gdy kobieta zdradza..

napisał/a: adam25l 2009-04-25 13:28
Poznaliśmy się w jednym z kieleckich parków, od pierwszego słowa wiedziałem, że to jest ta jedyna. Miała na imię ANNA była studentką pierwszego roku historii, a ja studiowałem na drugim roku geografii
Byliśmy parą od ponad 3 lat. Po bardzo krótkim okresie postanowiliśmy razem zamieszkać. Byliśmy parą studencką, wynajmowaliśmy pokój w studenckim mieszkaniu. Żyliśmy szczęśliwie do ubiegłorocznej jesieni. Któregoś wrześniowego wieczoru, ANNA nie była w najlepszej formie, już od samego rana miała pretensje do całego świata. Przeszkadzało jej, że telewizor jest za głośno, że poduszki na kanapie są źle ułożone, że mocnie trzasnąłem drzwiami. Wieczorem zrobiła mi solenną awanturę, o to że przepadłem o internetowy kabel , a jej laptop o mało by nie spadł na podłogę. Myślę, ze był to tylko pretekst do kłótni. Pamiętam jak w ramach "odstersowania" uderzyła mnie w twarz... Wybiegła z mieszkania z płaczem, twierdząc, że nie możemy być razem bo mnie uderzyła. Kosztowało mnie bardzo dużo wysiłku by ją uspokoić, pamiętam jak prosiłem ją żeby wróciła do domu i spokojnie porozmawiała. Jeszcze tego samego wieczoru pogodziliśmy się, wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że to dopiero początek...
Kilka dni później wszystko wróciło do normy, pamiętam jak przeglądałem pocztę, ku mojemu zdziwieniu napisała do mnie obca osoba (przypuszczalnie jakiś facet) Treść maila była wyjątkowo obleśna, pełna inwektyw pod moim adresem, z treści maila jasno wynikało, że ANNA ma kogoś, a autor listu sugerował, żebym się od niej odczepił bo zasługuje na "prawdziwego samca".
Siedziałem i czytałem maila jak wryty. Zrodziła się we mnie niesamowita złość i żal, wybiegłem z mieszkania, błąkałem się po ulicach bez celu dobrych kila godzin, szukając odpowiedzi na najważniejsze pytania; dlaczego, jak mogła? W czasie mojego spaceru poskładałem wszystkie fakty do kupy, ostatnie dni kilka godzin dziennie spędzała przyklejona do laptopa twierdząc, że rozmawia z koleżanką, albo pisze jakąś pracę... Kilka dni wcześniej usunęła wszystkie nasze wspólne zdjęcia z popularnego portalu, uważała, że to jest jej profil i na zdjęciach powinna być sama. Dzień przed otrzymaniem tegoż listu powiedziała mi, że nawet gdyby nam nie wyszło to chciałaby żebyśmy byli przyjaciółmi, ponieważ bardzo mnie ceni jako przyjaciela i człowieka.
Po dłuugim spacerze wróciłem do domu. ANNA siedziała przy komputerze, zastanawiałem się długo jak rozpocząć rozmowę; zapytałem wprost. Wszystkiego się wyparła... Wpadła w niesamowitą furię, nim się spostrzegłem odwróciła kota ogonem i nagle okazało się, że to ja jestem wszystkiemu winny, zarzuciła mi wiele rzeczy, nie ukrywam sporo miała racji, niestety nie miała odwagi, żeby się przyznać... Oburzona spakowała swoje rzeczy i pojechała do rodziców. Na do widzenia powiedziała że to koniec i nie możemy być już razem.
Z perspektywy czasu myślę, że wyświadczyłem jej przysługę bo sama nie wiedziała jak tą sprawę załatwić. Nie było jej trzy dni. Pamiętam w ciągu tego okresu korzystałem z jej komputera, ponieważ mój nie miał podłączenia do internetu, ściągałem jakieś mało istotne pliki, zauważyłem zdjęcie, na którym przytula się do jakiegoś chłopaka. Miałem łzy w oczach. Zadzwoniłem do ANNY i powiedziałem, że nie musi już niczego ukrywać, wszystko już wiem…
Nic nie powiedziała, po powrocie od rodziców, w krótkich słowach, ze Łazami w oczach powiedziała, że poznała kogoś innego. Uznałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie przeprowadzka do drugiego pokoju, stwierdziłem, że może nie warto stosować radykalnych rozwiązań póki sprawa całkowicie się nie wyjaśni.
