I świat się zatrzymał...

napisał/a: uglytruth 2009-09-21 00:04
Znalazłam się na samym dnie. Ostatnio kolega powiedział, że nawet jak jest się na dnie to zawsze słychać pukanie od dołu. Cóż, najwidoczniej ktoś słyszy właśnie moje...
Mój mąż mnie zdradza. Jedno proste zdanie a tyle znaczy. Mój świat się zatrzymał. Dosłownie. Mam wrażenie jakbym patrzyła na swoje życie z boku albo uczestniczyła w filmie. Jestem realistką i dobrze wiem, że takie rzeczy zdarzają się zawsze. Zreszta sama święta też nie jestem i nie mam zamiaru nikogo oceniać. Nie wiem czy ktoś mi uwierzy jak napisze, że wcale nie jestem zła o samą zdradę. Naprawdę. Tylko o zachowanie po. O kłamstwach jak to mnie kocha, jak chce być ze mną, o mówieniu mi, że muszę się bardziej starać aby nasz zwiazek wypalił. A ja głupia miałam poczucie winy, że daje za mało z siebie, że cały bagaż doświadcześ wychodzi, że moje uprzedzenia czy pewne niedostosowanie do życia w niektórych aspektach poważnie wpływa na nasz związek. Czuję się oszukana. Dałam mu wszystko co byłam w stanie - rzuciłam pracę, znajomych, rodzinę, byleby tylko być z nim. I kiedy czułam się samotna powtarzałam sobie, że tak musi być. Że miłość wymaga poświeceń...
Znam jej imię, wiem jak wygląda bo pokazał mi jej zdjęcie, wiem ile ma lat. Chciałabym wiedzieć wiecej. Co, gdzie, jak, kiedy. Ta ciekawość mnie zabija. Ale wiem, że dla zachowania jakiś resztek godności muszę dać sobie spokój. Muszę przestać o tym myśleć. Przeżyłam różne okropne rzeczy w swoim życiu i sądziłam, że wszystko co najgorsze już za mną. A teraz czuję się tak jakby ktoś wyrwał mi całą duszę. Zabrał sobie, zniszczył i wyrzucił. Mnie nie zostało już nic. Nie potrafie normalnie funkcjonować. Nie mogę jeść, spać, pracować. Zawaliłam już tyle terminów, że nie mogę liczyć juz na jakąś ludzką uprzejmość. Zresztą praca to praca. Nikogo nie obchodzi, że twoje życie właśnie się skończyło. Nie umiem sobie wyobrazić co bedzie dalej. Rozwód. Okropne słowo. Rozwód do którego go zmusiłam, bo nie mógł się zdecydować czego chce od życia. A ja powiedziałam, że brak decyzji jest jakąś decyzja i dla mnie oznacza, że nie chce być ze mną...
Zastanawiam się czego mi brak. Czego tak naprawde faceci pragną? Jestem inteligentna, ładna, zabawna, mam mnóstwo zainteresowań, jestem towarzyska ale bez przesady, umiem gotować, jeśli chodzi o seks byłam otwarta na wszystko. Więc czego do diabła mi brak? Ta cała sytuacja jest bardzo załamująca. Nie wiem tak naprawdę dlaczego weszłam tutaj i piszę na forum do obcych osób. Po prostu mam dość. Wszystkiego.
Dziś nastąpił koniec...I mój świat się zatrzymał...
napisał/a: sorrow 2009-09-21 01:06
uglytruth napisal(a):Dziś nastąpił koniec...I mój świat się zatrzymał...

Wierzę... z pewnością to jedno z określeń, które przychodzą do głowy, kiedy człowiek szuka czegoś, co opisze jego stan. Zatrzymał się dla ciebie... i dla wielu innych na tym forum. Mimo tego dla nich trwa nadal... i dla ciebie świat znowu ruszy, ale jeszcze nie teraz.

uglytruth napisal(a): Chciałabym wiedzieć wiecej. Co, gdzie, jak, kiedy. Ta ciekawość mnie zabija. Ale wiem, że dla zachowania jakiś resztek godności muszę dać sobie spokój.

