchać - jest między nami bardzo dobrze i potrafimy się sobą podniecać (który raz ja to tutaj piszę?! ). Człowiek też nie potrzebuje czekolady, żeby odżywić organizm a jednak czasem ją jada - dla dodatkowej przyjemności. To nie jest problem typu: jak nie będę oglądał pornoli z żoną a ona nie założy pończoch to będę czuł się niespełniony, uschnę (tak jakby odstawiając czekoladę, od razu zakładli, że umrzemy z głodu).

napisal(a):Może zraziłeś ją do tych pończoszek (fajnie jest je ubierać dla faceta i jeśli kobieta czuje się w związku spełniona, bezpieczna- w każdej sferze a szczególnie seksu- biorąc pod uwagę nie tylko zaspokojenie zmysłów, ale i komfort psychiczny dotyczący tej sfery) czymś czego ona szczególnie nie uznaje, a do czego Ty dążysz? Może przez to się zamyka? Spróbuj ją w delikatny sposób podpytać, co ją konkretnie zraziło, lub czy była szczera twierdząc, że faktycznie podobało jej się wszystko to, na co godziła się wcześniej..
2 razy je ubrała - było fajnie zarówno dla mnie jak i dla niej. Niby czym ją miałem zrazić do pończoch? Rozmawiam z nią. Tylko to są delikatne tematy. Właśnie chciałem poszukać odpowiedzi na pytanie - w jaki sposób mam z nią rozmawiać o tych sprawach (czytaj pierwszy post)?

napisal(a):A co do Twoich pseudonaukowych wywodów na temat Freuda to zastanów się nad tym ilu osobom on pomógł nimi a ile zła ma miejsce przez czysto "mechaniczne" zaspokajanie swych potrzeb"- jak ktoś ma fantazje nt. agresji w seksie, to jak zgwałci kogoś i mu ulży jest takie chlubne?.. A czy pan Freud umiał pomóc sobie dzięki swym teoriom?
Eh, nie chcę się powtarzać... Nie czytacie ze zrozumieniem moich postów!

napisal(a):odnośnie tego, że fizjologiczna reakcja organizmu, choć mózg ma na nią wpływ nie rożni się niczym od psychicznej- podniecenie podczas gwałtu jest niestety TYLKO fizyczne- i choć "macza w tym palce" mózg, to bardziej liczy się jego ogólna= całościowa reakcja na ogromną krzywdę, jakiej doznaje kobieta. I jeśli Ty tej różnicy nie potrafisz zauważyć, to współczuję Twojej żonie! I to bardzo! I już się jej nie dziwię, że nie zakłada dla Ciebie tych pończoch! Niejedna kobieta, która lubiłaby to robić dla swego faceta, odkrywając jego przedmiotowe podejście do seksu, którego nabył ulegając "urokom" czy to pornografii, czy to modnych acz przestarzałych już i odchodzących do lamusa teorii "zezwierzęcających" człowieka po prostu straciłaby na nie ochotę
Fizjologiczna reakcja podczas gwałtu nie musi być podnieceniem!!! To może być reakcja obronna organizmu (np. żeby nie powstawały otarcia), która nie ma nic wspólnego z podnieceniem!!! A jeśli nawet pojawia się czasem podniecenie, to wtedy jest ono "psychiczne" - tylko wówczas 2 różne obszary psychiki kłócą się ze sobą. Ale mnniejsza o gwałty (które potępiam). Przedmiotowe podejście do seksu... hmm... co w tym złego?! NIE mam przedmiotowego podejścia do mojej kobiety - ona jest dla mne podmiotem, osobą. Nie traktuję JEJ przedmiotowo (nie jest dla mnie rzeczą do spełniania pragnień). Ale sam seks nie jest "osoba" i może być traktowany jako środek do osiągania celów (np. przyjemności) dla obu podmiotów (za obopólną zgodą). Bo seks to także rozrywka i może to z powodzeniem występować obok innych jego funkcji - np. budowania więzi, bliskości (których nie neguję i uważam za bardzo ważne).