Zamieszkałem w drugim pokoju, najbardziej bolesne było zdarzenie, gdy podczas przeprowadzki ANNA rozpłakała się i poprosiła, żebym się nie wyprowadzał, bo jej będzie smutno…
Z perspektywy czasu myślę, że był to zwykły egoizm i obawa przed nową sytuacją. Kolejny tydzień minął na udawaniu, że panujemy nad całą sytuacją. W piątek spór rozgorzał na nowo, kolejna kłótnia, kolejne wyzwiska… Przyznaję, wtedy trochę przesadziłem, ANNA znów według schematu spakowała swoje rzeczy i pojechała do rodziców. Jeszcze piątkowego wieczoru wysłałem jej ogromny bukiet kwiatów poprzez pocztę kwiatową.
Wydawało się, że sytuacja jest zażegnana, jak bardzo się myliłem…
W sobotni wieczór ANNA przyjechała z NIM i kilkorgiem znajomych na „domówkę”. Pamiętam jakim upokorzeniem była sytuacja, gdy ona przedstawiła mnie jako współlokatora. Nic nie powiedziałem, zamknąłem się w swoim pokoju, nie wiedziałem co zrobić, jak się zachować. Wybrałem radykalne rozwiązanie, wyszedłem z domu i udałem się do ulubionego pubu, dużo wtedy wypiłem, zastanawiałem się co zrobić z resztą tak „uroczego” wieczoru. Chciałem iść do kina, wiem teraz to jest głupie, ale wtedy nie myślałem racjonalnie. Zorientowałem się, że zapomniałem kluczy wróciłem do mieszkania by je zabrać, wiedziałem, że jestem mocno wstawiony. Zapukałem do drzwi , otworzyła ANNA. Bardzo się wzburzyła na mój widok, wkurzyła się bo przecież miałem zniknąć na cały wieczór, a teraz jej zepsułem imprezę, powiedziałem, że tylko zabiorę klucze i znikam. To ją jeszcze bardziej rozsierdziło, wpadła w szał, że ja tylko potrafię psuć, uderzyła mnie w twarz…. Już nawet nie wspomnę, że w przedpokoju było kilkoro znajomych, dodam naszych wspólnych znajomych.
Najbardziej zabolały mnie jej słowa, że zachowuje się jak baba i nie potrafię się wziąć w garść, tylko jak można wziąć się w garść, widząc jak jakiś obcy facet mizdrzy się do ANNY i czuje się bardzo swobodnie w naszym wspólnym pokoju.
To był jeden z najgorszych dni w moim życiu.
Kolejne tygodnie mijały na utarczkach słownych, najgorsze jest to, że ilekroć próbowałem porozmawiać, kończyło się to kłótnią. Zrobiłem mały wywiad okazało się, że ON to zwykły podrywacz i nie szanuje dziewczyn, po prostu traktuje jej jak przedmioty. Usiłowałem ją ostrzec, ale to przyniosło odwrotny efekt.
Chciałem się wyprowadzić, ale za każdym razem jak o tym wspominałem ANNA wybuchała, robiła awantury, a ja chyba nie miałem, nie mam na tyle samozaparcia żeby podjąć tą decyzję wiedząc
, że to ją zrani.
Dzisiaj mamy już połowę lutego wciąż mieszkam w tym samym mieszkaniu, z ANNĄ . Nic nas nie łączy, tylko przyjaźń. Aczkolwiek jest to bardzo trudna przyjaźń… Za każdym razem ile razy wspomnę o tamtych wydarzeniach ANNA robi mi wyrzuty, trzaska drzwiami , zupełnie jakbym to ja zdradził.
Ona nigdy nie zdobyła się na jakikolwiek wyraz skruchy , nigdy nie powiedziała nawet krótkiego przepraszam. Czasami mam wrażenie, że wpadłem w jakieś zamknięte koło, z którego nie ma wyjścia.
Kilka razy chciałem odejść wyprowadzić się, ale ona za każdym razem manipuluje i z początku nie spostrzegłem tego, ale teraz już wiem, że ona potrzebuje chyba takiego chłopca do bicia.
Cieszę się bo w czerwcu kończę studia, a to będzie doskonałym pretekstem do rozpoczęcia życia od nowa, dzisiaj wiem, że już chyba nigdy się nie zakocham, ostatni związek kosztował mnie zbyt wiele nerwów. W społeczeństwie istnieje stereotyp, że to faceci zdradzają, nie prawda kobiety równie dobrze zdradzają, kłamią, oszukują, kręcą, a o tysiąc krotnie manipulują lepiej od facetów.
napisał/a: Ankaaaa 2009-04-25 13:48
dzisiaj mamy juz koniec kwietnia , nie polowe lutego, chyba, ze czegos nie zauwazylam :)