To nie o godność chodzi. Chodzi tylko o to, żeby niepotrzebnie sobie cierpienia jeszcze nie dodawać (tak, tak... pod dnem też coś jest). Wypytywanie o szczegóły to ślepa uliczka. Na pewno cię korci i męczy, ale wierz mi... zabrniesz w świat kolejnych kłamstw, niepewności, domysłów... i obrzydzenia. Nie warto... to nie pomaga w żaden sposób.

uglytruth napisal(a):O kłamstwach jak to mnie kocha, jak chce być ze mną, o mówieniu mi, że muszę się bardziej starać aby nasz zwiazek wypalił.

Chociaż trudno ci w to uwierzyć, ale to były sygnały, które ci dawał. Chciał coś zakomunikować... pewnie niejasno, może cię nie rozumiał. W każdym razie jako wyjście z sytuacji zastosował najgorsze, czyli zdradę. Mógł kochać kiedy to mówił... chociaż pewnie bardziej taką chorą miłością, gdzie znalazło się miejsce jeszcze dla tej drugiej... bardziej to przyzwyczajenie przypomina.

uglytruth napisal(a):Rozwód do którego go zmusiłam, bo nie mógł się zdecydować czego chce od życia. A ja powiedziałam, że brak decyzji jest jakąś decyzja i dla mnie oznacza, że nie chce być ze mną...

Chociaż masz pełne prawo do tego, to ten brak decyzji wcale nie jest taki zły. W momencie, kiedy zdrada wychodzi na jaw, obie strony przezywają pewien szok. Jasność myślenia jest wtedy bardzo ograniczona. Tobie czas bez decyzji przydałby by się do ochłonięcia, a jemu do przemyślenia co jest w jego życiu najważniejsze. Decyzje podjęte w silnych emocjach rzadko są trafne.

uglytruth napisal(a):Zastanawiam się czego mi brak.

Najprawdopodobniej niczego :). Tak po prostu już jest... zawsze pytamy "co ze mną jest nie tak", "czego mi brakuje", "w czym ona jest lepsza ode mnie". To po prostu bezsensowne pytania, które rodzą się w głowie, a najczęściej nie mające odpowiedzi. Sama siebie dobrze opisałaś i trzymaj się tego. Widać, że znasz swoją wartość... wielu traci to momentalnie w takiej sytuacji.

Trzymaj się, ten świat dla ciebie na pewno ruszy :). Tylko teraz jest tak beznadziejnie. Potrzebujesz czasu... daj go sobie, jemu, wam. Później też zdążysz podjąć decyzje co do waszej przyszłości. I nie zaniedbuj pracy... to ci będzie potrzebne zarówno teraz (do odwrócenia myśli), jak i potem kiedy już ochłoniesz.
napisał/a: no name 2009-09-21 02:32
spoko, to tylko mąż (czytaj facet)..nic więcej, dobrze, że jestes zdrowa, masz ręce i nogi...

a Ty z tym światem to tak poważnie?

Kurcze, wiesz ile razy mi się świat zatrzymuje....no zgadnij...wiele, nawet nie licze... Niektórzy nazywają ten syndrom "urwanym filmem" ale ja wole "zatrzymany świat" mniej się kojarzy...wiadomo... najgorzej jest jak ten świat znów rusza na drugi dzień tak około 18:00..głowa pęka...nic nie pomaga, ehhh co za życie... a Ty sie przejmujesz, że się zatrzymał...lepiej się martw jak ruszy znowu...no, w Twoim przypadku może za kilka dni wszystko się zmieni, poznasz innego etc. a może ruszy za rok, kilka lat...gdy mąż zmadrzeje... tak czy inaczej ruszy...stać w miejscu nie będzie...póki co, jest ok, masz czas na refleksje, zadumę... taki impuls do działania... może trzeba pójśc nową drogą...wysiąść na tej stacji skoro pociąg-życie stoi...pójść na pKS czy ewentualnie wziąć inny pociąg... zrobić cokolwiek i iść dalej... Nie takie kopy na pupe się zbiera w życiu... pozdrawiam... ps. mam bilet na IC moge Ci odsprzedac, bo zmieniłem swój cel podróży... pozatym korzystam z PKSu....zawsze jak zgłodnieje to odbezpieczam granat, rzucam i mam barszcz....heh, to tyle bebe...trzymaj się, bo świat znów ruszy...tylko żeby nie bez ciebie...
napisał/a: uglytruth 2009-09-21 15:38
Cóż, mój mąż zdecydował. Wybrał ją. Temat naszego małżeństwa został zakończony.
Wiem, że wiele osób przechodziło przez to samo, rozum podpowiada, że dam sobie rade, że to nie koniec świata przecież. Właśnie - to tylko facet... Tylko skąd to uczucie porażki?
napisał/a: sorrow 2009-09-21 16:14
uglytruth napisal(a):Tylko skąd to uczucie porażki?