Chyba stąd idę bo tylu krytykantów i moralizatorów to ja jeszcze na forach nie widziałem. Nie twierdzę, że moje poglądy na te sprawy są idealne i nie mają wad, ale nikt nawet nie stara się ich zrozumieć. Dopowiadacie sobie zbyt wiele do tego, co powiedziałem i tworzycie sobie zbyt łatwo obraz mojej osoby.
napisał/a: sorrow 2010-11-23 14:07
lukasX6 napisal(a):
sorrow napisal(a):
lukasX6 napisal(a):No nie, nie sądziłem, że od razu będę tutaj oceniany... i to tak negatywnie

Oceniony nie zostałeś, tylko na podstawie tego co napisałeś i w jaki sposób pisałeś wytworzyłeś u czytelnika określony swój obraz. Nie ma się o co dąsać. Nikt ciebie tu nie ocenił, ani tego co robisz, ani twoich marzeń... podkreślony został jedynie fakt, że ludzie się bardzo od siebie różnią. Postrzeganie ich przez swój pryzmat i swoich upodobań to często błędne założenia.
Nie rozumiem: "Oceniony zostałeś..." i "Nikt ciebie tu nie ocenił". To się nazywa ANTYNOMIA... To w końcu jak? Zostałem czy nie zostałem oceniony?

Nie kolego... to nie antynomia, tylko zaślepienie - przeczytaj jeszcze raz, bo chyba ci się coś oko omsknęło. Powinieneś wziąć głębszy wdech zanim coś skomentujesz, bo obecne podejście nie bardzo działa na twoją korzyść. Resztę twoich komentarzy pominę, bo podobnie jak ten wyglądają jakbyś przeczytał połowę i bez większego zrozumienia zabierał się za napastliwe odpowiedzi. Skoro kilka opinii nie do końca pokrywających się z twoim obrazem rzeczy wywołują u ciebie tak ostre reakcje, to aż strach pomyśleć co się dzieje, kiedy żona odmówi tego, czy owego. Zaoszczędzę innym czytania jałowych tasiemców, więc to tyle ode mnie. Zmarnowałem sobie i tobie trochę czasu, więc cię za to przepraszam. Szkoda, bo mógłbyś zupełnie inaczej do tego wszystkiego podejść... wystarczyło niektórym rzeczom zaprzeczyć, albo przyznać rację bez zbędnego toczenia piany. Na każdym forum obowiązuje zasada, że tak cię widzą jak sam o sobie napiszesz, a nie jaki jesteś w rzeczywistości. Powodzenia w dalszej samorealizacji!
napisał/a: lukx360 2010-11-23 15:12
sorrow napisal(a):Zmarnowałem sobie i tobie trochę czasu, więc cię za to przepraszam. Szkoda, bo mógłbyś zupełnie inaczej do tego wszystkiego podejść... wystarczyło niektórym rzeczom zaprzeczyć, albo przyznać rację bez zbędnego toczenia piany. Na każdym forum obowiązuje zasada, że tak cię widzą jak sam o sobie napiszesz, a nie jaki jesteś w rzeczywistości. Powodzenia w dalszej samorealizacji!
Przyjmuję przeprosiny, choć nie wiem czy są do końca szczere, skoro znowu mi ubliżasz mówiąc, co to ja NA PEWNO NIE ROBIĘ ZŁEGO SWOJEJ ŻONIE (jak to ja gwałtownie reaguję na jej odmowy). Pewne rzeczy wynikały z tego, co było zawarte w moim pierwszym poście a ja nie muszę się ciągle powtarzać. Zarzucasz mi, że nie czytam do końca a ja ten sam zarzut kieruję w stosunku do ciebie (ale nie chcę bawić się w jakieś przepychanki, rozstrzygać kto ma rację...). Moje "bicie piany" bierze się z tego, że zamiast starać się zrozumieć mój problem, od razu stwierdzono, że on nie istniej a ja jestem jakimś psychopatą - bo lubię raz na 2 tygodnie popatrzeć na żonkę w pończoszkach i raz na miesiąc obejrzeć z nią pornosika (a wcale ją do tego nie zmuszam). Życzę powodzenia w dlaszym rozwiązywaniu ludzkich problemów metodą ich negowania i ferowania wyroków o ludzkich charakterach.