nie chcialabym, zebys mnie zle zrozumial, ale wiekszosc niejasnych sytuacji wynika z nieumiejetnosci podjecia radykalnej decyzji.chciales zalatwic sprawe spokojnie i rzeczowo, dac sobie i jej czas- niestety, nie tylko nie zyskales, ale wrecz straciles.powinienes sie wyprowadzic i zostawic ją sama-juz dawno lub jak najszybciej. w koncu tego ona chce, a skoro jest takim tchorzem, ze boi sie odejsc, a z Toba byc nie chce- nie masz zadnego obowiazku mieszkac z nia czy spelniac jej histeryczne potrzeby.

z tego co piszesz to jest typ rozkapryszonej dziewczynki - bo co innego sam fakt klamstwa i "zdrady" (nie wiadomo w sumie jak daleko to zaszlo), a co innego jej stosunek do Ciebie i zachowanie ponizej krytyki.gdybyscie rzeczywiscie byli przyjaciolmi- nie traktowala by Ciebie w taki sposob. ona Cie wykorzystuje, co sam juz zauwazyles.

pakuj sie i wyprowadzaj, najlepiej szybko i bez slowa.nie wiem, czy bedziecie razem, ale ona powinna zostac calkiem na lodzie, zeby dorosnac, bo inaczej na pewno nie macie szansy.

zdradzaja i kobiety i mezczyzni- kto jest zraniony zawsze obarczy wina całądruga płec. tak to juz jest.
napisał/a: niu_nia 2009-04-26 12:54
Jejku, co Ty chłopaku jeszcze z nią robisz w jednym mieszkaniu? Że niby ją zranisz? A jak ona zraniła Ciebie....
Właśnie im dłużej trwa ta sytuacja, tym gorzej dla Ciebie- już mówisz, że nie zaufasz i się nie zakochasz.

Jedno mnie dziwi: masz tyle siły żeby z nią mieszkać i znosić jej fochy i humory, bezczelność i brak jakichkolwiek uczuć dla drugiego człowieka, ale brakuje Ci tej siły żeby się wyprowadzić.
napisał/a: merynosek 2009-04-26 14:04
Nie daj się już dłużej tak traktować
napisał/a: wirtualnyXchXopiec 2009-04-26 14:13
niu_nia napisal(a):Jedno mnie dziwi: masz tyle siły żeby z nią mieszkać i znosić jej fochy i humory, bezczelność i brak jakichkolwiek uczuć dla drugiego człowieka, ale brakuje Ci tej siły żeby się wyprowadzić.

Ja temu się nie dziwię, w końcu kobiety "takie już są". Trudno jest rozróżnić adam'owi'25lco w głowie dziewczyny się dzieje. Ja też nie umiałbym podjąć radykalnej decyzji, bo czasami można z dziewczyna się czuć na + a czasami na -. A ona nie deklaruje NIC. To żałosne, bo marnuje życie mężczyźnie, który tyle przy niej wytrwał i nadal jest w stanie Ją kochać, a ona go przetrzymuje. I to jest popieprzone, że jak próbuje sie "ostatecznie coś sformułować" to kobieta potrafi "ostatecznie coś odpowiedzieć". A potem sie okazuje, że ona nie była do tego przekonana.

Do adam25l : stwórz warunki do obiektywnej rozmowy z Anną. Wprowadź ją w stan w którym sama zacznie określać czego chce, tak, żeby już tego nie zmieniać. Dopiero wtedy zacznij hardkorową rozmowę(bez ograniczeń, zmierzającą do dogłębnej penetracji Jej pragnień).
ALE, żeby była taka rozmowa możliwa, to Anna musi byc do tej rozmowy dojrzała. Wtedy nie może sobie uciekać w kłebek emocji i zrobić kłótnię/spoliczkować Cie albo położyc się do wyrka i sobie poleżeć(czyli: wyładowac swoje emocje... ale przecież ona żyje impresjami, bo gdyby raz Ci tak zrobiłą to powinno to doprowadzić do ostatecznych ustaleń w Jej główce - to się nie stało... ileż można?).

Więc naucz ją podejmowac decyzje, których nic nie będzie mogło Jej zmienic w ciągu całego roku.