To naturalne poczucie, że ktoś cię oszukał i to w wyjątkowo paskudnym stylu. Ktoś, kto teoretycznie miał cię wspierać w wyścigu przez życie po prostu wbił ci nóż w plecy. Kompletne zaskoczenie, bo nie spodziewałaś się tego zupełnie - to głównie składa się na uczucie porażki.

Żadne to pocieszenie, ale skoro już wybrał ją (chociaż wcale nie wiadomo na jak długo), to masz prostszą i jaśniejszą sytuację.
napisał/a: uglytruth 2009-10-04 18:55
Wczoraj wieczorem uslyszalam dziwna prosbe :)
Moj maz dal moj numer telefonu swojej "dziewczynie" bez mojego pozwolenia (podobno go o to poprosila) Wszystko w celu abym z nia porozmawiala Dlaczego? Poniewaz ich zwiazek przechodzi maly kryzys a ja moglabym, wg mojego meza oczywiscie, jakos wstawic sie za nim No generalnie zebym pomogla im byc nadal razem
Mozliwe ze to co napisalam wyzej brzmi odrobine chaotycznie ale przyznam szczerze, ze sytuacja jest dla mnie tak absurdalna, iz nie mam pojecia jak to jasniej napisac. Czy ktos wogole spotkal sie z czyms takim??
napisał/a: ~gość 2009-10-04 19:45
Faktycznie dziwna prośba ; P
Pytanie tylko czemu powinnaś być mu przychylna.
Najlepiej będzie jak okażesz neutralność i powiesz, że to nie Twoja sprawa i nie będziesz się mieszać w ich związek.
Coś mi się wydaje, że maż wkrótce zapuka do Twych drzwi i poprosi o powrót.
napisał/a: majka 83 2009-10-04 23:06
uglytruth napisal(a): Czy ktos wogole spotkal sie z czyms takim??

Nie, nigdy się z czymś takim nie spotkałam, Twój mąż to prawdziwy wyjątek, czysty rarytas, prawdziwy diament wśród uposledzonych uczuciowo egoistów, do tego bezczelny, bo to o co Ciebie poprosił to szczyt bezczelności i głupoty.
uglytruth mamiona obietnicami stoczyłaś samotną walkę o swoje małżeństwo, zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy, zobacz o kogo walczyłaś?
Ten człowiek jest tak zaaferowany swoją" przyjaciółką" ,że zupełnie nie liczy się z Twoimi uczuciami...kim dla niego jesteś koleżanką?
Nie powinnaś mieć poczucia porażki,to nie jest już człowiek, w którym się zakochałaś,to już jest zupełnie ktoś inny, obcy. To powinnaś przyjąć jako rzeczywistość, zaakceptowanie rzeczywistości jest w tej chwili dla ciebie najważniejsze, bo to pozwoli ci się pozbierać i wyciszyć.Poracuj nad tą akceptacją, nie daj się wciągnąć w kolejną walkę z wiatrakami bo to Cię wyniszcza.
Absolutnie się do tego nie mieszaj, nie życzysz sobie telefonów od kochanki i koniec, tu zachowaj neutralność, jego " kryzysy" małe czy większe cię nie obchodzą a , że jemu się nie układa to jego sprawa, sam się jescze kiedyś przekona Kogo stracił, Ty zaś już wiesz kogo się pozbyć raz na zawsze.
napisał/a: ika116 2009-10-04 23:30
uglytruth napisal(a):Czy ktos wogole spotkal sie z czyms takim??

Ja się spotkałam z czymś podobnym :(
Trzy lata temu w październiku mój kochany i "kochający" mąż poinformował mnie, że mnie zdradza, i że kocha nas obie. Niestety ona wpadła przed swoim mężem, i tamten odgrażał się, że poinformuje też mnie jak tylko sie dowie kto ja jestem. Więc mój małżonek poprosił (!) mnie żebym zaprzeczyła wszystkiemu, gdy on do mnie zadzwoni, żebym powiedziała, że to zwykłe wygłupy o których niby wiem, jednym słowem prosił mnie żebym ją chroniła! Nie zgodziłam sie oczywiście, co więcej sama zadzwoniłam do tego człowieka żeby jakoś ustalić wspólny front.
Na nic się to zdało, jak wiecie, bo zeszli z romansem do podziemia i cudnie udając żyli szczęśliwie do marca ( a może i nadal?)

majka napisal(a):to nie jest już człowiek, w którym się zakochałaś,to już jest zupełnie ktoś inny, obcy

Tak też właśnie się czuję z nim teraz, zwłaszcza jak nie potrafił udawać dłużej dobrego i znowu jest przykry, dokuczliwy, egoistyczny i niewyrozumiały.

Wszystko byłoby takie proste, gdyby nie dzieci :(
Mój syn (12 lat) ostatnio u psychologa powiedział, że najbardziej na świecie nie chce, aby rodzice sie rozwiedli, powiedział, że woli aby sie kłócili, ale byli razem.
Przez to wszystko jestem na samym dnie czarnej dziury i serce mi peka :(
napisał/a: BOGINS 2009-10-05 09:02
Co do twojego syna to mam pytanie... on widzi to że wy sie kłócicie lub jesteś zła na męża? Czy po prostu starasz się maskować swoje zachowanie, a ciepły obiadek i rozmowa przy stole z mężem i dzieckiem jest zawsze? - no albo prawie zawsze.
No bo jeśli to dla niego jest wirtualny sprawa to wiesz... ps. w ogóle jest miedzy wami seks?
Poza tym jesli go nie kochasz, jest dla ciebie znowu nie uprzejmy, nie miły dalej sądzisz że on cie zdradza to mam pytanie... dlaczego jeszcze nie zaczęłaś szukać sobie nowej miłości? Bez urazy, ale robisz z siebie sierotę, która nie potrafi podjąć żadnej decyzji... jeśli chcesz to załóż temat albo opisz swój przypadek...
napisał/a: ika116 2009-10-05 10:36
Masz racje Bogins :), założę swój temat, tylko jeszcze trochę zbiorę się w sobie.


Jak widac takie absurdalene prośby zdarzają się, i być może wynikają z tego, że nasi mężowie traktują nas bardziej jak przyjaciółki, mamusie, niż żony. Wiedzą , że pragniemy ich dobra i że od nas nie spotka ich przykrość i rozczarowanie. Z całą pewnością wynika zaś to z głupoty, egoizmu, braku empatii i zdrowego rozsądku.
Trzymaj się uglytruth.
napisał/a: ~gość 2009-10-05 14:58
ika, cieszę się, ze sie odezwałaś.

Twój syn na pewno boi się tego, co mogłoby nastąpic po rozwodzie. Dla niego to byłby definitywny koniec, ale przeciez między tym, co jest dzisiaj a stwierdzonym rozpadem małżeństwa jest mnóstwo możliwości. Moim zdaniem, powinnaś poprosić męża, zeby się wyprowadził, pokazać mu, ze nie chcesz tkwić w takim trójkącie, że jesteś w stanie sobie sama poradzić z prowadzeniem domu, że nie będziesz mu już więcej matkować i godzić się na jego impertynencje. Miłośc polega także na stanowczym powiedzeniu "nie!". To wszystko z boku jest takie proste ... Ty sama wiesz najlepiej jak ocenić te ostatnie pół roku, jak ocenic poprzednie lata, na ile zdały się twoje wysiłki, na ile twój mąż docenił w tobie wartościową towarzyszkę życia, na ile jest w nim wola poprawy.

Bycie ze sobą dla dobra dzieci ma sens jedynie wtedy, gdy małżonkowie chcą i robią wszystko, aby byc ze sobą przynajmniej na stopie partnerskiej. Na pewno dla twoich dzieci to byłby cios, gdybyście teraz przestali mieszkać razem, ale przede wsyztskim ty musisz być silna duchowo, musisz stać twardo na nogach, zeby być dla nich mądrą i wyrozumiałą matką. Gdy emocje będą tobą targać, na wiele taki dom im się nie zda. Nie piszę o rozwodzie, ale o pokazaniu twojemu mężowi, ze panujesz nad sytuacją, ze pomimo wielkiego bólu i cierpienia, możesz podejmować śmiałe decyzje nie po to, zeby go ukarać (choć na pewno w ten sposób to odbierze), ale po to, aby zatroszczyć się przede wszystkim o siebie.

Pozdrawiam cię bardzo serdecznie