Bo mi się wydaje, że Jej tok pragnień, w ciągu dnia, jest niestabilny. Żyje impresjami w błogo-świecie. Ponieważ nic Jej naprawdę mocno w serduchu nie ciśnie. Nie potrafi być wierna jednemu pragnieniu. A to oznacza, że nie dostaniesz od Niej miłości - chęci powrotu do pierwotnego charakteru Waszej relacji.

Wprost: wychowaj ją sobie, jeśli nadal w Niej widzisz to co wcześniej(a musiz być obiektywny).
.....
Teraz możesz przeanalizować czy to co widziałeś w Niej wcześniej - naprawdę w Niej było. A jeśli było to co doprowadziło do tego, że WTEDY było. Co się stało, że tego teraz nie ma? Jakie warunki Jej wewnętrznej psychiki pozwalały Jej Cie kochać?

ogranij to sobie, ok? :)
spytałeś na forum, więc zawalcz
(hehe: "The Art Of War", akurat w WinAmpie mi to gra)
napisał/a: claudiaa 2009-04-27 20:17
wiesz co wirtualny.... ty to normalnie juz nigdy nie zmądrzejesz. "wychowaj ją sobie" ? wiesz co....... ręce opadają
napisał/a: wirtualnyXchXopiec 2009-04-27 20:33
claudiaa napisal(a):wiesz co wirtualny.... ty to normalnie juz nigdy nie zmądrzejesz. "wychowaj ją sobie" ? wiesz co....... ręce opadają

Po co sobie usunęłas mnie z listy ignorowanych?
Jak teraz pomogłaś załozycielowi wątku?
Po co męczysz się moja osobą?

Czy przez twój post ma rozumieć, że ludzie nie mają własności: "uczyć się" albo "być przekonywanym"? Dlaczego ręce ci opadły? Nigdy nie odpowiadasz na pytanie "dlaczego?", nie uzasadniasz. Mieć własne zdanie nie oznacza "umieć powiedzieć: "nie prawda" i już, pierdolę to". Osobie, która napisała, że się pocieła odpisałaś, że niech się tnie jak nie umie docenić życia. Nie wszystko co jest w człowieku, zależy od człowieka. Pokazując jej za co można doceniać życie: doceniłabyś życie. Nie wczułaś się w jej stan. Wniosek : nie starasz się zrozumieć ludzi. Nie wczuwasz się w ich układ faktów i znaczeń(w takiej konfiguracji w tamtym momencie im tylko dostępnym). Po prostu jak ci pasują to ok, a jak nie to niech wypierdalają - kto z Was polubiłby klaudie, która chciałby byc jego sędzią i katem? Skazanym na jej łaskę i niełaskę? Która nietoleruje tego czego nie zna(i nie stara się poznać) - ignoruje ludzi takich jakimi są?
napisał/a: adam25l 2009-05-07 21:48
Wczoraj wyrwałem kartkę z kalendarza z datą 5 maja. Od czasu, gdy napisałem ostatniego posta minęło trochę czasu…
Nie wyprowadziłem się z mieszkania, bo uznałem, że to ja go wynajmuję, więc nie zamierzam ANNIE iść na rękę, ale znacznie ograniczyłem nasze kontakty. W sumie ograniczają się do kilku słów w ciągu tygodnia.
W ostatnim czasie kogoś poznałem, umówiłem się na spotkanie, nawet było miło, ale zdałem sobie sprawę, że jeszcze było na to za wcześnie. Uznałem, że nie mam prawa ranić nowopoznanej dziewczyny ponieważ, wtedy miałem huśtawki nastrojów. Bałem się, że w stosunku do niej mogę być za bardzo hmm… podejrzliwy.
Ostatni związek odbił na mojej psychice piętno, z którym muszę sobie poradzić sam.
Dzisiaj przypadkiem dowiedziałem się, że ANNA ma nowego faceta. Zabawne, ale zaskoczyła mnie moja reakcja, a właściwie brak reakcji . Ta wiadomość nie wywarła na mnie żadnego wrażenia, a pierwsza myśl jaka mi się nasunęła to: „biedny facet nie wie w co się pakuje”.
Ta moja reakcja na tą wiadomość, uświadomiła mi, że chyba moja dusza jest w końcu uleczona.
Teraz wiem, że historia pt „ANNA” jest zakończona, a te złe wspomnienia mogę schować gdzieś na daleki regał mojej pamięci.